Ula wtuliła się w kąt autobusu i oparła czoło o szybę. Nie chciała, aby któryś z jej współpasażerów dostrzegł jej zaczerwienione oczy.
-Ula! – krzyk Marka rozległ się , zanim zatrzasnęły się przed nim drzwi… ale jednak zdołał je otworzyć i dostać się do środka.
Musiał przepchać się przez masę pasażerów, którzy reagowali nieprzyjemnie. Jednak on niezrażony parł dalej:
-Przepraszam Państwa bardzo, ale tam jest moja narzeczona… – powtarzał, wpadając na kolejneosoby. Tymczasem Ula patrzyła na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Marek wreszcie znalazł się przy niej i ujął jej ręce.
-Nie możesz tak po prostu odjechać, dopóki nie porozmawiamy. Za bardzo mi na tobie zależy, żebym pozwolił, abyś miała do mnie taki żal.
-Marek… – dziewczyna przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć – musisz kupić bilet, bo już ruszyliśmy.
-A, bilet – Marek rozejrzał się wokół, a zobaczywszy, jak inni pasażerowie kupują bilety od kierowcy, triumfalnie ruszył w tamtą stronę.
-Tobie też kupić? – zapytał Uli.
-Nie, mam miesięczny… – dziewczyna była niezwykle zmieszana. Marek w autobusie – to było coś całkowicie niewyobrażalnego. On tymczasem już był przy kierowcy.
-Poproszę bilet – powiedział rozpromieniony.
-A dokąd?
To pytanie całkowicie wytrąciło Marka z równowagi.
-Eee… do Rysiowa!
-Ten kurs nie jedzie do Rysiowa – wyjaśnił cierpliwie kierowca.
– No to… najdalej, gdzie jedzie – wymyślił w końcu Marek. Ula patrzyła na niego z rozrzewnieniem, zapominając o negatywnych emocjach, jakich jeszcze przed chwilą doświadczała.
-Będziemy mieli przesiadkę, bo nie ma bezpośredniego połączenia z Rysiowem – wyjaśniła, gdy wrócił z zakupionym biletem.
-Prawdę mówiąc, nie znam się na przesiadkach – pierwszy raz jadę autobusem – wyznał Marek.
-Dlatego powinieneś pamiętać, że należy skasować bilet – szepnęła Ula. Marek po krótkiej obserwacji współpasażerów zdołał tego dokonać.
-Nie było to takie trudne – wyznał, ciesząc się w duchu, że jej twarz pojaśniała – czy czujesz się lepiej – zaryzykował pytanie.
Oj, może było lepiej nie wspominać o tym – twarz Uli się znowu zmieniła.
-Marek… nie rozmawiajmy o tym tutaj… Za dużo ludzi.
-Rzeczywiście – mężczyzna rozejrzał się wokół – zawsze jest aż tak dużo?
-Zależy, o jakiej porze – teraz jest dużo mniej niż, kiedy jeżdżę po pracy. Za to w drugim autobusie z każdym przystankiem robi się coraz mniej gęsto.
-Naprawdę tu interesująco. Ale naprawdę, Ula, nie możesz tak cały czas stać, to bardzo niewygodne. Przepraszam pana – zwrócił się do młodzieńca w podartych dżinsach– czy mógłby pan ustąpić miejsca mojej narzeczonej?
-To chyba normalne – tłumaczył Marek, kiedy czekali na autobus do Rysiowa – że mężczyzna nie powinien siedzieć, gdy kobieta stoi? Naprawdę nie rozumiem tych wszystkich zdziwionych spojrzeń…
-Większość mężczyzn w autobusach jednak nie wyznaje tej zasady – zauważyła Ula.
-Ale jednak on ci ustąpił miejsca – może wprowadzimy nowy trend – planował żartobliwie Marek.
-Sądzę, że po prostu był zaskoczony twoją prośbą i nie wiedział, jak postąpić inaczej. Wątpię, by teraz zmienił swoje zachowanie…
-A ty? Masz nadal zamiar odejść? Czy może jednak zmieniłaś zdanie?
Ona potrząsnęła głową:
-Nie… nadal jestem pewna tego, że muszę odejść z Febo Dobrzański. I mam nadzieję, że ty to zrozumiesz i zaakceptujesz. Że moja decyzja nie stanie między nami.
-Nie rozumiem – i wciąż uważam, że robisz błąd. Jednak nie mógłbym gniewać się na ciebie ani żywić urazy. Tylko obiecaj mi jedno – że jeszcze raz to przemyślisz.
Obiecała mu to szczerze. Wyraźnie ulżyło jej, gdy doszli do porozumienia. Uśmiechnęła się i ujęła go za rękę. W tym czasie nadjechał autobus do Rysiowa i Marek mógł nabierać dalszych doświadczeń w podróżowaniu zbiorowymi środkami transportu oraz wprowadzać nowe trendy w zachowaniu pasażerów.