Get your own Digital Clock

czwartek, 23 grudnia 2010

Dwudziesta druga część wersji "po zakończeniu" Marty2

Ula liczyła na dotarcie do szerokiego grona czytelniczek „Złotych chwil”, ale po przeczytaniu artykułu, na który czekała z taką nadzieją, wolałaby, żeby to było znacznie mniej popularne pismo.
Wyjeżdżała z Rysiowa zbyt wcześnie, by kiosk był otwarty, ale zakupiła to czasopismo na przystanku, gdzie się przesiadała. Przewracała kartki z nadzieją, ale widząc wreszcie rezultat swoich oczekiwań, nie mogła uwierzyć w to, co ma przed oczami. Przez całą drogę autobusem czytała ten artykuł od nowa, aż przegapiła swój przystanek i musiała się cofać.
W firmie zauważyła, jak pracownicy na jej widok gwałtownie milkną i chowają swoje egzemplarze gazety. No tak, cały personel przecież czekał z niecierpliwością na ten artykuł… Nie mogąc dłużej znieść ich spojrzeń, schroniła się w gabinecie. Nie potrafiła się uspokoić, gdyż w głowie szumiały jej te okropne słowa z gazety…
-Ula? – Marek wszedł do pokoju, a z jego twarzy dziewczyna poznała, że wie o wszystkim i chce sprawdzić, czy i ona to czytała. Nie miała zamiaru ukrywać tego przed nim:
-Chyba nie udało się nam działanie promocyjne – powiedziała drżącym głosem. Mężczyzna podszedł do niej.
-Wybacz mi ten pomysł z gazetą, okazał się bardzo niefortunny…
-Niefortunny, rzeczywiście… Ta dziennikarka przedstawiła mnie jako zachłanną intrygantkę, która posunęła się do wszystkiego, by zdobyć władzę w firmie, a dzięki temu zarobić. Twierdzi, że w tym celu uwiodłam cię z premedytacją i dlatego poprawiłam swój wygląd…
-Nawet nie powtarzaj tych bredni…
-Naprawdę nie wiem, dlaczego… Przecież ona mnie nie znała przed naszym spotkaniem w firmie i nie miała żadnego powodu do złośliwości wobec mnie. Może to po prostu chęć wywołania skandalu?
-Z pewnością – tego typu pisma zawsze stwarzają podobne plotki, by zwiększyć poczytność… – Marek mówił to, nie patrząc na dziewczynę, a w niej zrodziło się dziwne podejrzenie:
-Marek… czy ty znasz dobrze tę dziennikarkę?
On siedział na kanapie, skubiąc jej poręcz:
-Kiedyś znałem… wyznał.
Zapadła cisza. W końcu przerwała ją Ula:
-A nie pomyślałeś, że w takim razie zaangażowanie jej w promocję naszej firmy może nie być najlepszym pomysłem? – te słowa ociekały wyraźną ironią.
-Nie miałem pojęcia, że może jeszcze chować urazę o coś, co było tak dawno – w głosie Marka było słychać autentyczne zdziwienie.
-Właśnie o to chodzi, że nadal nie masz o tym pojęcia! – głos Uli był wyraźnie podniesiony z rozżalenia, ale po chwili zdała sobie sprawę, że te słowa nie powinny były paść. Marek spojrzał na nią z urazą w oczach:
-Myślałem, że wierzysz w to, że się zmieniłem… I że nie będziesz mi wypominać mojej przeszłości…
Ula poczuła, że go boleśnie zraniła , a mimo swojej irytacji nie powinna była do tego dopuścić. Ich związek nie zasługiwał na takie słowa. Dlatego pogłaskała po ramieniu i powiedziała już spokojniejszym głosem:
– Wybacz mi te słowa, ale jestem zbyt rozdrażniona, by teraz rozmawiać… Muszę teraz być sama, najlepiej z dala od firmy, gdzie wszyscy czytali ten artykuł. Potrzebuję pojechać gdzieś, gdzie mogłabym ochłonąć, uspokoić się, trochę pomyśleć…
Marek ucieszył się, słysząc to, gdyż widać było, że Ula się powoli uspokaja. Oczywiście, ten okropny artykuł ją zranił, ale oczywiste było, że to stek bzdur, które nie były warte, by się nimi przejmować. Jak ta wariatka mogła wymyślić coś podobnego? Marek ledwie ją pamiętał – jak przez mgłę przypominał sobie krótkie mahoniowe włosy. Spotkali się, kiedy jeszcze był dyrektorem do spraw promocji i przeżyli ze sobą krótkie, acz intensywne chwile. Był pewien, że dla niej było równie oczywiste, że koniec nastąpił, kiedy musiał… a ona zdawała się wówczas to rozumieć i przyjmować ze spokojem. Przecież to było już trzy lata temu, a co najmniej dwa… Dlaczego teraz to wypłynęło? Ze względu na Ulę, ale również na siebie, miał nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy… a przeszłość zostanie zamknięta mocno na klucz w pudle, z którego nie zdoła się już nigdy więcej wydostać.