Get your own Digital Clock

środa, 23 grudnia 2009

Opowiadanie Iwony

Temat: Próba czasu



Ostatnia szansa


Marek Dobrzański był nieszczęśliwym człowiekiem. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak beznadziejnie zaprzepaścił swoją miłość. Teraz myślał o tym, że wszystko mógł zrobić inaczej. Może wtedy ukochana wysłuchałaby go, wybaczyła, a może nawet wróciłaby do niego. Kiedy przestała go kochać? Czy wtedy, gdy dowiedziała się o jego oszustwach? Czy w momencie, gdy zrozumiała, że on nie zostawi narzeczonej? A może przestała go kochać, kiedy spotkała na swojej drodze tego drugiego? A może nigdy go nie kochała? Może jej się wydawało i zrozumiała to wtedy, kiedy on pojął wreszcie, że to, co do niej czuje to miłość i do tego pierwsza, prawdziwa. To, że zerwał zaręczyny, napisał, że kocha, trwał przy niej w kłopotach, to wszystko było za mało. Rany, które jej zadał były zbyt głębokie. Może gdyby zdołał wtedy jej wszystko wytłumaczyć, gdyby zdążył, zanim jej miłość wygasła, byłoby inaczej. Próbował się przebić przez mur obojętności, który ją otaczał, ale zbyt słabo. Nie pozwalała mu podjąć tego tematu, przerywała mu, uciekała, krzyczała. Poddał się. W pewnym momencie zrozumiał, że już go nie potrzebuje. Miała udaną premierę i chłopaka, który walczył o nią. Dla niego nie było już miejsca. Wyjechał. Jednak nie szukał na siłę zapomnienia. Sam był ciekawy, co czas zrobi z jego miłością. Minęło już ponad pół roku, a on ciągle czuł to samo. Zamęczał przyjaciela pytaniami o nią. Wiadomość, że rozstała się z Piotrem dodała mu energii i na nowo rozbudziła nadzieję. Czy to możliwe, że to ma cokolwiek wspólnego z nim? Sebastian mówił przecież, że chodzi smutna i nie wygląda na szczęśliwą. Za kilka dni ją zobaczy. Kończy się jej misja w Febo & Dobrzański. Na zebraniu zarządu prezes Urszula Cieplak podsumuje swoje udane rządy i odda mu uzdrowioną firmę. Potem odejdzie i zabierze ze sobą jego chore z miłości i tęsknoty serce. Czy naprawdę na nic więcej go nie stać?! Ten dzień i to spotkanie będzie jego ostatnią szansą. Dość już czekania, pokory i delikatności. Zachowywał się jak jakiś zajączek, a nie tygrys, którego w sobie nosił. Nie pozwoli jej odejść obojętną. Po tym, co zamierzał zrobić albo go znienawidzi, albo znowu pokocha.


Ula próbowała czytać. Otwierała ulubione tomiki poezji, a one, jak zaczarowane, pokazywały jej wiersze o Marku. „Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę/ i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...” „jeszcze twój głos usłyszeć chcę/ zapachem się zaciągnąć/ pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami/ i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo/ dochodzić prawdy pocałunkami”*. To było nie do zniesienia. Czy to bliskość dnia, kiedy znów go zobaczy tak na nią działała? Wróciła znów myślami do zdarzeń sprzed miesięcy. Kiedy zrozumiała, że nigdy jej nie kochał, serce umierało, a rozum podsuwał różne pomysły, jeden gorszy od drugiego. Lepiej nie wspominać. Nie chciała go znać ani pamiętać, bo z nim nic nie było naprawdę. Starała się przestać, ale wciąż go kochała. A potem ten list wywrócił jej myśli do góry nogami. Czemu wtedy do niego nie pojechała? No tak – bała się przecież. Nie przeżyłaby powrotu do niego i kolejnego zawodu. Czy on ją wtedy naprawdę kochał? To nie tak miało być. Przez swoje głupie próby pewnie straciła go na zawsze. A może jednak nie? Prawdziwej miłości niestraszna obojętność, ani zazdrość, ani czas. Wiedziała to z doświadczenia. Nie chciała już namiastek uczucia. Chciała, aby Marek kochał, tak mocno jak ona kochała jego, albo wcale. Chciała mieć pewność. Czy była okrutna? Trochę tak, ale wszystkie próby, jakim go poddawała, ją bolały tak samo. Udawała obojętność – on próbował rozmawiać. Uciekała – starał się jej nie narzucać. Krzyczała na niego, rzucała bezpodstawne oskarżenia – schodził jej z drogi. Wreszcie, związała się z Piotrem – życzył jej szczęścia. Przez wiele tygodni rozpaczliwie szukał pretekstów, by być obok. I był, pomagał jej mimo wszystko. To wszystko chyba oznaczało, że ją kochał. A ona – dała mu do zrozumienia, że jest jej już niepotrzebny. Spowodowała, że wyjechał. Ostatni test. Przesadziła? A co, jak nie przeszedł próby czasu. Denerwowała się przed nieuniknionym i wyczekiwanym spotkaniem. Czy jeszcze będą potrafili z sobą szczerze porozmawiać? Czy będzie o czym?


W siedzibie Febo & Dobrzański trwało zebranie zarządu. Ula prezentowała zebranym sprawozdanie ze swojej działalności. Dobrze, że znała je właściwie na pamięć, bo jej myśli krążyły wokół Marka. Przygląda mi się, ale tak jakoś dziwnie, tajemniczo. Źle wygląda. Schudł. Wydaje mi się, czy ma kilka siwych włosów na skroniach? Tak bym chciała go przytulić. Kocham go. Po prezentacji zadawano Uli pytania. Tylko Marek o nic nie pytał. Nawet nie zauważył, że przeszli do kolejnego punktu zebrania. Wszystkie jego myśli poświecone były jej. Jest coraz piękniejsza. Jak to się nie uda, to oszaleję. Ryzykuję. A jak źle obliczyłem dawkę? Musi się udać. Seba miał rację, nie wygląda na szczęśliwą. Kocham ją. Zebranie dobiegało końca. Marek, wyrwany z zamyślenia przez swojego ojca, podziękował Uli za jej pracę i uratowanie firmy.

- Ula, możemy chwilę porozmawiać na osobności? – zapytał, gdy zebrani zaczęli się rozchodzić.

- Oczywiście, zapraszam do mojego… to znaczy, znowu twojego, gabinetu – odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. – Napijemy się kawy?

- Chętnie. – W jego głosie dała się słyszeć ulga.

- Cóż Marku, dobrnęliśmy do końca naszej historii – powiedziała smutno.

- Tak myślisz? – zapytał z żalem w głosie, ale zaraz się opanował i dodał. – Świetnie sobie ze wszystkim poradziłaś, jesteś urodzonym prezesem. Myślałaś już, co będziesz teraz robić?

- Właściwie to zależy… - Chciała powiedzieć, że to zależy od niego, ale zawahała się. – Mam kilka ciekawych propozycji. Odpocznę trochę i coś sobie wybiorę. – W tym momencie zadzwonił telefon. Ula wstała z sofy i odebrała. Marek czekał na taką okazję i pospiesznie wsypał biały proszek do kawy Uli. Ona w tym czasie skończyła rozmowę.

- Jakieś problemy? – zapytał Marek.

- Nie, tata był ciekawy jak mi poszło.

- Martwi się o ciebie, jak zawsze. – Przerwał na chwilę i obserwował, jak pije. - Podobno nie jesteś już z Piotrem? Co się stało? – Wpatrywał się z napięciem w jej twarz, czekając na odpowiedź.

- Rozstaliśmy się. Nie kochałam go tak naprawdę… tak jak… To znaczy, on oczekiwał ode mnie zbyt wiele. A ty, jesteś z kimś? Z Pauliną?

- Z Pauliną?! Nigdy więcej. – Skrzywił się na tę myśl. – Nie mam nikogo od czasu, kiedy…

- Marek, kręci mi się w głowie… Źle się czuję. Muszę zadzwonić po Maćka, on mnie odwiezie do domu. Musimy o tym porozmawiać, ale… teraz nie mogę…

- Nie dzwoń po niego, ja cię odwiozę. – Marek na to właśnie czekał. Wyszli z gabinetu. Musiał ją podtrzymywać, środek nasenny działał bardzo szybko. Na szczęście nikt ich nie zatrzymał i bez przeszkód wyszli z siedziby F&D. Pomógł jej wsiąść do samochodu i pojechali. Po krótkiej chwili Ula zasnęła. Wtedy Marek przyspieszył i skierował się ku prawdziwemu celowi ich podróży.


Ula obudziła się z bólem głowy. Leżała na łóżku. Była sama. Za oknami było już ciemno. Wstała i poszukała wyłącznik światła. Znajdowała się w wygodnie urządzonym pokoju, który wyglądał na hotelowy. Podeszła do drzwi, ale były zamknięte, klucza nie było. Widok za oknem był jakby znajomy. Jezioro, pomost, w oddali las. Wydawało jej się, że była tu kiedyś. Gdzie ja jestem? Kto mnie tu zamknął i po co? Byłam Markiem, źle się poczułam. To on mnie tu przywiózł? Już wiem. Poznaję to jezioro i pomost. Rozejrzała się wkoło. Na fotelu leżała jej torebka, ale komórka zniknęła. Na stoliku znalazła termos z herbatą i talerz malutkich kanapeczek, a także wodę, aspirynę i kartkę - Jeśli boli Cię głowa, to pomoże - M. Połknęła aspirynę. Wtedy zauważyła, że na łóżku leży czerwona róża, laptop, płyta i kolejna kartkaWybacz mi, musiałem to zrobić. Obejrzyj płytę, wtedy zrozumiesz - M.


Włączyła urządzenie. Jej oczom ukazał się Marek. Usłyszała jego słowa.

- Witaj Ula. Na początek kilka słów wyjaśnienia. Jesteś zamknięta, ale po wysłuchaniu mojego wyznania, będziesz mogła odejść, jeżeli taka będzie twoja wola. Nie wiem jak długo spałaś, ale nie martw się, wysłałem z twojej komórki wiadomość do twojego ojca i Maćka, że musiałaś załatwić ważną sprawę i być może wrócisz dopiero jutro lub pojutrze. Wybacz mi to porwanie i środek nasenny, ale jestem zdesperowany i doprowadzony na skraj szaleństwa. Musiałem to tak zaplanować, aby mieć pewność, że w końcu mnie wysłuchasz. Możesz sobie tu spokojnie siedzieć tak długo, jak będzie trzeba. Możesz mnie wyłączać i odtwarzać ponownie, krzyczeć na mnie lub się nie odzywać, ale musisz mnie wreszcie zrozumieć. Kocham cię. Nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś panią mojego szczęścia. Nie zawsze tak było. Kiedyś ty mnie kochałaś, a ja to wykorzystywałem. Miałem wątpliwości, nie chciałem cię skrzywdzić, ale chęć łatwego rozwiązania problemów firmy była silniejsza. – Ula wpatrywała się w jego zniewalające oczy jak zaczarowana. Marek opowiedział jej w najdrobniejszych szczegółach całą intrygę. Mówił o wekslu, ich spotkaniach, pocałunkach, prezentach, Paulinie. W końcu doszedł do fałszywego raportu. Wtedy dziewczyna nie wytrzymała i rozpłakała się. Te wspomnienia, były dla niej najbardziej bolesne i jednocześnie najpiękniejsze.

- Nie wiem, czy się zorientowałaś, ale przywiozłem cię w miejsce, gdzie byliśmy szczęśliwi. To właśnie tutaj, w tym SPA pojąłem, że cię kocham. To prawda, że cię wtedy jeszcze oszukiwałem, chciałem byś sfałszowała dla mnie raport, ale już wtedy cię kochałem. Tu postanowiłem, że odwołam ślub i powiem ci całą prawdę. Po naszym powrocie grałem jeszcze przed Sebastianem i Pauliną, ale już wtedy podjąłem decyzję. Z czynami musiałem się wstrzymać do posiedzenia zarządu. Ale nigdy nie przestanę żałować, że wstydziłem się powiedzieć ci wtedy wszystko szczerze. Bałem się, że przestaniesz mnie kochać. Ty wtedy, niestety, przejrzałaś moją grę, znalazłaś wstydliwą szufladę, usłyszałaś fragment rozmowy, która nie powinna mieć w ogóle miejsca i było już za późno. Na dodatek Aleks odkrył nasze zależności finansowe i wszystko się wydało. Odeszłaś i już nigdy nie pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć, ani nawet przeprosić, czy cokolwiek wyjaśnić. Zamordowałem naszą miłość, ale nawet morderca ma prawo do obrony i ostatniego słowa. To już pewnie dla ciebie nic nie znaczy, ale musisz wiedzieć, że postąpiłem tak, jak ci obiecałem, gdy byliśmy szczęśliwi i tak, jak pisałem ci w liście, gdy wyjeżdżałaś na Mazury. Odwołałem ślub, bo cię kochałem. Nadal cię kocham tak samo jak wtedy, a nawet bardziej. I nie dlatego, że pokazałaś światu i mnie swoją piękność. Nie przez ból, który czułem i czuję nadal, kiedy jesteś taka obojętna. Nie przez zazdrość, która mnie zżerała, gdy związałaś się z Piotrem. Nie dlatego, że nie mogę cię mieć, a marzę o tym ciągle. Kocham cię z każdym dniem coraz bardziej, bo jesteś najwspanialszym darem, jaki dał mi los. Na chwilę, ale jednak dał. Jesteś moim przeznaczeniem. Miałem sporo czasu, aby to przemyśleć i wiem, że tak jest. Jesteś jedyną kobietą, z którą chcę być na zawsze. – Marek przerwał na chwilę swoją przemowę. Patrzył w obiektyw kamery. Ula czuła się tak, jakby przenikał jego palący wzrok.

- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Ula, zawsze mogliśmy sobie powiedzieć wszystko, ale nigdy to, co do siebie naprawdę czujemy i czego od siebie oczekujemy. Kończę już tę spowiedź. Błagam, przemyśl spokojnie moje słowa. Klucz od pokoju i twoja komórka są w zamkniętej szafce przy łóżku, szyfr to – 4455. Jeżeli moje wyznanie nic dla ciebie nie znaczy i nie chcesz ze mną rozmawiać, ani mnie widzieć, to przed hotelem czeka na ciebie wynajęty samochód z kierowcą. Zawiezie cię do domu, czy gdziekolwiek i już nigdy się nie zobaczymy. Jeżeli jednak zechcesz jeszcze raz mi zaufać, jeżeli myślisz, że jest choćby cień szansy, że mnie znowu pokochasz, to czekam na ciebie w restauracji na dole. Przyjdź do mnie, proszę.


Ula otarła łzy. Spełniło się jej marzenie. Marek kochał ją tak, jak ona jego. Warto było zaryzykować i poddać jego uczucie próbie czasu. Zawsze wiedziała, że nie doceniamy tego, co przychodzi nam zbyt łatwo. Teraz wiedział to również on. Szybko poprawiła makijaż i sukienkę. Nie wyglądała najlepiej, ale było to teraz najmniej ważne. Odszukała klucz i zeszła do Marka.


Był już późny wieczór i restauracja świeciła pustkami. Ula zatrzymała się przy wejściu. Zauważyła go od razu. Siedział zamyślony przy stoliku, obok leżał bukiet czerwonych róż. Podniósł wzrok na drzwi. Spojrzeli sobie w oczy z oddali, wyczytując z nich wzajemnie nadzieję i miłość. Marek poderwał się, chwycił kwiaty i podszedł do ukochanej.

- Jestem – powiedziała Ula i uśmiechnęła się do Marka.

- Przyszłaś… - odpowiedział cicho, ujął jej dłoń i pocałował. - Witaj Ula – powiedział głośniej i podał jej róże.

- Dziękuję. Są piękne. – Uniosła kwiaty do twarzy i odetchnęła ich zapachem. Marek nie puszczając jej dłoni, poprowadził ją do stolika. Usiedli.

- Tak się bałem, że odjedziesz. Nie gniewasz się na mnie za to porwanie?

- Nie. Cieszę się, że to zrobiłeś – powiedziała Ula, a Marek odetchnął z ulgą. - Muszę cię przeprosić za to, że wcześniej nie chciałam cię wysłuchać. Wiem, że próbowałeś…

- To już nieważne. Liczy się tylko to, że wszystko ci powiedziałem, a ty tu jesteś.

- Twoje wyznanie mnie zaczarowało – powiedziała szczerze.

- Tak bardzo cię kocham… Czy to znaczy, że dasz mi… nam drugą szansę? Myślisz, że możesz mnie jeszcze pokochać? – zapytał patrząc jej głęboko w oczy.

- Muszę ci coś wyjaśnić, a właściwie przyznać się do czegoś. – Ula odetchnęła głęboko, jakby chciała zrzucić nieznośny ciężar z serca. - Próbowałam przestać cię kochać. Na początku, po naszym niby rozstaniu, byłam załamana i nie wierzyłam w twoje zapewnienia o miłości do mnie. Potem doszła do tego złość i rozżalenie. Nie chciałam cię wówczas znać Twój list przeczytałam dopiero długo po moim powrocie do firmy. Dał mi wiele powodów do myślenia. Wiedziałam, że był szczery, ale bałam się ponownego zbliżenia do ciebie. Obawiałam się, że postąpisz ze mną tak, jak z innymi zakochanymi w tobie dziewczynami, tak jak z Pauliną. Jednak wciąż marzyłam, że i ty pokochasz mnie kiedyś tak naprawdę. Tak mocno jak ja kochałam ciebie. Cierpiałam, kiedy udawałam przed tobą, że już mi nie zależy. Odwracałam się od ciebie, odtrącałam. Nawet związałam się z Piotrem. Pomyślałam, że jeżeli twoje uczucia dla mnie mają kiedyś zniknąć, to lepiej niech to się stanie od razu. Wystawiłam twoją miłość na próbę. Wyjechałeś przeze mnie. To było najgorsze. Tak się bałam, że czas do reszty zniszczy to, co do mnie czułeś. Czekanie było najgorsze. Wiedziałam, że wrócisz do firmy. I powiem ci szczerze - myślałam, że nie będziesz już mnie kochał. Marku, próbuję ci powiedzieć, że ja nigdy nie przestałam cię kochać.

- Kochasz mnie? Naprawdę? – Marek przerwał jej, słysząc słowa, o których marzył.

- Tak. Kocham cię – powiedziała cicho, a on tulił jej dłonie w swoich.

- I wierzysz w to, co ci powiedziałem? – zapytał z nieukrywana radością w głosie.

- Tak. – Wyswobodziła rękę i pogłaskała go czule po policzku. Marek ujął łagodnie buzię ukochanej w dłonie i przysunął blisko swoją twarz.

- Czy wybaczysz mi kiedyś? – spytał patrząc w kochane oczy.

- Już ci wybaczyłam odpowiedziała szeptem. Utonął na moment w wielkim błękicie.

- Dziękuję. - Przymknął powieki i delikatnie musnął jej usta swoimi. Zatrzymał się na moment, czekając na reakcję dziewczyny. Ula pokonała dzielące ich milimetry i czule pocałowała ukochanego, który wtedy namiętnie przedłużył pieszczotę. Obojgu wydawało się, że odpływają w niebyt. Ich serca biły jak szalone. Tylko motylki w brzuchach i zawroty w głowach, przypominały im, że nadal żyją.

- Chodźmy stąd – powiedział Marek, oderwawszy się niechętnie od ust ukochanej. – Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Uśmiechnął się zawadiacko, pokazując, tak kochane przez Ulę, dołeczki na policzkach.

- Ciąg dalszy porwania? – zapytała ze śmiechem.

- Dokładnie tak. Jesteś moją zakładniczką, więc muszę o ciebie dbać. A żeby było realnie, to zawiążę ci oczy specjalną opaską, tylko nie podglądaj.


Marek prowadził Ulę schodami i zawiłymi korytarzami. Stanęli w końcu. Otworzył jakieś drzwi i weszli do środka.

- Poczekaj sekundkę. – Ula oparła się o drzwi, a Marek zapalił delikatne lampiony, którymi ozdobione było pomieszczenie. Wrócił do dziewczyny i odsłonił jej oczy.

- Proszę, to dla ciebie powiedział. Rozejrzała się wokół i westchnęła, zdumiona widokiem.

- To nasz apartament! wykrzyknęła z radością, a Marek pokiwał głową. - Jak tu pięknie, dziękuję. - Pokój wypełniało delikatne światło, sączące się z lampionów. W powietrzu unosił się intensywny zapach róż i frezji, których pęki zajmowały każde, możliwe miejsce. Na stoliku stały wykwintne przekąski, szampan i truskawki.

- Usiądź proszę, na pewno jesteś zmęczona i głodna. To był emocjonujący dzień, należy się nam obojgu odpoczynek – zaprosił ukochaną i usiedli blisko siebie na wygodnej sofie.

- Rzeczywiście, chyba jeszcze mnie boli głowa po specyfiku, który mi tak podstępnie podałeś, porywaczu jeden. – Spojrzała na Dobrzańskiego z udawanym wyrzutem.

- Zadzwonię po gorącą herbatę, to poczujesz się lepiej – powiedział z troską w głosie.

Długo siedzieli przytuleni do siebie, nie mogąc nacieszyć się swoją bliskością. Opowiadali sobie wydarzenia z ostatnich miesięcy. Popijali herbatę, dzielili się smakołykami i szampanem. Marek wpatrywał się w ukochaną jak w obrazek.

- Jesteś piękna, doskonała. Wiesz, że często przychodziłem do biura po to, by cię chociaż zobaczyć? Wystawałem pod firmą, aby przypadkiem na ciebie wpaść. To był masochizm w czystej formie.

- A ja czekałam na te chwile, mimo że na twój widok szalało moje serce.

- Kochanie, nie chciałbym wyjść na jakiegoś niewyżytego samca, ale może poszlibyśmy już spać – zasugerował Marek i poparł pomysł gorącym pocałunkiem.

- Kusząca propozycja, a pamiętasz, mój porywaczu, że jest tu jacuzzi? – odpowiedziała Ula i uśmiechnęła się zalotnie.

- Oczywiście, że pamiętam. – Markowi spodobał się ten pomysł. Natychmiast skoczył do łazienki i przygotował im bąbelkową kąpiel.

Oboje wiedzieli, że był to piękny wstęp do, upragnionego przez nich, spełnienia. Delektowali się sobą powoli. Marzyli o tej chwili przez długie miesiące. Teraz, kiedy wreszcie sięgali wspólnie po pełnię szczęścia, nie chcieli się spieszyć. Mieli dla siebie całą noc…

Zasypiali wtuleni w swoje ciała, wierząc, że ten niezwykły dzień, jest zapowiedzią równie niezwykłego życia, które pragnęli już zawsze z sobą dzielić. Byli również pewni, że ich miłość przetrzyma każdą próbę.


* M. Pawlikowska-Jasnorzewska – „Erotyk”, H. Poświatowska - „Więc jesteś jesteś jesteś”


Opowiadanie opublikowane na Forum BrzydUli otrzymało 1. miejsce.

3 komentarze:

  1. Iwonka jesteś wielka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Cudowne,no ale jak mogłoby być inaczej :-D Ogromniaste buziale dla Ciebie :-)
    Wielbicielka Twego talentu Małgośka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje Małgosiu. Jestś kochana :)

    Z okazii zblizających sie Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim czytelnikom tego bloga spełnienia marzeń, zdrowia i miłości. A w Nowym Roku samych radosnych dni i nowych odcinków naszego ukochanego serialu. :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. fantastyczne,mam 60 lat,a kocham serial BRZYDULA i czytam wszystkie opowiadania na forum.Oby do 3 częsci Brzyduli

    OdpowiedzUsuń