Get your own Digital Clock

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Dwudziesta trzecia część wersji "po zakończeniu" Marty2

Jedyną pociechą w tej sytuacji dla Uli był fakt, że jej ojciec nie przeczyta tego artykułu – bowiem nigdy nie kupowali „Złotych chwil” ani podobnych czasopism. Nadzieja ta została jednak rozwiana, gdy po powrocie do domu zobaczyła krzykliwą okładkę owego miesięcznika na blacie stołu kuchennego.
-Pani Dąbrowska przyniosła – powiedział ojciec, widząc kierunek spojrzenia Uli – była zaszokowana tym, co przeczytała i musiała mnie poinformować o tym artykule.
-Tato… Chyba nie muszę ci mówić, że to wszystko nieprawda.
-Ula, ja to wiem, ale pomyśl, ile osób czyta tę gazetę? Wśród nich nasi krewni, sąsiedzi i znajomi… Ale najważniejsze jest to, jak się z tym czujesz. Nie wiem, jak on mógł dopuścić do takiej sytuacji.
-To nie jest wina Marka, tato. Przecież nie mógł nic zrobić… Niestety takie rzeczy się zdarzają…
-Jak to się zdarzają, Ula? Może w tamtym świecie, ale nie w naszym. Nie wydarzyłoby się to, gdybyś była z jakimś porządnym, solidnym chłopcem…
-Tato, proszę… Nie sprawiaj mi przykrości, kiedy źle się czuję i jestem zmęczona…
Józef przytulił ją mocno, ale gdy wychodziła z kuchni, musiał dodać na odchodnym:
-Gdyby jemu na tobie naprawdę zależało, nie dopuściłby do tego. Przemyśl to dobrze, Ula.
Myślała o tym całą noc – myślałaby o tym nawet bez zachęty ojca. Dopiero nad ranem zasnęła, co sprawiło, że wstała za późno, by zdążyć na autobus. Zadzwoniła więc do firmy, że się spóźni i pojechała do Warszawy wraz z Maćkiem.
Marek z niecierpliwością czekał na dziewczynę w ich gabinecie.
-Cześć – ujął ją czule za ręce – mam nadzieję, że dzisiaj jesteś już spokojniejsza.
Ula pokiwała głową. Mimo bladości na twarzy mówiła z pewnością w głosie:
-Tak, przemyślałam.
-Cieszę się – zawołał Marek z ulgą – Ula, ja wiem, jak bardzo zranił cię ten artykuł, ale nie można pozwolić, by takie złośliwości zatruwały nam życie.
-Dlatego też postanowiłam odejść i opuścić moje stanowisko w Febo Dobrzański.
Tego Marek zupełnie się nie spodziewał, nic więc dziwnego, że na dłuższą chwilę zamilkł. A Ula ciągnęła:
-Przemyślałam wszystko wczoraj wieczorem, w nocy i dzisiaj rano. Najlepiej będzie odejść jak najszybciej…
-Ale jak to – odejść? – wreszcie zdołał wydusić Marek – chcesz mnie zostawić?
-Nie ciebie, nie, tylko tą firmę. Między nami nic się nie zmieni. Zajmiesz się sam pracą w Febo Dobrzański. A ja pomogę Maćkowi w Pro-S. Już z nim rozmawiałam i bardzo się ucieszył. Za dużo jest tam teraz roboty na jedną osobę.
-Czyli rozmawiałaś o tym z Maćkiem, ale ze mną nie?
Widać było, że z Uli lekko odeszła pewność siebie – byłam pewna, że zrozumiesz – szepnęła.
-Jak mogę zrozumieć, skoro chcesz postąpić tak pochopnie? Ula, naprawdę nie ma sensu, by tak się poddawać czyjejś złośliwości. Jeśli chcesz, możemy zawiadomić adwokata i pójdziemy do sądu…
-A ja będę musiała udowodnić przed sądem, że nie uwiodłam cię dla pieniędzy i pozycji?- rzekła Ula z wyrzutem. Na to Marek nie znalazł odpowiedzi, a ona ciągnęła – Nie rozumiem, dlaczego tak nalegasz? Przecież od początku wiedzieliśmy, że mój pobyt w tej firmie jest tymczasowy i że służy jedynie ratowaniu sytuacji finansowej i odzyskaniu przez ciebie prezesury.
-Ja nigdy tak o tym nie myślałem… Zresztą i tak wątpię, bym mógł znowu być prezesem, Febo nigdy by na to nie pozwolili. Na pewno wykorzystaliby sytuację twojego odejścia, żeby odzyskać kontrolę nad firmą, zwłaszcza Aleks…
W oczach Uli pojawiły się łzy. Jak on mógł tego nie rozumieć? Nie wiedzieć, co ona teraz czuje? Przecież był tym jedynym…
-Czy to najważniejsze, co się stanie z firmą? – spytała rozczarowana. Nie czekając na odpowiedź, wybiegła. Nie mogła z nim teraz rozmawiać. Musiała być sama…
Po jej wyjściu Marek poczuł się źle. Mimo, że nadal nie pojmował jej perspektywy, widział, jak bardzo cierpi. Nie chciał też, by ich rozmowy kończyły się w podobnie przykry sposób. Ruszył więc za nią, by do końca wyjaśnić całą sprawę.
Po wyjściu z firmy błądził chwilę, na szczęście dość szybko wybrał właściwą drogę – tę do przystanku komunikacji miejskiej. Zdołał zobaczyć, jak Ula wsiada do autobusu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz