Get your own Digital Clock

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Bez miłości, bez chwały... cz.2 wg Iwony

Było już zupełnie ciemno, kiedy Marek Dobrzański opuszczał cmentarz w Rysiowie. Działał zupełnie automatycznie, wsiadł do samochodu i pojechał do pustego domu. W jego głowie kłębiły się najróżniejsze myśli i pytania, na które nie znał odpowiedzi. Próbował zrozumieć. Miał z Ulą dziecko. Syna, o którym nic nie wiedział. Jakim był człowiekiem? Co myślał o ojcu, którego nie znał? Pomyślał z przerażeniem, że zapewne go nienawidził. Szczerze żałował, że tamtej nocy nie powiedział jednak Uli, jak bardzo ją kochał. Wiedział, że zasłużył na to, że nie powiedziała mu o dziecku. Jasno postawił sprawę, powiedział to, te straszne słowa, a Ula nie miała powodów, aby mu nie wierzyć. Pozwolił, by odeszła i żyła w przekonaniu, że jej nie kochał i nie chciał z nią być. I nieważne było, że prawda była inna. Kłamstwo powtórzone wystarczająco często staje się prawdą. Ile razy musiała mówić sobie "Marek mnie nie kocha"? Nigdy nic od niego nie chciała. To on brał od niej co chciał, nie dając nic w zamian. Nic dziwnego, że nie próbowała mu w żaden sposób dać do zrozumienia, że jest między nimi coś więcej. Nie mógł sobie darować, że nie szukał z nią wcześniej kontaktu, dużo wcześniej. Do głowy mu nie przyszło, żeby sprawdzić, jak naprawdę ułożyła sobie życie. Wolał przez te wszystkie lata uciszać serce naiwnymi zapewnieniami, że bez niego jest jej lepiej. Co ona musiała przeżyć? Ile łez wylać? Los sobie z niego zakpił. Nigdy nie pomyślał o takiej ewentualności. A powinien był. Mógł sprawić, że byłaby szczęśliwa. Mógł inaczej przeżyć życie. Kochać i być kochanym. Mieć żonę i dziecko, rodzinę. A nie miał nikogo i nic. Był głupi, myśląc, że Ula szybko o nim zapomni, znowu się zakocha i będzie wiodła szczęśliwe życie z kimś, kto na nią zasługuje. Roztrwonił swój czas na zabawę i miłostki, które nie mogły dać mu prawdziwej satysfakcji. A tymczasem tak blisko były osoby, które zapewne potrzebowały jego pomocy. Jedyna kobieta, którą naprawdę kochał i ich dziecko. Nigdy się nie zastanawiał, czy chce mieć dzieci. Życie, jakie prowadził, wykluczało zobowiązania, a wiec i dzieci. Jednak musiał przyznać sam przed sobą, że oprócz ogromnego poczucia winy, żalu, wstydu i zdziwienia, czuje również ciekawość. Jak wyglądało ich życie? Czy Ula wyhodowała w swoim sercu nienawiść do niego, którą przekazała synowi? Czy może jednak nie? Czy on w ogóle wie, kto jest jego ojcem? Zdawał sobie sprawę, że jego syn - Michał Cieplak, nie jest już dzieckiem, lecz dojrzałym mężczyzną. Mało tego, jest żonaty i ma córkę. Niesamowicie się poczuł, gdy dotarło do niego, że jest dziadkiem. Nigdy nie był tatą, a w jednej chwili został ojcem i dziadkiem. Postanowił, że tak tego nie zostawi. Musi znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Przynajmniej niektóre. Musi spróbować naprawić, co się da. Niestety czasu nie da się cofnąć, Uli już nie odzyska, nie powie jej prawdy o swoich uczuciach, nie zobaczy uśmiechu na jej ustach i żaru w oczach. Ale może istnieje coś, co będzie mógł zrobić dla swoich bliskich. Z takim postanowieniem wreszcie zasnął.

Następnego dnia pojechał do firmy. Mimo że wciąż był prezesem Febo&Dobrzański, codzienne kierowanie spółką złożył na barki młodego i operatywnego Francesco Febo, który był jego zastępcą. Marek lubił syna swojego dawnego wroga, Aleksa Febo. Wnosił on do firmy entuzjazm i świetne pomysły. Gdy, rok temu, Aleks oznajmił mu, że wyjeżdżają z Julią na stałe do Mediolanu, aby tam "delektować się słońcem i dobrym winem", miał mieszane uczucia, ale nie mógł mu się sprzeciwić. Aleks wprowadził wtedy syna do F&D. Oczywiście znali się już wcześniej, ale rzadko się widywali. Aleksa i Julię nie łączyła bowiem przyjaźń z Dobrzańskim. Ich relacje można było nazwać poprawnymi. Poza tym Francesco sporo przebywał za granicą. Kształcił się w Mediolanie i Londynie. Po roku Marek musiał przyznać, że pieniądze zainwestowane w jego kształcenie, nie poszły na marne. Na dodatek odziedziczył on w genach zdolności przywódcze. Na szczęście wychowywał się w atmosferze miłości, a Julia zadbała o to, by oprócz pieniędzy i sukcesu, liczyli się dla niego również ludzie. Dlatego Dobrzański mógł być spokojny o przyszłość rodzinnej firmy. Tym bardziej, że Francesco chciał korzystać zarówno z doświadczeń ojca, jak i Marka.

Po przybyciu do biura, skierował się do Sebastiana.

- Cześć, Seba - przywitał się z przyjacielem, ale na jego twarzy nie pojawił się nieodłączny zwykle uśmiech.

- Marek! Cześć, stary. Witamy w skromnych progach. Dawno cię nie było - powiedział radośnie Sebastian, ale natychmiast zauważył, że coś jest nie tak. - Co z tobą? Nie widziałem cię od dnia, kiedy wyszedłeś ze szpitala. Stało się coś?

- Tak. Bardzo dużo się stało. Chodź na wczesny lunch, to pogadamy - zaproponował zaniepokojonemu Olszańskiemu.

Gdy siedzieli już w zacisznej restauracji Marek zdecydował się zwierzyć przyjacielowi.

- Wyobraź sobie, że mam syna - zaczął bez ogródek.

- Co?! Żartujesz? Z Viki? Jest w ciąży, tak? - Sebastian zdziwił się szczerze.

- Nie, nie z Viki. Z Ulą Cieplak - odpowiedział spokojnie.

- Z kim? - Sebastian myślał, że się przesłyszał.

- Z Ulą. No chyba pamiętasz Ulę?

- Pewnie, że pamiętam, ale nie rozumiem. Przecież to stare dzieje. Spotykałeś się z nią, czy co?

- Nie, nie widziałem jej od trzydziestu lat. Od pokazu FD Gusto. Rozstaliśmy się wtedy, ale okazuje się, że nie tylko... Byliśmy wtedy ze sobą i... I mamy syna.

- Niesamowite! Zachciało się wam romantycznego rozstania. A ona co, po tylu latach postanowiła poszukać ojca dla swojego dziecka? To chore.

- Przestań, obrażasz ją. Nie życzę sobie tego typu uwag - ostrzejszym tonem przystopował Sebastiana. - Dowiedziałem się przypadkiem. W szpitalu spotkałem jej bratanicę, Annę Cieplak, córkę Jaśka. Od niej dowiedziałem się, że Ula nie żyje - zaczął wyjaśniać.

- Jak to, nie żyje?

- Zmarła dwa lata temu. Byłem wczoraj w Rysiowie, na jej grobie. Spotkałem tam jej sąsiadkę, straszną gadułę i ona opowiedziała mi trochę o Uli. W rozmowie wyszło, że miała syna i wnuczkę. Seba, wszystko wskazuje na to, że to jest również mój syn i wnuczka. Nie mogę przestać o tym od wczoraj myśleć. Uli już nie wynagrodzę krzywdy, jaką jej wyrządziłem, ale muszę skontaktować się z moim dorosłym synem. Nie mogę tego tak zostawić.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Może wcale nie ty jesteś ojcem. Ula przez tyle lat nie powiedziała ci o tym. Może miała swoje powody.

- Pewnie, że miała. Powiedziałem, że jej nie kocham i nigdy nie będziemy razem, to wystarczający powód dla kogoś takiego jak Ula. Cholera jasna, jaki ja byłem głupi. Przecież ja ją kochałem, całe życie za nią tęskniłem... Gdybym tylko wiedział... Wszystko byłoby inaczej. Wszystko. Przegrałem, Seba, przegrałem swoje życie...

- No nie przesadzaj. Nie jest tak źle. Przecież zawsze byłeś zadowolony.

- Zadowolony? Może i tak, ale nie byłem szczęśliwy. Za bardzo wszedłem w rolę beztroskiego playboya. Kochałem Ulę, ale stchórzyłem. Rozumiesz? Ona mnie kochała mimo tych wszystkich kłamstw i świństw. Powiedziała mi to i chciała ze mną być. A ja się bałem, że nie dam rady wytrwać przy niej. Nie chciałem, żeby przeze mnie cierpiała. A wyszło na to, że całe życie była sama, tylko z naszym synem. Myślę, że musiała mnie znienawidzić. Muszę odnaleźć Michała i wyjaśnić mu wszystko. Przeprosić za to, że wychowywał się bez ojca.

- Skoro tak chcesz... To co? Pojedziesz do Rysiowa i oznajmisz, że chcesz poznać swojego syna? - zapytał ze zwątpieniem.

- Nie, do rodzinnego domu Uli nie pojadę. Zresztą Michała tam nie ma. Z tego, co wiem, mieszka z rodziną w Warszawie. W Rysiowie natomiast mieszka siostra Uli - Beatka. Pamiętam ją jako dziewczynkę, Betty, lubiła mnie. Teraz prawdopodobnie mnie nienawidzi... Seba, przecież rodzina Uli pewnie myśli, że ja ją zostawiłem, kiedy była w ciąży! Teraz rozumiem, czemu Jasiek, po premierze FD Gusto już nigdy się nie pojawił u nas.

- To jak chcesz go znaleźć? Prywatny detektyw, Internet?

- Myślę, że zacznę od spotkania z Anną Cieplak. Nasza pierwsza rozmowa, w szpitalu, nie była zła. Za dużo mi wtedy nie powiedziała, ale nie była do mnie wrogo nastawiona. Spróbuję, może tym razem będzie bardziej szczera. A ty, nikomu o tym nie mów, nawet Violce.

- Spokojnie, nikomu nie powiem.

Jeszcze tego samego dnia Marek sprawdził, kiedy Anna Cieplak będzie w pracy. Szczęśliwie, nie musiał długo czekać. Dziewczyna miała mieć tej nocny dyżur w szpitalu. Zadzwonił do niej i poprosił o spotkanie. Umówili się, że będzie na nią czekał rano, po pracy.

- Dzień dobry, pani Anno - przywitał się z wychodzącą ze szpitala dziewczyną.

- Dzień dobry, panie Dobrzański - odpowiedziała mu uśmiechając się lekko. - Proszę mi mówić po imieniu, nikt do mnie nie mówi - pani Anno, dziwnie to brzmi.

- Bardzo chętnie. Ale pod warunkiem, że ty Aniu, będziesz mi mówić po prostu - Marek.

- Spróbuję, ale nie będzie to łatwe. Dobrze... Marku, o co chodzi? Dlaczego tak nalegałeś na to spotkanie? Źle się czujesz?

- Nie, nie o to chodzi. Ale jesteś po dyżurze, więc zapraszam cię na śniadanie. Muszę o coś cię zapytać i mam nadzieję, że nasza rozmowa trochę potrwa.

- No dobrze. Chodźmy, jest tu niedaleko taki miły pub, czy bar, wielu lekarzy jada tam po lub w czasie pracy. - Poszli we wskazanym przez Anię kierunku, rozmawiając o trudach pracy lekarza na nocnym dyżurze. Gdy już usiedli wygodnie, w niemal pustym lokalu i zamówili posiłek, Marek przeszedł do sedna sprawy.

- Byłem w Rysiowie, na grobie Uli. Dowiedziałem się tam, że Ula miała syna - powiedział wprost i przyglądał się reakcji dziewczyny, która bardzo się zmieszała.

- To prawda. Miała syna, to Michał, mój ukochany kuzyn, z którym jesteśmy jak rodzeństwo. Ciocia zawsze traktowała mnie jak córkę. Tak się złożyło, że moi rodzice pracowali całe dnie, często wyjeżdżali, a ja pomieszkiwałam u dziadka i cioci Uli. Kto ci powiedział o Michale?

- Szkoda, że nie Ula - Marek nie mógł się powstrzymać, aby tego nie powiedzieć. - Dowiedziałem się od jakiejś nieznanej mi kobiety, która tak jak ja przyniosła Uli kwiaty. Aniu, nie wiem jak dobrze znasz tę historię, ale powiem to od razu, żebyśmy mogli wreszcie szczerze porozmawiać. Jestem niemal pewien, że to ja jestem ojcem Michała - powiedział ze smutkiem, bojąc się jej reakcji.

- Miałam pewne podejrzenia, ale nie byłam pewna. Sprawa ojca Michała, była w naszej rodzinie tematem tabu. Dziadek, mój ojciec, ciocia Beata i Maciek Szymczyk wiedzieli, jestem tego pewna, ale trzymali to w tajemnicy. Nie wiem na pewno, ale chyba takie było jej życzenie. - Anna patrzyła na Marka z zaciekawieniem w oczach. - A więc to ty byłeś tą tajemniczą miłością cioci Uli? Niesamowite.

- Tak, to w mojej firmie Ula pracowała i zakochała się we mnie. Długo by mówić o tym wszystkim, co nas połączyło i podzieliło. Kiedyś może ci opowiem. W każdym razie skrzywdziłem ją. Wiedziałem, że mnie kocha i jest gotowa zrobić dla mnie wiele. Zupełnie świadomie wykorzystywałem jej oddanie. Pomogła mi bardzo, jak nikt przed nią i nikt po niej. Nie przestała mnie kochać nawet, gdy zorientowała się, że ją oszukiwałem. Zakochałem się w niej. To było silniejsze ode mnie i nieuniknione, ona była światłem, przyciągała mnie. Ale zamiast docenić niezwykłe uczucie, jakie nas połączyło, byłem na tyle głupi, że postanowiłem, dla jej dobra, zdusić to w sobie. Uważałem, że na nią nie zasługuję, że ona jest za dobra, zbyt niewinna, aby skazywać ją na kogoś takiego jak ja. Powiedziałem, że jej nie kocham. Skłamałem, ale wierzyłem, że robię dobrze. Wiedziałem, że będzie jej na początku ciężko, ale byłem pewien, że jeszcze spotka w życiu, właściwego mężczyznę, takiego, z którym będzie szczęśliwa. Niestety z tego, co wiem, okazało się zupełnie inaczej. Nie miałem pojęcia, że jest w ciąży. Gdybym wiedział, to zatrzymałbym ją. Myślę, że nie powiedziała mi o dziecku, bo sądziła, że w ten sposób zmusi mnie do wzięcia odpowiedzialności. A ona była idealistką. Dla niej liczyła się tylko miłość, a ja niestety powiedziałem jej, że nie kocham. Nie wiedziała, że przez wszystkie te lata pamiętałem o niej i... nie przestałem kochać. - Marek przerwał, zbyt wzruszony, aby mówić dalej. Ciekawość w oczach Anny zmieniła się w zdziwienie i współczucie.

- O matko, ale historia. A ja myślałam, że ją zostawiłeś, bo jej nie kochałeś, albo uważałeś, że nie była dla ciebie wystarczająco dobra. Zawsze mnie to dziwiło. Ciocia Ula była niezwykła. Masz rację, była niepoprawną idealistką. Nigdy nie zniżyłaby się do tego, żeby, jak to się mówi - złapać faceta na dziecko.

- Opowiedz mi o niej, o jej życiu i o Michale. Jesteś jedyną osobą, którą mogę o to zapytać. Jasiek, Betty i Maciek zapewne nie chcieliby zamienić ze mną ani słowa. Rozumiem to.

- Nie ma tu za wiele do opowiadania. Jak wiesz, Ula mieszkała w Rysiowie, z ojcem. Po urodzeniu Michała nie szukała już pracy na tak zwanym etacie. Chciała być przy dziecku. Żyła z tłumaczeń. Przekładała na niemiecki i z niemieckiego książki dla dzieci, powieści. Zlecenia zdobywała w Internecie. Mało wyjeżdżała z Rysiowa. Pomagała też Maćkowi w prowadzeniu ich wspólnej firmy. Może się jej nie przelewało, ale nigdy nie narzekała. Michał miał wszystko, co najlepsze, a przede wszystkim jej bezgraniczną miłość. Ale dla mnie też jej starczyło. I dla połowy Rysiowa. Ludzie szybko się zorientowali, że ciocię można poprosić o pomoc w każdej sytuacji. Tłumaczyła im za darmo listy, podania o pracę, życiorysy. Rozliczała podatki, pisała wnioski i podania do urzędów. Doradzała i pocieszała. Zawsze miała serce na dłoni. Ja tak nie umiem.

- Tak, to do niej podobne - wtrącił cicho Marek.

- Ale nie myśl sobie, że była wykorzystywana. Nie pozwoliłaby na to. Była dla wszystkich życzliwa i pozytywnie nastawiona, widziała dobro nawet w pozornie złych ludziach. Ale gdy przekonała się, że ktoś jest niewiele wart i nie zasługuje na serce, to przestawał dla nie istnieć i już nic nie mogło tego zmienić.

- Oddzielała ziarno od plew.

- Dokładnie tak, miała do tego dar. Dlatego cię lubię i to nie od dzisiaj. Nigdy nie wierzyłam w to, że Ula mogła zakochać się w kimś, kto nie był tego wart. To było po prostu niemożliwe. Skoro cię kochała, a wiem, że tak było, to znaczy, że coś w sobie masz. Być może dostrzegała w tobie więcej, niż ty sam - popatrzyła na niego ciepło. Marek rozchmurzył się trochę.

- Naprawdę myślisz, że nie miała do mnie żalu o swoje złamane życie?

- Tego nie wiem. Ale na pewno cię kochała. Nikt tego nie wie, ale ja wiem. Wiesz, byłam ciekawskim dzieckiem i ciekawską nastolatką. Lubiłam myszkować w cioci rzeczach. Odkryłam kiedyś taką szufladę, gdzie trzymała swoje zapiski, wycinki z gazet i takie jedno zdjęcie. Teraz wiem, że była na nim z tobą. Staliście przytuleni w słońcu, na tle rzeki. Wyglądaliście na zakochanych, ale nie było radości w waszych oczach. Jakiś czas temu, ale całkiem niedawno, nakryłam ją, jak wpatrywała się w to zdjęcie. Stałam chwilę w drzwiach, zanim zorientowała się, że nie jest sama i widziałam, jak delikatnie gładziła je opuszkami palców, a potem schowała. Zapytałam ją wtedy, czyje zdjęcie ukrywa przed światem. Uśmiechnęła się tylko i powiedziała, że to jej ukochany i poprosiła, żebym nikomu o tym nie mówiła. Opowiadam teraz o tym, bo widzę, że ci ciężko.

- Dziękuję. Jesteś dla mnie bardzo miła, mimo że nie znamy się dobrze. Przypominasz mi trochę Ulę. Masz tak samo czułe serce, jak ona. Powiedz mi jeszcze o Michale. Jaki on jest? Wie, że jestem jego ojcem?

- Michał ma dobry, ale trudny charakter. Sadzę, że wie dokładnie, że jesteś jego ojcem. Powiedziała mu w końcu, jemu jednemu. Widzisz, ona bardzo dbała, żeby nie odczuwał braku ojca. Miał świetny kontakt z Maćkiem Szymczykiem i z moim tatą. Ciocia Ula wychowała Michała na wspaniałego faceta. Jest męski, odpowiedzialny, odważny i bezkompromisowy, a przy tym po prostu dobry. Ale przechodził trudniejsze okresy. Zawsze go interesowało, kto jest jego ojcem. Ciocia Ula nie ukrywała przed nim, że gdzieś tam jesteś i żyjesz. Mówił mi nie raz, że mama obiecywała mu, że przyjdzie czas i powie mu całą prawdę. Pokłócili się o to, gdy był nastolatkiem. Michał wówczas bardzo chciał cię odnaleźć. Chyba właśnie dlatego wtedy jeszcze mu nie powiedziała. Długo byli skłóceni i oboje bardzo to przeżywali. W końcu Michał dał spokój. Martwił się o zdrowie matki. Przeprosił ją i czekał, aż uzna, że może już mu powiedzieć. Doczekał się prawdy, gdy był już dorosły. Kiedyś przyszedł do mnie bardzo poruszony i powiedział, że rozumie już mamę. Dowiedział się kim jest jego ojciec i on sam. Dodał jeszcze, że nie będzie szukał kontaktu z tobą.

- Znienawidził mnie, za to, co zrobiłem jego matce. Trudno się dziwić - powiedział Marek z żalem w głosie.

- Nie, na pewno nie. Myślę, że po prostu uszanował jej decyzję. Teraz, gdy wiem od ciebie, że nie miałeś pojęcia o tym, że jesteś ojcem, wszystko lepiej rozumiem. Ona musiała mu powiedzieć, że ty nie wiedziałeś o jej ciąży. Trudno mieć do ciebie o to pretensje. To Ula tak zdecydowała, a Michał widocznie się z nią zgodził. - Anna tymi słowami dodała Markowi otuchy.

- Chciałbym go poznać. Myślisz, że mógłbym?

- Myślę, że powinieneś. Michał myśli, że wie już wszystko, ale się myli. Nie wie, że kochałeś jego matkę.

- Tak, nie wie... podobnie jak ona. Ale ona się już, niestety, nie dowie...

- Marek, ona wie... teraz już wie.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę o ewentualnym zaaranżowaniu spotkania z Michałem. Ania zaproponowała, że porozmawia z nim i wybada, czy chce poznać swojego ojca. Obiecała, że zajmie się tym niezwłocznie i zadzwoni, gdy coś ustali.

Marek był zadowolony ze spotkania z Anną. Mimo iż była to dopiero ich druga rozmowa, czuł, że mogliby się zaprzyjaźnić. Wiele się dowiedział o Uli. A najważniejsza dla niego była świadomość, że powiedziała ich synowi o nim. Dziwił się, jak mógł w ogóle pomyśleć, że mogłaby zrobić inaczej. Liczył na to, że skoro Michał wiedział, że nie był świadomy swojego ojcostwa, to może przebaczy mu, że nie było go przy nim. Martwiła go myśl, że Ula przez te wszystkie lata miała dla niego ciepłe uczucia. Rozumiał, że to musiało powodować ciągły ból jej szczerego serca i nie pozwalało zabliźnić się ranom, jakie jej zadał.

Anna zadzwoniła do niego po kilku dniach. Michał chciał się z nim spotkać, zaprosił go do siebie. Uprzedziła go, że opowiedziała kuzynowi szczegóły ich rozmowy, ale pominęła fakt, że powiedział, iż kochał Ulę. Uznała, że lepiej będzie, jak sam mu o tym opowie.

Marek czuł, że nie będzie to łatwa rozmowa. Z ciężkim sercem pojechał na spotkanie syna.

Drzwi mieszkania w bloku, na jednym z warszawskich sypialnianych osiedli otworzył mu

wysoki i ciemnowłosy mężczyzna.

- Dobry wieczór. Jestem Marek Dobrzański - przedstawił się spokojnie, przyglądając się synowi. Miał podobne oczy, ale był od niego tęższy i dobrze zbudowany.

- Dobry wieczór, Michał Cieplak. - Mężczyzna wyciągnął do niego rękę na powitanie, mierząc jednocześnie wzrokiem pełnym rezerwy. Uścisnęli sobie dłonie, przełamując pierwsze lody. - Zapraszam do środka. - Michał poprowadził gościa do pokoju dziennego, wskazał mu miejsce przy stole i zaproponował herbatę. Najwyraźniej był sam w domu, Marek nie miał więc szansy poznania jego żony i córki. Gdy Michał przygotowywał poczęstunek, z ciekawością rozejrzał się wokoło. Jego uwagę przykuły zdjęcia stojące na komodzie. Na jednym bez trudu rozpoznał Ulę, siedziała w fotelu, trzymając na kolanach małą, śliczną i roześmianą dziewczynkę. Czas łaskawie obszedł się z jej urodą, nawet jako babcia była piękna. Natomiast wnuczka Uli miała identyczne jak ona, duże i błękitne oczy oraz brązowe włoski, które miękkimi puklami otaczały wesołą buzię. Na zdjęciu obok był Michał z sympatyczną blondynką. Domyślił się, że to jego żona. Po chwili gospodarz wszedł do pokoju i postawił na stole filiżanki z herbatą.

- Widzę, że studiuje pan zdjęcia. Podobają się? - zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć chłód.

- Tak. Piękną ma pan żonę i córkę. Dobrze rozpoznałem? - odparł Marek, chcąc rozładować napiętą atmosferę.

- Oczywiście. A moją matkę pan rozpoznał? - Tym razem pytanie było ironiczne.

- Zawsze bym ją rozpoznał... Panie Michale, ta rozmowa jest dla mnie bardzo trudna. Myślę, że dla pana również. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że jestem ojcem... Twoim ojcem. Zgodzisz się, abym ci mówił po imieniu?

- Proszę - odpowiedział zaskoczony propozycją.

- To chyba zrozumiałe, że chciałem cię poznać, więc może darujemy sobie drobne złośliwości.

- W porządku. Porozmawiajmy szczerze, po męsku. Zgodziłem się z tobą spotkać z dwóch powodów. Po pierwsze, przekonała mnie Anna, którą wprost oczarowałeś swoją romantyczną historią. A po drugie... mam coś dla ciebie. Od mamy. - Zaskoczył Marka tym stwierdzeniem.

- Masz coś dla mnie od Uli?

- Zdziwiony? Widzę, że tak. Ona lubiła zaskakiwać, była nieobliczalna. To jest list. Nie wiem, co w nim jest, ale się domyślam. Prawda o mnie. Z tego, co mi opowiedziała Anna, a kilka lat temu - również matka, wynika, że nie wiedziałeś o moim istnieniu. Dlatego nie mam do ciebie pretensji, że nie mam ojca. Mógłbym winić mamę, ale to byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące dla niej. - Michał przerwał, ale Marek nie był w stanie nic powiedzieć. Po chwili mówił dalej. - Przez wiele lat nie rozumiałem dlaczego jest sama i dlaczego mnie nie odwiedzasz, ani nic o tobie nie wiem. To trudne dla dziecka. Gdy byłem nastolatkiem, miałem o to żal, do niej i do całego świata. Gdyby cię obwiniała i źle o tobie mówiła, to mógłbym cię chociaż znienawidzić. Ale ona zawsze cię broniła. I obiecywała, że kiedyś mi wszystko wyjaśni. Wiedziałem, że wciąż cię wspomina. Anna ci naopowiadała, jaka mama była dobra i wspaniała dla wszystkich. To oczywiście prawda. Ale każdy medal ma dwie strony. Tę drugą znałem tylko ja i dziadek, bo mieszkaliśmy z nią. Bywały dni, kiedy siedziała od rana do nocy przy oknie i patrzyła w niebo. Nic nie mówiła, nie jadła, była w swoim świecie. Dziadek mi kiedyś powiedział, że tak wyglądały miesiące po waszym rozstaniu. Prosił mnie bym jej pilnował i nie dał przejść na stałe do jej świata. Wiesz, jaka to odpowiedzialność? Jak ciężko patrzeć, jak ktoś kogo kochasz tak cierpi?

- Nie wiem. Masz rację, to moja wina, nie twojej matki, że nie miałeś normalnego domu. Złamałem jej życie.

- A żebyś wiedział, że tak. Nie zasłużyła sobie na to. Zrozumiałem to wszystko dopiero, jak mi opowiedziała o tobie, o was. Poczekała aż będę dorosły. Dobrze zrobiła. Wcześniej nie potrafiłbym zrozumieć ani jej, ani ciebie. Ciebie, to właściwie do tej pory nie rozumiem. Ale ją tak. Opowiedziała mi, jak zaczęła pracować w Febo&Dobrzański. Jak się w tobie zakochała, jak ci pomagała. Jak wierzyła, że ją kochasz. A ty ją oszukałeś. Co z ciebie za facet? A ona i tak nie potrafiła przestać. Darzyła cię jakąś obsesyjną miłością, na granicy szaleństwa. A ty jej kazałeś odejść.

- To nie tak! Nie kazałem jej odejść - Marek próbował się tłumaczyć.

- Jak to nie, przecież jej nie kochałeś, powiedziałeś jej to. Musiała odejść. Nigdy się z tym nie pogodziła.

- Michał, teraz ja ci coś powiem. Wszystko, co powiedziała ci matka to prawda. Ale jednego nie wiedziała. Ja ją wtedy kochałem. Ale znałem siebie, swoje wady i dlatego zdecydowałem, że lepiej będzie dla niej, jeśli oszczędzę jej bólu bycia zdradzoną i ponownie oszukaną. Wierz mi, dla mnie też to nie było łatwe. Ona chciała, żebyśmy byli parą. Ale ja wolałem tego nie próbować. Wierzyłem naiwnie, że jak powiem, iż jej nie kocham, to łatwiej jej będzie o mnie zapomnieć. Myślałem, że znajdzie sobie kogoś lepszego, kto na nią zasługuje. Bo ja nie zasługiwałem. To był błąd. Unieszczęśliwiłem ją na całe życie i siebie przy okazji też.

- Jeśli to prawda, to chyba jeszcze gorzej. Nie rozumiałem, jak mogłeś oszukiwać kobietę, zakochaną w tobie bez pamięci. Ale jeśli naprawdę ją kochałeś, to jak mogłeś się tego wyprzeć? Dla jej dobra? Nie wierzę! Wolałeś lekkie życie, panienki i zero zobowiązań.

- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale ja po prostu byłem pewien, że nam się nie może udać. Wolałem dać jej wolność i szansę na szczęście z kimś innym. Może kiedyś to zrozumiesz.

- Może. W każdym razie twoje nadzieje się nie spełniły. Odeszła, ale nie zapomniała. Powiem ci jeszcze, że ona wierzyła, że kiedyś przyjedziesz do niej. Stąd ten list. Pamiętam, jak mi go dawała, kilka lat temu. Powiedziała - "Michał, masz, schowaj. To dla Marka. Daj mu to ode mnie, gdyby kiedyś do nas przyjechał, ale nie zdążył na czas." Szkoda, że nie zdążyłeś.

- Szkoda, bardzo tego żałuję. Ale szkoda też, że mi nie powiedziała o tobie. Michał, gdybym wiedział o tym wszystkim i o tobie, to byłoby inaczej. Wiesz dlaczego mi nie powiedziała?

- To chyba jasne. Nie chciała nic od ciebie, poza tym, żebyś ją kochał. Gdy chciałem cię szukać, bo były takie chwile, zawsze mi tłumaczyła, że nie można nikogo zmusić do miłości. Proszę, to jest ten list. - Podał mu zaklejoną kopertę, na której Marek dostrzegł drobne pismo Uli.

- Dziękuję - odpowiedział i drżącą ręką wziął kopertę. - Pójdę już. Gdybyś chciał jeszcze porozmawiać kiedyś ze mną, to jest mój adres - powiedział z powagą i podał Michałowi wizytówkę. - Dziękuję ci też za szczerość. Wszystko, co mi zarzucasz, to prawda. Sam też miałem podobne odczucia i pretensje do samego siebie, gdy się dowiedziałem, że życie Uli ułożyło się zupełnie inaczej, niż myślałem. Przychodząc tu dzisiaj miałem jednak nadzieję, że ty i twoja rodzina, to też moja rodzina. Nie myliłem się, ale najwyraźniej liczyłem na zbyt wiele. Chciałbym być częścią waszego życia i chociaż częściowo naprawić zło, które wyrządziłem tobie i twojej matce. Mimo to nie żałuję, że tu przyszedłem. Poznałem cię i dowiedziałem wiele o Uli i tobie. To dla mnie bardzo ważne. No i jeszcze ten list. Jak powiedziałeś - prawda o tobie. Wiedz, że zawsze możesz do mnie przyjść, ty sam lub ktokolwiek z twojej rodziny, będę czekał. Do widzenia.

- Do widzenia.

Pojechał do domu. Chciał jak najszybciej usiąść w spokoju i przeczytać list od ukochanej. Trzymał, go w wewnętrznej kieszeni marynarki i czuł bijące od niego gorąco. Usiadł w gabinecie, przy biurku. Chwilę obracał kopertę w dłoniach, jakby bał się ją rozerwać. W końcu wziął w rękę nożyk do papieru i rozciął ją delikatnie, aby nie uszkodzić ani jednego słowa.

( http://www.youtube.com/watch?v=_tCoDtqZo14&feature=related] )

"Kochany Marku

Chciałam powiedzieć Ci to wszystko w oczy, ale najwidoczniej moje marzenie nie spełniło się. Jednak, jeśli czytasz ten list, to znaczy, że przyjechałeś i poznałeś naszego syna. Przez te wszystkie lata czekałam i wierzyłam głęboko, że tamta noc nie jest końcem naszej historii. Mam Ci tyle do powiedzenia. Spróbuję zamknąć to w kilku zdaniach.

Gdy rozstałeś się z Pauliną, niczego na świecie tak nie pragnęłam, jak być z tobą. Niestety, miłość jednej osoby to zdecydowanie za mało, aby stworzyć trwały i udany związek. Nie kochałeś mnie i nie wierzyłeś, że możesz dać mi szczęście. Ja natomiast nie potrafiłam pogodzić się z faktem, że już niedługo rozstaniemy się na zawsze. Wymyśliłam sobie wtedy sposób na zdobycie choć cząstki Ciebie. To było samolubne, ale nie widziałam innego sposobu, aby nie oszaleć. Przepraszam. Michał jest upragnionym przeze mnie i zupełnie nieprzypadkowym owocem tamtej nocy, która miała zastąpić mi całe życie z Tobą. I, w pewnym sensie, tak się stało. Dzięki temu mogę, patrząc za siebie, powiedzieć, że jednak dałeś mi szczęście, a właściwie, że sama je sobie wzięłam. Nie wiem, kochany, co teraz o mnie myślisz. Masz prawo być zły. Podjęłam decyzję za nas oboje. To był mój i tylko mój wybór. Nie oczekiwałam i nadal nie oczekuję od Ciebie niczego. O jedno tylko Cię proszę. O zrozumienie. O to samo prosiłam też Michała. On zna prawdę. Wie, że kompletnie nie miałeś pojęcia o tym, że mamy syna. Powiedziałam mu o nas, bo chciałam, aby wiedział, dlaczego musiał wychowywać się bez ojca i z, delikatnie mówiąc, niezrównoważoną matką. On bardzo pragnął cię poznać, a ja przez całe lata trzymałam to kim jesteś w tajemnicy, bo bałam się, że go odrzucisz. Był już dorosły, gdy wreszcie mu powiedziałam. Myślę, że to zaakceptował.

Wrócę jeszcze na moment do tamtej niezapomnianej nocy. Przeżywałam ją wciąż na nowo, dziesiątki chyba razy i zawsze czułam się równie niezwykle. Musiałam wtedy uciec zanim się obudzisz, jak Kopciuszek, któremu dano najpiękniejszy prezent. Bałam się zostać do rana i spojrzeć w Twoje oczy. Obawiałam się tego, co mogłabym w nich zobaczyć i znów usłyszeć, że mnie nie kochasz. To by było ponad moje siły, szczególnie w tamtej chwili. Do kolekcji Twoich obrazów, które pieczołowicie przechowuję w mej pamięci, dodałam ten, jak śpisz z błądzącym po ustach uśmiechem i tulisz mnie do siebie.

Marku, chcę byś wiedział coś jeszcze. Nadal Cię kocham. Nigdy nie próbowałam przestać. Śledziłam w prasie i Internecie wszystko, co się ukazywało o Tobie i F&D. Nie wiem, czy znalazłeś w życiu Swoje szczęście. Mam nadzieję, że tak, bo nie chciałabym, żebyś cierpiał. Jedno natomiast wiem, miałeś sporo racji mówiąc, że z Tobą czekałoby mnie wiele łez i rozczarowań. Za jedno Ci dziękuję, za to, że mimo wielu romansów i przygód nie pokochałeś tak naprawdę innej kobiety. W pewien sposób pozostaliśmy sobie wierni.

Pozostaniesz w moim sercu już na zawsze. Jesteś wciąż ze mną, chociaż zawsze byłam sama. Nadal posiadasz mnie całą, mimo ran które nie chcą się goić i bólu, który jest zbyt rzeczywisty, by czas mógł go wymazać.

Twoja Ula"

Bezksiężycowa, cicha noc otulała gabinet, gdy Marek powoli dochodził do siebie po przeczytaniu słów Uli. Pojedyncze łzy zaschły już na jego policzkach. Tak bardzo chciał ją poczuć przy sobie. Powiedzieć prawdę i błagać o wybaczenie braku odwagi. Niewiele myśląc, zapalił delikatną lampkę, wziął do ręki pióro i napisał do niej list.

"Ula,

Kocham Cię. Skłamałem, kiedy prosto w najpiękniejsze oczy, jakie znałem, powiedziałem, że nie kocham. Kochałem i bardzo pragnąłem z Tobą być. Przepraszam, bardzo przepraszam, że skazałem naszą miłość na śmierć, Ciebie na ból, a siebie na tęsknotę i samotność. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zrobiłem to, bo szczerze wierzyłem, że spotkasz jeszcze w życiu mężczyznę godnego Ciebie i twojej miłości. Fałszywe słowa, którymi tak naprawdę zraniłem i zatrułem Twoje serce, miały pomóc Ci o mnie zapomnieć. Myliłem się... tak bardzo się myliłem. Nic mi Ciebie nie wróci i nikt mi Ciebie nie zastąpi. Kochanie, rozumiem Twoje pragnienie posiadania dziecka. To dla mnie zaszczyt, że jestem jego ojcem. Może jeszcze nadejdzie dzień, gdy on uzna mnie za godnego tego miana.

Ula, jeżeli gdzieś jesteś, to nie zapominaj o mnie i zabierz mnie kiedyś do siebie.

Twój Marek"

Kilka dni później, przyjechał do niego Michał. Powiedział, że przemyślał wszystko ponownie i chciałby go bliżej poznać. Był pewien, że takie byłoby życzenie jego matki, gdyby żyła. Zapewnił Marka, że w ich rodzinie znajdzie się miejsce dla niego. Dobrzański z ogromną radością przyjął zmianę nastawienia syna. Dzięki temu kolejne miesiące i lata były dla niego zupełnie odmienne od życia, jakie prowadził wcześniej. Nie było już mowy o wypadach do klubów, przyjaciółkach i nadużywaniu alkoholu. Sebastian nie mógł wyjść ze zdziwienia, że jego przyjaciel tak łatwo pozbył się starych nawyków. Marek wciąż mu tłumaczył, że tamto życie już od bardzo dawna nie sprawiało mu żadnej radości.

Na początek stał się przykładnym dziadkiem. Jego sercem bezgranicznie zawładnęła Monika Urszula Cieplak, z której uczynił małą księżniczkę. Wyczekiwał na jej wizyty, dopingował w przedszkolnych harcach, a potem doradzał w szkolnych problemach. Bardzo cenił jej matkę, która pilnowała, aby rozpieszczając wnuczkę nie przekraczał granic zdrowego rozsądku. Z czasem połączyła go z Michałem wypracowana z niemałym trudem przyjaźń i szacunek. Właściwie rzadko z sobą rozmawiali, ale jeżeli dochodziło do tego, to były to dyskusje o życiu, które zapadały w pamięć. W końcu Michał musiał zgodzić się ze swoją kuzynką i stwierdził, że faktycznie, mama nie mogła kochać kogoś, kto nie byłby tego wart. Z całej swojej nowej rodziny najbliższy kontakt Marek miał jednak z Anią. Stała się ona jego prawdziwą przyjaciółką. Zapewne dlatego, że charakterem bardzo przypominała swoją ukochaną ciocię. Długie godziny spędzała u Marka, w domu lub biurze, opowiadając mu szczegóły i drobiazgi z życia Uli lub dzieląc się wrażeniami o produktach F&D. Ponadto dbała również o Marka zdrowie. A największą radość sprawiła mu, kiedy wyszło na jaw, że ona i Francesco Febo zakochali się w sobie i postanowili pobrać. Był z siebie dumny, bo to właśnie dzięki niemu młodzi poznali się i początkowo dostarczał im swoją osobą pretekstów do częstych spotkań. Miło mu było, gdy patrzył na ich uczucie. Przypominali mu jego samego i Ulę.

Codziennie o niej myślał, wspominał ich nieliczne wspólne chwile, tęsknił. Oglądał starą fotografię znad Wisły lub zdjęcia Uli, które dostał od Michała i Ani. Często wracał do jej listu, który zawsze wywoływał w nim emocje. Rozmawiał z nią w myślach lub nawet na głos. Opowiadał o swoich problemach i uczuciach, zagłuszał pustkę. Czekał. Tamtego wieczoru jego monolog przerwało cichutkie skrzypnięcie. A potem usłyszał obok siebie jej szept.

- Marek.- wyciągnęła do niego rękę. A on uśmiechnął się i podążył za nią.

Michał Cieplak spełnił potem życzenie ojca i dopilnował, aby jego ciało spoczywało w Rysiowie, przy ukochanej.

( http://www.youtube.com/watch?v=mR2ADFKkO-I )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz