Get your own Digital Clock

poniedziałek, 16 listopada 2009

"Wybacz mi..." cz.14 wg Małgośki


Józef wraz z Alą, Beatką i Jaśkiem szykowali się na wyjazd nad morze. Korytarz zastawiony torbami podróżnymi a w domu harmider i bieganina.Józef przypominał, co chwilę Beatce o drobiazgach, które zapomniała. Jasiek wściekły miotał się, bo nie mógł znaleźć swojej ulubionej koszulki.Ala pakowała starannie rzeczy całej grupy i tylko Ula spokojna siedziała na kuchennym krześle przyglądając się temu wszystkiemu z uśmiechem. Cieszył ją ten wyjazd. Morze dobrze zrobi ojcu i jego choremu, choć szczęśliwemu, bo zakochanemu sercu.Bethy jeszcze nie nie była w takim miejscu a Jasiek… Ten cieszył się na spotkanie z Kingą.A Ula? Ula zostanie sama, no może nie do końca sama, bo miała teraz Marka, ale spokojne domowe zacisze nie jest złą sprawą. Pomogła zapakować się wszystkim do samochodu ucałowała i wyściskała wszystkich z osobna i życząc im dobrego wypoczynku stała patrząc jak odjeżdżają.

-Jestem sama… -zamruczała wesoło -dom jest tylko mój i czas zrobić porządki.

Lubiła sprzątać, gdy nikt jej nie przeszkadzał a teraz miała ku temu idealną okazję. Dziś wolny dzień chciała go, więc wykorzystać do maksimum. Ubrana w krótkie spodenki i bluzeczkę na cienkich ramiączkach ze ścierką w garści ruszyła do boju. Pot zaczął zalewać jej czoło dzień był przecież taki ciepły a ona niezmordowana. Zajrzała w każdy kącik, zakamarek.Po wielu pracowitych godzinach siadła na kanapie i spojrzała na swoje dzieło.Za oknem pierwsze oznaki zapadającego zmierzchu uświadomiły jej, że jeszcze nic nie jadła.Marek zadzwonił może po raz dziesiąty wywołując jej śmiech

-Jeszcze nie skończyłaś?

-Dlaczego pytasz-Jej śmiech zaraził tez i jego

-Tyrasz i tyrasz az mi znikniesz z przepracowania- Zachichotał

-Nie musisz się tak martwić, już skończyłam. No może tak nie do końca, bo zostały mi jeszcze pudła, które muszę wynieść do piwnicy

-Chętnie przyjadę i ci pomogę-Zaoferował swoja pomoc

-Daj spokój to nic ciężkiego. Jak się z nimi uporam kąpiel kolacyjka i do łóżeczka-Dusiła się ze śmiechu słysząc jego westchnienie, gdy wspomniała o łóżku

-A, co ze mną? –Zapytał

-Ty kochanie będziesz musiał iść spać sam jestem tak zmęczona, że zasnę od razu.

-A już miałem nadzieję ze pozwolisz mi się utulić- Był rozczarowany

-Spotkamy się jutro i może to przedyskutujemy- Drażniła go celowo

-Jestem wyrozumiały i dam ci dziś odpocząć, ale jutro nie licz na moja dobrą wolę, nie odpuszczę ci, nie ma mowy!- Odgrażał się wesołym głosem

-A wiec do jutra i słodkich snów- Wyszeptała końcówkę zdania tak namiętnym głosem ze w Marku aż zawrzała krew.

-Będą słodkie jak wedrę się do ciebie nocą i nie pozwolę spać aż do rana

Roześmiała się głośno

-Nie groź mi, bo wcale się nie boję i dobranoc

-Dobranoc kocham cię

-Ja też cie kocham pamiętaj o tym, gdy będziesz za mną tęsknił

-Już za tobą tęsknię

Ula włożyła telefon do kieszonka spodenek i spojrzała niechętnym wzrokiem

na cztery spore pudła

-No Ulka bierz się do roboty

Podniosła pierwsze i okazało się ze było dosyć ciężkie.Dowlokła je do drzwi piwnicy i oparła pudło na kolanie.Nieźle musiała się nagimnastykować by je otworzyć.Zaczęła wolniutko schodzić ze schodów miała wrażenie ze pudło waży tonę.Nagle zadzwonił telefon, chciała go odebrać, lecz nie było to takie proste.Schody były zbyt wąskie by postawić na nie pudło a telefon wciąż dzwonił i dzwonił.Przeniosła cały ciężar na biodro i w chwili, gdy telefon był już w jej dłoni zachwiała się i stoczyła piętnaście stopni w dół.Uświadomiła sobie tylko jak okropny ból rozdzierał jej nogę i zapadła w nicość.Ocknęła się nie wiedząc gdzie jest. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to piwnica a ona leży na jej podłodze.Próbowała wstać, ale ból tak potworny przeszył jej ciało, że znowu straciła przytomność.


4 komentarze: