Get your own Digital Clock

piątek, 10 września 2010

Szesnasta część wersji "po zakończeniu" Marty2

-Nie mogę uwierzyć, że ten doktorek okazał się na tyle bezczelny, by do niej napisać – skomentował Sebastian, gdy następnego dnia podczas gry w kosza, usłyszał całą historię.
-I przysłać bombonierkę – Marek wrzucił piłkę do kosza. Fakt bombonierki go niezmiernie zirytował.
-Pewnie i tak była od wdzięcznych pacjentów – wdzięcznych, że wyjeżdża – podsumował Seba. Po dłuższej chwili dodał zaniepokojony – Ale chyba Ulka się nic nie przejęła, co?
Marek zamyślił się, przypominając sobie swój spacer z Ulą i jej reakcję na propozycję, by zadzwoniła do Piotra. Wydawała się zaszokowana, co pokazało mu, że przesadził.
Ula rzeczywiście była zaszokowana. Dlaczego zawsze, podczas każdego spotkania, musi coś nie wyjść? A przecież mieliśmy spacerować, cieszyć się sobą, chciałam pokazać mu te wszystkie miejsca, które kocham, które są takie piękne… A teraz nagle pojawia się Piotr, którego miało już dawno nie być… którego w zasadzie nigdy nie było i to psuje… Jednak teraz nie był czas na żale – trzeba było wytłumaczyć wszystko Markowi, aby nie było między nimi nieporozumień.
-Nie mam powodu, by dzwonić do Piotra. Nie istnieje dla mnie i nie obchodzi mnie, czy wyjechał wczoraj czy dopiero jutro. On też o tym na pewno wie, a ta przesyłka była nie dla mnie, a dla całej mojej rodziny. Która bardzo polubiła Piotra, a on ich.
Marek czuł wstyd, że ona tłumaczy to wszystko, co było oczywiste, a jednocześnie, że mu to przynosiło ulgę. Nie mógł się też powstrzymać od kolejnego pytania, na co bez wątpienia miała wpływ nieotrzymana herbata:
-Wydaje się jednak, że twój tata uważa, że powinnaś do niego zadzwonić.
Ula zawahała się. Poprzednio mówiła stanowczo i żarliwie, gdyż było to sto procent prawdy. Teraz jednak było trudniej – jak mogłaby zaprzeczyć Markowi, który był świadkiem zachowania ojca?
-Tata chciał po prostu, bym była uprzejma – zaczęła, ale nawet w jej własnych uszach nie zabrzmiało to przekonująco. Ale wyznanie Markowi, że ojciec jest przeciw ich związkowi i wolałby, by wróciła do Piotra za bardzo by bolało…
Musiała znaleźć jakąś równowagę między prawdą a oszczędzeniem uczuć Marka.
-Jak już mówiłam, tata bardzo lubił Piotra i chyba ta przesyłka zrobiła na nim wrażenie – wyjąkała. Wyglądała tak żałośnie, że Markowi ścisnęło się serce. Jak mógł ją narażać na coś takiego? Nie myśląc wiele, pochwycił ją w ramiona i pocałował. Czuł, że drży i miał nadzieję, że to z powodu jego bliskości, nie z przeżywanego napięcia…
-Marek… – wyszeptała, gdy po pocałunku gładził delikatnie jej twarz – to miało być piękne spotkanie…
-Ależ jest piękne – a będzie jeszcze piękniejsze, kiedy pokażesz mi te wszystkie wyjątkowe miejsca, jak obiecałaś.
-Jeśli wciąż będziesz myślał o Piotrze, to się nie uda. Dlatego powinniśmy porozmawiać… – powiedziała poważnie.
-Nie myślę o Piotrze – jakbym mógł myśleć o czymkolwiek innym, kiedy jesteś przy mnie… – wyszeptał namiętnie Marek. Postanowił nie pozwolić, by mężczyzna, który tyle krwi mu napsuł, zrujnował im jeszcze choć jedną chwilę. Ujął Ulę czule za rękę i delikatnie poprowadził drogą, na końcu której znajdował się staw.
-Kiedyś, to znaczy zanim zaczęłam studiować , często tu przechodziłam. Było to moje ulubione miejsce marzeń i refleksji… – mówiła, wspominając w myślach swoje dziewczęce marzenia, które nawet w swych najśmielszych wersjach nie przygotowały jej na Marka idącego u jej boku.
–Najważniejsze, że ten Piotr leci sobie samotnie do Bostonu, a ty wraz z Ulą do Mediolanu – wyraził pocieszenie Seba – to jest absolutna podstawa, a reszta nie ma znaczenia…
Marek przypomniał sobie, jak Ula powiedziała, że jednak pojedzie z nim na Fashion Week do Mediolanu. Siedzieli wówczas pod drzewami, nad stawem, trzymając się za ręce. Początkowe zaskoczenie szybko przerodziło się w radość.
-Co sprawiło, że się zdecydowałaś? – zapytał z uśmiechem.
-Doszłam do wniosku, że to będzie korzystne dla firmy – odpowiedziała, również uśmiechnięta i zarumieniona. Gdy ponownie się pocałowali, cień Piotra się rozwiał.
Teraz stojąc zamyślony z piłką w rękach i nie słysząc ponaglania Sebastiana, by wreszcie rzucał, przysiągł sobie, że ich wspólny pobyt w Mediolanie będzie dla Uli niezapomniany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz