Get your own Digital Clock

piątek, 12 lutego 2010

"A czas mija..." cz.1 wg Agnieszki

Marek siedział w gabinecie prezesa. Po narodzinach Krzysia (pierwszego dziecka Uli i Marka) wrócił na swoje stanowisko. Ula postanowiła, że zostanie z chłopcem w domu. Właśnie dziś mijają cztery lata od kiedy Marek i Ula są razem.
Marek postanowił zaprosić Ule na romantyczną kolacje, ale najpierw musiał wynająć opiekę dla Krzysia. Wiedział, że Ulka się nie zgodzi żeby został z nianią więc zadzwonił do mamy:
- Dzień dobry mamo!- przywitał się
- O, witaj synku. Co u Was słychać jak tam Krzyś? Bardzo się za nim stęskniliśmy z ojcem.- powiedziała Helena
- To się świetnie składa. Mamo mam prośbę czy mógłbym zostawić dziś u Was Krzysia na noc. Mamy z Ulą rocznicę, chciałem ją zabrać na kolacje…
- Oczywiście synku, tata na pewno się ucieszy.
- Ok. Przywiozę Krzysia koło 19.00. Dziękuję i do zobaczenia.
- Do zobaczenia- pożegnała się Helena.
Od czasu kiedy Paulina wyjechała Helena przekonała się do Uli, poprosiła ją nawet by mówiła do niej ,,mamo”.
O 17.00 całe F&D było już puste. Marek właśnie wychodził. Pożegnał się z panem Władkiem i pojechał do domu. Zadzwonił jeszcze do restauracji by potwierdzić przybycie i wszedł do domu. Było jakoś bardzo cicho więc, trochę się przestraszył, ale potem wszedł do sypialni i zobaczył Ule, a obok niej Krzysia śpiących słodko. Nie przeszkadzał im. Zamknął drzwi i poszedł do kuchni. Po godzinie wstała Ula:
- Marek, dlaczego mnie nie obudziłeś?- zrobiła naburmuszoną minę.
- Przepraszam kochanie, ale wyglądaliście tak słodko, że nie chciałem was budzić.
- Marek wstał, podszedł do Uli i bardzo namiętnie ją pocałował, a ona nie była mu dłużna. Później zaprosił ją na kolacje. Z lekkimi oporami zgodziła się. Ubrała Krzysia ciepło, bo była zima, a Marek zawiózł go do rodziców zostawiając Uli czas na przygotowanie się. Kiedy wrócił zakładała właśnie płaszcz. Pomógł jej, ale nie mógł się powstrzymać i pocałował ją w szyje. Ula sprytnie wywinęła się i poszli na kolacje.
- Możesz uwierzyć, że mineły już cztery lata?- zapytał Ule
- Nie, to wszystko jest jak jeden dzień, a kocham cię tak samo mocno.- odpowiedziała mu Ula. W tym czasie do knajpki w której jedli kolacje weszła grupka cyganów, którzy ustawiając się obok nich zaczęli grać i śpiewać. Jeden z nich podszedł do Uli i zaprosił do tańca. Zgodziła się. Zaraz za nią włączył się Marek i tańczyli razem. Nagle Romowie zwolnili tempo, a Marek i Ula tańczyli przytuleni, patrząc sobie w oczy. Wszyscy goście na Sali patrzyli na tych zakochanych. Po kolacji Marek i Ula ruszyli spacerem na Plac trzech Krzyży trzymając się za ręce i śmiejąc się. Marek zaprowadził Ule, aż do ICH miejca nad Wisłą. Spacerowali i trzymali się za ręce. Nie odzywali się. Nagle Marek zatrzymał się i powiedział:
- Ula wiesz… ja tutaj zrozumiałem, że Cie naprawdę kocham.- szepną jej do ucha. Ula zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała go bardzo delikatnie. Wrócili do domu rozpali żarem swojej miłości. Ta noc była wyjątkowa i oni obydwoje to wiedzieli.

1 komentarz: