Get your own Digital Clock

wtorek, 23 lutego 2010

Bajki jukaki - "O Uli, Śpiącej Królewnie" - cz.8

Ostrzegałam -jest długie… I jak zawsze- tylko dla chętnych :)


Dzieciństwo Uli było rozwijaniem wróżkowych darów – daru przyjaźni, mądrości czystości, piękna (bardziej tego wewnętrznego ;))…
Istniał co prawda jeszcze jeden z darów, jednak o jego istnieniu nikt nie mówił. Był to dar zranienia poprzez kłamstwo, bolesnego zawodu w miłości, dar który sprawić miał, że Uli pęknie serce. I jak w bajce o śpiącej królewnie jego zły wydźwięk został złagodzony – Ula nie umrze całkiem, a tylko połowicznie- zasypiając duchowo, popadając w odrętwienie na 100 lat. Ale i ten dar miał przynieść dobry owoc- Ula poprzez cierpienie dojrzeje i stanie się kobietą, będzie potrafiła zrozumieć że nie wszystko jest takim jakim się wydaje, że świat nie jest czarno-biały, że istnieją szarości, niuanse, półtony…

Póki co dorasta w bezpiecznym świecie znajomego sobie Rysiowa, wśród znanych sobie ludzi, w wyrazistych czarno-białych układach. Ojciec (podobnie jak ojciec Śpiącej Królewny) stara się uchronić ją przed złem, wykluczyć kłamstwo i zdrady, stworzyć dzieciom świat idealny, jednym słowem….- pochować wszelkie wrzeciona …

Wraz z dorastaniem Ula opuszcza jednak ten znany, bezpieczny świat. Jak Śpiąca Królewna opuszcza komnaty zamku i znane sobie parkowe alejki.
I jak Królewna wkroczyła do komnaty staruszki w której czekało na nią przeznaczone jej wrzeciono, tak Ula wkracza do F&D, gdzie następuje zetknięcie z kłamstwami, splataniem, złożonością. Natknęła się na to przed czym chronił ją ojciec, natknęła się na swoje wrzeciono.
Początkowo bawiła się nieźle. Tyle nowości, błysku, uczuć, emocji…
Gdy jednak bliżej przyjrzała się F&D (odpowiednikowi komnaty staruszki z zamkowej wieży), gdy nacieszyła się tym co w nim nowe i zaczęła przyglądać się bliżej otoczeniu natknęła się na swoje przeznaczenie.
Kłamstwa Marka, prezenty w szufladzie- spełniają rolę wrzeciona.
Ula ukłuła się, nie radzi sobie ze złem świata, zwłaszcza jeżeli dotyczy sfery uczuć, nie jest do tego odpowiednio zahartowana. Zapada w sen w odrętwienie.
Przechodzi jego głęboką fazę- nie marzeń sennych , a taką w której nic do niej nie dociera, niczego nie zauważa, inni, ich uczucia, zachowanie pozostaje poza jej percepcją. Skupia się na zapadaniu w siebie, w swój ból, wchodzi w głąb snu, który pomoże jej przetrwać to co złego się dzieje, uporządkować i poukładać rzeczywistość, oswoić ją…

Dojrzewanie było tak trudne, że wymagało przerwy- stopu na sen który umożliwi przetrwanie i z którego przebudzenie umożliwi kiedyś ruszenie w dalszą drogę ku dorosłości.
Teraz jej serce śpi, jest w swym stuletnim śnie. Jej ruchy, postępowanie są machinalne, sztuczne, nie nakierowane na innych, zimne bo kierowane rozumem nie sercem. Aby stała się kobietą musi się przebudzić. Zasnęła zraniona dziewczynka- obudzi się dojrzała kobieta.

Jej przebudzeniem, jej rycerzem ma być Marek. Jest jednocześnie przyczynkiem do jej snu jak i antidotum na niego.
Marek wyrusza w podróż do zamku aby obudzić Śpiącą Królewnę. Jego droga rozpoczyna się wcześniej niż sen śpiącej królewny. Jego kroki są jednak zbyt powolne by zapobiec przeznaczeniu, by wytrącić z jej rąk wrzeciono. Zresztą Marek podejmując tą podróż sam sobie jeszcze nie do końca zdaje sprawę z jej celu.
Podróż tą odbyć musi w sobie- zmienić się, dorosnąć, dojrzeć, naprawić wyrządzone krzywdy czyli wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Musi pokonać przeszkody zewnętrzne i wewnętrzne.
Jedne pokonuje łatwiej – np. bez trudu i bez uszczerbku na zdrowiu przeskakuje wilcze doły konwenansów – nie jest dla niego istotne „zewnętrze” Uli, nie interesuje go co inni powiedzą na jej widok. Nie ma problemów z umieszczeniem jej obok swego gabinetu (w zagranicznych wersjach odpowiednik Uli siedział zamknięty w ustronnym pomieszczeniu), z zabraniem jej do restauracji, na spacer. Broni jej i nie jest dla niego istotne to, co inni pomyślą czy powiedzą.

Inne przeszkody okazują się trudniejsze do pokonania.

Prawie tonie w rzece kłamstw, które Uli zaserwował – fale rzeki początkowo łagodne, delikatnie i pieszczotliwie kołyszące, dające złudne odczucia (Uli – poczucie wyjątkowości, Markowi- bycia lepszym, potrzebnym, rycerskim) okazują się zbierającym się sztormem, który rozpętuje się gdy Ula znajduje Sebastianowe prezenty i zapada w sen.
Marek wówczas omal nie tonie, ale utrzymał się na powierzchni, sprecyzował swój cel, odnalazł siły by go realizować, okrzepł.
Ta burza oczyściła układy, pokazała mu co rzeczywiście jest istotne. Dziwne, ale kłamstwo miało moc oczyszczającą- przynajmniej dla Marka- wywołało sztorm który Ulę wtrącił w sen, jak ukłucie wrzecionem, a Marka poruszył tak silnie, że przewartościował on swoje życie.

Przebrnął też przez uschnięte, puste stepy miłości- uschniętej miłości do Pauliny. Nie utknął na nich, szedł dalej. Doszedł do zamku gdzie snem odgrodziła się od niego Ula.

Zamek, jak w bajce chroni zasłona z plątaniny pnących róż i cierni.
Przed królewiczem z bajki te krzaki same się rozstępują.
Marek jednak nie jest bajkowym królewiczem, nie jest królewiczem niewinnym więc musi okupić swe winy w kolejnej walce.
Przed nim róże i ciernie się nie rozstępują, on musi się przez nie przedzierać.
Ta ciernie i krzaki dzikich róż to osoby które Marek skrzywdził swym zachowaniem – to Paule, Klaudie, Iwony… , to Aleksowie.
Marek by dotrzeć do swojej królewny musi wyplątać się z układów z nimi. Przeciskając się pomiędzy ich kolcami jest przez nie raniony.
Kiedyś on zadawał im ból, teraz on jest raniony, często nawet nieświadomie (np. spotkanie z Klaudią w firmie i rana powstała na skutek plotek Izy – rana nieświadoma: ani Marek o niej nic nie wie, ani nie zadała mu jej świadomie Klaudia). Jego ból jest zadośćuczynieniem za ich ból ?
Wychodzi z tej potyczki zadrapany ale i pełen kolców.
Te zadrapania to te rany o których Ula i Marek wiedzą, pretensje ujawnione, wypowiedziane i wyjaśnione ( np. Iwona – oskarżenia i ich rozwianie w odc. 208 i inne przewiny do których Marek przyznał się przed Ulą – np. poderwanie dziewczyny Aleksa).
To rany lepiej gojące się bo otwarte. Otwarte bo omówione z Ulą przez co mogą już goić się na powietrzu.
Ale są jeszcze inne- te które pozostają ukryte, nie wystawione na światło dzienne, a przez to podatne na ropienie. Powstały w wyniku wbijania się kolców w trakcie markowego przedzierania się przez krzaczory. Marek nie może się z nich oczyścić dlatego, że skupia się na parciu do celu i dlatego że o nich nie wie, nie czuje ich. Tzn. czuje, że coś jest nie tak, ale co dokładnie nie wie i nie docieka, bo prze do przodu.
A te kolce które powodują ropienie to słowa Pauli o tym że to ona zerwała z Markiem, podsłuchana część rozmowy Marka z Sebastianem o pozbyciu się Ulki, słowa przyjaciółek o nowym markowym romansie z Klaudią, i to co znamy z zapowiedzi następnych odcinków- nowe podejrzenia Uli wobec Marka….
Marek nie wie o tych kolcach, ale one utrudniają mu drogę, powodują też, że Ula zapada w sen coraz głębiej, jest coraz chłodniejsza i coraz trudniejszym zadaniem zdaje się być jej obudzenie.

Pojawia się Piotr, na szczęście nie on jest on jej rycerzem, który zbudzi ją pocałunkiem.. Piotr dociera do Uli łatwo, w przeciwieństwie do Marka nie musi pokonywać przeszkód, zasiek, rzek, fos bo …….nie jemu jest pisane obudzenie królewny.
On nie jest jej królewiczem, jego pocałunek nie ma tej mocy. Piotr jest zaledwie jej snem, marzeniem sennym, ułudą.
Jest marzeniem sennym Uli o związku bez komplikacji, oszustwa, jej próbą powrócenia w śnie do czarno-białego świata, do fazy sprzed znalezienia wrzeciona.

Ale raz podjęta droga do dorastania nie jest możliwa do przerwania. Można przystanąć i spać ale kiedyś musi nastąpić dorastanie-przebudzenie.

Ula śpi, ale ten sen powoli coś zakłóca – to właśnie te dobiegające gdzieś z daleka słowa Marka o żalu, o tym, że ona jest najważniejsza, że jej ufa, i że wie że ona-tylko ona…
Ula nie dopuszcza ich jeszcze do siebie zbyt głęboko bo jeszcze nie chce się przebudzić. Wyłącza budzik tych snów, bo jeszcze nie jest gotowa na pobudkę- jeszcze nie teraz, jeszcze pięć minut…
Raz po raz coś ją z tego snu wytrąca- jak rozmowa z Markiem w odc. 208- gdy Marek próbował dzwonić do Iwony i wyjaśnić co nakłamała Uli – to takie ostrzejsze dzwonki budzika. Ale sen stuletni musi się wyśnić. Jest potrzebny m.in. do tego by Ula mogła poukładać rzeczywistość, oswoić dorosłość, przeboleć ból… Póki co Ula chce spać nadal, stąd mimo budzików obraca się po prostu na drugi bok, zwracając się na powrót ku swemu sennemu marzeniu –Piotrowi, i jemu to wysyła porcelanowego aniołka.
Aniołka, który bardziej przydałby się zmierzającemu ku niej rycerzowi- bo dałby mu nadzieję i stał się markowym aniołem stróżem w drodze ku jego Śpiącej Królewnie, który podsycając nadzieję nie pozwoliłby Markowi spaść z kładki nad przepaścią- a pewnie jeszcze niejedna przepaść Ulę i Marka rozdzieli…

Najważniejsze, że rycerz się nie poddaje. Pada pod ciężarem tej drogi i związanej z nią walki, ale trwa w niej. Jeszcze okuleje – zaniemoże w tej drodze – będzie chciał wyjechać, ale jednak będzie szedł…

Pokonuje to co na zewnątrz odgradza go od jego Śpiącej Królewny, a ona powoli pomimo snu zauważa zachodzące zmiany.
Teraz Marek musi zawalczyć z samym snem królewny, z tym co się dzieje wewnątrz niej. Wyprowadzić z jej snu Piotra, obudzić ją , nauczyć ponownie używać serca…

Oby obudził ją delikatny pocałunek nad Wisłą, a nie ostry dźwięk budzika wydzwaniającego wypadek Marka i być może zagrożenie jego życia….
Oby sen Uli zakończył się po jego całkowitym wyśnieniu, miłym akcentem pocałunku rycerza na jej ustach , oby nie została brutalnie wybita z tego snu widmem wypadku….
Mam nadzieję, że słodycz przebudzenia zostanie jednak dla Marka, jako nagroda za wewnętrzną walkę i drogę która odbył po to by stać się godnym Uli kanarkiem…

Chciałabym zobaczyć ten pocałunek- stawiam na to, że będzie bardziej czuły, nasycony miłością i poczuciem otarcia się o cud niż namiętny…
Mam nadzieję, że dane nam będzie podglądać scenę przebudzenia….


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz