Get your own Digital Clock

piątek, 30 lipca 2010

Piąta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Gdy zaczęła domyślać się, gdzie ją zabiera, serce zabiło jej mocniej, jednak nie odzywała się . Nawet gdy już znaleźli się w mieszkaniu Marka, wzruszenie odebrało jej mowę. Była w miejscu, które należało do niego… i tym razem tylko do niego, nie dzielił go z Pauliną. Zresztą gdy odwiedziła go parę miesięcy temu, była również pełna entuzjazmu, ale jego dawny dom przesycony był obecnością Pauli i jej osobowość wywarła na nim wyraźne piętno. Uli o wiele bardziej podobało się nowe mieszkanie Marka – choć proste, miało w sobie sporo męskiego uroku. Rozglądała się wokół oczarowana, podczas gdy on wyciągnął wielką torbę. Stos kolorowych karteczek, niektóre z nich zapisane… Pochyliła się, chcąc odcyfrować zawartą w nich wiadomość i znieruchomiała… podczas gdy on opowiedział ich historię, demonstrując ją jednocześnie przez przylepianie ich w różnych miejscach: na szafkach, na stoliku, na lodówce… Wreszcie przykląkł, by raz jeszcze ułożyć dla niej serce z kolorowych karteczek… Ona ze łzami w oczach uklękła obok i zaczęła mu w tym pomagać.
Gdy skończyli, przez dłuższą chwilę wpatrywali się, w to, co stworzyli wspólnie. Marek wrócił pamięcią do tamtego dnia, gdy czekał na ukochaną. Wspominał uczucia, jakie go wówczas przepełniały – nadzieja przemieszana z obawą… W końcu ta pierwsza została pokonana i nie miał siły stanąć przed Ulą z wyznaniem swych uczuć.
Dziewczyna z kolei wyobrażała sobie, jak musiał wyglądać gabinet, zamieniony przez niego w gniazdo ich miłości. Co zrobiłaby, gdyby nie zrezygnował, gdyby mogła zobaczyć, co dla nich przygotował? Podobne pytanie, jak z owym nieprzeczytanym listem… Czy ich losy mogły wówczas się odmienić?
-A jednak nie poczekałeś wtedy na mnie…- szepnęła. Musiał wyjaśnić:
-Myślałem wówczas, że jesteś szczęśliwą kobietą, związanym z mężczyzną, którego kochasz. Nie mogłem ci przeszkadzać, prześladując cię niepożądanymi uczuciami. Sądziłem, że potrzebujesz wsparcia, a nie romantycznych wyznań…
Ula przypomniała sobie, jak wrócił, by jej pomóc – czy nie był to równie piękny wyraz miłości jak kwiaty i karteczki? Jak mogła być taka ślepa i go wówczas nie doceniać? Teraz mu wszystko wynagrodzi… i sobie przy okazji też. Przypieczętowała tę myśl, całując go delikatnie, jednocześnie czule głaszcząc po policzku.
-Nie byłam szczęśliwą kobietą – wyznała – nie potrafię być szczęśliwa bez ciebie… a właściwie to bez ciebie nie mogę żyć… Kiedy byłeś daleko, czułam się pusta i zimna. Dopiero, gdy się pojawiałeś, czułam, że odżywam… jak kwiat, gdy wychodzi słońce… Jednak starałam się zdusić w sobie ową tęsknotę i ukryć ją nawet sama przed sobą. A to najgorszy rodzaj kłamstwa.
Objął ją mocno i przygarnął do siebie.
-Teraz już nie ma powodu, by tęsknić lub ukrywać swoje uczucia…
Zdjął marynarkę i odrzucił ją niedbale. Ula wtuliła się w jego ramiona tak mocno jak wcześniej podczas pokazu. Ich usta spotkały się, wyrażając innym językiem, to co sobie już wyznali słowami.
Nawet gdy już przestali, wciąż patrzyli na siebie roziskrzonym wzrokiem.
-Muszę się przyznać, że zgłodniałem – odezwał się wreszcie on – jeśli sobie życzysz, poszukam czegoś…
Kiedy ona ostatnio jadła? W zasadzie nie mogła sobie przypomnieć… Od wczoraj dręczyły ją straszne mdłości, tylko rano zdołała coś przełknąć, gdy tata nalegał… Teraz jednak ona także uświadomiła sobie, że jest głodna.
Jednak w kuchni Marka nie dało znaleźć się nic nadającego się do jedzenia, mimo że z zakasanymi rękawami przeszukał wszystkie szuflady i półki. Wszak jeszcze parę godzin wcześniej zamierzał wyjechać na dłuższy czas, a poprzednio przebywał w szpitalu. Zresztą należy przyznać, że nigdy nie miał przesadnie zaopatrzonej spiżarni…
Marek ruszył do samochodu, by przynieść swoje bagaże, w których – jak zapewniał – coś powinno się znaleźć. Ula natomiast podeszła do okna. Nie pamiętała dokładnie, na którym piętrze się znajdowała, jednak widok był naprawdę zachwycający. Mimo, że zapadła już noc, wiele świateł rozjaśniało jej ciemność, co tworzyło niezwykły obraz. Zapatrzyła się oczarowana. Marek, kiedy wrócił, również był oczarowany, jednak nie urokiem nocnych świateł miasta. Spoglądał w zachwycie na cudowną kobietę, którą odzyskał i która teraz wreszcie znajdowała się w jego mieszkaniu, o czym od dawna marzył. Podszedł do niej i nieśmiało położył ręce na jej ramionach. Ona odpowiedziała na tę pieszczotę, czule gładząc jego dłonie.
-Jak pięknie…- szepnęła z rozmarzonym wzrokiem i uśmiechem na ustach.
On przez chwilę zamknął oczy, nurzając się w niezwykłym, wręcz niewyobrażalnym szczęściu, jakiego doznawał. Wreszcie byli tak blisko siebie…
-Wiedziałem, że ci się spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz