Get your own Digital Clock

czwartek, 15 grudnia 2011

Dwudziesta dziewiąta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Niespodziewana wizyta Marka tak uradowała Ulę, że postanowiła również go odwiedzić, kiedy w następnym tygodniu pojechała do Warszawy, do Urzędu Skarbowego, w sprawach Pro-S. Zakończywszy tam swoje sprawy, wsiadła do autobusu jadącego do Febo Dobrzański.
Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Marka i nie uprzedzić go o swojej wizycie, ale to by zepsuło niespodziankę. Przecież, jeżeli jest zajęty, to mogła się spotkać z dziewczynami. Poza Alą, nie widziała się z nimi już jakiś czas.-Panie Władku, witam – zagadnęła ulubionego portiera, który przywitał ją z radością – Czy Marek jest u siebie?Uzyskawszy potwierdzenie, ruszyła na górę. Zatrzymał ją widok nieznanej osoby po drzwiami gabinetu Marka.-Ula! – Marek wychylił się z gabinetu i jego twarz rozjaśniła się, gdy ją zobaczył. Ruszył ku niej, ujął ją za rękę i wciągnął do gabinetu. Poddała mu się, rzucając jeszcze spojrzenie na osobę siedzącą przy jej dawnym biurku…Wraz z zamknięciem drzwi gabinetu jednak to przestało być ważne, właściwie wszystko przestało być ważne… Marek objął ją , jego dłonie powiodły po jej ciele, aż wreszcie dotknęły jej twarzy. Ujęły ją z czułością i przyciągnęły bliżej. Ich usta mogły się wówczas i dać wyraz głębokiej namiętności, która spalała ich ciała i dusze.- Moglibyśmy zjeść razem lunch, jeśli chcesz i nie jesteś zajęty… – zaproponowała Ula. Widziała zmarszczkę na jego twarzy i dodała – tylko nie mów, że nie jesteś zajęty, jeśli jesteś. Nie chciałabym tego.Marek uśmiechnął się:-W takim razie powiem, że byłem zajęty, ale kiedy przyszłaś, plany zostały zmienione. Poczekaj tylko chwilę, a wydam polecenia na czas mojej nieobecności.Ucałował jej rękę i wyszedł. Ula rozejrzała się po gabinecie i z radością spostrzegła swoją obecność– na półce stało ich zdjęcie z pokazu na targach mody (Ula zarumieniła się, bo wyglądało prawie jak ślubne…), natomiast na biurku prezesa zdjęcie, o które Marek ją poprosił – stało kiedyś u niej w pokoju.Marek wrócił, mówiąc, że wszystko załatwione i mogą ruszać. Wówczas Ula przypomniała sobie o tej nieznajomej, która siedziała na jej dawnym miejscu.-Marek… czy jest jakaś nowa osoba w firmie? Chyba widziałam kogoś w naszym sekretariacie. Co się stało z Anią?-Ania siedzi teraz gdzie indziej, by móc lepiej wypełniać swoje obowiązki. A ponieważ Violetta ma również dużo zajęć, musiałem zatrudnić kolejną asystentkę.-Dwie ci nie wystarczyły? – Ula miała nadzieję, że nie zabrzmiało to jak wyrzut.-Kiedy ty tu byłaś, wystarczałaś mi jedna… ale teraz trudno mi sobie poradzić
– Marek miał nadzieję, że nie zabrzmiało to jak wyrzut – ale teraz potrzebuję więcej pomocy. Zwłaszcza, że Ania i Violetta mają inne zadania, jedna zajmuje się dystrybucją, druga reprezentuje firmę jako twarz FD Gusto. A Aldona dobrze zna się na finansach, zresztą studiuje je zaocznie. Teraz gdy nie ma Aleksa i Adama, bardzo potrzebny był ktoś taki.
Poza tym, chciałem jej wyświadczyć przysługę, z wdzięczności za to, co zrobiła dla naszej firmy, a zwłaszcza dla kolekcji FD Gusto… Aldona jest siostrą Adama i to właśnie ona dała mi teczkę, dzięki której uniknęliśmy plagiatu. Szukając nowego pracownika, zaraz pomyślałem o niej. Do wcześniejszej pracy bardzo daleko dojeżdżała, dlatego zgodziła się przejść tutaj.-Wszystko świetnie zorganizowałeś – powiedziała z uznaniem Ula, co napełniło Marka dumą i radością. Skoro ona pochwalała jego działania, to musiało być dobrze.-To miła i mądra dziewczyna, więc na pewno ją polubisz.-Na pewno, zwłaszcza, że tyle nam pomogła. A czy Adam już wie, że jego siostra tutaj pracuje? – zagadnęła Ula, gdy już wychodzili z firmy.-Ma wrócić dopiero w przyszłym tygodniu, pewnie jednak już go powiadomiła. Są sobie bardzo bliscy i Adam musi być szczęśliwy, że mają pracować razem.

niedziela, 12 czerwca 2011

Dwudziesta ósma część wersji "po zakończeniu" Marty2

-Kto to może być o tej porze? – Ula była zdziwiona, jako że było to niewiele po siódmej rano i jeszcze były w piżamach, tylko Ula na swoją narzuciła szlafrok. Prawda, że Maciek często wpadał o różnych godzinach, ale teraz był w rozjazdach. To mogła być jedynie pani Dąbrowska z jakąś prośbą do taty… Uli nie uśmiechało się informowanie jej, że taty nie ma w domu, ale nie miała wyboru. Westchnęła więc, zawiązała mocniej szlafrok i ruszyła otworzyć drzwi.
-Marek – zabiło jej mocniej serce, gdy ukochany porwał ją w ramiona – co ty tu robisz tak wcześnie rano?
Pocałował ją tak, że zapomniała o zdziwieniu.
-Stęskniłem się za tobą – wyznał, gdy wreszcie uwolnił jej usta – dlatego poczułem, że muszę cię zobaczyć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. A twój tata nie będzie miał pretensji o tak wczesne wizyty?
-Taty nie ma – wyjaśniła Ula – ale oczywiście … – chciała powiedzieć, że Marek zawsze jest mile widziany w ich domu, ale niestety nie była to prawda. Dziewczyna nie miała wątpliwości, że tata nie byłby szczęśliwy, jednak nie mogła tego powiedzieć Markowi.
-Oczywiście, musiałeś nadłożyć sporo drogi, by tu przyjechać przed pracą – dokończyła – to niezwykły wysiłek.
Marek się uśmiechnął z czułością i przyciągnął Ulę mocniej do siebie.
-Nie była to aż tak daleko… – szepnął z uczuciem, a następnie dodał lekko – zresztą przecież Piotr również pokonywał tą drogę codziennie…
Wyraz twarzy Uli powiedział mu, że lepiej było tego nie mówić.
Ula westchnęła markotnie. Czy błąd zawikłania się z Piotrem będzie długo jeszcze nad nimi wisiał? Był na drugim końcu świata, a jeszcze wcześniej całkowicie zniknął z jej myśli – ale widać z Markowych nie do końca…
-Nie zapraszałam go nigdy – powiedziała surowo – ani też mnie nie cieszyły jego wizyty…
-Ani, mam głęboką nadzieję, nie otwierałaś mu ubrana w szlafrok, tak jak teraz – podchwycił Marek.
-Marek… – zapłoniona dziewczyna czuła, jak przenika ją radość. Skoro mógł żartować, to już było dobrze.
-Jestem szaleńczo zazdrosny – ciągnął głębokim głosem – myśl, że mógłby cię tak zobaczyć jakiś mężczyzna – nawet mleczarz czy listonosz…
-Mleczarza nie było w Rysiowie od kilkunastu lat, a listonosz przychodzi o wiele później – wyjaśniła Ula – nie masz powodu do zazdrości.
-Cześć – Beatka przyszła się przywitać, lubiła bowiem Marka, a ponadto czuła, że długo już czeka na kakao. Mężczyzna podał jej rękę, ciesząc się z tego objawu sympatii.
-Może zjesz z nami śniadanie? – zaproponowała Ula.
-Niestety, będę musiał już jechać…
-Marek! – zawołała, gdy wychodził – pamiętaj, że Piotr jest na drugim końcu świata. A w zasadzie najlepiej w ogóle o nim nie pamiętaj, tak jak ja… Nie zniosłabym, gdyby jego wspomnienie cię dręczyło i tkwiło między nami.
On uśmiechnął się blado:
-Nigdy bym na to nie pozwolił. Tylko tutaj przypomniałem sobie, jak was widziałem razem w twoim domu. I wróciła do mnie owa tęsknota, która wówczas czułem, i zazdrość o tamtego, i lęk, że mógłbym cię nigdy nie odzyskać.
Na te słowa Ula mogła tylko wpaść w jego ramiona.
- Nie ma nikogo, o kogo mógłbyś być zazdrosny, jesteś jedyny… – szepnęła…
Gdy odjechał, Ula zaś wróciła do kuchni, Beatki i swojego śniadania. Bowiem nic tak nie zaostrza apetytu jak wyjaśnienie jeszcze poplątanych spraw.
-Cieszę się, że byłaś miła dla Marka – podziękowała siostrzyczce – on musi wiedzieć, że go tu lubią.
-Tata go nie lubi, wolałby Piotra – stwierdziła Betty. Ulę zakłuło – więc nawet małe dziecko to widzi?
-Chciałabym, byście się wszyscy cieszyli, że jest Marek – westchnęła.
-Jasiek się cieszy, mówi, że Marek ma lepszy samochód – przypomniała Beatka.

piątek, 1 kwietnia 2011

Dwudziesta siódma część wersji "po zakończeniu" Marty2

Następny obiad u Dobrzańskich okazał się mniej nerwowy niż pierwszy. Ula znowu przyniosła zrobione przez siebie ciasto, tym razem ze śliwkami. Tym razem mogła porozmawiać z rodzicami Marka o Mediolanie, więc rozmowa łatwiej płynęła.
Tylko czasem przechodziło jej przez głowę, że to już jej druga wizyta u państwa Dobrzańskich, a czy nie powinien być czas, by ona zaprosiła ich do Rysiowa? Nie mając doświadczenia z mężczyznami, jeszcze mniej go miała z ich rodzicami. Pani Dąbrowskiej nie trzeba było zapraszać, sama się pojawiała, nawet gdy już Ula i Bartek się rozstali. Trudno jej było wyobrazić sobie pana Krzysztofa i panią Helenę na obiedzie w Rysiowie – choć przecież pan Krzysztof był tu kiedyś, ale to nie były towarzyskie odwiedziny.
Czy Marek i Paulina urządzali obiady dla jego rodziców? Nigdy o tym nie słyszała, a przynajmniej nie przypominała sobie takiego przypadku. A nie chciała go o to pytać, gdyż czułaby się niezręcznie, szukając informacji o szczegółach jego poprzedniego związku. To prawda, że dużo rozmawiali o uczuciach Marka do byłej narzeczonej, ale to jednak było co innego… Zresztą Paulina była bardzo blisko z rodzicami Marka, niezależnie od ich narzeczeństwa… tak blisko ona, Ula, nigdy nie będzie… więc skoro Paulina była dla nich jak córka, to oczywiste jest, że zapraszała ich na zupełnie innych zasadach… Co więcej, Marek przecież również nie miał doświadczenia z rodzicami narzeczonej… I niestety doświadczenie, które zdobywał obecnie, nie było zbyt przyjemne…
Dziewczyna westchnęła nad komputerem. Rzeczywiście miała dużo pracy w Pro-S, nie była to jedynie wymówka. Powodzenie kolekcji FD Gusto sprawiło, że Maciek spędzał dużo więcej czasu w rozjazdach. Dlatego potrzebna była mu pomoc na miejscu z wszystkimi sprawami formalnymi, gdzie powstały już spore zaległości. Ula więc krążyła między komputerem a segregatorami w swoim pokoju.
Rodzina raczej była zadowolona, że Ula jest teraz cały czas w domu. Najbardziej oczywiście Beatka, która zyskała teraz pełnoetatową siostrę w domu, z którą mogła spędzać czas. Tata również cieszył się z rezygnacji Uli, ale dziewczyna nie była pewna, czy nie powodował tego fakt, że nie pracowała już z Markiem… Jedynie Jasiek był trochę rozczarowany, ponieważ myślał wcześniej, że siostra wesprze go finansowo podczas studiów w Krakowie. Postanowił poświęcić wrzesień na zarobienie pieniędzy, co ojciec pochwalał. Nie pochwalał jednak, że syn miał zamiar nadal dorabiać sobie modelowaniem.
-Lepiej by było, gdybyś zabrał się do ciężkiej pracy, jak twoja siostra, zamiast zajmować się bzdurami.
-Nie uwierzysz, tato, ale modelowanie to wcale nie takie proste zajęcie, jak się może wydawać – powiedziała Ula, krojąc kromki chleba na kolację. Starała się mówić lekko, by rozładować napięcie – brałam w tym udział tylko raz, a przekonałam się, że to cięższe niż sprawdzanie faktur czy sporządzanie planów finansowych. Zwłaszcza jeśli projektant jest wymagający i łatwo poddaje się nerwom, jak nasz Pshemko. Trudno jest wytrzymać takie częste pokazy.
Myślami cofnęła się do premiery FD Gusto, ale tak naprawdę wszystkie momenty zbladły – w pamięci pozostały wspomnienia związane z Markiem, jego powrotem oraz ich pogodzeniem. Przypominała sobie swoje uczucia – dominującą tęsknotę, strach, że Marek nie przyjedzie i rozpacz, kiedy myślała, że go straciła. A wreszcie to wszechogarniające szczęście, kiedy się pojawił…
-Nie mówię, że mam zamiar całe życie się tym zajmować – tłumaczył Jasiek – ale na razie przynosi to nie tylko pieniądze, ale i nowe znajomości. Dzięki temu znalazłem okazyjnie kwaterę w Krakowie, bo jeden z kolegów zna kogoś, kogo współlokator właśnie skończył studia i się wyprowadza. Inaczej byłoby to bardzo trudne.
Jasiek znalazł sesję zdjęciową na Wybrzeżu i pojechał, narzekając jednak na kilkutygodniowe rozstanie z Kingą. Było to tym trudniejsze, że w październiku zaczynali studia w innych miastach i ich wspólny czas miał być bardzo ograniczony.
Ula rano przygotowywała śniadanie z pomocą Beatki. Były same, ponieważ pan Józef spędzał kolejną noc u Alicji. Na szczęście Beatka zdołała zaakceptować, że tata czasem nie śpi w domu i wraz z Ulą cieszyły się chwilami spędzanymi we dwie. Podczas gdy młodsza siostra smarowała przekrojone bułki masłem, starsza wyjmowała z szafki paczkę kakao – gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

środa, 16 marca 2011

Dwudziesta szósta część wersji "po zakończeniu" Marty2

  1. Mimo zapowiedzi Krzysztofa, następne zebranie odbyło się bez uczestnictwa rodzeństwa Febo. Niecałe dwa tygodnie później spotkali się wszyscy ponownie w firmie. Ula niezwykle była przejęta – po telefonie od Krzysztofa nie miała bowiem pewności, czy może jednak któreś z Febo nie przyjedzie. A mimo podstępnego planu Aleksa, mającego na celu pogrążenie kolekcji, jej samej, a może nawet całej firmy – znacznie bardziej obawiała się spotkania z jego siostrą.
    Dlatego odczuła ulgę, gdy okazało się, że spotykają się w tym samym gronie co ostatnio. Krzysztof zabrał głos:
    -Podczas poprzedniego zebrania zgłoszona została propozycja, by Marek ponownie objął stanowisko prezesa. Potrzebne były w tej sprawie głosy członków zarządu, którzy obecnie za granicą, czyli Pauliny i Aleksa. Zgodnie z zapowiedzią skontaktowałem się z nimi – jednak żadne z nich nie przyjedzie w tej sprawie. Oboje napisali, że obecne zobowiązania im na to nie pozwalają. Jednocześnie na razie wstrzymują się od głosu w sprawach firmy i proszą, by pozostali członkowie zarządu podjęli decyzję bez nich.
    Ula wstrzymała oddech – więc się stało? Marek jest znowu prezesem…
    Patrzyła, jak rodzice mu gratulują. Gdy się odwrócił do niej, zobaczyła w jego oczach niepokój – czy obawiał się, że będzie jej przykro, że zajął jej miejsce? Uśmiechnęła się rozbawiona, z czułością, i padła mu w ramiona.
    Państwo Dobrzańscy pożegnali się. Na odchodnym Helena zaprosiła Marka i Ulę na niedzielny obiad.
    Ula i Marek udali się do gabinetu, by załatwić ostatnie sprawy związane z przekazaniem prezesury. Jednak nie zajęło im to długo, jako że przygotowali się do tego wcześniej. Nic więc dziwnego, że zaczęli omawiać zadziwiające wiadomości od rodzeństwa Febo.
    -Dziwi mnie, że żadne z nich nie zaprotestowało przeciw mojej nominacji. Mieliby idealną okazję, żeby się zemścić. A wątpię, by przez dwa miesiące uraza im minęła, zwłaszcza, że oboje zyskali powody do niej tuż przed swoim wyjazdem.
    -Może dla nich mimo wszystko na stanowisku prezesa jest lepszy wspólnik niż parweniuszka z prowincji – żartobliwie wysunęła hipotezę Ula.
    -Ale z pewnością doceniają korzystne wyniki finansowe, dzięki którym mogą przebywać na bardzo długich urlopach – dodał z przekąsem Marek.
    -I chwała Bogu, że doceniają – dzięki temu nie będą występować przeciwko nowej kolekcji. Zresztą teraz, kiedy znowu jesteś prezesem, macie przewagę w zarządzie i nie dopuścicie do jakichkolwiek zakłóceń w produkcji FD Gusto. Dlatego będzie ci nieco łatwiej…
    -Bez ciebie na pewno nie będzie mi łatwo – wyznał Marek, patrząc jej głęboko w oczy i gładząc palcami jej dłonie. Zadrżała. Delikatnie musnął jej usta, a gdy poczuł ich słodycz, rozpaliło to jego namiętność.
    -To piękne zakończenie mojej prezesury – szepnęła Ula jakiś czas później.
    Usiedli raz jeszcze na biurku.
    -Nie jest ci żal odchodzić? – zapytał Marek.
    -Już tyle razy to robiłam, że jestem do tego przyzwyczajona – zażartowała Ula. Już z większą powagą dodała – oczywiście, będzie mi wszystkich brakowało…, ale przecież to nie jest pożegnanie na zawsze, będę większość z was widywać, niektórych częściej niż innych – rzuciła Markowi spojrzenie spod rzęs, a on się uśmiechnął:
    -Mam nadzieję, że możemy liczyć na twoje nadejście z odsieczą, gdy firma będzie cię potrzebować.
    Dziewczyna również się uśmiechnęła, ale jednocześnie pomyślała, że taka ewentualność nie wchodzi w rachubę. Po co jakakolwiek pomoc, póki Marek jest prezesem? Wszak był najlepszym prezesem, jaki mógł się pojawić na tym stanowisku. Spojrzała na niego z podziwem w oczach, przypominając sobie wszystko, co zrobił dla firmy, a zwłaszcza dla kolekcji FD Gusto.
    -A teraz pójdziemy do bufetu, gdzie przygotowano dla ciebie przyjęcie-niespodziankę. Tylko bądź zaskoczona i nie zdradź się, że cię uprzedziłem.
    -Ćwiczyłam zaskoczenie, odkąd Wiola się wygadała o tym przyjęciu… Chodźmy już.
    Objął ją ramieniem i wyszli z gabinetu. Ula nie obejrzała się za siebie.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Dwudziesta piąta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Ula dotrzymała obietnicy i ponownie przemyślała kwestię swego odejścia. Skonsultowała to również z bliskimi. Ojciec całkowicie poparł ten pomysł. Maciek był również za, jednak nie chciał naciskać Uli. Wiedział bowiem, ile praca w firmie Febo Dobrzański dla niej znaczy. Wolałby wszakże ją mieć jako wsparcie w Pro-S. Ostatnią z osób, które Ula zapytała o zdanie, była Alicja – która wreszcie stwierdziła, że nie należy podejmować pochopnych decyzji. Zrozumiała jednak, czemu ten artykuł wywarł na dziewczynie takie wrażenie.
-Przykro mi, że Marek zdaje się nie odczuwać tego artykułu w podobny sposób – westchnęła Ula.
-On jest przyzwyczajony do takich rzeczy. A ty, zostając z nim, musisz się przygotować, że to nie był ostatni raz – pouczyła ją Ala.
Ula westchnęła – jakie szczęście miał Kopciuszek, że w krainie baśni nie istniały takie magazyny! Na pewno pojawiłyby się spekulacje co do zamiarów związanych ze zgubieniem przez nią pantofelka…
Dziewczyna poświęciła naprawdę sporo czasu na refleksję nad ową kwestią, dlatego gdy stanęła przed Markiem, by mu powiedzieć, że nie zmieniła zdania, szczerze dotrzymała złożonej obietnicy.
Zapewniła go, że wyjaśni wszystko panu Krzysztofowi, który pokładał w niej tak wielkie nadzieje. Marek jednak uznał, że to on powinien pierwszy o tym powiedzieć ojcu. Nie był bowiem pewny, jak ojciec zareaguje i nie chciał narażać na to Uli.
Krzysztof był rozczarowany decyzją Uli i tak jak wcześniej Marek, nie rozumiał, z czego wypływa. Marek, który wcześniej protestował przeciwko rezygnacji Uli, teraz gorąco bronił jej prawa do odejścia. Wreszcie Krzysztof uznał argumenty syna:
-Rozumiem, że nie możemy jej siłą zatrzymywać. Jednak żal mi, że odchodzi, bo to wielka strata dla naszej firmy. Nie tylko z powodu jej szerokich kompetencji, ale również dlatego, że możemy mieć teraz problem z utrzymaniem odpowiedniego kursu naszej firmy. To będzie w dużej mierze zależało od nowego prezesa. Obawiam się, że Aleks i Paulina mogą starać się marginalizować kolekcję FD Gusto, mimo jej finansowego powodzenia. A teraz nie będziemy mogli ich przegłosować.
-Będą musieli się pojawić na zebraniu wybierającym nowego prezesa, co na pewno przyniesie problemy – martwił się Marek.
-Nie uprzedzajmy faktów. Musimy urządzić naradę, wraz z Ulą i twoją matką. Mimo że już nie należy do zarządu, może nas wesprzeć radą.
-Tylko proszę, byś nie miał pretensji do Uli – zastrzegł Marek – nie chcę, byś robił jej wyrzuty.
Krzysztof spojrzał z rozrzewnieniem na syna. Zapewnił go, że nie będzie okazywał Uli żadnych negatywnych uczuć w związku z tą sprawą. Kiedy wreszcie spotkali się w firmie, mógł dostrzec w jej oczach żal, że może go zawiodła. Czy można było wykorzystać Krzysztof jednak nie był w stanie. Dlatego uścisnął uspokajająco jej dłoń i wyraźnie jej ulżyło.
-Moim zdaniem, to właściwy moment, by Marek wrócił na stanowisko prezesa – to z pewnością najlepszy wybór w tej sytuacji – wygłosiła Helena.
-Całkowicie się – poparła- o żadnej innej możliwości nie myślałam.
Helena spojrzała na dziewczynę z życzliwą aprobatą, a Ula czuła, że zdobyła sporo punktów u matki Marka. Zwłaszcza, że zdawała się być jedyną osobą, która popierała ten plan. Krzysztof milczał, trzymając w ręku okulary, a Marek potrząsnął głową:
-Wątpię, aby zarząd zaakceptował ten pomysł.
Uli ścisnęło się serce. Wiedziała, że rodzeństwo Febo będzie przeciw Markowi, w dużej mierze z jej winy. Aleks nie daruje mu odkrycia historii z plagiatem, a Paulina opuszczenia w dniu planowanego wyjazdu do Włoch. A przecież to przez nią…
W jej rozmyślania wdarł się głos Krzysztofa.
-Ja z kolei również popieram pomysł, by Marek ponownie objął stanowisko prezesa. W tej sytuacji to bezsprzecznie najlepsze wyjście.
-Chyba jednak nie wszyscy członkowie zarządu się z tym zgodzą – uśmiechnął się Marek.
-Skoro się tak długo nie pojawiali w firmie, to nie powinni mieć nic przeciwko tej zmianie – powiedział Krzysztof cierpko – czy wiadomo chociaż, gdzie obecnie przebywają?
-Rozmawiałam w zeszłym tygodniu z Paulinką i mówiła mi, że jej brat nadal odwiedza ich babcię. Ona natomiast mieszka obecnie w Mediolanie i planuje dłuższy pobyt – powiedziała Helena.
-W takim razie napiszę do nich, informując ich o sytuacji. Będą musieli się odnieść do kandydatury Marka jako nowego prezesa – zadecydował Krzysztof – kiedy przyjadą, wyznaczymy kolejne spotkanie.

niedziela, 23 stycznia 2011

Dwudziesta czwarta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Ula wtuliła się w kąt autobusu i oparła czoło o szybę. Nie chciała, aby któryś z jej współpasażerów dostrzegł jej zaczerwienione oczy.
-Ula! – krzyk Marka rozległ się , zanim zatrzasnęły się przed nim drzwi… ale jednak zdołał je otworzyć i dostać się do środka.
Musiał przepchać się przez masę pasażerów, którzy reagowali nieprzyjemnie. Jednak on niezrażony parł dalej:

-Przepraszam Państwa bardzo, ale tam jest moja narzeczona… – powtarzał, wpadając na kolejneosoby. Tymczasem Ula patrzyła na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Marek wreszcie znalazł się przy niej i ujął jej ręce.
-Nie możesz tak po prostu odjechać, dopóki nie porozmawiamy. Za bardzo mi na tobie zależy, żebym pozwolił, abyś miała do mnie taki żal.
-Marek… – dziewczyna przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć – musisz kupić bilet, bo już ruszyliśmy.
-A, bilet – Marek rozejrzał się wokół, a zobaczywszy, jak inni pasażerowie kupują bilety od kierowcy, triumfalnie ruszył w tamtą stronę.
-Tobie też kupić? – zapytał Uli.
-Nie, mam miesięczny… – dziewczyna była niezwykle zmieszana. Marek w autobusie – to było coś całkowicie niewyobrażalnego. On tymczasem już był przy kierowcy.
-Poproszę bilet – powiedział rozpromieniony.
-A dokąd?
To pytanie całkowicie wytrąciło Marka z równowagi.
-Eee… do Rysiowa!
-Ten kurs nie jedzie do Rysiowa – wyjaśnił cierpliwie kierowca.
– No to… najdalej, gdzie jedzie – wymyślił w końcu Marek. Ula patrzyła na niego z rozrzewnieniem, zapominając o negatywnych emocjach, jakich jeszcze przed chwilą doświadczała.
-Będziemy mieli przesiadkę, bo nie ma bezpośredniego połączenia z Rysiowem – wyjaśniła, gdy wrócił z zakupionym biletem.
-Prawdę mówiąc, nie znam się na przesiadkach – pierwszy raz jadę autobusem – wyznał Marek.
-Dlatego powinieneś pamiętać, że należy skasować bilet – szepnęła Ula. Marek po krótkiej obserwacji współpasażerów zdołał tego dokonać.
-Nie było to takie trudne – wyznał, ciesząc się w duchu, że jej twarz pojaśniała – czy czujesz się lepiej – zaryzykował pytanie.
Oj, może było lepiej nie wspominać o tym – twarz Uli się znowu zmieniła.
-Marek… nie rozmawiajmy o tym tutaj… Za dużo ludzi.
-Rzeczywiście – mężczyzna rozejrzał się wokół – zawsze jest aż tak dużo?
-Zależy, o jakiej porze – teraz jest dużo mniej niż, kiedy jeżdżę po pracy. Za to w drugim autobusie z każdym przystankiem robi się coraz mniej gęsto.
-Naprawdę tu interesująco. Ale naprawdę, Ula, nie możesz tak cały czas stać, to bardzo niewygodne. Przepraszam pana – zwrócił się do młodzieńca w podartych dżinsach– czy mógłby pan ustąpić miejsca mojej narzeczonej?
-To chyba normalne – tłumaczył Marek, kiedy czekali na autobus do Rysiowa – że mężczyzna nie powinien siedzieć, gdy kobieta stoi? Naprawdę nie rozumiem tych wszystkich zdziwionych spojrzeń…
-Większość mężczyzn w autobusach jednak nie wyznaje tej zasady – zauważyła Ula.
-Ale jednak on ci ustąpił miejsca – może wprowadzimy nowy trend – planował żartobliwie Marek.
-Sądzę, że po prostu był zaskoczony twoją prośbą i nie wiedział, jak postąpić inaczej. Wątpię, by teraz zmienił swoje zachowanie…
-A ty? Masz nadal zamiar odejść? Czy może jednak zmieniłaś zdanie?
Ona potrząsnęła głową:
-Nie… nadal jestem pewna tego, że muszę odejść z Febo Dobrzański. I mam nadzieję, że ty to zrozumiesz i zaakceptujesz. Że moja decyzja nie stanie między nami.
-Nie rozumiem – i wciąż uważam, że robisz błąd. Jednak nie mógłbym gniewać się na ciebie ani żywić urazy. Tylko obiecaj mi jedno – że jeszcze raz to przemyślisz.
Obiecała mu to szczerze. Wyraźnie ulżyło jej, gdy doszli do porozumienia. Uśmiechnęła się i ujęła go za rękę. W tym czasie nadjechał autobus do Rysiowa i Marek mógł nabierać dalszych doświadczeń w podróżowaniu zbiorowymi środkami transportu oraz wprowadzać nowe trendy w zachowaniu pasażerów.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Dwudziesta trzecia część wersji "po zakończeniu" Marty2

Jedyną pociechą w tej sytuacji dla Uli był fakt, że jej ojciec nie przeczyta tego artykułu – bowiem nigdy nie kupowali „Złotych chwil” ani podobnych czasopism. Nadzieja ta została jednak rozwiana, gdy po powrocie do domu zobaczyła krzykliwą okładkę owego miesięcznika na blacie stołu kuchennego.
-Pani Dąbrowska przyniosła – powiedział ojciec, widząc kierunek spojrzenia Uli – była zaszokowana tym, co przeczytała i musiała mnie poinformować o tym artykule.
-Tato… Chyba nie muszę ci mówić, że to wszystko nieprawda.
-Ula, ja to wiem, ale pomyśl, ile osób czyta tę gazetę? Wśród nich nasi krewni, sąsiedzi i znajomi… Ale najważniejsze jest to, jak się z tym czujesz. Nie wiem, jak on mógł dopuścić do takiej sytuacji.
-To nie jest wina Marka, tato. Przecież nie mógł nic zrobić… Niestety takie rzeczy się zdarzają…
-Jak to się zdarzają, Ula? Może w tamtym świecie, ale nie w naszym. Nie wydarzyłoby się to, gdybyś była z jakimś porządnym, solidnym chłopcem…
-Tato, proszę… Nie sprawiaj mi przykrości, kiedy źle się czuję i jestem zmęczona…
Józef przytulił ją mocno, ale gdy wychodziła z kuchni, musiał dodać na odchodnym:
-Gdyby jemu na tobie naprawdę zależało, nie dopuściłby do tego. Przemyśl to dobrze, Ula.
Myślała o tym całą noc – myślałaby o tym nawet bez zachęty ojca. Dopiero nad ranem zasnęła, co sprawiło, że wstała za późno, by zdążyć na autobus. Zadzwoniła więc do firmy, że się spóźni i pojechała do Warszawy wraz z Maćkiem.
Marek z niecierpliwością czekał na dziewczynę w ich gabinecie.
-Cześć – ujął ją czule za ręce – mam nadzieję, że dzisiaj jesteś już spokojniejsza.
Ula pokiwała głową. Mimo bladości na twarzy mówiła z pewnością w głosie:
-Tak, przemyślałam.
-Cieszę się – zawołał Marek z ulgą – Ula, ja wiem, jak bardzo zranił cię ten artykuł, ale nie można pozwolić, by takie złośliwości zatruwały nam życie.
-Dlatego też postanowiłam odejść i opuścić moje stanowisko w Febo Dobrzański.
Tego Marek zupełnie się nie spodziewał, nic więc dziwnego, że na dłuższą chwilę zamilkł. A Ula ciągnęła:
-Przemyślałam wszystko wczoraj wieczorem, w nocy i dzisiaj rano. Najlepiej będzie odejść jak najszybciej…
-Ale jak to – odejść? – wreszcie zdołał wydusić Marek – chcesz mnie zostawić?
-Nie ciebie, nie, tylko tą firmę. Między nami nic się nie zmieni. Zajmiesz się sam pracą w Febo Dobrzański. A ja pomogę Maćkowi w Pro-S. Już z nim rozmawiałam i bardzo się ucieszył. Za dużo jest tam teraz roboty na jedną osobę.
-Czyli rozmawiałaś o tym z Maćkiem, ale ze mną nie?
Widać było, że z Uli lekko odeszła pewność siebie – byłam pewna, że zrozumiesz – szepnęła.
-Jak mogę zrozumieć, skoro chcesz postąpić tak pochopnie? Ula, naprawdę nie ma sensu, by tak się poddawać czyjejś złośliwości. Jeśli chcesz, możemy zawiadomić adwokata i pójdziemy do sądu…
-A ja będę musiała udowodnić przed sądem, że nie uwiodłam cię dla pieniędzy i pozycji?- rzekła Ula z wyrzutem. Na to Marek nie znalazł odpowiedzi, a ona ciągnęła – Nie rozumiem, dlaczego tak nalegasz? Przecież od początku wiedzieliśmy, że mój pobyt w tej firmie jest tymczasowy i że służy jedynie ratowaniu sytuacji finansowej i odzyskaniu przez ciebie prezesury.
-Ja nigdy tak o tym nie myślałem… Zresztą i tak wątpię, bym mógł znowu być prezesem, Febo nigdy by na to nie pozwolili. Na pewno wykorzystaliby sytuację twojego odejścia, żeby odzyskać kontrolę nad firmą, zwłaszcza Aleks…
W oczach Uli pojawiły się łzy. Jak on mógł tego nie rozumieć? Nie wiedzieć, co ona teraz czuje? Przecież był tym jedynym…
-Czy to najważniejsze, co się stanie z firmą? – spytała rozczarowana. Nie czekając na odpowiedź, wybiegła. Nie mogła z nim teraz rozmawiać. Musiała być sama…
Po jej wyjściu Marek poczuł się źle. Mimo, że nadal nie pojmował jej perspektywy, widział, jak bardzo cierpi. Nie chciał też, by ich rozmowy kończyły się w podobnie przykry sposób. Ruszył więc za nią, by do końca wyjaśnić całą sprawę.
Po wyjściu z firmy błądził chwilę, na szczęście dość szybko wybrał właściwą drogę – tę do przystanku komunikacji miejskiej. Zdołał zobaczyć, jak Ula wsiada do autobusu.

niedziela, 9 stycznia 2011

(Nie) dorosła miłość - opowiadanie Michaliny cz.8

Promienie jesiennego słońca próbowały przebić się przez kwieciste zasłony pewnego pokoju w mieszkaniu na przedmieściach Krakowa. Było wcześnie rano, na łóżku leżała naga dziewczyna okryta jedynie cienka kołdrą. Na jej twarzy malował się uśmiech, prawdopodobnie pozostałość wczorajszego wieczoru.

Dziewczyna powoli budziła się, na początku nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje, chwile potem do jej głowy zaczęły napływać wspomnienia poprzedniego wieczoru, na co szeroko się uśmiechnęła, po czym odwracając się, dotykała rękom łóżko szukając prawdopodobnie jego ciała. Niestety znalazła tylko kartkę z napisem: "Przepraszam A.", po przeczytaniu łza spłynęła po jej policzku i dopiero wtedy zorientowała się, że jest zupełnie naga, oparła się o ścianę przy łóżku, naciągnęła na siebie kołdrę, zamknęła oczy i wspominała to, co się działo poprzedniego popołudnia i wieczoru.

Ulicami budzącego się do życia Krakowa szedł mężczyzna w średnim wieku, miał rozpięty płaszcz, włosy w nieładzie a smutne i bezbarwne oczy patrzyły gdzieś w dal, on sam był nieobecny, jakby w innym świecie.

Mężczyzną tym był Aleks, myślał o wczorajszym wieczorze i o tym co zrobił dziś rano. Uciekł, zwyczajnie uciekł, bo inaczej nie umiał tego nazwać. Dziwił się sobie jak mógł się tak zachować: po prostu ją zostawić, po takiej nocy. Ale bał się, bał się spojrzeć w jej oczy; jest taka młoda, niewinna, a on. stary i zmęczony. To, co się wydarzyło nie powinno w ogóle mieć miejsca, nie powinien do tego dopuścić, ale nie umiał się opanować. Mimo wszystko dla niego to było coś wspaniałego, czegoś takiego jeszcze nie przeżył(no może z Julią)- prawdziwe uniesienie, a nie tylko pusty seks.

A Ola, Ola owinięta w kołdrę i zapłakana zasnęła. Wcześniej myślała o poprzedniej nocy, o tym jak wielkie to było dla niej zaskoczenie, nie spodziewała się, że pierwszy raz może być tak cudowny i że poczuje się po nim tak wyjątkowo. Zadawała sobie tylko pytanie, dlaczego Aleks ją zostawił, dlaczego uciekł, czy to był dla niego tylko zwykły seks? Wykorzystał ją? Nie! W ogóle nie brała pod uwagę takiej opcji, nie chciała w to wierzyć. Szukała jakiegoś sensownego wytłumaczenia jego zniknięcia, ale nic nie przychodziło jej do głowy.

Aleks natomiast postanowił jej to wszystko wytłumaczyć. Zamówił w kwiaciarni ogromny bukiet kwiatów, dołączył bilecik o treści: "Spotkajmy się o 17 w Retro Filiżance, wszystko Ci wyjaśnię. A." i kazał to wysłać do młodej Dobrzańskiej.

Ola sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, ale postanowiła stawić się na miejscu spotkania i dowiedzieć, się co Aleks ma jej do powiedzenia.



17:00, `Retro Filiżanka`:

-Witaj- powiedział smutno Febo.

-Cześć- odpowiedziała dziewczyna.

Gdy, tylko siedli i złożyli zamówienie, Ola zapytała:

-Wytłumaczysz mi dlaczego zniknąłeś, czy to był dla Ciebie zwykły seks, zabawa?

-Olu to nie tak.ja, ja.- jąkał się Aleks- ja się po prostu przestraszyłem.

-Przestraszyłeś się?- dziwiła się Dobrzańska

-Zrozum, jesteś taka młoda, jak się domyśliłem to był Twój pierwszy raz, a ja. ja jestem tylko starym, zmęczonym życiem facetem. Ty masz przed sobą całe życie, a ja mam je za sobą. Ja nie powinienem dopuścić do tego co się stało.- Aleks przerwał i spojrzał na Olę, a ta od razu się odezwała.

-Zwariowałeś? Czy ty się w ogóle słyszysz? Co ty w ogóle mówisz? Całe życie za sobą? Człowieku przecież ty masz dopiero 48 lat!- uniosła się dziewczyna.

-Ale Ola, proszę Cię.

-Ale o co ty mnie prosisz? Co mamy się już nie spotykać, nie rozmawiać, tak? Tego chcesz? To powiedz mi prostu w oczy, że nic do mnie nie czujesz i że już nie chcesz mnie widzieć- z powagą powiedziała dziewczyna.

- To nie o to chodzi.- zaczął tłumaczyć Aleks.

-Aleks ja wiem o co, chodzi, ale posłuchaj mnie, powiem to tylko raz, jeśli nie zareagujesz, po prostu stąd wyjdę i już mnie więcej nie zobaczysz:

-To że ja mam 19 lat, a ty 48, to nic nie znaczy, bo a ni ja, ani ty, nie czujemy się na tyle ile mamy. Po drugie nie wiem jak ty, ale ja nigdy nie czułam się z nikim tak dobrze jak z Tobą, to jest magiczne, ale przy Tobie czuje się jak w innym świecie. A ostatnia noc to coś zupełnie wyjątkowego. A poza tym jestem w stanie dużo poświęcić, żeby nam się udało, bo czuje i wiem- Kocham Cię Aleks!- Ola powiedziała to poważnie, odczekała chwile i już chciała wychodzić, gdy nagle Aleks wstał, podszedł do niej i gorąco ją pocałował:

- Też Cię kocham Aleksandro Dobrzańska- dodał po pocałunku.

Następnie zjedli kolację, po czym udali się do mieszkania Oli, gdzie "przypieczętowali" swój związek.