Get your own Digital Clock

środa, 17 marca 2010

"Niebezpieczna gra" - miniaturka Beaty, rozdział 1

- Ula, proszę Cię, pomóż mi w głosie mężczyzny dało sięyszeć nutę rozpaczy.

- Marek, wiesz przecież, że to nieuczciwe. Wbrew moim zasadom.

- Ula wyszeptał, przybliżając swoje czoło do jej.

- Marek, nie umiałabym Cię zostawić samego z tym wszystkim, pomogę ci na twarzy mężczyzny pojawił sięmiech ale nie sfałszuję tego raportu. Musi istnieć jakiś inny sposób.

- Uwierz mi, nie ma innego sposobu. Liczę tylko na Ciebie Dobrzański spojrzał znacząco na przyjaciół.

- No nie wiem dziewczyna miała coraz mniej oporów. Bardzo chciała pomóc ukochanemu, a w głębi duszy wiedziała, że to jedyne rozwiązanie.

- Zastanowię się jeszcze w jej głosie było coś takiego, co dało prezesowi promyk nadziei.

- Ale nad czym się tu zastanawiać? powiedział najbardziej zmysłowo i zbliż się do Uli, muskając jej usta.

Ulka miała szczęście, że siedziała, gdyby stała, jej nogi z pewnością odmówiłyby posłuszeństwa. Czuła się jak w niebie. Ona i on. Marek pozwal sobie na coraz więcej. Po długim i namiętnym pocałunku, Marek musnął delikatnie swoim nosem o policzek dziewczyny, po czym zaczął zdecydowanie aczkolwiek subtelnie całować szyję Uli, by już po chwili rozpiąć kilka guzików od bluzki dziewczyny.

- Ma..Marek Ula próbowała się skupić, jednak to co działo się w jej umyśle, ciężko nazwać nawet trzęsieniem ziemi.

- Cii... próbował uspokoić, po czym podnióowę i wpił się w jej usta. W te słodkie usta swojej asystentki, przyjaciółki, czy... no włnie kogo? Kim ona była dla niego? Dlaczego to robi?
W jego głowie pojawiały się miliony pytań, na które sam nie potrafił odpowiedzieć. Sam nie wiedział czy włnie próbuje przekonać do podrobienia raportu, czy to co teraz wyprawia jest spowodowane uczuciem, jakie żywił do kobiety, któ teraz obejmował.

Czuł jak drży, bęc w jego ramionach. Jej uczucie było szczerze. W to nigdy nie wątpił... Tylko dlaczego posłuchał Sebastiana? Dlaczego mu uwierzył?

- Maarek, zaczekaj... Ula zdobyła się na te dwa słowa.

- Co się dzieje, Ula? zapytał zdyszany mężczyzna. Oddechy ich obojga były szybkie i ciężkie, a zarazem tak bardzo zachłanne.

- Boję się...Marek...Bo...bo ja jeszcze nigdy, no wiesz... wyznała, wyraźnie się rumieniąc.

- Ula spojrzał jej głęboko w oczy przepraszam Dobrzański przytulił dziewczynę.

- Za co, Marek? Ja, ja chcę to zrobićnie z Tobą wypowiedziała drżącym głosem, po czym zaczęła go całować. Jej dłonie rozpoczęły wędrówkę po plecach ukochanego. Po chwili zsunęła rękoma marynarkę. Marek zamaszystym ruchem ręki zrzucił z biurka rzeczy, po czym posadził swoją partnerkę na blacie. W jego wnętrzu trwała walka serca z rozumem. Jego ręka powędrowała na udo Uli, podwijając jej spódniczkę, natomiast drugą, mężczyzna siłował się ze sweterkiem Uli. Po chwili i on znalazł się niedaleko marynarki. Dziewczyna gładziła nagi już tors Marka.

- Nie, Ula krzyknął i odsunął się od dziewczyny.

- Marek? Ula była bardzo zdziwiona.

- Przepraszam. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.

- Marek, to ja przepraszam, nie wiem co ja, głupia, sobie myślałam. Wiem jak wyglądam. To przez to, prawda? Przez to, że jestem brzydka?

- Ula, Ulcia to nie tak... podszedł i przytulił, płaczą już Ulę. - Ja po prostu nie chcę Cię zranić. Nie mogę. Nie umiem. Ubierz się, odwiozę Cię do domu.

Po chwili zbierali się już do wyjścia. Marek, otworzywszy drzwi, zauważ Violę, która wyraźnie siłowała się ze swoim telefonem.

- A co ty tutaj robisz? zapytał prezes.

- Ja? Przyszłam studiować stosunki.

- Co? zza drzwi wyłoniła się także i Ula.

- No, te relacje publiczne. Do tych studiów, co...

- Tutaj chciał studiować? Marek wszedł jej w słowo.

- ucham?

- W moim gabinecie? zapytał, mocno już zirytowany młody Dobrzański.

- No Mareczku, gdzie ja znajdę więcej potrzebnych materiałów do nauki, jak nie w firmie...

- Ale o tej porze?

- No włnie, a co wy tu o tej porze robicie?

- My?

- nie omawialiśmy statystyki sprzedaży FD Sportivo z poprzednich miesięcy i ustaliśmy prognozy na podstawie owych statystyk Ula wytłumaczyła to bardzo wiarygodnie. Miała już dość tego ukrywania się, ciąych kłamstw.

- Aaa... Aha zmieszała się Violetta.

- To do jutra Ula minęła Marka i Violę i skierowała się w kierunku windy.


- Zaraz, zaraz...Violetta! krzyknął Dobrzański do wychodzącej już Violi czy ty nie umawiał się na dziś z Sebastianem?

- O! Patrz... Człowiek musi nogi schodzić. Tak to już jest z tą pamięcią.

- To co tu jeszcze robisz?

- Już mnie nie ma odpowiedziała po czym oddaliła się z biurowca.


Marek, zły na siebie i całą sytuację, uderzył pięścią o futrynę. Poczułl w nadgarstku, lecz nie przejmował się tym. Zajął się rozmyślaniem nad całym chorym układem jaki istniał między nim a Ulą. Co on sobie myślał, angażując się w tęupią grę. Szanował dziewczynę i nie chciał traktować jej w ten sposób. Nie chciał jej wykorzystywać. Niestety zdał sobie sprawę, że gdyby nie przerwał tej sytuacji, gdyby przestał panować nad sobą, mogłoby stać się coś, czego później bardzo by żował. A jednocześnie sprawiłby Uli jeszcze większe cierpienie. Po chwili rozmyślań opuścił gabinet i odjechał w stronę domu.


Ula, wybiegając z siedziby F&D, miała łzy w oczach. Nie była pewna uczucia Marka. Teraz już niczego nie była pewna. I nikomu nie ufała, nawet sobie. W tym momencie ostatnią rzeczą jaką chciała był powrót do domu. I nieskończenie wiele pytań taty. Wiedziała, że się martwił, ale nie mogła z nim porozmawiać o tym wszystkim, jeszcze nie teraz. Zmierzała w kierunku Wisły. Potrzebowała uporządkowania sobie wszystkiego, przemyślenia... Było już ciemno. Na swojej drodze spotkał trójkęodych, lekko wstawionych mężczyzn. Jednak dziewczyna nawet nie zwróciła na nich uwagi. Wtem, jeden z nich zastąpił jej drogę, a drugi złapał z ramię.

- Witaj, maleńka.

- Proszę mnie puścić - domagała się dziewczyna.

- Nie bą taka stanowcza. Nie wiedział, że spacerowanie w nocy po mieście może być niebezpieczne - powiedział jeden z grupki, delikatnie dotykając rę policzka Uli. Dziewczyna przestraszyła się nie na żarty.

- Puść mnie! - krzyknęła.

- Skarbeńku, przecież może być całkiem przyjemnie...

- Chcecie mi jeszcze bardziej spieprzyć życie?! Proszę bardzo! Choć i tak już chyba bardziej się nie da. - krzyknęła, po czym wyrwała się z uścisku jednego z napotkanych mężczyzn, stanęła i rozła bezradnie ręce. - Patrzcie! Przyjrzyjcie się! Czy teraz, kiedy przyjrzeliście się mi dokładnie, zwrócilibyście na mnie uwagę? Nie! Na pewno nie! Więc pozwolicie, że już sobie pójdę. - Ula zdecydowanie wyminęła zszokowanych mężczyzn i udała się w spokojne miejsce nad rzeką. Bała się, bała się tego, co wiązało się z Markiem. Wiedziała, że nie ma do niego żadnego prawa. Była zła na siebie, że posuwa się tak daleko. To, co miało miejsce w biurze tego dnia, nigdy nie powinno się zdarzyć. W końcu dotarła nad rzekę. Usiadła na przewróconym konarze drzewa. Chciała zapomnieć, nie myśleć o Marku.

- Marek, dlaczego ja cię tak kocham wiła do siebie dlaczego dajesz mi nadzieję?


Tymczasem Dobrzański włnie zaparkował pod swoim domem, o ile można ten budynek nazywać domem. Wystarczyłoby wejść do środka, a na pierwszy rzut oka dałoby się zauważ, że ten dom, nie jest domem w pełnym znaczeniu tego słowa. Te mury wypełniała cisza. Nie trzeba by sięugo przyglądać, aby dostrzec, że chłód przesiąkał każde pomieszczenie. I to nie ten odczuwalny chłód, tylko emocjonalny. Mężczyzna włnie przekręcał klucz w drzwiach, kiedy usłyszałwięk swojego telefonu, oznaczający nadejście wiadomości tekstowej. W jednej tylko chwili, Dobrzański wyjął klucze z zamka i skierował się z powrotem do samochodu, natychmiast go odpalając .


1 komentarz: