Get your own Digital Clock

niedziela, 14 lutego 2010

Spotkanie - walentynkowe opowiadanie Iwony


Zobaczył ją nagle. Była tu nowa, zamówiła cafe macchiato, usiadła przy oknie i przyglądała się z zaciekawieniem okolicy. Nie wyglądała jakoś niezwykle, a w porównaniu z niektórymi - nawet przeciętnie. Było jednak w jej wizerunku coś nieuchwytnego, co kazało Alowi przyglądać się jej. Ciekawe na co tak patrzyła? Interesowało go to, bo ten zakątek Mediolanu był właściwie jego dziełem. Jak każdego ranka, siedział w kącie swojej ulubionej „Cafe Milano”, mając przed sobą espresso, cantuccini i miejscową gazetę. Planował na ten dzień wyprawę do starożytnego Rzymu, ale na razie ta kobieta przykuwała jego uwagę. W pewnej chwili spojrzała na niego. Miał wrażenie, że skądś ją zna, ale jednocześnie był pewien, że po raz pierwszy widzi jej awatar i nick, głoszący, że piękna nieznajoma nazywa się Jil Spark. Uśmiechnęła się do niego i po chwili wyszła. Pomyślał wtedy, że jest ona w jakiś sposób szczególna.

- Witaj Antonio – powiedział do właściciela. – Czy ta dziewczyna, która przed chwilą wyszła, była już tu kiedyś?

- Nie, pierwszy raz ją wdziałem.

- Rozmawiałeś z nią?

- Zamieniliśmy dwa zdania. Mówiła, że przypadkiem tu trafiła i podoba jej się nasz Mediolan. Podobno całkiem dobrze zna prawdziwy.

- Dzięki, będę się zbierał. Do jutra.

- Do widzenia panie Fernal.

Wyszedł na ulicę, ale po Jil nie było już nawet śladu.


Samotność pośród tłumu jest okropna. Przekonała się o tym na własnej skórze. Każdy dzień był odbiciem poprzedniego, równie nudnego. Specyficzny sygnał komórkowego budzika, miał ją wprawiać w dobry humor, ale niezmiennie powodował irytację i obiecanki, że jutro położy się wcześniej. Ratowała się kawą i biegła do pracy w City. Kilka godzin pośród ludzi, których nie bardzo lubiła, ale jednak darzyła szacunkiem, mijało na szczęście dość szybko. Potem zwykle szła na lunch z koleżanką i znowu wracała do pracy. Czasem stres był większy, czasem mniejszy. Przyzwyczaiła się już. W drodze do domu robiła zakupy. Niekiedy znajomi wyciągali ją do pubu lub na jakąś szaloną singielską imprezę. Stwierdziła ostatnio, że Londyn, to miasto singli, podobnych do niej i coraz mniej je lubiła. Wieczory zwykle spędzała samotnie, w swoim mieszkaniu i starała się nie myśleć o nim i o tym, że nic jej się w życiu nie udało. Czasem czytała jakąś książkę lub oglądała telewizję. Codziennie sprawdzała pocztę i pilnie odpisywała na maile z kraju - od mamy i kilkorga znajomych, którzy jeszcze o niej pamiętali. On nigdy nie napisał. Ona do niego też nie. I nie napisze, wystarczy że prawie rok temu wróciła do Warszawy i próbowała reanimować martwy od dawna związek. Niestety, nie udało się. Zrobiła wszystko co mogła, aby go odzyskać i wiedziała już dlaczego jest to niemożliwe. Zamknęła ten rozdział życia na klucz i obiecała sobie solennie, że już nigdy nie będzie dręczyć Aleksa swoją osobą. Tego wieczoru dostała wiadomość od Marka. Był taki szczęśliwy, że chciał się podzielić tym uczuciem z całym światem. Odzyskał swoją miłość – Ulę. Pamiętała jaki szok wywołała u niej wiadomość, że rozstał się z Pauliną. Napisała wtedy do niej długi i szczery list. Przyznała się do romansu sprzed lat, który zniszczył jej związek z Aleksem, a Pauliny i Marka - wystawił na ciężką próbę i chyba był początkiem jego końca. Paulina wykazała się zadziwiającym spokojem, może wiedziała więcej niż dawała po sobie poznać. Wybaczyła jej i nadal się przyjaźniły. Panna Febo obiecała, że nie będzie jej więcej swatać z bratem. Natychmiast odpisała Markowi, że bardzo się cieszy z jego szczęścia. Tak było naprawdę, z ich czworga chociaż jemu jednemu udało się w końcu poukładać sobie życie osobiste. Była pewna, że Paulina pocierpi trochę, ale mimo to już niedługo znów będzie błyszczeć. Spodziewała się, że jeszcze zatańczy na jej weselu. Były zupełnie do siebie niepodobne. Tyle już lat minęło od dnia, kiedy Aleks ją zostawił, a wciąż nie potrafiła sobie wybaczyć. Od tamtej pory nie układało jej się z mężczyznami, jakby wisiało nad nią jakieś fatum. Wyobrażała sobie siebie za dziesięć lat, w tym samym londyńskim mieszkaniu, z kotem na kolanach i w bliskim kontakcie z laptopem. Już teraz najczęściej układała się z nim wygodnie na łóżku i na długie nocne godziny zanurzała się w swoim drugim świecie. Tam była szczęśliwsza, nie była już przegraną Julią Sławińską, tylko zadowoloną z siebie – Jil Spark. Czuła się wolna i wyzwolona ze skorupy przyzwyczajeń i straconych marzeń. Jak mówili – Second Life, to nasze marzenia. Najbardziej lubiła latanie, codziennie to robiła. Podziwiała z góry niezwykły pikselowy świat, będący wytworem nieskrępowanej wyobraźni jego mieszkańców. Sama nie bawiła się w tworzenie kopii miejsc, w których przebywała w rzeczywistości, bo przecież właśnie od nich chciała się oderwać. Za to pasjami odwiedzała fantastyczne regiony oraz wirtualne kopie Nowego Jorku czy Paryża. Podziwiała egzotycznie wyglądające awatary, albo zwiedzała wspaniałe galerie, dosłownie wnikając w wirtualne dzieła znanych mistrzów lub wytwory sztuki powstałe po drugiej stronie życia. Ostatnio bywała w Mediolanie, ale rodzinne miasto Aleksa, budziło w niej zbyt wiele bolesnych skojarzeń. Najczęściej przebywała na polskich wyspach, gdzie nawiązała kilka prawdziwych przyjaźni. Wciąż cieszyło ją poznawanie nowych ludzi, ukrytych za niezwykłymi awatarami, niekoniecznie ludzkimi.


Jak co dzień jechał taksówką do pracy. Cały w czerni, chmurny na twarzy i w sercu. Nawet taksówkarz go nie zagadywał. Wszystkich innych raczył opowieściami o błędach popełnianych wciąż na górze i o złej pogodzie, ale tego klienta nie nagabywał na zwierzenia. Otaczała go wyczuwalna aura wyższości i niechęci do świata. Aleks Febo był w Warszawie zupełnie sam. Odkąd Paulina wyjechała do Włoch nie miał już tu nikogo bliskiego. Początkowo chciał z nią jechać, ale szybko stracił zapał. W końcu pozostał w Warszawie i w Febo & Dobrzański. Jako dyrektor finansowy, kontrolował Marka i nieustannie czyhał na jakieś potkniecie prezesa. Niestety, odkąd Ula Cieplak przeprowadziła swój karkołomny plan naprawczy i wspomagała ukochanego radą, były to płonne nadzieje. Nie zdawał sobie dotychczas sprawy, że walka z Markiem Dobrzańskim – znienawidzonym prezesem i do niedawna narzeczonym jego ukochanej siostry, wypełniała cały jego czas. Teraz, gdy Paulina osiedliła się w Mediolanie, a Marek i Ula sprawnie zarządzali firmą, odczuwał wyraźnie, że jego życie jest puste. Wcale nie chciał, żeby tak było. Niestety przed laty zawiódł się na Julii, która była miłością jego życia i zapomniał, że ma jeszcze serce. Ciągły konflikt z Markiem był jego siłą napędową, a jednocześnie nie pozwalał zapomnieć o Julii, podsycał żal i niechęć do niej. Gdy przed rokiem błagała go, by spróbowali jeszcze raz, nie był na to gotowy. Wydawało mu się wtedy, że nie jest mu ona do niczego potrzebna. Jakże się mylił. Gdyby wtedy nie pozwolił jej wsiąść do tego nieszczęsnego pociągu, to teraz być może jego życie byłoby życiem, zamiast tanią jego podróbką. Żałował, że jej wówczas nie zatrzymał, ale mimo to nie potrafił przemóc się i chociaż do niej napisać.


- Dzień dobry panie dyrektorze – powitała go sekretarka, ze zwykłą obawą w głosie i podała mu plik dokumentów. – Proszę, Adam właśnie przyniósł nowe zestawienia kosztów i prognozę zysku, jest jeszcze dzisiejsza poczta.

- Dzień dobry – mruknął w odpowiedzi. – Poukładane?

- Oczywiście. – Dorota znowu obiecała sobie w duchu, że poszuka nowej pracy.

- Przynieś mi kawę, tylko porządną, a nie taką jak wczoraj. – Wiedział, że jest złośliwy i niesprawiedliwy, bo z firmowego ekspresu nie dawało się zrobić prawdziwej włoskiej kawy, ale dręczył Dorotę już z przyzwyczajenia.

Cały dzień strawił na szukaniu błędów w zestawieniach, ale nie mógł się do niczego przyczepić. Niestety, od afery plagiatowej brakowało mu dobrego pomysłu na utrudnienie życia prezesowi i z niechęcią musiał przyznać, że firma się rozwija. Powinien zacząć myśleć o dobrej inwestycji dla spodziewanej dywidendy. Zaczął przeglądać strony internetowe z indeksami giełdowymi i wynikami spółek, których akcje posiadał w swoim cennym portfelu. Tak, na tym polu jego życie było pasmem sukcesów. Zatrzasnął laptopa i wyszedł z firmy. Popołudnie spędził w siłowni. Wciąż dbał o kondycję. Wieczór zapowiadał się równie nieciekawie jak każdy. Telewizja go nudziła, a na sen było zdecydowanie za wcześnie. Znowu pozostała mu cyberprzestrzeń. Początkowo zaczytywał się w ulubionych stronach z wiadomościami, sprawdzał, pustą zwykle, skrzynkę mailową, wiedząc, że i tak w końcu wejdzie w skórę Ala Fernala. Nawet w swoim drugim świecie był do siebie podobny. Prowadził tu rozległe interesy, lindeny płynęły na jego konto szeroką rzeką. Jego wirtualna firma budowała i wynajmowała domy, oraz lokale do prowadzenia biznesu przez innych rezydentów Second Life. W wolnych chwilach współtworzył ukochany, wirtualny Mediolan. Prywatność, którą cenił ponad wszystko, zapewniała mu niewielka, lecz własna wyspa. Zapełniał ją powoli kopiami prawdziwych miejsc, które były ważne dla niego. Miał więc tutaj dom rodzinny i miejsca, w których bawili się z Pauliną i Markiem, kiedy byli dziećmi. Stworzył sobie również miejsce, gdzie lata temu wyznał Julii, że ją kocha. Była to niewielka łąka, pośrodku niej rosło rozłożyste drzewo, rzucając na ziemię miły cień. Niedaleko znajdowała się stara winnica i dom dziadków Aleksa. Było to dla niego miejsce szczególne, rzadko je odwiedzał, ale cieszyła go świadomość, że je ma. Miał w tym świecie więcej znajomych niż w prawdziwym, ale rzadko zapraszał kogokolwiek na swoją wyspę.


- Witaj Antonio – przywitał się z właścicielem ulubionej kawiarni. Rozejrzał się z zainteresowaniem, ale nie zauważył intrygującej go kobiety. Nie zdążył zadać pytania.

- Szuka pan Jil? – Antonio uśmiechnął się porozumiewawczo. Lubił Ala i spodziewał się, że prędzej czy później zainteresuje się kimś w ten sposób. W ich świecie awatary szybko nawiązywały kontakty i z reguły równie szybko zmieniały obiekty zainteresowania. Jednak Fernala nigdy nie widywał tu z żadną kobietą, czy inną żeńską istotą.

- Owszem. Była tu może? – spytał wprost.

- Tak. Rozmawiałem z nią niedawno. Rzadko bywa w Mediolanie, najczęściej można ją spotkać na którejś z polskich wysp.

- Polskich? – zdziwił się Al. Czyżby piękna Jil Spark była Polką? Faktycznie, jej awatar miał słowiańską urodę. Ciekawe.

Szybko pożegnał się i wyszedł. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił, ale teleportował się do Second Poland. Wcześniej prawie wcale tam nie bywał, ale chciał poznać tę dziewczynę. Odwiedził kilka klubów, sklepów, kino, teatr, całkiem ładną plażę, ale nigdzie jej nie było, mimo że z jej profilu dowiedział się, iż jest on line. Postanowił wrócić tu nazajutrz.


Jil Spark tymczasem uzbroiła się w kamerę i postanowiła odwiedzić wyspę smoków. Chciała nakręcić film o fantastycznych miejscach w Second Life. Była już wcześniej w Nibylandii i świecie rodem ze Star Trek. Film zamierzała pokazać na I przeglądzie filmów SL-owych, który organizowała wraz z grupą przyjaciół.

Kolejnego dnia pojawiła się na polskiej wyspie z gotowym materiałem. Siedziała w gronie przyjaciół na tarasie ulubionego klubu Alter ego i opowiadała wrażenia. W pewnym momencie dostrzegła mężczyznę, który bezczelnie jej się przyglądał. Wyglądał znajomo, jego włoski typ urody naprowadził ją szybko na właściwy trop. Przypomniała sobie, że widziała go kiedyś w kawiarni w Mediolanie. Jednak było w jego sylwetce coś, co powodowało szybsze bicie jej realnego serca. Wstała od stolika i podeszła do baru. Mężczyzna podszedł wtedy do niej.

- Jestem Al Fernal. Szukałem cię od tamtego dnia kiedy widzieliśmy się w „Cafe Milano”.

- Jil Spark, miło mi. – Podała mu rękę. - Skąd pomysł, że mnie tu spotkasz?

- Antonio, to mój znajomy. Sama mu zdradziłaś, że bywasz na polskich wyspach.

- Mówisz po polsku, to ciekawe.

- A ty znasz Mediolan, to też ciekawe.

- Ależ ten Antonio to gaduła – zaśmiała się wesoło.

- Słyszałem, jak opowiadałaś znajomym o wyprawie na smoczą wyspę. Też tam kiedyś byłem. Świetne miejsce, ale nie mógłbym tam długo wytrzymać.

- A byłeś na wyspie, gdzie zbudowano świat rodem z Tolkiena? Jutro się tam wybieram, to ostatnie z miejsc, które chcę pokazać w moim filmie.

- Nie byłem. Może odwiedzimy je razem?

- Dobrze, to jesteśmy umówieni.

Zarówno Jil, jak i Al nie wiedzieli dlaczego wywarli na sobie wzajemnie tak duże wrażenie. W tym świecie nie rozmawiało się o realnym życiu i dlatego żadne z nich o nic więcej nie pytało.


Julia nie mogła doczekać się końca pracy. Cieszyła się, że poznała miłego faceta i nie liczyło się dla niej, że był on wirtualny. Emocje, jakie czuła były najzupełniej prawdziwe.

Dla Aleksa poznanie Jil, było niezwykłym doznaniem. Zawsze dziwiło go, że ludzie zakochują się w Second Life, a wirtualne miłości niekiedy rzutują na ich realne związki. Na szczęście on, będąc samotnikiem, nie miał takiego problemu. Jednak nie ustrzegł się przed rozważaniami, jaka w realu może być Jil. Oboje logując się tego dnia w drugim świecie, czuli dreszczyk emocji.


Wyprawa do tolkienowskiego Śródziemia była wspaniałym przeżyciem. Latali razem po tej krainie, ramię w ramię, ciesząc się jak nastolatki. Poznali hobbity, krasnoludy i przede wszystkim elfy. Materiał filmowy, który nagrała Jil był naprawdę ciekawy.

Od tego dnia spotykali się codziennie. Chodzili razem na najciekawsze koncerty i wystawy, odwiedzali modne kluby zarówno wirtualnym Krakowie, Poznaniu, jak i w Mediolanie, czy Nowym Jorku. Latali lub teleportowali się do ciągle zmieniających się, niezwykłych miejsc.

Powoli poznawali się coraz lepiej i bardzo się polubili. Zostali parą w drugim życiu. Pewnego wieczora Al zabrał wreszcie dziewczynę na swoją oddaloną wyspę. Z dumą pokazywał jej dom rodzinny, który wydał się Jil dziwnie znajomy, jednak nie wiedziała dlaczego. Tej nocy zostali wirtualnymi kochankami. Rano wybrali się na zwiedzanie reszty wyspy. W końcu dotarli na łąkę, położoną w sąsiedztwie starego domu i winnicy. Jil stanęła na jej skraju i zapatrzyła się na stojące pośrodku, samotne drzewo. Nie wierzyła własnym oczom.

- Al, ty stworzyłeś to miejsce na wzór prawdziwego? – zapytała cicho.

- Oczywiście. Tak z grubsza wyglądał dom i winnica moich rzeczywistych dziadków. Znajduje się pod Mediolanem – odpowiedział, a następnie wskazał na drzewo. - Natomiast ta łąka jest dla mnie szczególna. Pod tamtym drzewem pierwszy raz powiedziałem komuś, że go kocham.

Gdyby awatar mógł naprawdę płakać, Jil płakałaby teraz tak jak Julia.

- Aleksie Febo, ja znam to miejsce. – Spojrzała mu w oczy. - Tu po raz pierwszy usłyszałam od ciebie, że mnie kochasz. – Wypowiedziawszy te słowa zniknęła. Awatar Aleksa pozostał sam.

- Jesteś Julią… Julia! zawołał za nią. Dłuższą chwilę stał nieruchomo, a potem wylogował się.


Julia siedziała przed komputerem, a łzy toczyły się po jej policzkach. Co z nią było nie tak, że nawet w drugim życiu odnalazła Aleksa. Czy on nigdy się od niej nie uwolni? A ona od niego? Gdyby nie skierowała swoich kroków do „Cafe Milano,to nigdy by do tego nie doszło. Co Aleks sobie o niej pomyśli. Jednak zaraz skarciła się za tę myśl. W końcu to on ją zaczepił. To Al zadał sobie trud i odszukał Jil. Dziwnie się z tym czuła. Postanowiła już nie wracać do wirtualnego świata marzeń. Jil w jej głowie krzyczała, że to błąd, że są jednością i kochają pewnego Włocha i to w obydwu rzeczywistościach.


Odczekał chwilę. Ochłonął ze zdziwienia i nie wiedział – śmiać się czy złościć. To było niesamowite. Wykreślił Julię ze swojego życia. Pozostawiła po sobie pustkę, której nikt nie był w stanie zapełnić. A teraz jego myśli zajmowała - Jil. Zrozumiał dlaczego od pierwszej chwili, gdy skrzyżowały się ich wirtualne ścieżki, czuł, że to coś więcej niż SL-owa przygoda. Dotarło do niego, że przez te wszystkie lata był związany z Julią niewidzialną nicią. Potrzebował jej. Czyżby nadal ją kochał? Wiele lat przekonywał siebie, że jej nie kocha, a nawet, że ją nienawidzi, ale radość, którą bez wątpienia teraz odczuwał, świadczyła o czymś zupełnie przeciwnym. Chciał ją odnaleźć i to w obydwu światach. Natychmiast wrócił do Second Life. Miał nadzieję, że może ukryła się w swoim wirtualnym mieszkaniu lub gdziekolwiek, ale nigdzie jej nie było. Codziennie sprawdzał, czy jest w Second Life, jednak nie odnalazł jej. Przypuszczał, że zmieniła ustawienia profilu, co oznaczało, iż nie chce go więcej widzieć. Miał jej telefon, maila i londyński adres, ale wciąż nie był pewien, co powinien zrobić. Postanowił wysłać jej wiadomość.


Droga Julio,

Powinniśmy porozmawiać. Nie możemy udawać, że nic się nie stało. Oboje stworzyliśmy sobie drugie życie. To mówi o nas więcej, niż byśmy chcieli. A spotkanie się tam naszych awatarów jest znakiem, którego nie wolno nam zlekceważyć. Spotkajmy się.

Aleks.


Aleksie

To, że spotkaliśmy się w Second Life, to przypadek i tak zamierzam to traktować. Przez tyle lat nie byłeś w stanie wybaczyć mi romansu z Markiem. Nie wierzę, że kilka wirtualnych spotkań mogło to zmienić. Pogodziłam się już z tym. Nie chcę rozdrapywać starych spraw.

Żegnaj, Julia.


Tego się nie spodziewał. Myślał, że na to czekała, ale pomylił się. Zrozumiał, że odrzucając jej szczere przeprosiny i pozwalając przed rokiem odjechać, zranił ją głęboko. Żałował z całego serca, że dopiero teraz zrozumiał, iż oboje cierpieli i nie ma najmniejszego sensu zastanawianie się kto bardziej.


Julio

Wiele zrozumiałem po Twoim ubiegłorocznym wyjeździe. Żałuję, że wtedy nie potrafiłem Ci jeszcze wybaczyć i pozwoliłem wyjechać. Powinienem był Cię zatrzymać. Swoim postępowaniem zadałem Ci ból. Przepraszam. Zacznijmy jeszcze raz. Może tym razem nam się uda. Brakuje mi naszych pogaduszek w SL. Przemyśl moją propozycję.

Aleks


Aleksie

Mówiąc szczerze, też tęsknię za SL. Przemyślę. Daj mi trochę czasu. Odezwę się wkrótce do Ciebie tu lub tam.

Julia


Miała ochotę się zgodzić. Cieszyła się, że Aleks postanowił zapomnieć o tym, co było i czeka na nią. Jednak bała się, że on mimo wszystko nie będzie w stanie zaufać jej do końca. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że jeśli teraz nie zaryzykuje, to następnego razu już nie będzie. Rozważała od kilku już dni wszystkie za i przeciw. Niespodziewanie znowu los pomógł jej podjąć decyzję. Coś bieliło się w skrzynce na listy. Zdziwiła się, bo nie pamiętała kiedy dostała prawdziwy list, zamiast maila. Otworzyła go natychmiast. Paulina Febo i Giacomo La Torre, mają zaszczyt zaprosić Panią Julię Sławińską na uroczystość zaślubin, która odbędzie się dnia 30 stycznia w Mediolanie Do zaproszenia Paulina dołączyła list, w którym błagała ją o przyjazd i zostanie druhną. Julia domyślała się kto będzie drużbą i uśmiechnęła się lekko na myśl o Aleksie.


Wieczorem włączyła laptopa i Jil Spark stanęła przed domem Ala Fernala.

- Cześć Al. Czekasz na mnie jeszcze?

- Oczywiście – odpowiedział, wpuszczając ją do siebie.

- Paulina zaprosiła mnie na ślub, chce abym była jej druhną.

- To najlepszy wybór z możliwych, tym bardziej, że ja też tam będę. Przyjedziesz do Mediolanu?

- Tak, przyjadę.

- Czy to oznacza, że…

- Aleksie, pozwól, że tak się do ciebie zwrócę, byłam pewna, że już nigdy nie będziemy razem. Tamten okres, nasz związek, moja zdrada, to już jest dla mnie zamknięta przeszłość. Ale nikt nie powiedział, że ci sami ludzie, ale nie tacy sami, nie mogą próbować stworzyć czegoś wartościowego od nowa. Jeżeli jesteś w stanie zatrzasnąć wieko nad tamtymi sprawami i zacząć od zera, to zgadzam się.

- Właśnie tak o tym myślałem, tylko nie umiałem ubrać w słowa. – Padli sobie w ramiona.


Nazajutrz Aleks, oświadczył zaskoczonemu Dobrzańskiemu, że bierze urlop. Poleciał do Londynu. Julia czekała na niego na lotnisku. Była podekscytowana i szczęśliwa, pełna nadziei na przyszłość. Aleks też nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie ją zobaczy. Dostrzegli się nagle w zatłoczonej hali przylotów. Niestety nie mogli do siebie podbiec, ale fala podróżnych niosła ich szczęśliwie ku sobie. Wreszcie stanęli twarzą w twarz.

- Witaj Julio. Miło cię wreszcie widzieć naprawdę – powiedział patrząc w jej szarobłękitne oczy, których nie zapomniał przez tyle lat i za którymi tak tęsknił.

- Aleks… – wyszeptała Julia. Objął ją mocno i przytulił, a potem zachłannie pocałował. Wszystko wokół przestało istnieć, byli tylko oni - zakochani, którzy odnaleźli się w drugim świecie, po to by połączyć się w pierwszym.



* Specjalne podziękowanie dla Madelaine, użytkowniczki Second Life, za objaśnianie autorce warunków życia w SL.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz