Marek siedział przy kuchennym stole, przyglądając się Uli, przygotowującej na kolację placki ziemniaczane. Ze zdumieniem dowiedział się, że w Rysiowie nie ma pizzerii. Dlatego samemu trzeba było zrobić kolację. Marek zaoferował swoją pomoc, jednak Ula gwałtownie zaprotestowała.
-Nie trzeba… to nie jest praca dla ciebie.Nie mogła sobie wyobrazić Marka obierającego czy ucierającego ziemniaki… To byłoby nie do pomyślenia.Marek patrzył na Ulę przygotowującą posiłek. Zafascynowany był tym niecodziennym dla siebie widokiem. Szkoda, że nie chciała, by jej pomógł – jednak i tak Beatka siedziała obok niego i opowiadała mu o swoich nowych osiągnięciach w szkole:-Teraz mamy za zadanie mierzyć temperaturę powietrza na dworzu, dwa razy dziennie. I zapisujemy ją w tabelce. Tak będzie aż do maja. Wtedy będziemy wyciągać wnioski z naszych dzienników.-Zobaczymy więc, jakie to będą wnioski – uśmiechnął się Marek – dopiero mamy wrzesień, do maja jeszcze wiele może się wydarzyć…Ula na widok tego uśmiechu poczuła głęboką radość w sercu, która pogłębiła się jeszcze, gdy Marek posadził sobie Beatkę na kolanach. Pięknie wyglądał w jej kuchni, jako część jej codziennego życia… Wkrótce kolacja była gotowa.-Jesz placki z cukrem czy śmietaną? – zapytała Ula Marka. On musiał przyznać, że nigdy ich nie jadł. Beatka zapewniła, że najlepsze są z obydwoma dodatkami i obficie mu je nałożyła.Marek jadł i szczerze chwalił. Naprawdę nigdy wcześniej nie poznał takich potraw i niezmiernie mu smakowały. Bycie z Ulą naprawdę zapewniało mu wiele nowych doświadczeń…Po kolacji Marek tym razem bez pytania ruszył do zbierania naczyń ze stołu. Jego dłonie znalazły się na talii Uli, gdy odstawił wszystko do zlewu i pozostały tam, podczas gdy ona zmywała. Jednocześnie wtulił twarz w jej włosy.-Naprawdę za tobą tęskniłem – szepnął jej do ucha. Jak zwykle, zadrżała pod wpływem jego bliskości. Beti poszła na dobranockę i zostali sami.-Nie wiedziałem, że zmywanie naczyń może być tak przyjemne – zamruczał jej do ucha – chociaż gdybyśmy jednak byli w restauracji, teraz moglibyśmy poświęcić się wyłącznie sobie, a nie zmywaniu naczyń…-Nie obraź się, proszę, ale ja się cieszę, że nie poszliśmy do tamtej restauracji. Na pewno byłoby cudownie, ale ja wolę, jak jesteś tutaj. Lubię, kiedy przebywasz u mnie w domu, w mojej kuchni… To wyjątkowe przeżycie…Ula chciała dodać, że pragnęłaby częściej go tutaj widzieć, ale powstrzymała się – nie chciała, by wyglądało, że zmusza go do odwiedzin, kiedy i tak wyraźnie się starał pojawiać się w Rysiowie, kiedy mógł. Co prawda nie zostawał wówczas zbyt długo… ale przecież odległość od jego domu nie pozwalała na to.Marek również powstrzymał się od zapewnienia, że on również uwielbia z nią przebywać. Trudno mu byłoby wówczas wyjaśnić, dlaczego nie spędza w Rysiowie więcej czasu bez wspominania swojego stosunku do pana Józefa.Beatka po skończonej bajce przybiegła, by pomóc im wycierać talerze. Marek zastanawiał się jednocześnie, kiedy dzieci w wieku Beatki zazwyczaj idą spać. Nie znał małych dziewczynek i właściwego dla nich rozkładu dnia.Dlatego doznał głębokiej ulgi, gdy Beatka ruszyła na górę, oznajmiając, ze chce poczytać „Przygody Filonka Bezogonka”. Myśl, że mieli całą kuchnię dla siebie, była bardzo pociągająca. Ula jednak miała inny pomysł:-Może pójdziemy do mnie do pokoju – zaproponowała. Ta wizja wydała się Markowi jeszcze bardziej pociągająca. Dlatego też ujął dziewczynę za rękę i razem weszli do pokoju, który tak go oczarował, kiedy widział go po raz pierwszy. Uśmiechnął się, widząc rozstawione bukiety, które jej wysyłał.-Teraz widzisz, że chyba jednak trochę przesadziłeś z tymi kwiatami – Ula się również uśmiechnęła. Usiedli oboje na łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz