-Państwo Delvaux to bardzo mili ludzie – zauważyła Ula, gdy wraz z Markiem jedli kolację.
-Widziałem, że bardzo wciągnęła cię rozmowa z nimi. Naprawdę dobrze znają Mediolan, co można osiągnąć jedynie po kilku dłuższych wizytach. Myśmy mieli tylko tydzień i to przeplatany pracą. W końcu ty też będziesz mogła tak opowiadać o Mediolanie.
-A teraz został nam ostatni dzień, skoro jutro mamy wyjeżdżać… – Ula podziękowała za dodatkowe wino.
-Tak , a już imprezy na Fashion Week się skończyły, więc jutro mamy cały dzień na odpowiednie zamknięcie naszej wyprawy. Może wybierzemy się do Galerii Wiktora Emanuela? Będziesz mogła kupić prezenty dla rodziny…
Ula grzebała w swoim ryżu:
-Tak naprawdę to tylko prezent dla taty mi został – powiedziała cicho – właściwie, gdybyś chciał, to mogłabym to sama załatwić…
-Jak to, sama? – nie rozumiał Marek – Ula, czemu miałabyś nie chcieć pójść tam ze mną?
-Myślałam, że może wolałbyś być gdzie indziej – wyjaśniała dziewczyna – rozmowa z państwem Delvaux przypomniała mi, że w naszych planach nie uwzględniliśmy ważnego miejsca – ważnego nie tylko jako cenny zabytek Mediolanu, ale przede wszystkim jako część historii twojego życia.
Po twarzy Marka było widać, że od razu pojął, o co chodzi.
-Ula…
-Nie wiedziałam, czy poruszyć ten temat, ale nie chciałabym, żeby dzieliło nas milczenie… Nie wiem, czemu nie miałeś zamiaru pójść ze mną do Katedry. Jeśli sam chcesz odwiedzić to miejsce, nie musisz z tego rezygnować ze względu na mnie…
-Ula… dlaczego miałbym tego chcieć?
-W końcu to część twojego życia. Może potrzebujesz jakiejś refleksji, jakiegoś zamknięcia pewnego etapu? Nie mogłabym ci w tym przeszkadzać. Nie chcę tylko, byś obawiał się ze mną rozmawiać o swoich przeżyciach.
-W niczym mi nie przeszkadzasz. Nie zamierzałem cię tam zabrać, by ci nie sprawiać przykrości. Myślałem, że nie będziesz w stanie zapomnieć o tym, co miało się tam wydarzyć i będzie ci to przeszkadzało w cieszeniu się tym miejscem. Czy się nie myliłem?
-Mówiąc prawdę, nie wiem, co bym tam poczuła. Ale nie powinniśmy pozwolić, by pewne rzeczy nas omijały tylko dlatego, że ty chcesz, by nie było mi przykro. Nie jestem aż tak delikatna, by nie znieść odrobiny smutku… Zwłaszcza za cenę ważnych przeżyć dla naszego związku. Nie będę na nic nalegać, jeżeli nie podoba ci się ten pomysł. Zrozumiem to.
Marek zamyślił się. Słowa Uli wywarły na nim niezwykłe wrażenie. Od dawna wiedział, że to wyjątkowa dziewczyna o dojrzałych poglądach, ale wciąż go tym zaskakiwała. I zmuszała do refleksji, dlatego teraz musiał się głęboko zastanowić, co uczynić. Mimo że wiedział, iż zaakceptuje jego wybór bez
-Może rzeczywiście to będzie dla nas przyjemne doświadczenie – zadecydował – idealny akcent na zakończenie naszego miłego pobytu. A teraz zamówmy jakiś deser, by był też idealny akcent na zakończenie tej kolacji.
Uśmiechnęła się do niego, ciesząc się z tej decyzji. Nawet jeśli rzeczywiście będzie się czuła trochę nieswojo. Zjedli bezy z kremem, co tym bardziej poprawiło jej nastrój.
Następnego dnia w katedrze Ula zupełnie zapomniała o tym, że mogła by doznawać jakichkolwiek negatywnych odczuć związanych z tym miejscem. Na widok takiego piękna bez reszty pogrążyła się w zachwycie. Wszystko, co kiedykolwiek czytała na temat katedry, zaczęło przychodzić jej na myśl i ułatwiać chłonięcie tego cudu. Podziwiała kolumny i światło delikatnie przeświecające przez witraże. Ogromne wrażenie wywarł tez na niej posąg świętego Bartłomieja, choć akurat w tym przypadku trudno było mówić o zachwycie.
Od razu dzieliła się swymi wrażeniami z Markiem, który był zadziwiony, jak można wiele wiedzieć o miejscu, w którym nigdy się nie było.
-I oczywiście najważniejszym punktem katedry jest słynny krucyfiks – Ula była naprawdę przejęta tym widokiem, aż zamilkła na dłuższą chwilę. Gdy wreszcie ocknęła się z uniesienia, spostrzegła, że Marek również pogrążył się w myślach, ale wcale nie patrzył przy tym na krzyż. Jego spojrzenie było utkwione przed ołtarzem. Na ten widok Uli ścisnęło się serce.