Get your own Digital Clock

czwartek, 31 grudnia 2009

Apsik i jej odczucia po 235!!

To nigdy nie przechodzi

Ula próbowała już na wszelkie sposoby. Rozpacz, złość, ucieczka, dystans, inny mężczyzna, przyjaźń… nic nie pomogło. Oszukiwała samą siebie. Uparcie trzymała się decyzji, decyzji którą podjęła sadząc, że uwierzyła w niemożliwe. Marek nie mógł jej pokochać, a ona się łudziła i przez to cierpi, już nigdy nie da się ponieść żadnym złudzeniom – tak sądziła. Uciekła od niego, nie chciała go widzieć, zatykała uszy, żeby nie słyszeć jego tłumaczeń, przeprosin i błagań. Pędziła przed siebie, nie wiadomo gdzie, na oślep, byle dalej od niego, ale nie umiejąc pozbyć się nadziei, że na końcu tego szaleńczego biegu wpadnie prosto w jego ramiona.
Ciągle myślała o tym, jak bardzo chce zapomnieć. I wszystko wracało.
Przyszedł do niej z kwiatami, mówił że odwołał ślub, że tylko z nią chce być. Nie miała odwagi by na niego spojrzeć. Tak bardzo chciała mu wierzyć, niestety, słodką naiwność zastąpiła już podejrzliwość. Serce wyrywało się z piersi, ale strach przed kolejnym zranieniem był silniejszy. Uwierzyła Izie.
Głowę miała nabitą ostrzeżeniami, plotkami o Marku, dobrymi radami. Często podejrzewała go o najgorsze, ale i tak nie potrafiła przestać go kochać. Ratowała firmę dla niego, a on dla niej zrezygnował z prezesury.
Nie umiała rozszyfrować jego zachowania. Sądziła, że wcześniej myliła się co do sygnałów, które wysyłał, więc teraz nie chciała przywiązywać do nich wagi. Powiedział jej, że to co między nimi, jest zamkniętym rozdziałem. Zgodziła się, nie bez żalu i starała się tego trzymać, ale nie było to łatwe, bo wiedziała, że z jej strony nic się jeszcze nie skończyło.
Wybaczyła mu. Nadal tak bardzo pragnęła jego bliskości, na szczęście miała sporo pretekstów. A on był zawsze kiedy go potrzebowała, robił wszystko o co poprosiła. Widziała, że nie jest mu obojętna, ale nie umiała zaufać. Poza tym, podjęła już decyzję.
Podświadomie pragnęła, żeby postarał się ją odzyskać, żeby ją zatrzymał. Ale kiedy Marek walczył o nich, nie potrafiła sobie radzić z emocjami. Złościła się na niego, bo wciąż w głowie pojawiała się natrętna myśl, teraz, kiedy się zmieniłaś, kiedy stawiasz opór, Marek bawi się w zdobywcę. Jesteś kolejnym króliczkiem. Nie chciała nim być. Nie musiała na niego wrzeszczeć, mogła po prostu trzymać go na dystans i dawać do zrozumienia, że nie jest zainteresowana. Problem w tym, że jednak nadal była zainteresowana i że krzykiem musiała przekonać nie jego, lecz siebie, bo za każdym razem była już o krok od tego, żeby się złamać.
Chciała odzyskać to, co było między nimi, zaproponowała mu przyjaźń, bo ich przyjaźń na pewno była prawdziwa. Nie wiedziała, że go rani. Między nimi wciąż było jak na huśtawce. Chciała z nim być, ale to musiałoby się stać poza jej decyzją, samo z siebie. Najlepiej żeby on coś zrobił, żeby coś powiedział… Nie wiedziała, że Marek zbyt mocno ją kocha, żeby się zdobyć na stanowczość.
Kiedy przeczytała list, serce się otworzyło i mogła dać upust nagromadzonym uczuciom. Miała mętlik w głowie. Ala potwierdziła, że Marek faktycznie odwołał ślub. Skoro tak, to znaczy, że jednak ją kochał, że jej nie okłamał, nie wykorzystał. Nareszcie uwierzyła, tyle, że sądziła, że zbyt późno. Być może powinna była zapytać go wprost, ale zwyczajnie wystraszyła się odrzucenia.
Pędziła do szpitala i miała absolutną jasność, że bez niego nic nie ma sensu, że on zawsze był najważniejszy. Dała się powstrzymać Paulinie, znów odezwał się jej brak wiary w siebie. Odpuściła, sądząc, że on wybrał Paulinę. Czuła, że nie ma prawa wywracać ponownie jego świata do góry nogami. Ale to bolało i boli. Zwłaszcza kiedy Paulina triumfalnie wkracza do bufetu. Za trzy godziny lecą z Markiem do Włoch. To oznacza nieodwracalny koniec. Trzeba im życzyć udanego urlopu i robić swoje… Tylko jak…?

Przepadło

Marek nie widzi już nawet cienia szansy. Nie ma już sił walczyć, bo cokolwiek robi nadal jest w punkcie wyjścia.
Poleci do Włoch z Pauliną – kiepski pomysł, ale nie ma lepszego. Urlop wydaje się mniejszym złem, zwłaszcza, że przecież wyjaśnił Pauli, że już nigdy nie będą razem. To, że stracił Ulę, tego nie zmienia.
Przepadło. Tak naprawdę nie miał szans naprawić błędów które popełnił na początku. Ona nigdy mu nie zaufa, nigdy mu nie uwierzy. Gdyby była choć niewielka nadzieja, gdyby Ula cokolwiek do niego czuła, to przyszłaby choć na moment do szpitala. Sprawdziłaby czy nic mu się nie stało, albo przynajmniej zadzwoniłaby do niego. A ona nic, pewnie szykuje się do wyjazdu do Bostonu. Nie ma sensu, żeby na to patrzył, bo za każdym razem serce łamie mu się na tysiące drobnych kawałków. Zdecydował, że jedzie. Już się spakował. Sebastian nie chce przyjąć do wiadomości, że to koniec, przepadło. Ten wyjazd pewnie nic mu nie da, ale przynajmniej ona będzie miała spokój.

Będzie spokój, przynajmniej z nim

Oszukiwania ciąg dalszy. Ula znów próbuje przekonać siebie, że wyjazd Marka wyjdzie jej na dobre. Tylko, że tym razem jest trudniej, tym razem nie potrafi już w to uwierzyć. Cały czas czeka na jego telefon, nie jest w stanie na niczym innym się skupić. W popłochu szuka w torebce dzwoniącej komórki, szybko, jak najszybciej, bo może to Marek. Nie… to tylko Piotr…
Chciałaby z nim porozmawiać (z Markiem oczywiście), ale nie odważy się do niego zadzwonić. Ala nie wie ile by ją to kosztowało. Nie da rady. Musi się pogodzić z tym, że jest już za późno, że Marka już nie ma.

Kocha Ulkę, tylko Ulkę i zawsze Ulkę

Tak mówi Violetta o Marku. Podobno Sebastian powiedział jej w tajemnicy – spryciarz. Oczywiście Ula wie, że Violetta jest mitomanką i najprawdopodobniej to wszystko sobie wymyśliła. Z drugiej strony mogła przecież mówić prawdę. Fakt, nie często jej się to zdarza, ale jeśli Viola nie kłamie, jeśli Marek naprawdę przyjedzie tu do niej… Może też przyjechać bo czegoś zapomniał… Bo coś tu zostawił – serce na przykład? Ciekawe, że Violka powiedziała, że to nie jest już żadna tajemnica i Ala tak od razu i bez wahania jej uwierzyła. Ula nie chce tego słuchać, nie chce znów cierpieć z powodu rozczarowania, ale nic nie poradzi na to, że znów obudziła się w niej nadzieja. Pragnie tylko jednego, żeby Marek został, żeby przyjechał – przyjechał do niej.

Nie zdąży

Pshemko macha im przed oczami zegarem. Pokaz już za dwie godziny. Marka nie ma. Czas biegnie nieubłaganie, a jednocześnie paradoksalnie się wlecze. Ula z przestrachem patrzy na mijające minuty, z których każda jest boleśnie rozciągnięta i wypełniona oczekiwaniem, obawą, nadzieją i zwątpieniem. Nie zdąży…I nie dzwoni, a pokaz zaraz się rozpocznie…

A jakby Urszula, na przykład poszła do kościoła na swój ślub, to tez z komórką ?

- pyta Pshemko. No przecież tu nie chodzi o komórkę, tylko o Marka. A na ślub to oczywiście, że tylko z Markiem. A gdyby go w tym kościele nie było, no to oczywiście, że nie wypuszczałaby telefonu z dłoni i też by się czuła tak jak teraz, pewnie. Nie może tak tego zostawić, musi coś zrobić.
Jej przyjaciółki słyszą od swoich mężczyzn, że są najpiękniejsze, piękniejsze niż wszystkie inne. Ulka też kiedyś usłyszała te słowa i nie musiała do tego wyglądać zjawiskowo, tak jak podobno wygląda dzisiaj.

Nie odlatuj błagam nie odlatuj, dobrze? Proszę.

Ula stawia wszystko na jedną kartę. Na kartę telefoniczną. Być może nie powinna odsłaniać swoich uczuć, narażać się znowu na zranienie, ale jeśli do niego nie zadzwoni, będzie tego żałować już zawsze. Może jest już na lotnisku albo w samolocie. Nie odbiera – Ula jest rozczarowana. Zaklinanie na nic się nie zdało. Nagra mu wiadomość, powie mu tylko, że… I nic już na to nie poradzi, bo wszelkie hamulce puściły, a z jej ust wymyka się prośba – nie odlatuj, błagam, nie odlatuj. Zostań ze mną, czekam na Ciebie, ale pewnie jest już za późno, pewnie już wybrał, już wyjechał. Przepadło. Wraca zrezygnowana na pokaz. Prawie już zapomniała, że w finale ma wyjść na scenę w tej sukni, w której bez niego będzie się czuć jeszcze bardziej niekompletna niż na co dzień.

Ula czekamy tu tylko na Ciebie

Nagle słyszy jego głos i dociera do niej, że nie odleciał. Serce zaczyna bić szybciej, a ona chce się jak najprędzej dostać na scenę, przekonać się czy to wszystko nie jest jedynie dziełem jej wyobraźni.

Podaje jej rękę. Widzi jej śliczną twarz i załzawione oczy. To na nią czekał. Czekał na to, aż mu wybaczy, czekał aż będą razem, a w zasadzie czekał na nią całe życie.

Każda inna jest nieważna gdy ma się tę jedyną

Odkąd zdał sobie sprawę, że znalazł tą jedyną – ideał, wszystko co robił było z myślą o niej. Żadna kobieta nie była mu nigdy bliższa i żadna nie mogła go odciągnąć od Uli. Kiedy się kogoś prawdziwie kocha, wierność nie jest poświęceniem, jest oczywista.
Nadal jeszcze nie wiedzą, nie mają pewności… Ona nie wie czy on wrócił dla niej, on czy usłyszał prawdę z ust Piotra.
Patrzą na siebie, jakby chcieli zobaczyć co nawzajem kryją ich serca. Tym razem żadne z nich nie ubierze maski, tym razem wszystko będzie naprawdę. Nie będą się chować, udawać, zaprzeczać. Stoją i patrzą, a w ich oczach jest to wszystko, co mogło zostać już dawno wypowiedziane. Wszyscy dokoła czują, że w centrum sceny dzieje się coś niezwykłego. Tyle między nimi narosło nieporozumień, problemów, tyle żalu i wyrzutów sumienia, tyle niezadanych pytań i nieusłyszanych odpowiedzi. Ale to wszystko nie ma znaczenia, bo tak naprawdę liczy się tylko miłość. Miłość, która nigdy nie przechodzi, która wszystko zniesie i która wszystko wybaczy. Mogliby spróbować przywołać każdą niejasną sytuację, mogliby przedstawić swoje obawy, przepraszać się i wyjaśniać. Mogliby, ale nie muszą, bo każde z tych nieporozumień zostałoby rozwiązane szczerą odpowiedzią na jedno nieśmiałe pytanie: „kochasz mnie, tak naprawdę”?

bardzo, bardzo kocham, Ula

Wiedziała już, zanim to powiedział. Po prostu to czuła. Nareszcie. I była tak niesamowicie szczęśliwa. Nie musiał nic mówić. Chciał. Próbował jej to powiedzieć wiele razy i nie mógł już dłużej czekać. Zapomniał, że stoją na scenie, zapomniał, że w ręku trzyma mikrofon. Widział tylko ją. Trochę się bał, że znów go odtrąci, ale tym razem zdobył się na odwagę, a ona przytuliła się mocno do niego. W pierwszym momencie zdziwił go nagły wybuch braw. Potem zrozumiał, że jego wyznanie stało się publiczne. Zakłopotanie przerodziło się w wesołość. Nie mają się czego wstydzić. Zamyka oczy, żeby zapisać to uczucie głęboko w pamięci, a usta, stęsknione, szukają jej ust. Tłum ludzi znika zupełnie, a on trzyma w ramionach miłość swojego życia z silnym postanowieniem, że już jej nigdy nie wypuści.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz