Get your own Digital Clock

niedziela, 25 lipca 2010

Czwarta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Na miejscu Ula rozejrzała
-właśnie tutaj…- szepnęła, zupełnie nie zdziwiona.
Gdzież indziej, jak nie tam, gdzie zacząłem sobie wszystko uświadamiać… I gdzie już raz pragnąłem ci wszystko wyjaśnić…- w głosie Marka słychać było wspomnienie bólu, jaki wówczas czuł. Jednak brzmiała w nim też nadzieja, że teraz jego pragnienie wreszcie się spełni. Ula wyczuwała to pomieszanie pozytywnych i negatywnych emocji, jakie w nim tkwiły… zwłaszcza, że były one odbiciem jej własnych. Wiedziała, że mimo wszystko to cierpienie nie było na próżno, gdyż pozwalało im lepiej doceniać zdobyte szczęście. A poznanie wzajemnych wspomnień zbliży ich do siebie – jeśli będą potrafili porozmawiać bez wyrzutów..
Usiedli na swoim dawnym miejscu, tam gdzie owej pamiętnej nocy odkrywali sens i urok miłości. Mimo że przecież od początku zamierzali spędzić ten czas na szczerej rozmowie, wpierw jedynie siedzieli przytuleni, nie mogąc się nacieszyć swą bliskością po tak długiej rozłące. Ula delikatnie pogładziła bliznę, która jeszcze widniała na czole ukochanego. Marek, dostrzegając, jak bardzo rani ją ten widok, natychmiast wyjaśnił:
- To niedługo zniknie… nie będzie śladu i zapomnimy o całym wypadku.
-Ja nigdy nie zapomnę – czas spędzony na szpitalnym korytarzu, gdy czekałam, aż Paulina przyniesie mi wiadomości o tobie, to jedne z najważniejszych chwil mojego życia…
Marek wciąż nie mógł się pogodzić z tym, że Paula uzurpowała sobie prawa, które w jego przekonaniu całkowicie należały do Uli.
–Paulina znalazła się tam tylko dlatego, że lekarze zadzwonili na mój stary numer – wyjaśnił – Wścieka mnie, że wykorzystała sytuację do przekonania ciebie, że wróciłem do niej…
-Tak naprawdę, to już wcześniej w to wierzyłam. Kiedy ci pomogła w sprawie plagiatu, mimo że oznaczało to wystąpienie przeciw Aleksowi, jej najbliższej rodzinie… I wyglądało, że znowu zaczęliście się spotykać…
-Ula, ale to nie tak… Paula mi pomogła jedynie niechcący, naprowadzając mnie na trop tej afery. Później spotykałem się z nią, by dowiedzieć się czegoś więcej, ale nic nie zdradziła.
-A ta teczka z projektami – czy to nie ona ci ją dała? Więc – zrozumiała Ula – to była ta teczka od Adama, o której wspominałeś? Adam jednak zmienił zdanie i postanowił nam pomóc?
-Niezupełnie – to jego siostra. Wiedziała, że Adam boi się Aleksa, więc gdy opowiedziałem jej, że szykuje się afera, postanowiła dać mi tą teczkę. Zrobiła to, by chronić brata, dlatego obiecałem jej, że Adam nie straci pracy.
-Więc to nie Paulina? A ja przez cały czas myślałam, że ją kochałeś i że pragniesz do niej wrócić…
-Nigdy jej nie kochałem, przecież mówiłem ci o tym. I napisałem ci w liście…
-Marek… ja tak naprawdę przeczytałam go dopiero kilka tygodni temu…
Zdziwił się, więc opowiedziała mu całą historię listu. Zakończyła, mówiąc, że Maciek dał go jej dopiero po tym, gdy postanowiła dać Piotrowi szansę.
-Wierzyłam, że jeśli się naprawdę postaram, to zacznę coś w końcu do niego czuć… Był dla mnie miły i wszyscy go lubili… Boże, jak to głupio brzmi, kiedy o tym mówię… Ale najpierw myślałam, że dla ciebie to między nami było jedynie kłamstwem. I dlatego pragnęłam o wszystkim zapomnieć. Myślałam, że Piotr mi w tym pomoże – w pewnym sensie go wykorzystałam…
-Jednak nie zerwałaś z nim nawet po przeczytaniu owego listu… Nie zrobił na tobie wrażenia czy nie uwierzyłaś?
-Marek, zrobił ogromne wrażenie… Ale najpierw nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć… A później myślałam, że to, co czułeś przy jego pisaniu, jest już nieaktualne… Życzyłeś mi wszak szczęścia z Piotrem… Spotykałeś z Pauliną…
-Mówiłem ci już dlaczego. Poza tym, chciałem utrzymać z nią przyjazne stosunki. Nasze rozstanie było dość nieprzyjemne i bolało mnie to – westchnął.
-A ja nawet chciałam uciec, by tylko nie oglądać was razem… Dlatego rozważałam wyjazd do Bostonu. Strasznie głupie, prawda- zaśmiała się zawstydzona.
-Ula, ja miałem podobne zamiary – stąd te plany wyjazdu do Włoch, gdy już straciłem całkowicie nadzieję.
Oboje milczeli przez chwilę, zamyśleni – jak łatwo było im się minąć. Pierwszy odezwał się Marek.
-Ula, proszę powiedz mi jeszcze tylko jedno… Gdybyś dostała ten list na czas, przyszłabyś na spotkanie?
Ula zamyśliła się, wracając do myśli i uczuć, jakie ogarniały ją tamtego dnia.
-Marek, ja wtedy byłam całkowicie rozbita… Całe moje życie stanęło na głowie, to, czego oczekiwałam, w co wierzyłam… Byłam pewna, że mnie oszukiwałeś i wykorzystywałeś, że między nami było tylko kłamstwo… Nie chciałam cię słuchać, a twoje wyznania napełniały mnie obawą – że mogłabym w nie uwierzyć, znowu dać się nabrać i dalej cierpieć…
Marek potrząsnął głową.
-A ja wtedy pragnąłem wyjaśnić ci wszystko, byś wiedziała, że jest to pierwsze i jedyne prawdziwe uczucie w moim życiu. Nie wiedziałem, czy wtedy na dobre wyrzuciłaś mnie ze swojego życia. Kiedy przedstawiłaś sfałszowany raport, obudziła się we mnie nadzieja, że jednak uwierzyłaś mi i będziemy razem. Pobiegłem wziąć cię w ramiona… a wtedy odrzuciłaś mnie, twierdząc, że zrobiłaś to tylko dla firmy i przyjaciół…
Ula milczała. Pamiętała przecież podsłuchaną rozmowę, w której mówił o planie odesłania jej, by nie przeszkodziła w jego ślubie… kiedy wymienił Malediwy, jako miejsce, z którego niełatwo byłoby jej się wydostać… choć tak, to nie on, to Seba… Marek natomiast wtedy powiedział… co właściwie powiedział?
Jego słowa powróciły do pamięci dziewczyny tak wyraźnie, jakby je właśnie słyszała… A może nawet jeszcze bardziej, gdyż tamtego dnia, kiedy odbywało się zebranie zarządu, jej słuch przytępiły ból i złość. I wreszcie zrozumiała, co on naprawdę powiedział i co znaczyły jego słowa. Ulga i radość mieszały się w niej z poczuciem winy, że tak łatwo przestała w niego wierzyć, a także żalu, że stracili tak wiele czasu… że prawie stracili siebie…
-Nie wiem, czy bym przyszła… – wyznała w końcu dziewczyna – ale myśl o tobie czekającym w tym miejscu by mnie prześladowała. Zawsze bym żałowała straconej okazji. A gdybym jednak przyszła i zobaczyła ciebie… nie sądzę, bym była w stanie dłużej się opierać…
Marek również pogrążył się we wspomnieniach tamtego dnia, kiedy czekał, miotając się między nadzieją i rozpaczą – kiedy upływające chwile coraz bardziej pozbawiały go tej pierwszej i wrzucały w objęcia drugiej…
-Miałem dla ciebie krówki… – wyznał cicho. Te słowa prawie zbudziły łzy w oczach Uli. Ile chwil szczęścia na nich wcześniej czekało, gdyby umieli się porozumieć?
-Dziękuję ci, że mimo wszystko tak długo nie zrezygnowałeś… Mimo że tyle razy nie chciałam cię wysłuchać ani wybaczyć… Mimo całej historii z Piotrem… Mimo tego, byłeś przy mnie, wspierałeś mnie i mi pomagałeś… Nie oczekując niczego w zamian…
Marek pogładził ją po policzku i delikatnie pocałował.
-Gdy nie byłem w pobliżu ciebie, kompletnie wariowałem…
Ona oddała mu pocałunek jeszcze bardziej namiętnie. Jego słowa niezmiernie ją wzruszyły.
-Teraz rozumiem, dlaczego powiedziałeś mi, że nic między nami nie ma…
-Myślałem, że właśnie tego chcesz…
-Ja też tak myślałam – ale kiedy usłyszałam te słowa, zraniły mnie one. Nie wiedziałam, że nadal tak może boleć… Byłam straszną hipokrytką, mając wobec ciebie wymagania i pretensje, gdy ich nie spełniałeś, a jednocześnie odrzucając, gdy próbowałeś się do mnie zbliżyć. Zwłaszcza, że byłam uwikłana w związek z Piotrem. Nie mogę ci się dziwić, że zrezygnowałeś i nie chciałeś walczyć…
Marek siedział z poważną miną.
-Kiedy myślałem, że wybrałaś Piotra i jesteś z nim szczęśliwa, stwierdziłem, że nie mam prawa się wtrącać. Ale – uśmiechnął się lekko – jednak… Muszę ci coś pokazać.
Poprowadził zaciekawioną dziewczynę do samochodu i ruszyli w mrok nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz