Get your own Digital Clock

środa, 24 marca 2010

"Złamane zasady" - minaturka Beaty

Siedzisz teraz sama w biurze. Żałujesz kilku błędów jakie popełniłaś w swoim życiu. Największym z nich było pozwolenie, aby miłość twojego życia odeszła. Widziałaś jak się starał, jak bardzo chciał być z Tobą. Tak wiele razy próbował pokazać ci, że jego uczucie jest szczere i wielkie. Jednak ty, przez swoją obojętność, sprawiłaś, że wyjechał. Teraz wiesz, że nigdy, nawet na chwilkę, nie przestałaś go kochać. Praca, to wszystko, co pozwala ci odetchnąć. W biurze możesz być sobą. Bo wiesz już, że nie kochasz Piotra i nie zależy ci tak bardzo na nim jak kiedyś zależało ci na Dobrzańskim. A mimo to przyjęłaś jego oświadczyny. Dlaczego to zrobiłaś?


- Z rozpaczy po wyjeździe Marka - odpowiadasz. Teraz już nie możesz okłamywać samej siebie, a co za tym idzie i Piotra. On też ma uczucia. Nie chcesz chyba, żeby cierpiał tak jak ty przez Marka. Dajesz mu nadzieję, a to jest najgorsze. Data ślubu zbliża się nieubłaganie. Jednak wcześniej ma odbyć się wieczór panieński, który organizują twoje przyjaciółki. Wcale nie cieszysz się z nadchodzących wydarzeń. Patrzysz przez okno, wspominasz jaka byłaś szczęśliwa, zanim twoja bajka runęła niczym domek z kart. Tyle, że ten domek można było odbudować. Ale przez swoją dumę zniszczyłaś wszystko.


- Kocham Piotra i wyjdę za niego. Podjęłam decyzję. Marka nie ma - decydujesz i wstajesz z wygodnego fotela prezesa. Wychodzisz z gabinetu. Zaraz spotykasz Violę, która w podekscytowaniu organizuje twój wieczór panieński. Odczuwasz lekką obawę. Przecież ona zawsze miała szalone pomysły. Zastanawiasz się co wymyśli tym razem. Schodzisz na święte pięć minut z dziewczynami. Odkrywasz, że w ich towarzystwie nie czujesz się lepiej. O ile łatwiej byłoby zdjąć tę maskę obojętności. Potem znów znajdujesz ukojenie w pracy. Wieczorem spotykasz się z Piotrem. On mówi ci, że widział Marka gdzieś na mieście. Nie wierzysz. Nie chcesz wierzyć, że wrócił. Po sześciu miesiącach wrócił. Znów nie wiesz, co czujesz. Piotr widzi, co się z Tobą dzieje i wychodzi, abyś mogła jeszcze raz wszystko przemyśleć. Masz szansę naprawić błąd jaki popełniłaś. Możesz jeszcze odwołać ślub.


- Nie zrobię tego - mówisz i kładziesz się spać.


Następnego wieczora idziesz na spotkanie z dziewczynami. Umówiłyście się w bufecie, aby świętować twój ostatni tydzień wolności. Jeszcze nie wiesz, co szykuje ci los. Masz jedynie przeczucie, że dziś coś się wydarzy. Viola, jako główna organizatorka, zarządziła, abyście wszystkie zeszły na dół i poczekały przed firmą. Po chwili przyjechał Sebastian. Ze wzruszeniem patrzyłaś na uczucie Violi i jej ukochanego. Przecież sama pomogłaś im uratować tę miłość. Ze smutkiem zdajesz sobie sprawę, że tobie nie jest dane zasmakować prawdziwego szczęścia. Mężczyzna miał was zawieść w nieznane ci miejsce. Sebastian przywiózł was do jednego z klubów. Nie spodziewałaś się tego.


- Już ja ci urządzę taki wieczór kochana, że do końca życia zapamiętasz. Wiesz ilu tam jest facetów. No chodź. - przyjaciółka szarpnęła cię za ramię, ale ty zdawałaś się być nieobecna duchem. Widziałaś minę Sebastiana. Wyglądał na zazdrosnego, ale nie chciał wam psuć zabawy. Dziewczyny poszły przodem, a ty zostałaś lekko z tyłu. Seba podszedł do ciebie, złapał za łokieć:


- Jesteś pewna, że chcesz za niego wyjść? Pamiętaj, Marek cię kocha. - powiedziawszy to, odszedł. Zostałaś z natłokiem myśli w głowie. Jednak powiedziałaś sobie, że tego wieczora będziesz bawić się najlepiej w swoim życiu. Pewnym krokiem weszłaś do środka. Na wejściu powitał cię wielki plakat. "Tylko dziś, specjalnie dla pań, najprzystojniejsi, najseksowniejsi panowie." Zastanowiłaś się jeszcze chwilę, a potem dołączyłaś do dziewczyn. Blask świateł, głośna muzyka i tłum innych kobiet, sprawiło, że zajęło ci chwile oswojenie się z tym miejscem. Potem tylko próbowałaś powiedzieć Violettcie, że policzysz się z nią jutro.


Na scenie zaczęli pojawiać się mężczyźni. Czułaś się nieswojo. Chciałaś już wyjść, przecież nie pasowałaś do takich miejsc. Krępował cię widok półnagich facetów kręcących tyłkami na scenie. Już wstałaś, gdy nagle na podwyższeniu pojawił się on. Zaintrygował cię. Nie wyglądał jak reszta facetów, których widziałaś tego wieczoru. Na oczach miał maskę Zorro, która przysłaniała mu pół twarzy. Na głowie wielki, czarny kapelusz, a na ramionach narzuconą pelerynę. Jednak nie zachowywał się tak jak inni. Facet z klasą , przemknęło ci przez myśl. Zostałaś. Wróciłaś na swoje miejsce. Mężczyzna zbliżył się do waszego stolika. Byłaś zaskoczona, że właśnie do ciebie wyciągnął rękę. Nieśmiało podniosłaś się i pozwoliłaś porwać się mężczyźnie w czerni. Kątem oka zobaczyłaś, jak Viola puszcza oko do przystojniaka. Nic nie zrozumiałaś. Kiedy już stanęłaś na scenie, nieznajomy złapał cię w pasie i lekko przechylił do tyłu. Poczułaś jego zapach. Tego, którego nigdy nie zapomnisz. Z przerażeniem spojrzałaś mu w oczy. To był on. Marek.


- Nie wychodź za niego, proszę. - na dźwięk jego głosu, pełnego rozpaczy, straciłaś resztki rozsądku.


Złapał cię za rękę i pobiegliście za kulisy. Spojrzeliście na siebie. W jego oczach zobaczyłaś tęsknotę i nieskończoną miłość. Powoli przybliżył swoją twarz do twojej, jakby nie był pewien jak zareagujesz. Delikatnie dotknął ust, a ty wpiłaś się w niego z całym uczuciem, nieukrywaną radością. Już wiedziałaś, że przeczucie było słuszne. To "coś" się wydarzyło. Całowaliście się jak opętani, nie mogąc się nacieszyć swoją bliskością. Chwilę potem on zniknął gdzieś za drzwiami, a ty byłaś już pewna, że życie możesz przejść tylko z nim. Po raz pierwszy od dawna szczerze się uśmiechnęłaś. Po chwili szliście już, prawie całkiem opustoszałymi, ulicami Warszawy. Mogłabyś powędrować na koniec świata, byleby tylko trzymać go za rękę. Nawet nie zauważyłaś kiedy zatrzymaliście się pod wysokim apartamentowcem. Poprowadził cię do środka. W windzie unikałaś jego wzroku. Szliście długim korytarzem, aż zatrzymaliście się przed drzwiami z numerem dwadzieścia dziewięć. Otworzył je i zaprosił cię do środka. Zbliżył twarz do twojej szyi. Poczułaś jego oddech na swojej skórze. Potem dłonie, które dotknęły ramion. Nie byłaś jednak spokojna. Pozostawało coś, co nie dało o sobie zapomnieć. Piotr. Przecież za tydzień będziesz mężatką.


- Nie - powiedziałaś. - Nie mogę. Nie kocham cię - powtórzyłaś, nie patrząc mu w oczy. Przytulił cię. Nie spodziewałaś się takiej reakcji.


- Nawet nie wiesz, jak tęskniłem. Musiałem wrócić. - On zdawał się nie słyszeć wcześniej wypowiedzianych przez ciebie słów. Powtórzyłaś więc:


- Nie kocham cię. - Choć wiedziałaś, że to nieprawda.


- Nie - szepnął, przygryzając płatek twojego lewego ucha. - Nie mówisz prawdy. Słowami możesz kłamać, ranić... - Czułaś, że coś w tobie pęka. Jego bliskość pozbawiała cię resztek racjonalnego myślenia. Przecież ty też tęskniłaś! Był blisko. Czułaś jego ciepło i miłość. Jego dłonie wędrowały po twoim ciele, szukając guzików sweterka. - Ale nie oszukasz mnie pocałunkami. - Wpił się w twoje usta, po czym przygryzł delikatnie dolną wargę. Od zawsze doprowadzało cię to do obłędu. Z każdym słowem pozbawiał cię odzienia. - Nie skłamie twoje ciało, drżące pod wpływem moich pieszczot, ani twoje oczy, w których wciąż jest to ciepłe światełko. Nie umiesz kłamać, kochanie. - Stałaś na środku pokoju półnaga i zawstydzona. Chciałaś zakryć się bluzką, którą jeszcze trzymałaś w dłoni. Nie czułaś się komfortowo w tej sytuacji. - Już widziałem cię całą, pamiętasz? - Tym jednym pytaniem sprawił, że wspomnienia wróciły. Obrazy z pobytu w pamiętnym hotelu powróciły i mieszały ci w głowie. Przecież to były najpiękniejsze wspomnienia jakie miałaś. Wszystko co było związanie z Markiem, dla ciebie było świętością. Już nie chciałaś się bronić przed tym uczuciem. Z oddaniem pocałowałaś jego usta, nos, powieki, policzki. Całowałaś każdy milimetr jego twarzy tak, jakbyś scałowywała całą tęsknotę. Uśmiechnął się ciepło. Objął cię ramieniem. Czułaś się bezpieczna i kochana. Tego właśnie chciałaś, prawda? Sprawnie odnalazł zapięcie staniczka, który chwilę potem leżał już na podłodze razem z bluzką, którą jeszcze niedawno próbowałaś się okryć. Czułaś jak bardzo cię pragnie. Powietrze w pomieszczeniu zgęstniało od namiętności, która przepełniała każdą część waszych ciał. Kochaliście się, aż do braku tchu. Tej nocy zrozumiałaś, że nie mogłabyś przeżyć reszty życia bez ukochanego mężczyzny. Tylko on był w stanie sprawić, że twoje oczy znów staną się radosne, a dotychczasowy, dobrze już wyćwiczony, sztuczny uśmiech zastąpi szczery, nieudawany.


Obudziły cię pierwsze promienie słońca, przedzierające się przez zasłony. Powoli otworzyłaś oczy. Rozejrzałaś się dookoła i zobaczyłaś, że twoja miłość jest tuż obok ciebie. Uśmiechnęłaś się, na wspomnienie wydarzeń poprzedniego wieczoru. Delikatnie wyślizgnęłaś się z łóżka, tak by nie zbudzić mężczyzny. Powędrowałaś do kuchni, gdzie na stole zobaczyłaś wasze zdjęcie, jedno z wielu zrobionych wam nad Wisłą. Rozczuliło cię to. On przez ten cały czas, kiedy ty odgrywałaś rolę życia, czekał. Wróciłaś do sypialni, gdzie Marek właśnie się przebudził. - Dzień dobry, kochanie. - usłyszałaś. Po raz kolejny się uśmiechnęłaś. - Marek, ja cię przepraszam. Byłam głupia, że nie pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć wcześniej. Przepraszam - próbowałaś tłumaczyć, a w twoich oczach pojawiły się łzy.


- Cii.. - próbował powstrzymać słone krople, gromadzące się w twoich oczach. - To już nie ważne. Żyjmy teraźniejszością, bo to ona zamyka przeszłość i kształtuje naszą przyszłość. - Delikatnie musnął twoje wargi. Wiedziałaś, że zaczniecie od nowa. Będziecie szczęśliwi. Przecież taka miłość zdarza się tylko raz. Teraz czekała cię jeszcze tylko jedna ważna rozmowa. Z Piotrem...

2 komentarze:

  1. Cudownie! Łzy spływały mi po policzkach gdy to czytałam... Czekam na wiecej takich opowiadan

    OdpowiedzUsuń