Get your own Digital Clock

czwartek, 11 marca 2010

Miniaturka Beaty a’la Sortilegio


Był ciepły, słoneczny dzień. Ula zawsze uwielbiała te letnie popołudnia. Jeszcze, gdy była mała, mama często zabierała ją na spacery po okolicy. Opowiadała jej wtedy różne anegdoty, legendy. Dziewczyna zawsze lubiła ich słuchać. Obie były do siebie bardzo podobne. Historia lubi się powtarzać, również Ula, opowiadała bajki swoim dzieciom, gdy były małe. Jednak teraz już dorosły i niedługo założą swoje rodziny. A ona jest od wielu lat szczęśliwą matką i żoną. Jej permanentną miłością odkąd tylko pamięta był Marek. W wielu życiowych aspektach okazał się idealny.


W końcu zdecydowała się opowiedzieć swoim dzieciom historię, która bardzo szybko zmieniła jej życie w koszmar. Jednak równie szybko stała się najszczęśliwszą osobą na świecie. Poprosiła Madzię i Krzysia, ukochane dzieci, aby usiedli obok niej, na oświetlonej promieniami słońca, huśtawce. Rozpoczęła swoją opowieść…

- To było dawno, kiedy byłam młoda. Dzięki tej historii poznałam waszego ojca. Po śmierci waszej babci, a mojej mamy bardzo lubiłam chodzić nad staw. Dokładnie ten, nad który chodziliśmy na spacery, gdy byliśmy w Rysiowie u dziadka Józka. Pewnego dnia spotkałam młodego mężczyznę. Powiedział mi, że ma na imię Marek. Był naprawdę przystojny. Po raz pierwszy się zakochałam. I to z wzajemnością. On był dla mnie bardzo miły, opiekuńczy. Chciałam, aby w przyszłości był moim mężem. Zaczęliśmy się spotykać. Początkowo przychodziliśmy tam, nad wodę. Długo rozmawialiśmy. Rozumieliśmy się świetnie. Wiedziałam, że tylko z nim mogłabym spędzić resztę swojego życia. Jednak czasami zachowywał się dziwnie. Nie lubił opowiadać o sobie. Był bardzo skryty a mnie wiedział prawie wszystko. Nie naciskałam, bo wiedziałam, że kiedyś i tak się dowiem. Pewnego dnia zaprosiłam go do domu. Chciałam, aby poznał mojego tatę. Jednak podczas tej wizyty zrobił coś, co całkiem mnie zaskoczyło. Poprosił mnie o rękę. Bardzo chciał wziąć ze mną ślub. Byłam zakochana, więc zgodziłam się od razu. Jednak zdziwiło mnie, że nie życzył sobie abym zaprosiła kogoś z rodziny. Naszymi świadkami na ślubie byli jego znajomi, o których wcześniej nic nie mówił. O rodzinie także nie wspominał. Wiedziałam tylko, że od teraz będę nosić nazwisko Dobrzańska. Bardzo zależało mu na czasie i dyskrecji. Był to kameralny ślub w gronie jakiś bliżej mi nieznanych osób. Gdy wyszliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego, miałam nadzieję, że cały ten dzień spędzimy razem. Jednak zaraz potem on oświadczył, że zadzwonili z pracy. Musiał mnie opuścić…

Na twarzach swoich latorośli zaobserwowała wzrastające zaciekawienie historią twojego życia.

- Mamo, dlaczego tata tak dziwnie się zachowywał, skoro cię kochał?

- Kochanie posłuchaj dalej… No właśnie zachowywał się dziwnie. Nie odezwał się do mnie przez kilka następnych dni. Martwiłam się, nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, żeby nie przysłał chociaż wiadomości. I wtedy stało się. Zadzwoniła do mnie babcia Helenka i powiedziała mi, że Marek nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym. Dla mnie świat się zawalił. Nie miałam po co żyć. Jednak, jako żona zmarłego musiałam się zjawić na jego pogrzebie. Nigdy nie wspominał, że był bogaty. Zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Poznałam jego najbliższą rodzinę. Byli naprawdę serdeczni. Jednak też nieco zaskoczeni, że nie wiedzieli nic o ślubie. Zaproponowali, abym została przez kilka dni, przecież cały majątek, jaki posiadał, należał teraz do mnie. Ja jednak czułam się bardzo nieswojo w tak bogatym domu, urządzonym z przepychem. Następne dni były takie same. Puste. Pustka, to jedyne co czułam po odejściu mojego ukochanego. Cały czas płakałam, byłam załamana. Jednak pewnego dnia, późnym wieczorem usłyszałam pukanie. Otworzyłam, a w drzwiach stał cały i zdrowy Marek. To znaczy jeszcze wtedy wydawało mi się, że to był Marek. Chciałam krzyknąć z radości, strach z niedowierzania jednak on zamknął mi usta dłonią. Nie wiedziałam jak to się stało, ale byłam naprawdę szczęśliwa, że znów jest przy mnie. Dokładnie pamiętam to spotkanie. Wszedł do pokoju i usadził mnie na łóżku. Zaczął tłumaczyć. Opowiedział, że on nie nazywa się Marek, tylko Aleks Febo. Wyjaśnił, że to Marek miał wypadek, dlatego tutaj jestem. W jednej chwili poczułam ogarniająca mnie nienawiść do tego człowieka. Zranił mnie najbardziej na świecie. Jak mógł podawać się za kogoś, kim nie był. Po co? Od tej pory nienawidziłam go całym sercem. Od razu powiązałam fakty, że ten wypadek nie mógł być przypadkowy. Następnego dnia spakowałam się i wróciłam do domu. Jednak Febo mnie odnalazł i zaczął szantażować. Zagroził, że jeżeli nie pomogę mu przejąć majątku Dobrzańskich, to pośle mojego ojca do więzienia. Po tym wszystkim, co mi zrobił chciał jeszcze, żebym mu pomogła. I to w takiej sprawie. Miałabym kłamać, oszukiwać. Bardzo się przestraszyłam, więc wróciłam z nim do Warszawy.

- To ja już nic nie rozumiem… - wiedziała dokładnie, że można nie zrozumieć tej historii. – To skoro ten Marek zginął w wypadku to…

- Na szczęście wpadł we własne sidła. Marek wrócił po dwóch tygodniach. Był posiniaczony i miał złamaną rękę. Ale żył. To było najważniejsze. Nie wyobrażacie sobie miny Aleksa, kiedy zobaczył waszego ojca całego i zdrowego. To było straszne zdziwienie, że go nie poznałam. Ale jak miałam poznać osobę, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. A w dodatku okazało się, że to on jest moim mężem. Jednak byłam zastraszona przez Aleksa, więc musiałam dalej grać swoją rolę w tym kiepskim przedstawieniu. On też mnie nie poznawał. I wcale mu się nie dziwiłam, bo przecież mnie nie znał, ani nie widział nigdy wcześniej. Jednak rodzina wmówiła mu, że dzieje się tak dlatego, że może mieć problemy z pamięcią. Jednak z każdą minutą, przekonywałam się, że Marek to całkowite przeciwieństwo Aleksa. Marek nie udawał niczego, a tym bardziej nienawidził nienawidzić. Choć bardzo się nie lubili, on nie pragnął zniszczyć tego drugiego. Powoli zakochiwałam się w waszym tacie i powoli zdobywał moje zaufanie. To było jak magia. W końcu pewnego dnia cała intryga Aleksa wyszła na jaw. Dzięki Markowi moje życie znów było normalne. Byłam spokojna o ojca i rodzeństwo. On tak się o mnie troszczył. Jemu naprawdę mogłam zaufać. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Razem próbowaliśmy zdemaskować Febo. I udało nam się to. Choć droga do szczęścia nie była łatwa. Wiele jeszcze razy próbował nam uprzykrzyć życie. Ale o tym może następnym razem wam opowiem. Jednak udowodniliśmy przed całą rodziną, że winowajcą wszystkich nieszczęść spadających na dom Dobrzańskich był właśnie on. Aleks zaraz po tym wyjechał daleko, za pieniądze, których zażądał w zamian za usunięcie się z naszego życia. Od tej pory nigdy więcej o nim nie słyszeliśmy.

- Piękna historia – Madzia siedziała ze łzami w oczach, podobnie jak jej matka. Dla Uli nie było łatwe wracać do tamtych chwil. Zarazem najgorszego jak i najlepszego czasu w jej życiu.

- Kochanie, gdzie ty byłaś całe popołudnie, szukałem Cię wszędzie – Marek pogładził dłoń swojej małżonki i delikatnie ucałował ją w czoło w dowód jego nieskończonej miłości do żony.


Słońce chyliło się ku zachodowi. Ostatnimi promieniami oświetlało świat. Lekki wietrzyk, który dało się czuć, owiewał siedzących w ogrodzie Dobrzańskich.



Que sera esta voz que nos habla

Czym jest ten głos, który do nas mówi

desde aqui en el centro del pecho?

Stąd, ze środka naszego serca

Que sera esto que me provoca

Czym jest to, co mnie prowokuje

y tambien ilusiona y me atrapa?

I też oczarowuje y mnie łapie

Es un mandato de Dios

To jest rozkaz od Boga

que me hizo el favor de ponerte en mi Vida

Który zrobił mi przysługę, stawiając cię na mojej drodze

Es sortilegio de Amor

To jest czar miłości

es milagro de dos, un encuentro de almas

to cud dwojga, spotkanie dusz


Que sera lo que no hace eternos

Czym jest to, co czyni nas wiecznymi

y ademas, da sentido a la vida?

A co więcej nadaje sens życiu

Que sera esto que no hay palabras

Czym jest to, że nie ma słów

y ademas no se ve ni se toca?

A co więcej nie widzi się ani się nie dotyka


Es un mandato de Dios

To rozkaz od Boga

la expresion de su voz en la forma perfecta

Wyraz jego głosu w idealnej formie

Es sortilegio de Amor

To czar miłości

es milagro de dos, un encuentro de almas

to cud dwojga, spotkanie dusz*


* Il Divo – Sortilegio de amor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz