Get your own Digital Clock

czwartek, 23 września 2010

Osiemnasta część wersji "po zakończeniu" Marty2

-Marek… czy myślisz, że grozi nam spotkanie Pauliny?
-Skąd ci to przyszło do głowy? – mężczyzna spojrzał na nią z powagą.
-Przecież jest w Mediolanie i uwielbia te imprezy. Aż dziw, że nie pomyśleliśmy o tym wcześniej…
-Ula. Po pierwsze, nie wiadomo, czy jest – miała zamiar odwiedzić różne osoby i spędzić dłuższy czas u babci. Po drugie, w Mediolanie Fashion Week odbywa się często, więc pewnie nie będzie odwiedzać każdego. A wreszcie – czy przypadkowe spotkanie z nią byłoby dla nas problemem?
No właśnie – czemu tak się zdenerwowała, przypominając sobie o Paulinie? Dlaczego myśl o przypadkowym spotkaniu z nią była taka przykra?
-Nie wiedziałabym, jak się zachować …– wyznała niepewnie.
-Po prostu – odpowiedział lekko rozbawiony – wymienilibyśmy z nią kilka luźnych uwag… Wątpię, by nalegała, by zostać dłużej w naszym towarzystwie. Nie sądzę, by przy tych wszystkich ważnych ludziach ośmieliłaby się zachować nieprzyjemnie.
Chciała zapytać, czy sama sytuacja nie byłaby dla niego nieprzyjemna, ale zrozumiała, że on patrzy na to inaczej. Podobne sytuacje nie były dla niego rzadkością w przeszłości. Nie potrafiłby zrozumieć tej mieszanki uczuć, jaką teraz przeżywała.
-W każdym razie, nawet jeśli Paula zdecyduje się przyjść na ten Fashion Week, to wcale nie znaczy, że musimy się na nią natknąć. To ponad tydzień rozmaitych imprez, które odwiedza masa ludzi, więc trudno kogoś spotkać przypadkiem.
Marek mógł czasem nie rozumieć wszystkiego, co czuła, ale zawsze chciał pomóc, gdy jej było źle. A to przecież było najważniejsze… Dlatego odsunęła na bok sprawę Pauliny i pozwoliła Markowi wprowadzić się w piękno Mediolanu.
-Przepiękny pokój – Ula rozejrzała – ale czy na pewno mieści się w budżecie naszej delegacji? – dodała surowo.
Marek uśmiechnął się.
-Nie tylko się mieści – ale sporo oszczędzamy, biorąc wspólny pokój. Pamiętasz, ile zaoszczędziliśmy na naszych noclegach w SPA? A był to przecież apartament senatorski…
-Mimo wszystko , to bardzo luksusowy pokój…
-Oj, Ula – w końcu delegacja Febo Dobrzański nie może mieszkać w motelu… Zobacz, jakie ładne aniołki wyrzeźbione nad łóżkiem…
-To chyba raczej putta… ale rzeczywiście śliczne.
Nie tylko putta zresztą – cały pokój był zachwycający. A tym, że zbyt okazały – cóż, czy należało się tym przejmować? Czy może być źle, gdy jest za dobrze?
-Będę cię co wieczór zabierał do innej restauracyjki, abyś naprawdę poznała klimat Mediolanu – obiecywał Marek.
-Ale pójdziemy też zobaczyć Bazylikę, operę i „Ostatnią Wieczerzę”?
-Wszędzie pójdziemy – to przecież twój pierwszy pobyt w tym mieście i jest tu tyle do zwiedzenia – Marek był naprawdę podekscytowany wizją bycia przewodnikiem Uli.
-Musimy wszystko zaplanować, by pogodzić to z pobytem na Fashion Week – Ula również była podekscytowana. Nie zrezygnowali z tych planów nawet mimo wyczerpującej imprezy na targach mody. Tyle pokazów było do zobaczenia, tyle ludzi do poznania, że Ula zaczynała się gubić. Na dodatek nie wszyscy używali angielskiego…
-Jak się cieszę, że znasz włoski – szepnęła do Marka, gdy spragnieni pili lemoniadę – bez ciebie nie poradziłabym sobie.
-Uczyłem się od dziecka – ale na pewno ty też wkrótce zdołasz poznać ten język.
-Po co, skoro ty znasz go tak dobrze? – uśmiechnęła się Ula. Mimo zmęczenia była w radosnym nastroju. Cudownie było oglądać Mediolan w towarzystwie Marka.
Marek znał wiele osób w Mediolanie i co rusz pojawiał się ktoś, kto witał się z nim i wdawał w pogawędkę. Ula była wdzięczna, że nikt nie wspomniał o Paulinie – choć czasem dostrzegała pewne napięcie u rozmówców Marka. Zwłaszcza kiedy wspominano o rozstających się parach z kręgów towarzyskich – głównym tematem ostatnich plotek był rozwód Massimo i Moniki – Ula widziała spojrzenia rzucane na Marka – od ukradkowych po wyrażające całkiem jawne niedowierzanie.
Ale tak naprawdę dotknęło ją co innego. Gdy zaczęli rozmawiać z miłą parą w średnim wieku pochodzącą z Belgii, byli oni bardzo zaciekawieni rozmową o zabytkach Mediolanu (na szczęście dla Uli toczyła się ona po angielsku). Szczególnie interesowała ich opinia Uli, jako osoby będącej w Mediolanie pierwszy raz. Nic dziwnego, że dziewczyna była zachwycona ciekawym dla niej tematem. Aż padło pytanie
-Jeszcze nie byliście w Katedrze? Pewnie zachowujecie to na sam koniec, jako deser – zapytał pan Delvaux – to naprawdę wyjątkowe miejsce…
-Cudowne! – poparła go pani Delvaux – jak pięknie byłoby tam brać ślub…
Żadne z nich wcześniej nie wspomniało o odwiedzeniu tego miejsca. Nie czuło się, że to celowe ominięcie, jako że tyle było do zobaczenia. Teraz jednak Ula zaczęła się zastanawiać, czy Marek nie umieścił Katedry w planie ich wycieczek dlatego, że myślał, że ona tego nie chce? Czy też może on sam wolał tego uniknąć, a jeśli tak to dlaczego?

1 komentarz: