Get your own Digital Clock

niedziela, 23 stycznia 2011

Dwudziesta czwarta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Ula wtuliła się w kąt autobusu i oparła czoło o szybę. Nie chciała, aby któryś z jej współpasażerów dostrzegł jej zaczerwienione oczy.
-Ula! – krzyk Marka rozległ się , zanim zatrzasnęły się przed nim drzwi… ale jednak zdołał je otworzyć i dostać się do środka.
Musiał przepchać się przez masę pasażerów, którzy reagowali nieprzyjemnie. Jednak on niezrażony parł dalej:

-Przepraszam Państwa bardzo, ale tam jest moja narzeczona… – powtarzał, wpadając na kolejneosoby. Tymczasem Ula patrzyła na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Marek wreszcie znalazł się przy niej i ujął jej ręce.
-Nie możesz tak po prostu odjechać, dopóki nie porozmawiamy. Za bardzo mi na tobie zależy, żebym pozwolił, abyś miała do mnie taki żal.
-Marek… – dziewczyna przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć – musisz kupić bilet, bo już ruszyliśmy.
-A, bilet – Marek rozejrzał się wokół, a zobaczywszy, jak inni pasażerowie kupują bilety od kierowcy, triumfalnie ruszył w tamtą stronę.
-Tobie też kupić? – zapytał Uli.
-Nie, mam miesięczny… – dziewczyna była niezwykle zmieszana. Marek w autobusie – to było coś całkowicie niewyobrażalnego. On tymczasem już był przy kierowcy.
-Poproszę bilet – powiedział rozpromieniony.
-A dokąd?
To pytanie całkowicie wytrąciło Marka z równowagi.
-Eee… do Rysiowa!
-Ten kurs nie jedzie do Rysiowa – wyjaśnił cierpliwie kierowca.
– No to… najdalej, gdzie jedzie – wymyślił w końcu Marek. Ula patrzyła na niego z rozrzewnieniem, zapominając o negatywnych emocjach, jakich jeszcze przed chwilą doświadczała.
-Będziemy mieli przesiadkę, bo nie ma bezpośredniego połączenia z Rysiowem – wyjaśniła, gdy wrócił z zakupionym biletem.
-Prawdę mówiąc, nie znam się na przesiadkach – pierwszy raz jadę autobusem – wyznał Marek.
-Dlatego powinieneś pamiętać, że należy skasować bilet – szepnęła Ula. Marek po krótkiej obserwacji współpasażerów zdołał tego dokonać.
-Nie było to takie trudne – wyznał, ciesząc się w duchu, że jej twarz pojaśniała – czy czujesz się lepiej – zaryzykował pytanie.
Oj, może było lepiej nie wspominać o tym – twarz Uli się znowu zmieniła.
-Marek… nie rozmawiajmy o tym tutaj… Za dużo ludzi.
-Rzeczywiście – mężczyzna rozejrzał się wokół – zawsze jest aż tak dużo?
-Zależy, o jakiej porze – teraz jest dużo mniej niż, kiedy jeżdżę po pracy. Za to w drugim autobusie z każdym przystankiem robi się coraz mniej gęsto.
-Naprawdę tu interesująco. Ale naprawdę, Ula, nie możesz tak cały czas stać, to bardzo niewygodne. Przepraszam pana – zwrócił się do młodzieńca w podartych dżinsach– czy mógłby pan ustąpić miejsca mojej narzeczonej?
-To chyba normalne – tłumaczył Marek, kiedy czekali na autobus do Rysiowa – że mężczyzna nie powinien siedzieć, gdy kobieta stoi? Naprawdę nie rozumiem tych wszystkich zdziwionych spojrzeń…
-Większość mężczyzn w autobusach jednak nie wyznaje tej zasady – zauważyła Ula.
-Ale jednak on ci ustąpił miejsca – może wprowadzimy nowy trend – planował żartobliwie Marek.
-Sądzę, że po prostu był zaskoczony twoją prośbą i nie wiedział, jak postąpić inaczej. Wątpię, by teraz zmienił swoje zachowanie…
-A ty? Masz nadal zamiar odejść? Czy może jednak zmieniłaś zdanie?
Ona potrząsnęła głową:
-Nie… nadal jestem pewna tego, że muszę odejść z Febo Dobrzański. I mam nadzieję, że ty to zrozumiesz i zaakceptujesz. Że moja decyzja nie stanie między nami.
-Nie rozumiem – i wciąż uważam, że robisz błąd. Jednak nie mógłbym gniewać się na ciebie ani żywić urazy. Tylko obiecaj mi jedno – że jeszcze raz to przemyślisz.
Obiecała mu to szczerze. Wyraźnie ulżyło jej, gdy doszli do porozumienia. Uśmiechnęła się i ujęła go za rękę. W tym czasie nadjechał autobus do Rysiowa i Marek mógł nabierać dalszych doświadczeń w podróżowaniu zbiorowymi środkami transportu oraz wprowadzać nowe trendy w zachowaniu pasażerów.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Dwudziesta trzecia część wersji "po zakończeniu" Marty2

Jedyną pociechą w tej sytuacji dla Uli był fakt, że jej ojciec nie przeczyta tego artykułu – bowiem nigdy nie kupowali „Złotych chwil” ani podobnych czasopism. Nadzieja ta została jednak rozwiana, gdy po powrocie do domu zobaczyła krzykliwą okładkę owego miesięcznika na blacie stołu kuchennego.
-Pani Dąbrowska przyniosła – powiedział ojciec, widząc kierunek spojrzenia Uli – była zaszokowana tym, co przeczytała i musiała mnie poinformować o tym artykule.
-Tato… Chyba nie muszę ci mówić, że to wszystko nieprawda.
-Ula, ja to wiem, ale pomyśl, ile osób czyta tę gazetę? Wśród nich nasi krewni, sąsiedzi i znajomi… Ale najważniejsze jest to, jak się z tym czujesz. Nie wiem, jak on mógł dopuścić do takiej sytuacji.
-To nie jest wina Marka, tato. Przecież nie mógł nic zrobić… Niestety takie rzeczy się zdarzają…
-Jak to się zdarzają, Ula? Może w tamtym świecie, ale nie w naszym. Nie wydarzyłoby się to, gdybyś była z jakimś porządnym, solidnym chłopcem…
-Tato, proszę… Nie sprawiaj mi przykrości, kiedy źle się czuję i jestem zmęczona…
Józef przytulił ją mocno, ale gdy wychodziła z kuchni, musiał dodać na odchodnym:
-Gdyby jemu na tobie naprawdę zależało, nie dopuściłby do tego. Przemyśl to dobrze, Ula.
Myślała o tym całą noc – myślałaby o tym nawet bez zachęty ojca. Dopiero nad ranem zasnęła, co sprawiło, że wstała za późno, by zdążyć na autobus. Zadzwoniła więc do firmy, że się spóźni i pojechała do Warszawy wraz z Maćkiem.
Marek z niecierpliwością czekał na dziewczynę w ich gabinecie.
-Cześć – ujął ją czule za ręce – mam nadzieję, że dzisiaj jesteś już spokojniejsza.
Ula pokiwała głową. Mimo bladości na twarzy mówiła z pewnością w głosie:
-Tak, przemyślałam.
-Cieszę się – zawołał Marek z ulgą – Ula, ja wiem, jak bardzo zranił cię ten artykuł, ale nie można pozwolić, by takie złośliwości zatruwały nam życie.
-Dlatego też postanowiłam odejść i opuścić moje stanowisko w Febo Dobrzański.
Tego Marek zupełnie się nie spodziewał, nic więc dziwnego, że na dłuższą chwilę zamilkł. A Ula ciągnęła:
-Przemyślałam wszystko wczoraj wieczorem, w nocy i dzisiaj rano. Najlepiej będzie odejść jak najszybciej…
-Ale jak to – odejść? – wreszcie zdołał wydusić Marek – chcesz mnie zostawić?
-Nie ciebie, nie, tylko tą firmę. Między nami nic się nie zmieni. Zajmiesz się sam pracą w Febo Dobrzański. A ja pomogę Maćkowi w Pro-S. Już z nim rozmawiałam i bardzo się ucieszył. Za dużo jest tam teraz roboty na jedną osobę.
-Czyli rozmawiałaś o tym z Maćkiem, ale ze mną nie?
Widać było, że z Uli lekko odeszła pewność siebie – byłam pewna, że zrozumiesz – szepnęła.
-Jak mogę zrozumieć, skoro chcesz postąpić tak pochopnie? Ula, naprawdę nie ma sensu, by tak się poddawać czyjejś złośliwości. Jeśli chcesz, możemy zawiadomić adwokata i pójdziemy do sądu…
-A ja będę musiała udowodnić przed sądem, że nie uwiodłam cię dla pieniędzy i pozycji?- rzekła Ula z wyrzutem. Na to Marek nie znalazł odpowiedzi, a ona ciągnęła – Nie rozumiem, dlaczego tak nalegasz? Przecież od początku wiedzieliśmy, że mój pobyt w tej firmie jest tymczasowy i że służy jedynie ratowaniu sytuacji finansowej i odzyskaniu przez ciebie prezesury.
-Ja nigdy tak o tym nie myślałem… Zresztą i tak wątpię, bym mógł znowu być prezesem, Febo nigdy by na to nie pozwolili. Na pewno wykorzystaliby sytuację twojego odejścia, żeby odzyskać kontrolę nad firmą, zwłaszcza Aleks…
W oczach Uli pojawiły się łzy. Jak on mógł tego nie rozumieć? Nie wiedzieć, co ona teraz czuje? Przecież był tym jedynym…
-Czy to najważniejsze, co się stanie z firmą? – spytała rozczarowana. Nie czekając na odpowiedź, wybiegła. Nie mogła z nim teraz rozmawiać. Musiała być sama…
Po jej wyjściu Marek poczuł się źle. Mimo, że nadal nie pojmował jej perspektywy, widział, jak bardzo cierpi. Nie chciał też, by ich rozmowy kończyły się w podobnie przykry sposób. Ruszył więc za nią, by do końca wyjaśnić całą sprawę.
Po wyjściu z firmy błądził chwilę, na szczęście dość szybko wybrał właściwą drogę – tę do przystanku komunikacji miejskiej. Zdołał zobaczyć, jak Ula wsiada do autobusu.

niedziela, 9 stycznia 2011

(Nie) dorosła miłość - opowiadanie Michaliny cz.8

Promienie jesiennego słońca próbowały przebić się przez kwieciste zasłony pewnego pokoju w mieszkaniu na przedmieściach Krakowa. Było wcześnie rano, na łóżku leżała naga dziewczyna okryta jedynie cienka kołdrą. Na jej twarzy malował się uśmiech, prawdopodobnie pozostałość wczorajszego wieczoru.

Dziewczyna powoli budziła się, na początku nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje, chwile potem do jej głowy zaczęły napływać wspomnienia poprzedniego wieczoru, na co szeroko się uśmiechnęła, po czym odwracając się, dotykała rękom łóżko szukając prawdopodobnie jego ciała. Niestety znalazła tylko kartkę z napisem: "Przepraszam A.", po przeczytaniu łza spłynęła po jej policzku i dopiero wtedy zorientowała się, że jest zupełnie naga, oparła się o ścianę przy łóżku, naciągnęła na siebie kołdrę, zamknęła oczy i wspominała to, co się działo poprzedniego popołudnia i wieczoru.

Ulicami budzącego się do życia Krakowa szedł mężczyzna w średnim wieku, miał rozpięty płaszcz, włosy w nieładzie a smutne i bezbarwne oczy patrzyły gdzieś w dal, on sam był nieobecny, jakby w innym świecie.

Mężczyzną tym był Aleks, myślał o wczorajszym wieczorze i o tym co zrobił dziś rano. Uciekł, zwyczajnie uciekł, bo inaczej nie umiał tego nazwać. Dziwił się sobie jak mógł się tak zachować: po prostu ją zostawić, po takiej nocy. Ale bał się, bał się spojrzeć w jej oczy; jest taka młoda, niewinna, a on. stary i zmęczony. To, co się wydarzyło nie powinno w ogóle mieć miejsca, nie powinien do tego dopuścić, ale nie umiał się opanować. Mimo wszystko dla niego to było coś wspaniałego, czegoś takiego jeszcze nie przeżył(no może z Julią)- prawdziwe uniesienie, a nie tylko pusty seks.

A Ola, Ola owinięta w kołdrę i zapłakana zasnęła. Wcześniej myślała o poprzedniej nocy, o tym jak wielkie to było dla niej zaskoczenie, nie spodziewała się, że pierwszy raz może być tak cudowny i że poczuje się po nim tak wyjątkowo. Zadawała sobie tylko pytanie, dlaczego Aleks ją zostawił, dlaczego uciekł, czy to był dla niego tylko zwykły seks? Wykorzystał ją? Nie! W ogóle nie brała pod uwagę takiej opcji, nie chciała w to wierzyć. Szukała jakiegoś sensownego wytłumaczenia jego zniknięcia, ale nic nie przychodziło jej do głowy.

Aleks natomiast postanowił jej to wszystko wytłumaczyć. Zamówił w kwiaciarni ogromny bukiet kwiatów, dołączył bilecik o treści: "Spotkajmy się o 17 w Retro Filiżance, wszystko Ci wyjaśnię. A." i kazał to wysłać do młodej Dobrzańskiej.

Ola sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, ale postanowiła stawić się na miejscu spotkania i dowiedzieć, się co Aleks ma jej do powiedzenia.



17:00, `Retro Filiżanka`:

-Witaj- powiedział smutno Febo.

-Cześć- odpowiedziała dziewczyna.

Gdy, tylko siedli i złożyli zamówienie, Ola zapytała:

-Wytłumaczysz mi dlaczego zniknąłeś, czy to był dla Ciebie zwykły seks, zabawa?

-Olu to nie tak.ja, ja.- jąkał się Aleks- ja się po prostu przestraszyłem.

-Przestraszyłeś się?- dziwiła się Dobrzańska

-Zrozum, jesteś taka młoda, jak się domyśliłem to był Twój pierwszy raz, a ja. ja jestem tylko starym, zmęczonym życiem facetem. Ty masz przed sobą całe życie, a ja mam je za sobą. Ja nie powinienem dopuścić do tego co się stało.- Aleks przerwał i spojrzał na Olę, a ta od razu się odezwała.

-Zwariowałeś? Czy ty się w ogóle słyszysz? Co ty w ogóle mówisz? Całe życie za sobą? Człowieku przecież ty masz dopiero 48 lat!- uniosła się dziewczyna.

-Ale Ola, proszę Cię.

-Ale o co ty mnie prosisz? Co mamy się już nie spotykać, nie rozmawiać, tak? Tego chcesz? To powiedz mi prostu w oczy, że nic do mnie nie czujesz i że już nie chcesz mnie widzieć- z powagą powiedziała dziewczyna.

- To nie o to chodzi.- zaczął tłumaczyć Aleks.

-Aleks ja wiem o co, chodzi, ale posłuchaj mnie, powiem to tylko raz, jeśli nie zareagujesz, po prostu stąd wyjdę i już mnie więcej nie zobaczysz:

-To że ja mam 19 lat, a ty 48, to nic nie znaczy, bo a ni ja, ani ty, nie czujemy się na tyle ile mamy. Po drugie nie wiem jak ty, ale ja nigdy nie czułam się z nikim tak dobrze jak z Tobą, to jest magiczne, ale przy Tobie czuje się jak w innym świecie. A ostatnia noc to coś zupełnie wyjątkowego. A poza tym jestem w stanie dużo poświęcić, żeby nam się udało, bo czuje i wiem- Kocham Cię Aleks!- Ola powiedziała to poważnie, odczekała chwile i już chciała wychodzić, gdy nagle Aleks wstał, podszedł do niej i gorąco ją pocałował:

- Też Cię kocham Aleksandro Dobrzańska- dodał po pocałunku.

Następnie zjedli kolację, po czym udali się do mieszkania Oli, gdzie "przypieczętowali" swój związek.