W piątek tuż po szesnastej Marek zadzwonił do Uli, by powiedzieć, że wkrótce wyrusza. Jej podekscytowany głos bardziej niż słowa pokazał, jak bardzo ona również na niego czeka.
-Wychodzisz już? – niespodziewany gość zajrzał do gabinetu. To ojciec Marka postanowił go odwiedzić i zaprosić na kolację.Markowi było naprawdę przykro odmówić ojcu. Obecnie zaprzyjaźnili się i ich spotkania sprawiały im obydwu spora przyjemność. Dlatego zaproponował przełożenie tego na sobotę. Krzysztof sądził, że w takim razie lunch byłby lepszy od kolacji, Marek jednak nie był pewien, kiedy skończy się spotkanie z Ulą, dlatego uznał, że może najlepiej będzie zdecydować się na wczesną kolację.-Odkąd przestała tu pracować, znacznie rzadziej się widujemy – zwierzył się ojcu. Jednak zaraz dodał, że oczywiście wykorzystują każdą możliwą okazję na spotkanie. Nie chciał bowiem, by wyglądało, jakby jakiś cień pojawił się w ich związku.-Szkoda, że Ula odeszła, była cennym nabytkiem dla firmy – westchnął Krzysztof.-To prawda – zgodził się Marek – jednak obiecuję ci, tato, że dołożę wszelkich starań, by choć w części ją zastąpić.Krzysztof uśmiechnął się do syna z czułością:-Nigdy nie miałem najmniejszych wątpliwości, że sobie poradzisz i bez niej.-Poparłeś jednak projekt mojego odejścia z firmy i osadzenia Uli na stanowisku prezesa.-Dostrzegałem twoje uczucia i dlatego wiedziałem, że jej nie zostawisz i że cały czas będziesz jej pomagał. A dzięki wspólnej pracy mieliście szansę na zbliżenie się do siebie. Byłem pewny, że ona nadal czuje coś do ciebie i chciałem, żebyście nie utracili tego.Marek roześmiał się – A więc czy to z twojej strony była chęć ratowania firmy czy swatania?-Czy los firmy może być ważniejsze niż związek syna? – zapytał Krzysztof, kładąc rękę na jego ramieniu.Spotkanie z ojcem dodatkowo podniosło nastrój Marka, tak że do Rysiowa dojechał jak na skrzydłach. Dopiero gdy Ula otworzyła mu drzwi, przygasł nieco. Jej napięta i smutna twarz mówiła, że coś nieprzyjemnego się stało.-Nie będziemy mogli dzisiaj się spotkać – oznajmiła żałośnie – wybacz mi…Marek po chwili dowiedział się, co się stało. Ula nie będzie mogła z nim jechać na kolację do Warszawy, bo nie można zostawić Beatki samej w domu. Ula była już prawie przygotowana do wyjścia, kiedy ojciec powiadomił ją, że wyjeżdża i wraca dopiero w niedzielę wieczorem. Właśnie przyjechała Alicja i zrobiła mu niespodziankę, zapraszając go na weekend do domku letniskowego. I pojechali, a Ula została sama z Beatką.-Tata chyba zapomniał o naszym spotkaniu, kiedy Alicja się pojawiła. A teraz Beti nie można zostawić w domu bez opieki. Więc nie mogę jechać do Warszawy, wybacz mi – poprosiła ponownie.Marek potarł twarz w zamyśleniu.-Czy nie można znaleźć jakiejś opiekunki? Albo poprosić sąsiadki?-Rodziny Szymczyków nie ma w domu, wyjechali do siostry Maćka. Pani Dąbrowska ochłodziła stosunki z nami, odkąd tata zaczął się spotykać z Alą. A nie mamy innych znajomych w sąsiedztwie, których znamy na tyle dobrze, by im można by powierzyć Beatkę.Marek pomyślał z goryczą o przemyślności pana Józefa, który nie tylko zostawił swoje córki same, ale i przeszkodził im w uzyskaniu wsparcia sąsiadów. Myśli te mieszały się z wspomnieniami niedawnych wyobrażeń, jak miał wyglądać ich wspólny wieczór, potęgując rozczarowanie i gorycz.-Jeszcze raz przepraszam, Marek – ciągnęła żałośnie Ula – ten niefortunny zbieg okoliczności pokrzyżował nasze plany.-To przecież nie twoja wina, nie musisz przepraszać – Marek doskonale wiedział, kogo ma obwiniać za tę sytuację.-Jednak może byś z nami został, skoro ja nie mogę wyjść? Tak długo na to czekaliśmy, że nie mogłabym ci pozwolić odjechać do Warszawy.Wizja wieczoru spędzonego w wykwintnej restauracji się rozwiała. Ale czy nie było najważniejsze, że były wreszcie razem – nawet jeśli na kolację zamówią jedynie pizzę?Mimo że nie wyszło tak jak sobie zaplanował, wciąż czekał ich udany wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz