Jako gościnni gospodarze Dobrzańscy dali pierwszeństwo ciastu zrobionemu przez gościa, ale ich zachwyty nad nim nie wypływały jedynie z kurtuazji. Ula żałowała, że wizyty nie można zaczynać od ciasta.
Po obiedzie wszyscy usiedli w ogrodzie, popijając herbatę lub soki owocowe. Ula zdobyła się na tyle pewności siebie, że głośno wyraziła podziw dla piękna ogrodu.
-Wy również macie ogród, o ile pamiętam – powiedział Krzysztof – choć prawdę mówiąc, niewiele z niego widziałem.
-A gdzie ty właściwie mieszkasz, Urszulo? – zainteresowała się Helena. Uznała bowiem, że teraz przyszedł już czas na podobne pytania.
-W Rysiowie, proszę pani. To małe miasteczko niedaleko Warszawy – dodała.
-I wciąż jeszcze mieszkasz ze swoją rodziną? – indagowała dalej Helena. Gdy Ula potwierdziła, Helena wyraziła zdziwienie, że jej siostrzyczka może być taka mała.
-To zapewne siostra przyrodnia?
Ula czuła rozbawienie pomieszane z irytacją, gdy zapewniała panią Dobrzańską, że ależ skąd. Z jednej strony cieszyło ją, że matka Marka się nią interesuje. Z drugiej jednakże – nigdy nie lubiła takich rozmów.
-Może jestem nazbyt ciekawska, Urszulo – usprawiedliwiała się Helena – ale zdziwiła mnie trochę ta różnica wieku między wami. Zwłaszcza, że twój brat też jest dorosły.
-Tak, Jasiek zdał maturę i dostał się na studia – na Turystykę i Rekreację na Akademii Górniczo-Hutniczej.
Marek zauważył, że Ulę męczą te pytania i po gratulacjach rodziców z powodu brata zaproponował, że pokaże jej ogród.
-Teraz, synu, zapraszam cię na partię bilarda – zaśmiał się Krzysztof – ogród może pokazać jej mama, zwłaszcza że ty nie odróżniłbyś goździków od słoneczników…
Panowie ruszyli do biblioteki, a panie oglądały kwiaty. Helena ścinała róże i układała je w bukiet.
-Uwielbiam kwiaty – westchnęła.
Ula patrzyła zachwycona. Ona również zawsze kochała kwiaty. Chciała o tym powiedzieć Helenie, ale obawiała się, że zostanie to uznane za próbę podlizania się… Chociaż skoro Helena zaczęła o tym mówić, to pewnie oczekuje jakiejś odpowiedzi… Gdy rozważała tą sprawę, pani Dobrzańska zmieniła temat:
-Wybacz, że tak zareagowaliśmy z Krzysztofem, kiedy powiedziałaś, że nigdy nie byłaś za granicą, ale nas to zdziwiło. Nie martw się jednak, przy Marku na pewno szybko nadrobisz zaległości. On zna wiele wspaniałych miejsc w całej Europie. Nie wiedzieć czemu wolał cię zabrać do domku na plaży.
-Pani Heleno, mnie się tam bardzo podobało. I chciałam Państwu gorąco podziękować za pozwolenie.
-Ależ absolutnie nie musisz – dobrze, że ktoś tam w końcu pojechał. To rzeczywiście ładne miejsce i czasem warto oderwać się od tłumów. Pschemko czasem je odwiedzał, gdy go napadał odpowiedni nastrój. Oczywiście nie można się do tego ograniczać – dodała – dlatego moim zdaniem powinnaś dać Mediolanowi szansę…
Ula spojrzała zdziwiona, gdy Helena ciągnęła:
-Rozumiem, że to miasto może ci się źle kojarzyć, ale lepiej byłoby o tym nie myśleć. To już przeszłość, to za wami.
Dopiero po chwili dziewczyna pojęła, o czym tamta mówi. Ale przecież ona wcale o tym nie myślała. Naprawdę. Spojrzała na balkon, na którym Marek oświadczał się Pauli. To przeszłość, która już była za nią… Teraz ona nie stała już pod balkonem – choć może jeszcze też nie była na tym balkonie…
Partia bilardu nie była zbyt ekscytująca, gdyż Marek był mało zaangażowany w grę. Co chwila wyglądał przez okno i patrzył w kierunku siedzących tam kobiet.
-Pilnujesz, czy mama nie robi Uli krzywdy? – roześmiał się Krzysztof. Poklepał syna z uczuciem po ramieniu i nie wyglądał wcale na rozczarowanego z powodu braku interesującej gry.
A potem już był czas na powrót. W samochodzie Ula wciąż zastanawiała się, czy powinna była podzielić się z Heleną tym, że ona też kocha kwiaty. Myślała również o tym, jak jej poszedł ów egzamin – kiedy będą wyniki i czy zasłużyła na poprawkę…
Po obiedzie wszyscy usiedli w ogrodzie, popijając herbatę lub soki owocowe. Ula zdobyła się na tyle pewności siebie, że głośno wyraziła podziw dla piękna ogrodu.
-Wy również macie ogród, o ile pamiętam – powiedział Krzysztof – choć prawdę mówiąc, niewiele z niego widziałem.
-A gdzie ty właściwie mieszkasz, Urszulo? – zainteresowała się Helena. Uznała bowiem, że teraz przyszedł już czas na podobne pytania.
-W Rysiowie, proszę pani. To małe miasteczko niedaleko Warszawy – dodała.
-I wciąż jeszcze mieszkasz ze swoją rodziną? – indagowała dalej Helena. Gdy Ula potwierdziła, Helena wyraziła zdziwienie, że jej siostrzyczka może być taka mała.
-To zapewne siostra przyrodnia?
Ula czuła rozbawienie pomieszane z irytacją, gdy zapewniała panią Dobrzańską, że ależ skąd. Z jednej strony cieszyło ją, że matka Marka się nią interesuje. Z drugiej jednakże – nigdy nie lubiła takich rozmów.
-Może jestem nazbyt ciekawska, Urszulo – usprawiedliwiała się Helena – ale zdziwiła mnie trochę ta różnica wieku między wami. Zwłaszcza, że twój brat też jest dorosły.
-Tak, Jasiek zdał maturę i dostał się na studia – na Turystykę i Rekreację na Akademii Górniczo-Hutniczej.
Marek zauważył, że Ulę męczą te pytania i po gratulacjach rodziców z powodu brata zaproponował, że pokaże jej ogród.
-Teraz, synu, zapraszam cię na partię bilarda – zaśmiał się Krzysztof – ogród może pokazać jej mama, zwłaszcza że ty nie odróżniłbyś goździków od słoneczników…
Panowie ruszyli do biblioteki, a panie oglądały kwiaty. Helena ścinała róże i układała je w bukiet.
-Uwielbiam kwiaty – westchnęła.
Ula patrzyła zachwycona. Ona również zawsze kochała kwiaty. Chciała o tym powiedzieć Helenie, ale obawiała się, że zostanie to uznane za próbę podlizania się… Chociaż skoro Helena zaczęła o tym mówić, to pewnie oczekuje jakiejś odpowiedzi… Gdy rozważała tą sprawę, pani Dobrzańska zmieniła temat:
-Wybacz, że tak zareagowaliśmy z Krzysztofem, kiedy powiedziałaś, że nigdy nie byłaś za granicą, ale nas to zdziwiło. Nie martw się jednak, przy Marku na pewno szybko nadrobisz zaległości. On zna wiele wspaniałych miejsc w całej Europie. Nie wiedzieć czemu wolał cię zabrać do domku na plaży.
-Pani Heleno, mnie się tam bardzo podobało. I chciałam Państwu gorąco podziękować za pozwolenie.
-Ależ absolutnie nie musisz – dobrze, że ktoś tam w końcu pojechał. To rzeczywiście ładne miejsce i czasem warto oderwać się od tłumów. Pschemko czasem je odwiedzał, gdy go napadał odpowiedni nastrój. Oczywiście nie można się do tego ograniczać – dodała – dlatego moim zdaniem powinnaś dać Mediolanowi szansę…
Ula spojrzała zdziwiona, gdy Helena ciągnęła:
-Rozumiem, że to miasto może ci się źle kojarzyć, ale lepiej byłoby o tym nie myśleć. To już przeszłość, to za wami.
Dopiero po chwili dziewczyna pojęła, o czym tamta mówi. Ale przecież ona wcale o tym nie myślała. Naprawdę. Spojrzała na balkon, na którym Marek oświadczał się Pauli. To przeszłość, która już była za nią… Teraz ona nie stała już pod balkonem – choć może jeszcze też nie była na tym balkonie…
Partia bilardu nie była zbyt ekscytująca, gdyż Marek był mało zaangażowany w grę. Co chwila wyglądał przez okno i patrzył w kierunku siedzących tam kobiet.
-Pilnujesz, czy mama nie robi Uli krzywdy? – roześmiał się Krzysztof. Poklepał syna z uczuciem po ramieniu i nie wyglądał wcale na rozczarowanego z powodu braku interesującej gry.
A potem już był czas na powrót. W samochodzie Ula wciąż zastanawiała się, czy powinna była podzielić się z Heleną tym, że ona też kocha kwiaty. Myślała również o tym, jak jej poszedł ów egzamin – kiedy będą wyniki i czy zasłużyła na poprawkę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz