Nie mam siły więc tylko krótko:
Z Piotra zaczyna wychodzić podejrzliwość, nieufność, zaborczość i to wszystkimi szwami.
Kiedyś przez to pęknie i trocinki polecą, a z tego miśka tylko futro zostanie. Futro którego ani Ula, ani żadna z nas nawet na dywanik przed łóżkiem użyć nie będzie chciała (a co dopiero w łóżku trzymać).
Marek kocha, pył zdmuchuje, lonżę odpina i Ula okazuje się koniem hodowlanym powoli – wolność ją przeraża, boi się jej – stąd te powroty do firmy, to zerkanie przez wertikale czy rzeczywiście Marek nic od niej nie chce, to wystawianie Piotra na przynętę. Bo ona podświadomie nie chce tej wolności -więź z zaklinaczem już powstała… tylko jak tu się przyznać do tego skoro samej sobie się wmawia “nie chcę”?
Zawsze w gabinecie siada na tej dłuższej kanapie z nadzieją pewnie, że Marek się dosiądzie, że coś nastąpi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz