Get your own Digital Clock

sobota, 14 sierpnia 2010

Dziewiąta część wersji "po zakończeniu" Marty2

Ula weszła do domu z uśmiechem szczęścia na ustach. Więc wreszcie była z Markiem. Spędzili razem cudowne chwile i wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia. Nawet to ostatnie, mimo że na chwilę przyćmiło blask poranka, ostatecznie tylko wzmocniło ich związek . I będą wreszcie szczęśliwi…
Weszła do kuchni z głową w chmurach, ale widok ojca siedzącego przy stole natychmiast ją otrzeźwił.
-Cześć, tato- powiedziała niepewnie-wybacz, że nie zadzwoniłam powiedzieć, gdzie jestem ani o której wrócę…
-Nie spodziewałem się, że znajdziesz na to czas- powiedział z goryczą. Usiadła przy nim, chcąc rozpędzić jego zły humor swoim szczęściem.
-Ja i Marek mieliśmy dużo spraw do wyjaśniła- zaczęła- ale nareszcie nam się udało. On mnie kocha, a ja jestem szczęśliwa.
-Już kiedyś mówiłaś, że Marek cię kocha. A później tygodniami płakałaś na moim ramieniu.
Ula przegryzła wargę. Jakże pragnęła wcześniej być bardziej powściągliwa w swojej ocenie Marka i wyrażaniu emocji, jakie odczuwała z jego powodu.
-Tato, miałam wtedy rację. On mnie naprawdę kochał i chciał być ze mną. Tylko ja nie chciałam go wysłuchać. I tak prawie go straciłam – aż wreszcie wczoraj…
Ula nieskładnie streściła opowieść o powrocie Marka – ale jej ojciec zdawał się koncentrować nie na tym, o co jej chodziło:
-Więc to Piotr was pogodził? Widzisz, Ula, ten chłopak naprawdę cię kochał.
-Wątpię. A zresztą przede wszystkim to ja nic do niego nie czułam, zawsze był tylko Marek…
-Który cię oszukał i skrzywdził. Piotr zawsze cię dobrze traktował, to porządny i uczynny chłopak. Nie rozumiem, jak mogłaś zostawić go dla kogoś takiego, jak Marek.
-Ale ja nie zostawiłam go dla Marka- cierpliwie tłumaczyła Ula- wówczas nie miałam nadziei na pogodzenie się z Markiem. Z Piotrem nie było dla nas sensu ani przyszłości. Wolałam być sama niż z nim.
-Myślałem, że zdołałem inaczej cię wychować – powiedział Józef z wyrzutem.- ty jednak pokazałaś, że wolisz powierzchowne zalety nad wartościowego, inteligentnego i szczerego chłopaka.
Ula nie chciała pokazać po sobie, jak bardzo dotknęły ją słowa ojca:
-Nauczyłeś mnie, że trzeba wybaczać i dawać drugą szansę- powiedziała cicho- dzięki temu, że tak zrobiłam, jestem teraz szczęśliwa. Przykro mi, że nie potrafisz się tym cieszyć, ale nic w świecie nie skłoni mnie do rezygnacji z Marka.
-Tylko czy on czuje podobnie? Czy nie zrezygnuje z ciebie, kiedy mu się znudzisz, tak jak ze swojej narzeczonej?- chciała zaprotestować, ale on ciągnął – Ula, jesteś już dorosła, a ja nie jestem ojcem Kingi, żeby cię zamykać w domu albo by zatrzaskiwać mu drzwi przed nosem. Dlatego nie będę ci nic zabraniał ani przeszkadzał. Ale wiedz, że nie pochwalam tego związku i jestem pewny, że przyniesie ci tylko ból. Że znowu będziesz płakać na moim ramieniu…
Ula zamknęła oczy, zrezygnowana. Podniosły nastrój, w jakim wróciła do domu, został zakłócony. Ale leżąc na swoim łóżku, przekonywała się, że nie ma się czym przejmować. Tata troszczył się o nią, jak zawsze troszczył się o całą rodzinę. To naturalne, że był nieco nieufny w stosunku do Marka po tym wszystkim, co zaszło, ale kiedy zobaczy, jak bardzo są szczęśliwi i jak bardzo się kochają, to szybko minie… I już z całkiem lekkim sercem pozwoliła swym myślom powędrować ku ukochanemu…
Marek przekonał Ulę, że czas po pokazie jest odpowiedni na wzięcie sobie kilku dni wolnego, jako że wtedy nie ma tyle pracy. Nie pojawiły się żadne problemy, a Pshemko z chęcią podjął się kontaktów z prasą, wyczerpująco opowiadając w kolejnych wywiadach o swoich pomysłach i inspiracjach w związku z nową kolekcją.
Mieli spędzić kilka dni nad morzem, w domku należącym do Dobrzańskich. Jak tłumaczył Marek, prowadząc samochód, rzadko go odwiedzali i od paru lat nikt tam nie był.
-Dlatego rodzice bardzo ucieszyli się z naszych planów i od razu dali mi klucz.
-Naszych? Więc wiedzą, że też jadę?
-Oj, Ula, oczywiście, że wiedzą. Jak moglibyśmy to ukryć po tym, co stało się na pokazie? – spojrzał na nią z czułością.
Dobrze, że wiedzieli i nie protestowali – ale… Ula naprawdę nie chciała pamiętać, że kiedy rano Marek po nią przyjechał, ojciec akurat musiał wcześniej wyjść do znajomych na drugim końcu miasteczka, by naprawić im szafki kuchenne…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz