Get your own Digital Clock

sobota, 10 lipca 2010

Pierwsza część wersji "po zakończeniu" Marty2

Szczęśliwe zakończenia mają nas koić po doznanych huśtawkach nastroju, a także dawać nadzieję na równie szczęśliwą przyszłość dla naszych bohaterów.
Ale my już nie jesteśmy dziećmi, którym wystarczy, że „i żyli długo i szczęśliwie”. Potrzebne nam jest więcej, by w to uwierzyć. Zwłaszcza jeśli wiemy, że naszemu rycerzowi brakuje pewności siebie (choć dodały mu jej trochę wyznania kuchcika, wściekłego, że nie on jest głównym bohaterem tej bajki), a królewnie wiary w niego (choć wreszcie wysłała za nim gołębia, brutalnie wyszarpując go nieszczęsnemu wieśniakowi).
Dodajmy do tego jeszcze, że stary król wyraźnie uważa, że rycerz za mało smoków zabił, by mu oddać rękę córki – nawet bez pół królestwa. Zły czarnoksiężnik też wycofał się za siedem gór i siedem mórz, ale jest tylko osłabiony, nie pokonany… I widzimy, że jeszcze za wcześnie, by miód i wino pić…
Dlatego choć wzruszamy się na widok płatków róż, wnoszących się jako symbol odrodzonej miłości, choć triumfujemy z jej zwycięstwa zasłuchani w romantyczną piosenkę, choć radujemy się na widok Uli wreszcie objęciach Marka (alternatywa dla feministek: Marka w objęciach Uli), to jednak nasz rozum domaga się czegoś więcej nad symbole, obrazy i muzykę.
I właśnie z tego powodu jeszcze raz odwiedźmy scenę pokazu i zajrzyjmy w głowy i serca naszych zakochanych.
Nie sposób wyrazić szczęścia, jakie przeżywał Marek w owej chwili. A jeszcze godzinę wcześniej był wyprany z wszelkiej nadziei. Czuł się jak dawno umarły. Dopiero słowa Piotra przywróciły mu wiarę, że nie wszystko stracone… „Nie zasłużyłeś na jej miłość”… „Tacy jak ty zawsze dostają wszystko za darmo”… „Tylko najgorszy łajdak mógł wyrzucić ją ze szpitala, gdy histerycznie płakała i chciała się czegoś dowiedzieć”… „Zrujnowałeś nasze plany wyjazdu do Bostonu”… „Ponownie się nią zabawiłeś”… Mimo że to były wymówki, to jednak zamiast goryczy napełniły go słodką nadzieją… Kardiolog musiał przecież znać jej uczucia i jeśli go rzuciła, jeśli zrezygnowała z wyjazdu i jeśli była w szpitalu… To znaczyło, że istniała szansa! Nic więc dziwnego, że w jednej chwili wskoczył do samochodu, zostawiając Piotra wściekle machającego rękami. Komórka dzwoniła… spojrzał… to Paulina… rzucił na tylne siedzenie… Teraz liczyła się tylko Ula… Całe jego życie miało zostać podsumowane przez nią… przez jej przyjęcie go lub odrzucenie…
Chciał poczekać na koniec pokazu i wtedy do niej podejść, ale stało się inaczej. Zniknęła, a właśnie miała wyjść na wybieg. Goście zaczynali się niecierpliwić… Spazmujący Pshemko szukał jej w szatni… Ktoś musiał coś zrobić. Więc mikrofon w dłoń..Trzeba uspokoić publiczność- ale oczywiście w taki sposób, by nie zorientowali się, że coś przebiega niezgodnie z planem… Trzeba zawołać Ulę „Ula, czekamy tylko na ciebie” – ja czekam tylko na ciebie od dawna i będę czekał do końca życia… I jest – taka piękna – nie pięknem sukni ani kunsztownej fryzury, ani połyskliwych pereł, ale dziwnym, nieziemskim blaskiem… „Proszę Państwa, na to właśnie czekaliśmy”… A ona tak się patrzy na niego… z taką ufnością pozwala się prowadzić… Teraz wiem, że jest szansa… Jej spojrzenie daje mi nadzieję… „Wszystkie inne są nieważne, kiedy ma się tą jedyną”… Niech tylko to się skończy, nie mogę teraz powiedzieć za dużo, wszak trwa pokaz, jesteśmy na scenie „To była już ostatnia suknia z kolekcji FD Gusto. Pshemko, zapraszamy na scenę”… Nie patrz tak na mnie, bo nie wytrzymam, nie mogę ci się oprzeć… Wreszcie Pshemko nas zasłonił przed światem… „Powiedział mi…” To ona objęła mnie, przytuliła tak mocno… nie wierzę… Jeśli ty też mnie kochasz, to cudownie…
Ula była doskonale zobojętniała na wszystkie doznania ze świata zewnętrznego, które nie były Markiem. Dla niej cały tłum przyjaciół, rodziny, zaproszonych gości zlał się w jednokształtną masę – stanowiącą jedynie tło, które wiwatowało na cześć tego, że Marek jednak nie wyjechał, że jednak przyszedł, że jednak ją kochał… Dla niej w owej chwili liczył się tylko on, jego niebieskie oczy wpatrzone w nią z prawdziwą czułością, jego ramiona przytulające ją tak mocno do sobie, jakby mieli stać się jednością, jego usta szepcące słowa, które od dawna pragnęła usłyszeć i przywracające jego stęsknionym wargom słodycz pocałunków… Całkowicie naturalne było dla niej poddanie mu się, gdy czułym gestem chwycił ją za rękę i wybiegli razem z sali pokazowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz