Get your own Digital Clock

niedziela, 14 marca 2010

"Bo jak śmierć potężna jest miłość…" - miniaturka Beaty

Jakże dawno tu nie była. To miejsce od zawsze ją przytłaczało. Dobrze pamiętała jak wiele wycierpiała, gdy jej mama odeszła. Nie umiała pogodzić się z losem. Ile to godzin spędziła nad grobem swojej mamy. Od tamtej pory wszystkie sprawy były na jej głowie. Jednak obiecała sobie, że kiedyś będzie bardzo szczęśliwa. I była. Choć bardzo krótko, dziękowała Bogu za ten czas. Jednak to co dobre, szybko się skończyło. Choć on wielokrotnie udowadniał jej, że kocha ją nad życie. Nie wierzyła mu. Nie potrafiła zaufać po raz kolejny, po tym jak ją oszukał i wykorzystał. Teraz stojąc w pochmurny dzień nad jego grobem zrozumiała, że mówił prawdę, że potrafił przyznać się do błędu. Wielokrotnie wyrzucała sobie, że to przez nią, że gdyby tylko dała mu szansę… Wszystko potoczyłoby się inaczej.

Tamtego dnia był u niej. Jeszcze raz próbował przeprosić. Błagał o kolejną szansę. Przysięgał, że się zmienił. Jednak ona nie potrafiła mu wybaczyć. Widziała w jego oczach smutek, ale on przecież tak dobrze udawał uczucia…

Od czasu wypadku nie odważyła się przyjść na cmentarz. Jednak pojawiła się tutaj w równy rok po tym wydarzeniu. W ręce trzymała białą różę i list. List, w którym ostatecznie opisał swe uczucia. Tych parę słów, które dla niej stały się modlitwą. Przez okrągły rok, co dzień zasypiając, trzymała tę kartkę w dłoniach. Pomięta od łez, była dla niej niczym relikwia.

Przeszywający na wskroś wiatr i fruwające na wietrze liście sprawiły, że czuła się jeszcze bardziej nieswojo w tym miejscu. Zmrużywszy oczy powtórzyła znane już na pamięć słowa z ich ostatniej rozmowy: Kocham Cię ponad życie, a moje życie bez ciebie nie ma sensu. Po jej policzku potoczyła się łza. Przywołała w myślach jego obraz. Był idealny, prawie prawdziwy. Niemal czuła, że głaszcze ją po policzku. Wdychała jego zapach, jakby dopiero co tutaj był. Na chwilę znalazła się w innym świecie, tam gdzie mogłaby być szczęśliwa. Podniosła powieki. Rzeczywistość była jeszcze bardziej brutalna niż się spodziewała. Znów znajdowała się nad grobem ukochanego.

- Gdybym tylko mogła cofnąć czas… - Przez cały czas obwiniała siebie za to co się stało. Gdyby go jednak zatrzymała, gdyby dała mu szansę… Teraz na pewno byliby szczęśliwi. Po raz kolejny, z tablicy nagrobkowej przeczytała tak dobrze jej znane imię i nazwisko Marek Dobrzański.

Zapaliła, zgaszony przez wiatr znicz. Delikatnie, jakby głaszcząc, dotknęła zimnej płyty grobu. Kocham cię i nigdy nie przestanę – szepnęła. – Zaopiekuj się mną, proszę. - Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się. To był Piotr. Po raz pierwszy szczerze się uśmiechnęła. Zrozumiała, że to znak, który dał jej Marek. Piotr rozumiał doskonale, że kobieta chce w samotności ‘spotkać się’ z ukochanym. A teraz jej nowy towarzysz zjawił się w samą porę. Teraz już mogła zacząć nowe życie. - Dziękuję. – szepnęła jeszcze, kierując swój wzrok ku niebu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz