Get your own Digital Clock

środa, 10 marca 2010

„Zostań, gdy odtrącę cię…” - miniaturka Beaty

Dlaczego on znów musiał pojawić się w jej życiu? Już zdążyła odnaleźć spokój, którego tak potrzebowała. Nagle jej świat po raz kolejny legł w gruzach za sprawą tego mężczyzny. Nie chciała już nigdy go widzieć. Po tym wszystkim, czego zaznała nie potrafiła choć raz pomyśleć o nim dobrze. Jednak serce nie dało się oszukać. Cały czas przypominało jej o nim. Wyjechała, bo wiedziała, że nie może pozwolić, aby skrzywdził choć jeszcze jedną cząstkę jej. Teraz, kiedy była już pewna, że podniosła się po życiowej porażce, wróciła. W jej życiu pojawił się ktoś, kto rozświetlił jej dotychczasowe szare życie. Pokochała go nad życie. Teraz, gdy stała twarzą w twarz z mężczyzną, przez którego cierpiała, nie umiała już ukrywać targających nią, sprzecznych emocji. Z jednej strony nienawidziła go za wszystkie oszustwa jakich się dopuścił, za to że nie było go przy niej w najtrudniejszych chwilach. Z drugiej strony pragnęła przytulić się do niego, poczuć ciepło, które niegdyś dawało jej niesamowite poczucie bezpieczeństwa.

- Porozmawiajmy – usłyszała. Nie była jednak pewna, czy da radę. – Przecież wszystko może być tak jak kiedyś – słuchała zapewnień, które dla niej nie były realne.

- Tak jak kiedyś? – powtórzyła z ironią słowa wypowiedziane przez niego. – To niemożliwe. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. – Gorycz przepełniała jej głos. – Przez ciebie! – wykrzyczała mu prosto w twarz. Jej słowa wbijały się w jego serce jak noże. Czuł jak tępym ostrzem powoli przecinały każdą cząstkę jego ciała. Zwątpił. Odszedł, bo stracił nadzieję na naprawienie zła, które wyrządził.


***

Znów pojawił się tego dnia. Nie chciała, aby tu był. Zadawała sobie pytanie skąd wiedział o chrzcie i po co przyszedł. Pragnęła chronić maleństwo przed złem świata. Nie chciała, aby w przyszłości jej syn rozczarował się postępowaniem swojego ojca. Już nie wierzyła i nie ufała mężczyźnie, którego tak bezgranicznie kochała.

A jednak on zjawił się w kościele. Chciał być z synem w tym dniu. Nie cieszyło ją to, wręcz zadawało realny ból, od którego nie była w stanie się uwolnić.

- Jest taki podobny do ciebie – usłyszała, gdy znaleźli się cichym miejscu, gdzieś w zakrystii kościoła. – Mogę go wziąć na ręce? – zapytał. Zawahała się przez chwilę z obawy, że zabierze jej najjaśniejszy promyczek jej życia. – Proszę, przecież to mój syn, nasz syn – usłyszała błagalny ton jego głosu. Widziała, jak bardzo się zmienił. Kierowały nim prawdziwe uczucia. A jednak wypłynął z zatoki świń – pomyślała. Podała mu delikatnie dziecko. Odwróciła wzrok. Nie mogła patrzeć na ten obrazek. Ostatkiem sił powstrzymywała gromadzące się w kącikach oczu łzy. Jednak on opuszkami palców zwrócił jej głowę ku sobie.

- Ula, dlaczego nie chcesz mi dać drugiej szansy? – Nie wiedziała co odpowiedzieć. Milczała. W jej głowie pojawił się głos, który mówił, że nie ma obawy, że może mu zaufać.

Kocham cię – wyznał – kocham was. – Te słowa rozbudziły w niej nadzieje na przyszłość. – Jeszcze nie teraz – odpowiedziała. Poprosiła, aby oddał jej maleństwo.


***

Siedziała w ciszy, w ciemnym pokoju. Analizowała po raz setny każdy gest i każde słowo, które wypowiedział Marek. W jej głowie cały czas brzmiało: Kocham was. Uświadomiła sobie, że już nie kryje do niego urazy. To krótkie spotkanie pozwoliło jej na nowo uwierzyć w niego. Jednak teraz musiała pamiętać także o kimś innym, najważniejszym dla niej. Zrozumiała jaki popełniłaby błąd, nie pozwalając małemu spotykać się z ojcem. Ganiła się za to, że jeszcze niedawno tak chciała postąpić.

W jednej chwili zapragnęła stworzyć normalną rodzinę. Zerwała się z miejsca. Do torby spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, ubrała dziecko i wsiadła do taksówki. Zatrzymała się pod tak dobrze jej znanym adresem. Zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili w drzwiach stanął, niczego niespodziewający się Dobrzański. Nie mógł uwierzyć w to co widział.

- Ula – zdołał jedynie tyle wypowiedzieć.

- Zaopiekuj się nami – poprosiła. Na twarz mężczyzny zawitał uśmiech. Od tak dawna po raz pierwszy mógł się uśmiechnąć, bo miał ku temu powody. Otoczył kobietę ramieniem i skierowali się do salonu.


***

- Zobacz, jak słodko śpi – Ula pochylała się właśnie nad łóżeczkiem, by okryć synka kocykiem. Marek uśmiechnął się na te słowa.

- Dziękuję kochanie, za drugą szansę, za wspaniałego syna. Dziękuję ci za wszystko. Kocham cię i nigdy nie przestanę. – Stali tak nad łóżeczkiem, przytuleni i trzymający się za ręce. Ich uczucie odżyło na nowo. Mimo wielu nieporozumień, ogromu bólu i cierpienia postanowili dać sobie drugą szansę i znów cieszyć się swoją miłością.


„Contigo el cielo se vuelve mas claro

se pintan las nubes de blanco

y el sol vuelve a sonreir

solo contigo el tiempo cobro un sentido y

hoy que estas aqui conmigo se

bien que mi vida nacio con tigo


Contigo las horas se pasan mas rapido

mis ojos se llenan de encanto y la luna brilla por ti

Solo contigo mis risas tienen sentido hoy que

estas aqui conmigo se bien que mi vida

nacio con tigo


Y se que tienes un corazo valiente

un alma fuerte y se que caminaras

si miedo entre la gente y se tambien que si

un mal llega a sorprenderte no tememas porque

tendras por siempre un amor que te protege” *


* Maite Perroni - Contigo

1 komentarz: