Get your own Digital Clock

piątek, 25 czerwca 2010

Analiza uczuć Marka i Uli cz.8 wg SWB

(od odc.150 )

Seba z Markiem uprawiają jogging i rozmawiają o jego relacjach z Ulą.
-Czyli co, to cię kręci? Tak normalnie?
-Jak normalnie?
-No wiesz tak, że ty przychodzisz do biura, ona wślizguje się do twojego gabinetu, daje ci buzi na dzień dobry. Naprawdę?
-Naprawdę. Prawdziwy, regularny romans biurowy.
-I co, dzisiaj będzie tak samo?
-Nie wiem, stary. Nie, nie, nie. Może ja nie pójdę do roboty dzisiaj, co?
-Nie, no daj spokój.
-No poważnie. Wezmę urlop, albo zwolnienie kilkudniowe.
-Stary, ty wymiękasz.
-Tak, wymiękam. Nie potrafię jej tak oszukiwać, rozumiesz? Ona jest naprawdę szczęśliwa.
-Super. Dałeś jej chwile szczęścia, czy to nie piękny gest?
-Piękny, ale fałszywy. Rozumiesz?
-Przynajmniej będzie miała, co wspominać. No wiesz, te kilka dni jeszcze jakoś wytrzymasz.
-No, a później?
-A później, to wszystko się jakoś samo rozwiąże.
-Ty, ty, ty – poczekaj. A może by jej kogoś znaleźć, co?
-Kogo?
-Jakiegoś faceta. Fajnego.
-Dlaczego patrzysz na mnie?
-Seba, spokojnie. Ty akurat nie masz u niej żadnych szans,
-Dzięki. Bo ja nie miałem zamiaru startować.
-Stary, Ula, to jest porządna, inteligentna, dowcipna dziewczyna, tak? Ona zasługuje na prawdziwą miłość.
-No, to może się z nią ożeń?
-Co? Seba.
Zastanawiałam się, o czym świadczy ta rozmowa – co Marek chce przekazać Sebie, a co chce ukryć przed sobą, zagadać w sobie, usprawiedliwić? On się tego związku zwyczajnie boi (co nie oznacza, że chciałby i umiałby z niego zrezygnować), bo nie rozumie, co się z nim dzieje i to w takim tempie. Bo coraz częściej łapie się na tym, że mówi coś, robi, kierując się emocjami, a dopiero potem odzywa się rozum, pojawiają refleksje. Zauważa, że wszystko zaczyna się wymykać spod kontroli, a on nie potrafi nad tym zapanować. TYLKO nie potrafi, czy tak naprawdę też – nie chce? Trochę go to przerasta, jak wszystko, co nowe, które się nam w życiu przydarza.
Nasuwa się i inne pytanie – nie potrafi oszukiwać Uli, czy może… siebie?
Dalej wmawiać sobie i Sebie, że jego to wszystko nie dotyczy, że robi to tylko w określonym celu. Zaczyna go męczyć udawanie przed nią, czy przed sobą samym? Dużo łatwiej mu przyjąć właśnie takie tłumaczenie, niż odpowiadać sobie na pytanie, co się z nim tak naprawdę dzieje w jej obecności. To trudne, bo zupełnie niezrozumiałe.
Myślę, że chce też trochę uspokoić Sebastiana, uśpić jego czujność. No, bo skoro sugeruje, że np. nie pójdzie do pracy, żeby uniknąć spotkania z Ulą, albo, że może trzeba jej znaleźć jakiegoś faceta, to ma prawo być przekonany, że przyjaciel zrozumie, że on NIC i mimo całej sympatii dla Uli, chętnie pozbyłby się tego balastu. Ciekawa tylko jestem, jak zareagowałby na kogokolwiek innego u boku Uli, skoro na widok Maćka, czy Bartka dostawał niemal wysypki nerwowej.

Tymczasem Ula wyjaśnia Józefowi, dlaczego nie chce widywać Bartka. Dlaczego w ogóle, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Opowiada, jak ją oszukiwał, jak się nią wysługiwał. Cieplakowi trudno to sobie wyobrazić. Przecież nie miał złych intencji – chciał ją tylko odciągnąć od Marka…

W pracy, Cieplakówna planuje wspólne, z Markiem wyjście do kina. Przegląda repertuar i nawet próbuje poradzić się Violi, pytając, czy widziała Don Juana de Marco. Kubasińska nie ma pojęcia o co chodzi, przecież ona od zerwania z Sebulkiem, tylko świty w Pomiechówku ogląda.
Przychodzi Marek i Viola chce z nim pilnie mówić ( o zamiarach Aleksa w pogrążeniu go), ale on, nie ma ani czasu, ani ochoty na rozmowę z nią. Wchodzi do siebie i zostawia otwarte drzwi.
Ula, widząc, że nie jest w najlepszym nastroju, nie chce mu przeszkadzać i … wysyła do niego maila z zapytaniem „Don Juan de Marco?” Marek, zdziwiony spogląda na otwarte drzwi. Tymczasem ona, jakby nigdy nic, bierze z półki dokumenty i kątem oka zerka na jego reakcję. Marek podchwytuje dowcip :”Jest ze mną aż tak źle?” W odpowiedzi pojawia się pytanie „tak, czy nie?” Marka to bawi. Widząc Ulę w otwartych drzwiach, zastanawia się, co odpisać. „Ktoś mówił…, że nie lubi komedii romantycznych .” Dłużej już jednak nie wytrzymuje – wstaje, zamyka drzwi, spoglądając na Ulę bez słowa, za to z szelmowskim uśmieszkiem.
„Ale ta jest z morałem i ma Marka w tytule”. Marek próbuje się zrewanżować i wymyślić coś z Ulą w tytule, ale do głowy przychodzi mu tylko… Kaligula. „To może Marco Polo?”
„No, z konieczności. A gdzie grają?”
„Nie wiem.”
„W takim razie Małe Kino o osiemnastej”.
„Don Juan”
„Ula”.
Koniec żartów. Oboje bawili się świetnie, tak samo, jak doskonale się rozumieją.
Pojawia się Ala z informacją, że Iza wróciła ze szpitala i idą po pracy ją odwiedzić.
-Idziesz z nami?
-Umówiłam się już dzisiaj wieczorem.
-Tak? A z kim?
Rozmowę przerywa Viola, ale Alicja nie daje za wygraną – wyciąga Ule na rozmowę. Dziewczyna idzie niechętnie, bo wie, że Ala, na pewno nie popiera jej relacji z Markiem.
-Umówiłam się z Markiem i co z tego? Ala, nie możesz ciągle mnie oceniać
-Ja cię nie oceniam.
-No to krytykować. Nie możesz mnie krytykować, bo ja ci przestane mówić prawdę Co, ja mam z góry wszystko przekreślić? Przecież takie rzeczy się zdarzają.
-W bajkach?
-Nie. W życiu. I mam nadzieję, że w to wierzysz, bo w przeciwnym razie byłoby mi ciebie żal […]
Obiecuję ci, że będę rozsądna i czujna. Nie zostawię głowy za drzwiami. Słuchaj, on mnie po prostu lubi.
Ula jest szczęśliwa i chciałaby móc się z kimś tym szczęściem podzielić. Tymczasem, nikt z jej najbliższych tego nie akceptuje, a przed resztą świata musi zachować tajemnicę. Chciałaby, żeby chociaż Ala ją zrozumiała, żeby przynajmniej w stosunku do niej mogla być szczera, ale i to nie do końca się udaje.
W tym samym czasie Marek rozmawia z Sebastianem.
-Umówiłem się z Ulą.
-Stary, zamknij oczy i myśl o firmie. Tylko proszę cię, nie zrób niczego pochopnie.
-A niby czego?
-No nie wiem. Znowu jej coś obiecasz.
-Seba, nie będę jej niczego obiecywał. Ona i tak już wierzy, że wszystko jest możliwe. Żal mi jej, bo, jak już będzie po wszystkim, to…
-To się znajdzie jej kogoś nowego. Odkocha się, zakocha się na nowo i po krzyku. A poza tym, tym razem, to ona ciebie zaprosiła, a ty się tylko zgodziłeś.
-Poza tym, to jest Małe Kino, to tam nasi znajomi raczej nie chodzą.
-Nie słyszałem. A poza tym, możesz zawsze zmienić image […]. Będzie dobrze.
Seba wcale nie jest zachwycony kolejną sensacją Marka i to, że znowu umówił się z Ulą wcale go nie cieszy. Zdołał już zauważyć, że przyjaciel przy Uli i w stosunku do niej zachowuje się dość nieobliczalnie, kieruje się impulsem, dzięki czemu, ta dziwna znajomość staje się coraz bardziej niebezpieczna i coraz bardziej zażyła. Zniknął gdzieś kompan do wspólnych wypadów do klubu, do niezobowiązującego podrywania kolejnych panienek. To właśnie, do niedawna, było częstym tematem ich rozmów, a teraz pojawił się zupełnie inny – ULA.
Marek wyczuwa ironię, ale też jakieś zniecierpliwienie w głosie przyjaciela, więc stara się go uspokoić, że przecież chodzi mu tylko o jedno – o prezesurę, weksle, kredyty i tylko do tego jest mu ona potrzebna i tylko dla tego to wszystko robi. A tak w ogóle, to jest mu nawet jej żal, bo ona wierzy, że ona i on, że mogłoby coś z tego być. Kiedy jednak Seba wspomina o tym, że, jak już będzie po wszystkim, to przecież kogoś się jej znajdzie, Marek dość szybko zmienia temat. Ta wizja chyba niezbyt mu się podoba.
Ala spotyka na korytarzu Sebastiana i przypomina mu, że miał przygotować plan szkolenia. Sebulek, znany ze swojej, że tak powiem, niechęci do pracy i tym razem próbuje się wykręcić i namówić Alę, żeby to ona jednak wykonała tę pracę. Ala odmawia, ponieważ ma inne plany na popołudnie .
-Aj, niedobrze, niedobrze. Wiesz, mam zajęty wieczór, bo z Markiem przygotowuję ważną rzecz i chyba nam się zejdzie do wieczora.
-A widzisz, no a ja myślałam, że Marek dzisiaj wieczorem jest zajęty.
-Tak? A skąd wiesz?
-Nie, ja nie wiem. Sebastian, proszę cię. Ja tak zagrałam va bank, żeby cię sprawdzić.
Jedno nieopatrznie wypowiedziane zdanie Alicji wyostrzyło czujność Olszańskiego. Błyskawicznie orientuje się, że Ala wie więcej, niż powinna i mimo że ona sama próbuje jakoś, dość nieudolnie, zresztą ratować sytuację, on nie daje się zwieść. Z sensacyjną wiadomością idzie do Marka.
-Problemy.
-Jakie znowu problemy?
-Brzydula.
-Seba, jeśli jeszcze raz usłyszę to głupie…
-Już się chwali. Zgadnij, od kogo się dowiedziałem, że masz randkę dziś wieczorem? Od mojej sekretarki. A jeżeli wie moja sekretarka, to wie bufetowa, a jeżeli wie bufetowa, to wie cały bufet…
-Rozumiem – przerywa zdenerwowany Marek.
-To może zrób coś z z tym, zanim dowie się Paulina.
Marek dość gwałtownie reaguje na nazwanie Uli, Brzydulą. Nie po raz pierwszy zresztą – zwracał Sebastianowi uwagę na to wiele razy. Drażni go to i denerwuje. Teraz jednak powód do zdenerwowania wydaje się być jeszcze jeden – kto wie, czy nie istotniejszy. Z informacji Olszańskiego wynika, że ich wspólna tajemnica, jego i Uli, może się niebawem stać tematem do plotek i dyskusji w firmie. Nie chce tego, wie, że nie może do tego dopuścić. Paulina już i tak wiele razy zauważała, że traktuje Ulę w sposób szczególny i zupełnie nie jest mu na rękę, by dokładniej zaczęła się przyglądać, dlaczego tak jest. Nie zapomniał też jeszcze pewnie, co działo się, kiedy Paula dowiedziała się o jego romansie z Joaśką i czym się to skończyło. Poza tym, plotki w firmie, rozprzestrzeniłyby się, jak szarańcza i dotarłyby pewnie także do rodziców, a co on miałby im wtedy powiedzieć, jak to wytłumaczyć?
Inną sprawą jest, że przyjął słowa kumpla bardzo dosłownie (wie Ala, wie Ela, wie cały bufet, itd.), mimo że dotąd niczego niepokojącego nie zauważył. Zareagował impulsywnie, choć znając przecież Ulę dobrze, mógł się zastanowić nad tym , czy jest możliwe, żeby złamała ich tajemnicę. Zadziałał natychmiast i, w efekcie, doszło między nimi do bardzo przykrej rozmowy, która, niczego nie podejrzewającą Ulę zabolała bardzo.
Ula rozmawia z Violą w sekretariacie, kiedy z gabinetu wychodzą Seba z Markiem.
-Ula, możesz na chwilę?
Dziewczyna idzie cała szczęśliwa , niczego nie podejrzewając.
-Ula, umawialiśmy się na coś – Marek nie ukrywa zdenerwowania, ona natomiast, nie wie, o co chodzi.
-Na kino? Co, chcesz to odwołać?
-Umawialiśmy się, że będziemy, a właściwie, że nie będziemy nikomu mówić, co nas łączy.
-Nie rozumiem.
-Wiesz, w jakiej jestem sytuacji. Tkwię w oficjalnym związku z Pauliną. W dodatku, zbliża się posiedzenie zarządu, a ty…
-Marek, o czym ty mówisz?
-O plotkach, które pojawiły się w firmie.
-Jakich plotkach? Ja o niczym nie wiem.
-Ja ich nie rozpuszczam. Ula, zrozum, naprawdę nie możesz z nikim, rozumiesz, z nikim rozmawiać o tym, co nas łączy. Przynajmniej..
-Na razie. Wiem.
Ula, nie wie w czym rzecz, nie rozumie jego zdenerwowania. Czuje się dotknięta jego podejrzeniami. Na korytarzu, przechwytuje przyjaciółkę.
-Ala, komu o nas powiedziałaś? O mnie i o Marku
-Co ty. Nikomu.
-Tak? To dlaczego przed chwilą mnie ochrzanił, że rozsiewam jakieś plotki. Tylko ty wiedziałaś, że się spotykamy.
-Ulka, no ty chyba nie podejrzewasz, że ja… Boże, Sebastian.
-Co, Sebastian?
-Ulka, chlapnęłam. Przepraszam, ale na pewno nie powiedziałam, że Marek się z tobą umówił. Sebastian sam to sobie dopowiedział. Ulka, ja nie pochwalam waszych spotkań, ale to nie znaczy, że nie umiem dotrzymać tajemnicy. Cały czas cię kryję – przed ojcem, przed dziewczynami. Nie rozumiem, jak ci to mogło przyjść do głowy.
-Ja też nie rozumiem. Przepraszam. Po prostu, tak na mnie naskoczył, że wszyscy o nas wiedzą…
-Nie wiedzą. Jakby wiedzieli, to na pewno byś zauważyła.
-A Sebastian wie?
-Sebastian zawsze wie.
Te słowa dotykają Ulę do żywego, no bo, jak to? Jeśli miała to być ich tajemnica, to jakim prawem wie o niej Seba, a Marek jej robi wymówki, że komuś się wygadała? Jest rozżalona i zła. „Sebastian zawsze wie? Powiedziałeś o nas Sebastianowi? Ale tego Sebastian nie wie, bo tego nie wie nawet Marek. Skoro nikt nie powinien o nas wiedzieć, skoro tak się boimy, żeby się nic nie wydało, to może, po prostu, lepiej się nie umawiać. Wtedy na pewno nic się nie wyda”. W tej sytuacji, jedyną słuszną, według niej decyzją jest, po prostu, niezauważalne wyjście do domu.
Marek czuje się źle po tej rozmowie z Ulą. Wie, że przesadził, że nie powinien był. Kilkakrotnie podchodzi do drzwi, żeby wyjść do niej, ale chyba mu wstyd i brak odwagi. W końcu, jednak, skoro i tak nie może się skupić na żadnej pracy, postanawia iść do domu. W sekretariacie jednak, co stwierdza ze zdumieniem, Uli nie ma, za to spod jej biurka odzywa się… Violetta. Ona tez jest zdziwiona – nie przypuszczała, że Marek jeszcze jest i nakryje ją szukająca czegoś w biurku Ulki. Próbuje się tłumaczyć, ale idzie jej to jakoś nieskładnie. Marek chyba jednak nie zwraca na to uwagi. Nie to mu w głowie.
-A nie ma Uli?
-Nie ma. Przed chwilą wyszła.
-Dokąd?
-No gdzie? No do domu. Piąta jest.
-A nic nie mówiła? Znaczy, nie zostawiła żadnej wiadomości dla mnie?
-A co? Umówiłeś się?
-Słucham?
-No, czy nikt tutaj się już na żartach nie zna? Jak chcesz, to mogę ją zastąpić.
-Kogo? Ulę? – w spojrzeniu Marka jest zdziwienie, trochę ironii, coś jakby – zastąpić Ulę? Ty? To niemożliwe. To w ogóle nie jest możliwe.
Ula wraca do domu – w komórce ma trzy nieodebrane połączenia od Marka. „Mogłam mu chociaż powiedzieć, że jednak się nie umawiamy, bo jednak prewencyjnie uznałam, że…”. W tym momencie wchodzi do kuchni, gdzie z głową w kuchence leży Jasiek. Krzyczy z przerażenia, wyobrażając sobie najgorsze. Jasiek nie rozumie, o co chodzi. Co prawda, przeżywa rozstanie z Kingą, ale nie aż tak, żeby popełniać samobójstwo.
-Gdybym wiedział, że mam jeszcze szansę…
-Gdybyś wiedział, że masz jeszcze szansę, to w ogóle by nie było problemu.
-Tak, tylko jej chyba w ogóle na mnie nie zależy.
-Przestań! Co ty gadasz?
-A co? Ty byś mogła się tak na kogoś obrazić, tak na mur, gdybyś była w kimś…
-Zakochana? („Właśnie teraz to robię”.)
-No widzisz? Coś w tym musi być.
-To co, to teraz ty też się na nią obrazisz, tak?
-No, może lepsze to, niż bez sensu przeżywać.
-Bez sensu, to jest obrażanie się na siebie. Trzeba naprawić to, co się da.
Sama również postanawia skorzystać z tej rady i spróbować naprawić to, co popsuło się między nią i Markiem.
On, tymczasem, biega z Sebą w parku. Zniknięcie Uli, bez słowa, nie daje mu spokoju.
-Nie wiem, Seba, ona już chyba sama nie wie, czego chce. Najpierw wyciąga mnie do tego kina, a potem ucieka bez słowa.
-A ty, od razu chcesz ją gonić?
-Chyba za bardzo na nią naskoczyłem.
-Moim zdaniem, to ona dużo lepiej radzi sobie z tobą, niż ty z nią. No tak. Wypaplała o was swoim koleżaneczkom, a teraz ty masz z tego powodu wyrzuty sumienia.
W jednym trudno Sebie odmówić racji – Marek niezbyt dobrze radzi sobie z Ulą. Tylko,że ona ma nad nim tę przewagę, że wie, co do niego czuje, oswoiła już to uczucie. On, natomiast cały czas się miota – niby wie, że coś z nim jest nie tak, ale ciągle nie wie, co to, tak naprawdę jest. Z jednej strony, jakby broni się, stosuje metodę wyparcia, żeby już za chwilę robić wszystko, żeby jej nie stracić. Każde niezręczne posunięcie wobec niej, wywołuje obawy, wyrzuty sumienia i próby jak najszybszego naprawienia błędu.
-Nie, nie wypaplała. Pewnie źle usłyszałeś.
-Wiem, co słyszałem.
-Ok – dobrze słyszałeś, ja dobrze powiedziałem, tylko nagle coś się spieprzyło. Przecież ona nie odbiera moich telefonów, Seba.
Swoją drogą, kiedy on ostatnio tak się przejmował kaprysami jakiejś kobiety? Chyba nawet różne fochy Pauliny nie robiły na nim takiego wrażenia, choć, teoretycznie, powinny. Ula zawładnęła nim w stopniu, z którego nie zdaje sobie sprawy.
-Ja ci nie mówiłem, żebyś ją objeżdżał, tylko, żebyś dał jej do zrozumienia, jakie są zasady.
-Ty wiesz, że ja powinienem ją jednak przeprosić.
Seba patrzy z niedowierzaniem i w końcu śmieje się.
-Ty chyba żartujesz.
-Tylko nie wiem, czy jeszcze będę miał szansę.
Sama myśl o tym, że mógłby już tej szansy nie mieć, odbiera mu chęć do czegokolwiek.
-Co ty robisz? Mieliśmy biegać.
-Nie wiem, już mi się odechciało.
Marek siada na ławce, wyjmuje komórkę i sprawdza, czy Ula przypadkiem nie dzwoniła.
-No chyba nie będziesz do niej dzwonił?
Nie wiem, co zrobiłby Marek, gdyby kumpel swoją uwagą go nie zdeprymował Nie wykluczone, że jednak zadzwoniłby czwarty raz.
-Seba, trzy razy dzwoniłem. Wystarczy.
-Przejdzie jej, jak każdej pannie.
-Widzisz, problem w tym, że ona nie jest, jak każda inna i bardzo ciężko przewidzieć, jak zareaguje.
W tym momencie przychodzi SMS od Uli.
-Przeprasza za wczoraj i obiecuje, że jutro już się to nie powtórzy – ta wiadomość wyraźnie cieszy Marka, uśmiecha się do siebie.
-Widzisz. W pewnych sprawach one wszystkie są takie same.
-Czyli co – jesteście umówieni? (mina Marka bezcenna – on wyraźnie jest szczęśliwy).
-No wiesz – na to wygląda, nie?
-Pierwsza wymiękła – punkt dla ciebie.
Jedna mała wiadomość sprawiła, że Markowi wracają siły witalne – znowu chce mu się biegać.
Następny ranek jest już dużo spokojniejszy. Marek pracuje u siebie, kiedy wchodzi Ula.
-Mogę na chwilę?
-Tak, jasne. Wejdź.
-Przepraszam. Nie powinnam tak bez słowa…
-Nie, nie nie, Ula. To ja przepraszam. Ja nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać.
-Nie, no ja rozumiem, że mogłeś się zdenerwować.
-Ale nie aż tak. Powinienem mieć do ciebie większe zaufanie.
-Powinieneś. Ja naprawdę nikomu o nas nie mówiłam.
-Ja po prostu tak zareagowałem, bo no…
-Bo Paulina, wiem.
-Nie, nie Paulina. Absolutnie. To nie chodzi o Paulinę. Zrozum, no jeżeli ktokolwiek inny by się o tym dowiedział, to mógłby się dowiedzieć również o ProS, o kredytach, o wekslach… To mógłoby mnie pogrążyć.
Na te słowa Ula reaguje wymownym spojrzeniem.
-Nas pogrążyć – szybko poprawia się Marek.
-Spokojnie. Nikt się nie dowie. Nie ode mnie.
-Dzięki.
-To będzie taka nasza długoterminowa tajemnica.
-Przynajmniej do posiedzenia zarządu.
Do posiedzenia zarządu, a co dalej? Co miał na myśli Marek, jeśli w ogóle, cokolwiek miał? Wiadomo, że w utrzymaniu tajemnicy ma on swój partykularny interes – stanowisko prezesa, firma, ale „odtajnienie” ich relacji, to także jeszcze inna kwestia. Są dwie opcje i, żadna z nich nie jest dla niego, w tym momencie do przyjęcia.. Po pierwsze – plotki w firmie oznaczają, że dowie się o nich Paulina, co z kolei oznacza jej wzmożoną czujność (choćby nawet uważała za czysty absurd, że Marka może coś łączyć z Ulą), a jeśli tak, to ich spotkania (chwile w pracy i godziny poza nią) mogą być dużo bardziej utrudnione. On tego nie chce, bo spędzanie czasu z Ulą staje się czymś coraz bardziej normalnym, naturalnym i potrzebnym.
Po drugie – nie jest gotowy na zerwanie z Pauliną, ani, tym bardziej, nie bierze pod uwagę oficjalnego związku z Ulą. Wie, czego nie czuje do narzeczonej, za to coraz częściej i jaskrawiej dostrzega różnice między obydwiema, jak i to, że to właśnie zachowanie, postępowanie i charakter Uli są mu bliższe, ale tak naprawdę, nie wie, przecież, co do niej czuje, nie zastanawiał się nad tym. To przyszło tak nieoczekiwanie i podstępnie go wciągnęło, że nie miał kiedy tego przemyśleć. Może się bał, może nie chciał burzyć tego, co jest? Tkwi w pewnym paradoksie – z jednej strony, instynktownie, w różnych momentach wypiera z siebie to, czego nie rozumie, z drugiej, również instynktownie, brnie w to coraz bardziej, bo czuje taka potrzebę.
Rozmowa przenosi się na kanapę i staje się bardziej intymna. Siedząc bardzo blisko siebie, rozmawiają o kinie, do którego się nie wybrali. Marek obejmuje Ulę, uważnie się jej przygląda, gładzi ręką jej kark, delikatnie, jakby bawi się kosmykami jej włosów.
-No, nie wiem, nie wiem. Ja nie wiem, czy to jeszcze grają?
-Grają, grają. – Mark nachyla się do niej i, nie spuszczając z niej wzroku, mówi półgłosem – Sprawdziłem.
Delikatnie dotyka jej ucha, pieści szyję.
-Co, naprawdę chcesz na to iść?
Patrzy na nią przez chwilę, uśmiecha się. Uśmiecha się cała jego twarz. Przygryza wargę. Obejmuje ją ramieniem i głaszcze. Przybliża się jeszcze bardziej.
-Jeżeli uważasz, że powinienem, to tak – chcę.
Przez chwilę patrzą na siebie, jakby chłonęli się nawzajem. Napięcie staje się trudne do wytrzymania.
-Tylko będziesz musiała trzymać mnie za rękę, bo nie wiem, czy zniosę porównanie do Don Juana.
Zaciska rękę na swoim kolanie.
-Czyli co? Dzisiaj, osiemnasta, w Małym Kinie.?
TA scena, według mnie obala wszelkie teorie o tym, jakoby Marek wyłącznie bawił się Ulą, oszukiwał ją, by osiągnąć swój jedyny i najważniejszy cel – zatrzymać ją w firmie, bo kredyty, bo weksle, bo dbałość o własny stołek.. Gdyby rzeczywiście tak miało być, to można by chyba tylko powiedzieć, że F.B. źle to zagrał, zbyt wczuł się w rolę i osiągnął efekt odwrotny do zamierzonego. Ponieważ ta teoria jest dla mnie zupełnie nie do przyjęcia i jestem przekonana, że dla Was również, więc… musimy przyznać, że chyba najbardziej namiętne pocałunki, nie oddałyby lepiej tego, co czuje Marek, czego pragnie i na pewno nie jest to oszustwo i granie na uczuciach Uli. Tu jest czułość, namiętność, erotyzm, trudny do ukrycia, zauroczenie, pożądanie. Delikatny dotyk, sprawiający mu ogromną przyjemność, uważne obserwowanie jej reakcji na te gesty, potrzeba bycia przy niej tak blisko, jak to tylko możliwe w tej chwili i miejscu.
Ta przygryziona warga, błyszczące oczy, ściszony głos, szeptanie do ucha, to dla mnie, jakby… nieme wyznanie miłości.
Wszystko, co w sercu, maluje się na jego twarzy, wyraża w każdym geście, spojrzeniu i chciałoby się powiedzieć :” Szkoda, Mareczku, że siebie nie widzisz – o ileż prościej byłoby ci odgadnąć i nazwać to, co łączy cię z siedząca obok dziewczyną.”
Ta zaciskająca się dłoń, która w końcu spoczęła na… jego kolanie, choć towarzyszył temu widoczny wysiłek z jego strony. Wysiłek, by nie dać się do końca ponieść emocjom, by nie skierować i tej ręki w jej stronę, nie zatracić w jakimś szalonym uniesieniu, nie porwać jej w ramiona i nie zapomnieć się do reszty.
Chyba nie dlatego Ula miałaby go trzymać w kinie za rękę, że trudno by mu było znieść porównanie do Don Juana. Bał się chyba raczej, że, mówiąc kolokwialnie – nie pójdzie na film, tylko do kina. Skąd takie przypuszczenie? Jego prośba poprzedzona jest pełnym namiętności, wzajemnym przyglądaniem się sobie. Milczą, ale ich spojrzenia, twarze, mówią za nich. Mówią wszystko.
I to, z pozoru nic nie znaczące zdanie :”Jeżeli uważasz, że powinienem, to tak – chcę.” Wypowiedziane głosem, który aż parzy swoim brzmieniem. Jest w nim zalotność, szczęście, oddanie i pożądanie. Jest miłość? Można w nim wyczytać, między wierszami – poddaję się, chcę tego, czego ty chcesz. (Popadłam w paranoję? Wiem, że zwolennicy teorii, jakoby Marek w tym czasie z premedytacją strzygł świńskimi uszkami i tupał kopytkami mogą mi zarzucić nadinterpretację, jednak nic na to nie poradzę – tak to widzę.).

Ula jest bardzo podekscytowana spotkaniem z Markiem. Rozważa nawet, czy nie przygotować się do niego jakoś szczególnie, np. robiąc sobie makijaż, ale ostatecznie stwierdza, że czułaby się, jak w przebraniu, jak w nie swojej skórze i postanawia pozostać przy błyśnięciu… inteligencją.
Tymczasem, Paula i Marek rozmawiają (raczej mało przyjacielsko) na temat zakupu prezentu dla Aleksa.
-Nie rozumiem, dlaczego nie możemy tego załatwić po pracy tak, jak się wcześniej umawialiśmy?
-Po pracy nie mogę. Już ci to tłumaczyłem.
-Marek,zrozum, nie mogę kupić prezentu dla Aleksa w kiosku.
-Dlatego nie idziemy do kiosku. Zrozum – przyjęcie u Aleksa, to nie jest dla mnie żadna atrakcja, ok? Jeżeli naprawdę chcesz, żebyśmy do niego pojechali, wręczyli mu prezent, to jestem do twojej dyspozycji TERAZ.
-Oczywiście, ale będziemy mieli bardzo mało czasu.
W czasie całej tej rozmowy, Marek jest wyraźnie poirytowany. Fakt – nie przepada za Aleksem, z wzajemnością, zresztą, ale chyba nie tylko o to tu chodzi. Marek jest umówiony z Ulą i chyba obawia się, że Paulina może mu pokrzyżować plany. Gdyby nie chciał tego spotkania, gdyby tak bardzo go uwierało to Małe Kino, gdyby jego wcześniejsza rozmowa z Ulą na kanapie była nieszczera, to teraz miałby doskonały pretekst, żeby się z tego wymiksować. Tymczasem, on się denerwuje, że to spotkanie mogłoby nie dojść do skutku. Mam wrażenie, że wszystko go drażni – Paulina, za chwilę Viola, bo jego myśli są już zajęte zupełnie czym innym. A raczej – kimś innym.

Rozmowę narzeczonych przerywa roztrzęsiona Violetta, która chce natychmiast rozmawiać z Markiem.
-Wyjdziesz sobie później. To jest sprawa życia lub śmierci.
-Tak? Kolejna? To w takim razie niech poczeka do południa, jak wszystkie inne z tej kategorii. Dziękuję.
Chyba nigdy przedtem , ani nigdy potem, nie widzieliśmy Dobrzańskiego tak zdenerwowanego. Zupełnie nie panuje nad emocjami. W dodatku, Viola nie daje się spławić. Niemal rejtanowskim gestem tarasuje wejście do windy, co u Marka wywołuje wręcz furię. Sytuację ratuje Paulina, która chcąc zażegnać awanturę postanawia, że sama pójdzie po prezent..
Violetta tymczasem usiłuje wytłumaczyć Markowi, jaka to sprawa, wagi państwowej skłoniła ją do zatrzymania go w biurze. Ponieważ, jak to ona, robi to w sposób niezwykle zawiły, Marek nijak nie może zrozumieć, o co jej chodzi. W końcu więc, daje mu do przesłuchania nagranie z dyktafonu. Wynika z niego jasno, że Aleks obiecuje Violi anulowanie jej długów wobec firmy, stanowisko szefa PR oraz umowę na czas nieokreślony, w zamian za informacje pogrążające Marka
Dobrzański jest w szoku i po wyjściu Violetty przychodzi do Uli.
-Przepraszam, Ula, że to tak długo trwało…
-Nie, nie. Spoko. Znalazłam sobie takie ciekawe zajęcie.
-Ja też. W pewnym sensie.
-Coś się stało?
-Nie. Chodź, chciałem, żebyś coś usłyszała.
Obejmuje ją ramieniem i prowadzi do gabinetu. Ta niewielka scenka, ten gest, ma według mnie pewne znaczenie. Marek wykonuje go jakby mechanicznie, jest dla niego zupełnie naturalny, więc nawet się nad nim nie zastanawia, ale… No właśnie – to gest, który wyraża jednak pewną zażyłość, relacje daleko wybiegające poza służbowe. W tym przypadku, zupełnie nie wymuszony, nie wyreżyserowany, wynikający raczej z potrzeby bliskości, niż wskazujący na jakiekolwiek inne intencje.
Świadkiem tego jest, pojawiający się, niepostrzeżenie w drzwiach sekretariatu , Aleks. Nie omieszkuje wyrazić swojego zdziwienia tym, co zobaczył. Tylko na Marka jego widok działa, niczym przysłowiowa płachta na byka.
-Szukasz czegoś?
-A nie, przechodziłem nieopodal i zaskoczyło mnie, że jeszcze jesteś w pracy.
Marek przygląda mu się bez słowa, aż w końcu Aleks nie wytrzymuje.
-Co? Nie poznajesz mnie?
-Poznaję cię. Coraz bardziej.
Dobrzański wprowadza Ulę do gabinetu i odtwarza nagranie.
-Chciałem ci to pokazać.
-Straszne.
-No, mnie też to przeraża, chociaż znam Aleksa i chociaż wiem, czego mogę się po nim spodziewać, ale…
-Ale czegoś takiego się nie spodziewałeś.
-Dokładnie. Poprosiłem ciebie, żebyśmy razem , tak naprawdę zdecydowali, co z tym zrobić. Nawet nie wiem, jak to nazwać.
-Próba przekupstwa. Korupcyjna propozycja. Świństwo.
W tej rozmowie, Marek wyraźnie pokazuje, kto ma dla niego największe znaczenie, komu najbardziej ufa, z czyim zdaniem najbardziej się liczy. O czymś takim powinna pierwsza dowiedzieć się narzeczona, jako osoba teoretycznie mu najbliższa, ale niejednokrotnie już przekonał się, że jest stronnicza, że nawet, jeśli udzieli mu jakiejkolwiek rady, nie będzie obiektywna. Ta scena, może bardziej nawet obrazuje relacje panujące w jego związku z Pauliną, niż wskazuje wyłącznie na szczególną zażyłość z Ulą. To ona zawsze jest przy nim, to ona go rozumie i wspiera – Marek coraz częściej widzi to i zdaje sobie sprawę, że to także różni ją od Pauliny.
O zaistniałym incydencie informuje także Sebastiana, ale to jest raczej chęć podzielenia się z przyjacielem tym , co go spotkało. Jego nie prosi o radę. Olszański także jest w szoku i proponuje, że zaopiekuje się przerażoną ,wizją zemsty Aleksa, Violą. Zabiera ją do siebie.
Piękny i obiecujący plan spędzenia wspólnego wieczoru legł w gruzach. Marek odwozi Ulę do Rysiowa.
-I co? Znowu coś jest ważniejsze od naszego spotkania.
-Ula, jeżeli chcesz, to ja naprawdę…
-Nie chcę. Nie chcę się z tobą spotykać, skoro wiem, że i tak, bez przerwy będziesz myślał o nim.
-Prawda. Cały czas o nim myślę.
-To brzmi, jakbym była zazdrosna.
-O Aleksa naprawdę nie ma powodu. (Marek się uśmiecha). Już niebawem, nic nas, w sensie mnie i jego nie będzie łączyć.
-No mam nadzieję.
-Na pewno.
-Dzięki za podwiezienie i w ogóle.
-Ula, jak wszystko się skończy, to wyskoczymy sobie do tego kina, ok?
-Co się odwlecze, to się upiecze, jak mówi Viola.
Zastanowiło mnie zapewnienie Marka, że już wkrótce nic go z Aleksem nie będzie łączyło. Nie wiem, co miał na myśli – pewnie tylko relacje służbowe, bo zakłada, że po tym, co zaszło nie będzie dla niego miejsca w firmie, ale przecież nie może nie pamiętać o tym, że jest to brat jego narzeczonej i nie ma takiej opcji, żeby nic go z nim nie łączyło. Przecież musi sobie zdawać sprawę z tego, że tym „łącznikiem” zawsze będzie właśnie ona. Zapomniał o tym, tego także nie brał pod uwagę, czy to ja pozwoliłam sobie na dużą nadinterpretację?? Sama nie wiem, ale zwróciło to moją uwagę – może zupełnie niesłusznie.
Dobrzański wraca do domu, gdzie Paulina kończy pakowanie prezentu dla Aleksa. Siada zmęczony, zdenerwowany, zamyślony i chyba nawet nie słucha, co mówi do niego Paula.
-Nie wymigasz się z tej imprezy.
-Nie będzie żądnej imprezy. Mamy jutro w pracy prawdziwe trzęsienie ziemi.
-Co się stało?
-Aleks na pewno nie będzie miał ochoty na zabawę.
Opowiada Paulinie o historii z dyktafonem, ale nie umożliwia przesłuchania nagrania.

Poranek w domu Pauli i Marka jest raczej nerwowy.
-Co zamierzasz z tym zrobić? Mówię o nagraniu, które podobno zrobiła Violetta.
-Nie podobno, tylko rzeczywiście.
-To dlaczego nie chcesz dać mi go przesłuchać?
-Paula, proszę cię. Spokojnie, naprawdę. Wszyscy przesłuchamy komisyjnie.
-A może to jest sprokurowane? Pomyślałeś o tym?
-Sugerujesz, że twoja przyjaciółka sprokurowała…
-Ona nie jest moją przyjaciółką.
-W takim razie – twoja znajoma. Sugerujesz, że twoja znajoma sprokurowała to nagranie?
-Po niej wszystkiego można się spodziewać.
-Paula, ona nawet nie ma zielonego pojęcia, co to znaczy.
-W takim razie, musi być jakieś inne, racjonalne wytłumaczenie.
-Dobrze, jakie jest inne racjonalne rozwiązanie i wytłumaczenie próby skorumpowania mojej sekretarki? Chyba tylko chorobliwa obsesja na punkcie stanowiska prezesa.
-Sam masz obsesję.
Paula jest wyraźnie wściekła. Nie ma argumentów, by przekonać Marka o niewątpliwej niewinności swojego brata. Chce odejść, ale on ją zatrzymuje.
-Tym razem nie ma dla niego żadnego wytłumaczenia. Przykro mi.
Marek przez chwilę zastanawia się – nad reakcją Pauliny? Nad tym, co ich jeszcze łączy? Nad tym , że nie wierzy jemu, choć mówi, że ma no to dowody, ale a priori zakłada niewinność brata? Nad tym, że go nie wspiera?
W firmie także gorąca atmosfera – Aleks denerwuje się, że nie może znaleźć Violi. Nie przyszła wczoraj, choć zapowiadała, teraz też jeszcze jej nie ma. Ma złe przeczucia.
Kiedy pojawia się Paula, z informacją, że Violetta zrobiła nagranie ich rozmowy i pogrążyła go nim, Aleks idzie w zaparte. Wszystkie swoje poczynania tłumaczy dobrem firmy, które zawsze ma na względzie, a jakieś nagranie, o którym mówi siostra, nazywa wymysłem Marka. Jednak natychmiast po jej wyjściu wysyła Adama na poszukiwanie Violi i nagrania.
W gabinecie Marka, nie mniej nerwowo. Ula zagląda, żeby zobaczyć, jak się trzyma.
-Postanowiłeś coś?
-Tak, ojciec tutaj będzie dzisiaj. Nie ma sensu tego dłużej odkładać.
Siadają obok siebie na kanapie.
-A więc, to koniec Aleksa w firmie. Zasłużył sobie.
-No – kradzież prezentacji, donos na granicy, wstrzymanie przelewu dla La Prezenza i afera z Fox Fashion. Rzeczywiście sobie zasłużył. Nie, na początku, jakby nie mieliśmy dowodów, ale teraz po tym, to… Nie mam złudzeń – to ewidentnie są działania po to, żeby mnie pogrążyć. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie nienawidził. On ewidentnie chce mi poderżnąć gardło.
-Ale teraz ty masz w ręku nóż.
To ostatnie stwierdzenie jest też, chyba, pośrednim motywem do zastanowienia, dla Marka – użyjesz tego noża, czy rozegrasz to inaczej. Wiadomo, że Ula jest zwolenniczką wybaczanie, dawania drugiej szansy. Czy i tym razem, takie właśnie zachowanie zasugerowała Markowi?
W gabinecie pojawia się Paulina.
-Marek, to całe nagranie, to bzdura. Rozmawiałam z Aleksem. Violetta to wymyśliła, a drugą połowę przekręciła.
-Ty mu wierzysz? Tak?
-A ty wierzysz Violettcie, która, jak sam twierdzisz, już nie raz cię okłamała. I mnie również. To jest zbyt poważne oskarżenie, żeby…
Marek nie chce dalej tego słuchać. Bez słowa puszcza jej nagranie z dyktafonu.
Widać, że Paula jest wstrząśnięta, załamana. Nie wie, jak zareagować. Musi porozmawiać z Aleksem jeszcze raz. Czuje się oszukana, okłamana. Ma pretensje, że wszystko przestało się dla niego liczyć – rodzina, nazwisko. Aleks wie, że ostatnia nadzieja na dotarcie do taśmy przed Markiem, właśnie upadła. Trzeba tylko podać siostrze jakieś najbardziej wiarygodne wytłumaczenie swojego haniebnego czynu.
-Wszystko, co zrobiłem, zrobiłem dla ciebie.
-Przestań. Przecież słuchałam tego nagrania.
-A ja słuchałem, jak prosiłaś mnie o pomoc, jak martwiłaś się, że Marek się w coś wplątał, że go pobili, okradli…
-Czyli to jest moja wina?
-Nie, ale rzeczywiście pomyślałem, że Marek mógł się w coś wplątać. Ciągle coś przed nami ukrywa.
-Aleks, nie miałeś prawa tego robić.
-Wiem. Wiem, ale jak inaczej mogłem to sprawdzić?
-Radzę ci, wymyśl inne wyjaśnienie. Za chwilę będzie tu Krzysztof.
A Krzysztof już jest – Ula właśnie zaniosła mu kawę do konferencyjnej, a teraz rozmawia z Markiem.
-Denerwujesz się?
-Wiesz, że, jak to zrobię, to nie będzie odwrotu?
-I Aleksa.
-I Aleksa. Nie wiem tylko, jak ojciec zareaguje.
-A Paulina? Będzie go bronić?
-To już jest bez znaczenia. Aleks się nie zmieni, a ja na pewno mu nie odpuszczę..
-A jeżeli ona nie zrozumie?
-Ula, tutaj nie ma nic do rozumienia. To jest kwestia wyboru. Zawsze może odejść z nim.
Zastanawiam się, czy te ostatnie słowa zostały wypowiedziane wyłącznie w afekcie, czy też może, nie tylko. Marek chyba coraz częściej zauważa, że dość dokładnie mija się z Paulą w przeróżnych kwestiach. Wcześniej tego nie dostrzegał, nie zastanawiał się nad tym, nie konfrontował. Teraz, punktem odniesienia, zupełnie nieświadomie stała się Ula. Mam wrażenie, że rzeczywiście zaczyna dusić się w tym związku, choć daleka jestem od tego, by twierdzić, że Marek JUŻ w miejscu Pauliny widzi Ulę. Do tego jeszcze nie dojrzał i nie wiem, czy bierze pod uwagę, że dojrzeje. Myślę jednak, że gdyby Paula rzeczywiście chciała odejść z Aleksem, specjalnie by jej nie zatrzymywał i nie rozpaczał z tego powodu.
Kiedy Marek idzie do konferencyjnej, dogania go Paulina.
-Marco, odwołaj to.
-Co ty? Oszalałaś? Przecież Krzysztof już czeka.
-Przeproś go.
-Moment, moment – jak to przeprosić? Ty w ogóle słyszysz, co ty mówisz?
-Powiedz mu, że to było nieporozumienie, że wyjaśniliście to sobie z Aleksem.
-Tak, tak. Oczywiście, wyjaśnimy sobie, ale tam. Zresztą, bardzo ci dziękuję, że uprzedziłaś mnie, że jesteś po jego stronie. Jak zawsze, zresztą.
-Marek, nieprawda. Wie, że zrobił świństwo i nic go nie usprawiedliwia…
-Ale?
-Nie upokarzaj go przed Krzysztofem. On i tak już się źle czuje. Rozmawiałam z nim przed chwilą. Powiedział, że…
-Ja wiem, co powiedział. Mam to nagrane.
-I dlatego odejdzie sam. Marek, błagam cię, nie kompromituj go.
Paulina nie ustaje w przekonywaniu Marka – przyznaje nawet, że Aleks zrobił to dla niej, ponieważ widział, że ona bała się o to, czy Marek nie wplątał się w jakieś ciemne interesy.
-Dla mnie to też jest poniżające. Marek, proszę cię, załatwmy to z klasą. Jeżeli nie możesz zrobić tego dla Aleksa, zrób to dla mnie. Proszę.
Marek, najwyraźniej nie chce jednak stawiać sprawy na ostrzu noża i rozważa prośbę Pauliny. Jednak cała ta sytuacja, nie wyłączając zachowania Pauli sprawia, że trudno mu zapanować nad nerwami. Zabiera z sekretariatu Ulę i oboje wchodzą do gabinetu.
-Aleks chce odejść
-Co?
-Aha., ale pod warunkiem…
-A…, że nikomu nie powiesz.
-Właściwie, to jest prośba… Pauliny.
-Co zamierzasz zrobić?
-No, a co proponujesz?
-A on na pewno odejdzie?
-No, powiedziała, że jeszcze dzisiaj mógłby złożyć wymówienie, ale nikt nie da mi gwarancji.
-Że on kiedyś nie wróci.
-Właśnie. Ula – ja po prostu pierwszy raz mogę się go pozbyć. Wiesz, że jakby ojciec usłyszał to nagranie, to by wyleciał z hukiem.
-I bez możliwości powrotu.
-Przecież ja mogę się go po prostu tak pozbyć, tak zdeptać, zniszczyć.
-Totalnie zniszczyć.
Ula staje się jedyną wtajemniczoną we wszystko o czym myśli i co planuje Marek. To jej zadaje pytanie : co proponujesz? Ważne jest dla niego jej zdanie i odczytuje, że Ula nie zachęca go do zemsty. Przychyla się do jej sugestii. Idzie do konferencyjnej, gdzie czeka już Krzysztof. Po chwili pojawia się Paulina i nie będąc pewna, jakie postanowienie podjął Marek, wdzięczy się do niego próbując przekonać go do swoich racji. Przychodzi spóźniony Aleks. Wreszcie wszystko się wyjaśni. Marek, wierząc w zapewnienia Pauliny, że Aleks złoży rezygnację, oddaje mu głos. Niestety, Febo, nie byłby sobą, gdyby nie postanowił i w tej sytuacji ugrać czegoś dla siebie i wybielić się przed Krzysztofem. Owszem, składa rezygnację, ale również odpowiednią argumentację tego postanowienia.
-Chodzi o to, że obaj mamy na uwadze dobro firmy, a różnimy się niemal pod każdym względem. Nasze spory, jak sam nie raz powtarzałeś, mogą tylko firmę rozbić.
-Ale miałem na myśli zupełnie inne rozwiązanie. Sądziłem, że ta odpowiedzialność was zjednoczy. Febo&Dobrzański, to firma rodzinna.
-I nadal tak będzie,.Krzysztof, Aleks jest w zarządzie. Nadal jest współwłaścicielem.
-Krzysztof, dla dobra firmy, ktoś musi ustąpić. Postanowiłem ustąpić ja. Kwestia priorytetów.
Te słowa zupełnie wystarczą Markowi. Już wie, że odpowiedzialnością, za taką decyzję Aleksa, ojciec obarczy jego, no i rzeczywiście, wcale się nie pomylił. Krzysztof daje mu to wyraźnie do zrozumienia, zaraz po spotkaniu, po czym odchodzi .
Natomiast Paulina jest wyraźnie szczęśliwa, że stało się, jak się stało.
-Marek, dziękuję ci.
-Nie ma za co. Po prostu, jak zwykle wyszło, że ja jestem wszystkiemu winien.
-Porozmawiamy później. Muszę z nim teraz być.
-Oczywiście.
Tego też się Marek spodziewał. Przyzwyczaił się już, że jego odczucia, choćby w takiej sprawie, jak ta, są dla niej dużo mniej ważne, niż brata. I to zawsze jemu udziela wsparcia.
Jednak Ula nie pozostawia go samego.
-Wszystko dobrze?
Marka jej widok jakby uspokaja. Patrzy na nią tak, jakby myślał: tylko ty mnie rozumiesz, tylko ciebie obchodzą moje problemy. Bezpieczniej porozmawiać w gabinecie.
-Po prostu, jestem wściekły, że dałem się namówić. Chce mnie zniszczyć, a teraz robi z siebie jakiegoś… rycerza.
-Spokojnie. Drugi raz postąpiłbyś tak samo, prawda?. Postąpiłeś naprawdę szlachetnie. (Ula głaszcze go delikatnie po ramieniu)
-Uhm. Paulina oczywiście, jak zwykle go pociesza.
-Jesteś na nią zły?
-Nie. Niech robi, co chce. Wiem, że już to mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz.. Ona, wiesz, może odejść razem z nim.
-Nie mówisz poważnie.
-Mówię.
„Nie kocha jej, a ona kocha brata bardziej, niż jego. To nie byłoby małżeństwo z rozsądku. Raczej z braku rozumu”
Kiedy Marek siedzi z Ulą na kanapie i przeglądają dokumenty, wpada Paulina. O dziwo, nawet nie zwraca uwagi na obecność Uli i na to, że Marek nie każe jej wyjść.
-Marek, dziękuję ci. Naprawdę dobrze postąpiłeś.- próbuje objąć go i pocałować, ale on ją odsuwa.
Jednak Paula przyszła nie tylko podziękować – ma jeszcze zamiar przekonać Marka, że powinien zwolnić Violettę za ten haniebny czyn, jakiego się dopuściła.
-Paula, czy ty w ogóle słyszysz, co ty mówisz? Jeszcze rok temu zapewniałaś mnie, jaka to ona jest niesamowita, fantastyczna, a teraz?
-Pokazała swoją prawdziwa twarz.
-Za co ma ją zwolnić? Za to, że jest lojalna?
-Lojalna wobec kogo?
Marek z wrażenia zaniemówił. W tym jednym zdaniu znalazł odpowiedź, kim jest dla niej. Viola okazała się nielojalna wobec niej i jej brata i tylko to się liczy, bo w stosunku do Marka, wręcz miałaby prawo taka być.
-Tak. Fakt. Zapomniałem, że to jest twoja protegowana.
-Marek, myślisz, że ona to z lojalności zrobiła? Chodziło jej pewnie wyłącznie o ten dług. U mnie nic nie wskórała, u ciebie też nie, więc chwyciła się innych sposobów.
-Niezależnie od pobudek, po raz pierwszy dała mi prawdziwy powód, żeby jej nie zwalniać.
Paulina, widząc, że jednak nie uda się jej przekonać Marka, wychodzi wściekła.
Emocje trochę ucichły. Bez względu na wszystko, Aleks odchodzi, Viola zostaje, można chwilę spokojnie porozmawiać .Ula siada na biurku Marka, on obok w fotelu. To jeden z tych momentów, kiedy patrząc na tych dwoje zauważa się pewną harmonię między nimi, doskonałe porozumienie, to samo poczucie humoru…
-O, bez Aleksa, to już nie będzie to samo. Bez jego oddech,u za plecami.
-No, może w końcu złapiemy wiatr w żagle.
-Nie, ale wiesz, tak zupełnie poważnie – to co my zrobimy z tym wolnym czasem? Wiesz, bez wszystkich możliwych kłód pod nogami, bez jakichkolwiek przeszkód. No, z twoim talentem, a moją pracowitością (Ula reaguje śmiechem, więc Marek się poprawia). Dobra, ok. Z moim talentem i z moją pracowitością, to właściwie wykonamy całą robotę raz dwa i…
-No i nadal jesteś mi winien kino.
-Ok. Jutro?
-Nie wiem? – Ula wyraźnie go kokietuje
-Ula – Marek odwzajemnia się zalotnym spojrzeniem.
-No dobra. Ok. Tym razem ci nie odpuszczę. – prowokacyjnie pociąga go za krawat, a jemu się to wyraźnie podoba…
Myślę, że jeszcze nie do końca uświadomione uczucie Marka, zaczyna jednak coraz bardziej, coraz częściej i coraz wymowniej się odzywać. Nie protestuje, nie sprzeciwia się temu. Uczy się go metodą drobnych kroczków, mimowolnie, ale podoba mu się to. Po raz kolejny zauważa też, że kiedy naprawdę ma problemy, to potrzebuje właśnie Uli, liczy się z jej zdaniem, wie, że ona go nie zawiedzie. Dzień po dniu, staje się nieodłączną częścią jego życia.

(kończę na odc. 155)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz