Było dość wcześnie i ulice jeszcze nie zrobiły się zatłoczone, ale i tak poruszali się dość wolno. Markowi nie spieszyło się do rozstania z Ulą, nawet jeśli ona nie odzywała się ani słowem i cały czas wpatrywała się w okno. On również był pogrążony w myślach, dlatego wolna jazda była bezpieczniejsza. Nie wierzył, że mógł się tak pomylić. W myślach wciąż pojawiały mu się obrazy: Ula i Piotr. Piotr całujący Ulę, Ula i Piotr razem się śmieją, Ula w samochodzie Piotra, Piotr i Ula trzymają się za ręce, Ula patrzy na Piotra rozmarzonym wzrokiem, Ula całuje Piotra… Czy to możliwe, że nic więcej między nimi nie było? Wszak cała firma mówiła o tym, że nie mogą się od siebie oderwać – znaczy, Violetta mówiła… Ech… Dla par na początku związku pewne zachowania są normalne… Czy jednak? Ula nie jest przecież taka jak inne kobiety… Powinien był o tym pamiętać… A tymczasem znowu ją zranił, znowu zagroził ich związkowi…
Ula wciąż wpatrywała się w okno, zamknięta w sobie przez słowa wypowiedziane przez Marka. Najpierw nie mogła w nie uwierzyć, a gdy już doszły do jej świadomości, nadal nie była w stanie pojąć, skąd się wzięły. Ona i Piotr? Przecież tam nic nie było… Ledwie go znała od kilku tygodni – niby prawie dwa miesiące, ale z przerwą po powrocie z Mazur. Gdyby wtedy nie pojawił się ponownie w jej życiu, wcale by jej to nie obeszło, tak jak teraz nie obchodziło jej, że go więcej nie zobaczy. To prawda, że zaplątała się nieco w tę niezręczną sytuację, z głupoty i uporu. I żałowała, że dopiero wstrząs pozwolił jej się uwolnić. Ale Piotra nigdy nie było i Marek powinien o tym wiedzieć… Dlaczego tego nie rozumiał? Dlaczego uwierzył w to… w pozory… Skąd wziął to, co mówił o jej związku z Piotrem? Czy miał powody, by tak myśleć? O Boże…
Dojechali na miejsce i Marek zatrzymał samochód. Refleksje prowadzone podczas jazdy nie pomogły mu w znalezieniu słów, którymi mógłby przemówić do Uli, dlatego oczekiwał, że wyjdzie w milczeniu z samochodu. Ona jednak go zaskoczyła – nie ruszyła się.
-Jest jeszcze wcześnie- odezwała się. Nie rozumiał, o co jej chodzi.
-Nie masz klucza do domu?
-Nie o tym mówię. Zastanawiałam się, skąd ci przyszło do głowy, że Piotr u mnie nocował…
-Ula…
-Proszę, pozwól mi powiedzieć… Zastanawiałam się, jak mogłeś tak pomyśleć… Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak to wyglądało z zewnątrz… Kiedy spędzał u mnie wieczory i przyjeżdżał po mnie rano… Tak wcześnie, jak teraz – tylko że teraz to prawda…
-Ula, proszę… Nie musisz mi nic tłumaczyć…
-Oczywiście, że muszę. Tak jak ty opowiedziałeś mi wszystko o Paulinie. Czyż nie postanowiliśmy wczoraj, że wszystko wyjaśnimy? O tym nie mówiłam tylko dlatego, że dla mnie nie było o czym. Nigdy tak naprawdę nie było Piotra. Nie jestem dumna z mojego zachowania, ale to tylko dlatego, że nie poradziłam sobie z tym sobie właściwie. Nie tylko dałam mu fałszywą nadzieję, ale pozwoliłam, by inni widzieli w nas więcej niż było – na przykład ty sam…
-Ale przecież mieliście plany… Musiałaś coś czuć do niego, skoro zamierzałaś z nim wyjechać. Nie jesteś osobą, która zaangażowałaby się na zimno…
-Mówiłam ci przecież, że to tylko, by nie widzieć cię z Pauliną… Tak jak wyjazd na żagle był po to, by zrobić ci na złość- ze smutkiem odwróciła wzrok- Widzisz więc, że mam czego się wstydzić i czego żałować. Oceniałeś mnie za wysoko…
-Ula, nie mów tak…- odwrócił się ku niej i chwycił jej rękę. Ona ścisnęła mocno jego dłoń, wdzięczna za ten gest i za to, co chciał nim wyrazić. Dodał jej odwagi, by ciągnąć:
-Ale wiedz, że między mną i Piotrem nie doszło do niczego więcej niż tylko kilku pocałunków – i nigdy by się nic nie wydarzyło. Zmuszałam się, by dać mu szansę, bo sądziłam, że na nią zasługuje, bo wszyscy tak uważali i dlatego, że byłam mu wdzięczna za uwagę, którą mnie obdarzał. W końcu jednak musiało przyjść przebudzenie, które dało mi odwagę do wyjścia z tego labiryntu. Nawet gdybym cię nigdy nie odzyskała…
-Ale oboje siebie odzyskaliśmy…
-Dlatego nie pozwólmy, by nieporozumienia znowu wybudowały mur między nami- przysunęła się blisko niego, a on nie mógł się powstrzymać przed namiętnym pocałunkiem.
-Muszę ci wyznać- odezwał się Marek po dłuższej chwili- że twoje wyznanie sprawiło mi ulgę… To że nigdy nie było Piotra…
-Od początku byłeś tylko ty- zapewniła go solennie.
Ula wciąż wpatrywała się w okno, zamknięta w sobie przez słowa wypowiedziane przez Marka. Najpierw nie mogła w nie uwierzyć, a gdy już doszły do jej świadomości, nadal nie była w stanie pojąć, skąd się wzięły. Ona i Piotr? Przecież tam nic nie było… Ledwie go znała od kilku tygodni – niby prawie dwa miesiące, ale z przerwą po powrocie z Mazur. Gdyby wtedy nie pojawił się ponownie w jej życiu, wcale by jej to nie obeszło, tak jak teraz nie obchodziło jej, że go więcej nie zobaczy. To prawda, że zaplątała się nieco w tę niezręczną sytuację, z głupoty i uporu. I żałowała, że dopiero wstrząs pozwolił jej się uwolnić. Ale Piotra nigdy nie było i Marek powinien o tym wiedzieć… Dlaczego tego nie rozumiał? Dlaczego uwierzył w to… w pozory… Skąd wziął to, co mówił o jej związku z Piotrem? Czy miał powody, by tak myśleć? O Boże…
Dojechali na miejsce i Marek zatrzymał samochód. Refleksje prowadzone podczas jazdy nie pomogły mu w znalezieniu słów, którymi mógłby przemówić do Uli, dlatego oczekiwał, że wyjdzie w milczeniu z samochodu. Ona jednak go zaskoczyła – nie ruszyła się.
-Jest jeszcze wcześnie- odezwała się. Nie rozumiał, o co jej chodzi.
-Nie masz klucza do domu?
-Nie o tym mówię. Zastanawiałam się, skąd ci przyszło do głowy, że Piotr u mnie nocował…
-Ula…
-Proszę, pozwól mi powiedzieć… Zastanawiałam się, jak mogłeś tak pomyśleć… Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak to wyglądało z zewnątrz… Kiedy spędzał u mnie wieczory i przyjeżdżał po mnie rano… Tak wcześnie, jak teraz – tylko że teraz to prawda…
-Ula, proszę… Nie musisz mi nic tłumaczyć…
-Oczywiście, że muszę. Tak jak ty opowiedziałeś mi wszystko o Paulinie. Czyż nie postanowiliśmy wczoraj, że wszystko wyjaśnimy? O tym nie mówiłam tylko dlatego, że dla mnie nie było o czym. Nigdy tak naprawdę nie było Piotra. Nie jestem dumna z mojego zachowania, ale to tylko dlatego, że nie poradziłam sobie z tym sobie właściwie. Nie tylko dałam mu fałszywą nadzieję, ale pozwoliłam, by inni widzieli w nas więcej niż było – na przykład ty sam…
-Ale przecież mieliście plany… Musiałaś coś czuć do niego, skoro zamierzałaś z nim wyjechać. Nie jesteś osobą, która zaangażowałaby się na zimno…
-Mówiłam ci przecież, że to tylko, by nie widzieć cię z Pauliną… Tak jak wyjazd na żagle był po to, by zrobić ci na złość- ze smutkiem odwróciła wzrok- Widzisz więc, że mam czego się wstydzić i czego żałować. Oceniałeś mnie za wysoko…
-Ula, nie mów tak…- odwrócił się ku niej i chwycił jej rękę. Ona ścisnęła mocno jego dłoń, wdzięczna za ten gest i za to, co chciał nim wyrazić. Dodał jej odwagi, by ciągnąć:
-Ale wiedz, że między mną i Piotrem nie doszło do niczego więcej niż tylko kilku pocałunków – i nigdy by się nic nie wydarzyło. Zmuszałam się, by dać mu szansę, bo sądziłam, że na nią zasługuje, bo wszyscy tak uważali i dlatego, że byłam mu wdzięczna za uwagę, którą mnie obdarzał. W końcu jednak musiało przyjść przebudzenie, które dało mi odwagę do wyjścia z tego labiryntu. Nawet gdybym cię nigdy nie odzyskała…
-Ale oboje siebie odzyskaliśmy…
-Dlatego nie pozwólmy, by nieporozumienia znowu wybudowały mur między nami- przysunęła się blisko niego, a on nie mógł się powstrzymać przed namiętnym pocałunkiem.
-Muszę ci wyznać- odezwał się Marek po dłuższej chwili- że twoje wyznanie sprawiło mi ulgę… To że nigdy nie było Piotra…
-Od początku byłeś tylko ty- zapewniła go solennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz