Get your own Digital Clock

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Paulina Febo – czyli upada stereotyp gorącej Włoszki wg Neni


Tak jak w czasie trwania serialu w praktycznie każdej postaci zaszły jakieś zmiany – nawet Kurier przestał się gubić w FD – Paulina nie zmieniła się ani trochę.
Przypomnijmy sobie Paulinę w pierwszych odcinkach – wyniosła, pyszna, z uśmiechem numer pięć bez przerwy na ustach. I porównajmy to z panną Febo w scenie w bufecie w ostanim odcinku – wyniosła, pyszna, z uśmiechem numer pięć na ustach.
Niewiele jesteśmy w stanie powiedzieć o tym, dlaczego Paula jest jaka jest. Bez wątpienia miała na to wpływ śmierć rodziców. Dla piętnastolatki utrata matki i ojca, wyprowadzka do innego kraju, to wydarzenia, które mogą bardzo wiele zmienić. Trudno powiedzieć, jak traktowali ją Aleks i wychowująca ich babcia. Mam jednak wrażenie, że Aleks dbał, by nic “złego” siostrze się nie stało. Czuł się za nią odpowiedzialny i nie chciał, by cokolwiek ją zraniło – bez względu na to, do jakich kłamstw musiał się posunąć. Oczywiście, później jego kłamstwa stawały się coraz poważniejsze, a on coraz bardziej pozbawiony skrupułów. Podejrzewam, że babcia Paulinę rozpieszczała do granic możliwości. Jedyna, ukochana wnuczka i tak dalej.
Kiedy Paula wróciła do Polski – przekonana o swojej wyjątkowości i urodzie – i spotkała Marka, który według jej i jego rodziców był idealnym kandydatem na jej męża, zaczęła snuć plany. Z biegiem czasu cały plan miała opracowany w najdrobniejszych szczegółach. Ślub, dzieci, ba, nawet imiona dla nich, wspólne rządzenie firmą…
Nie sądziła, żeby istniało cokolwiek, co mogłoby jej uniemożliwić zrealizowanie tego idealnego planu.
Śmiem nawet twierdzić, że przez dość długi czas Paulina nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest zdradzana. Bo i po co miała dociekać? Marek nadal z nią był, nawet jeśli zdradzał, wciąż do niej wracał, a to przecieź było najważniejsze.
W pewnym momencie jednak musiała się zorientować. Jeśli nawet nie wpadła na to sama (a sądzę, że właśnie tak było), to niewiele sobie z tego zrobiła. Za pierwszym razem pewnie zrobiła Markowi scenę – w zaciszu domowym, oczywiście. Coś w rodzaju tego, co działo się w odcinku 9. Policzkowanie, krzyki… I czułe słówka Marka, które natychmiast łagodzą gniew Pauli, a ona na nowo upewnia się, że Marek jest jej i tylko jej, na zawsze.
Panny Febo tak naprawdę nie interesuje nic, poza realizacją swojego skrzętnie opracowanego planu. Nie obchodzi jej, czy Marek ją kocha, czy jest z nią szczęśliwy, czy ona sama jest w tym szczęśliwa. Bo czy związek z facetem, który zdradza ją na prawo i lewo, może przynosić jej szczęście? Choćby ten facet nie wiem, jakie miał dołeczki?
Nie oszukujmy się, nie ma takiej opcji.
Paula ma obsesję. Jej myśli koncentrują się tylko i wyłącznie na jej planie, niczego innego nie widzi, może poza bratem. Wobec Aleksa jest wyjątkowo ciepła, jakby wszelkie jej możliwości odczuwania serdecznych emocji kończyły się na miłości siostrzanej. A nawet wobec Aleksa potrafi kłamać, by tylko podtrzymać pozory. Nawet przed nim nie przyznaje się do ostatecznej porażki i upokorzenia. Normalna osoba zwierzyłaby się bratu, szukała pocieszenia. Przecież Paulina nie mogła oczekiwać, że Aleks niczego się nie domyśli… A jednak była na tyle głupia, by łudzić się, że wszystko potoczy się tak, jak ona sobie tego życzy. Jakby wszystko, zawsze musiało dziać się dokładnie według życzeń wielce szanownej panny Febo.
Paulina nie myśli racjonalnie, ani przez moment. Żyje w swoim własnym, przekolorowanym świecie, w bańce mydlanej, której nikomu jeszcze nie udało się przebić. To uniemożliwia jej zmianę charakteru lub uczenie się na błędach.
Kiedy na horyzoncie pojawia się realne zagrożenie, Paula nie uświadamia go sobie. A jednak jej podświadomość działa od samego początku. Już w 21 odcinku, kiedy Marek wyjeżdża do Mediolanu, a Ula nie chce dopuścić Pauli do jego kalendarza, włącza się jej alarm: widzi rodzącą się zarzyłość między narzeczonym a jego sekretarką i postanawia temu zapobiec. Oczywiście, to wszystko dzieje się gdzieś w dalekich zakamarkach jej umysłu, bo przecież jak mogłaby w ogóle sobie WYOBRAZIĆ, że cokolwiek mogłoby być pomiędzy Brzydulą a jej Marco?
Podświadomość daje o sobie znać co jakiś czas, ale Paula ją ucisza. Po słynnym koszmarze z odcinka 126, obraca wszystko w żart, bo przecież to takie surrealistyczne. Taki obraz nie może zepsuć jej idealnego świata, ani jej cudownych planów.
I nawet gdy Marek mówi jej prosto w twarz, że niczego nie udawał, że ich związek był pomyłką, że ślubu nie będzie – ona to odrzuca. Nie dopuszcza do siebie myśli, że taka pokraka mogłaby zepsuć jej plany. Przecież ona jest ponad to! Ona jest lepsza, piękniejsza, pod każdym względem przewyższa Ulę. A przynajmniej pod każdym, który jest ważny dla Pauli. Jej percepcja jest ograniczona do tego, co widoczne, co sprawia, że jest powierzchowna i zimna. Jest też wyrachowana, nie liczy się z innymi. Ludzie są jej potrzebni wtedy, kiedy mogą się zwyczajnie do czegoś przydać. Violetta jest jej przyjaciółką, gdy trzeba szpiegować Marka, ale jest nikim, kiedy zwraca się przeciwko niej albo Aleksowi.
Przez uczucie wyższości Paula nie potrafi spojrzeć na siebie krytycznie, ani słuchać rad. To ona wie lepiej, nawet jeżeli rad udziela jej Aleks, o wiele przecież od niej mądrzejszy.
I to też sprawia, że Paulina nie dostrzega swoich błędów. Nie widzi, że pozwalanie Markowi ją zdradzać, niczego nie rozwiązuje, a wręcz przeciwnie – tylko spłyca ich już powierzchowne relacje i oddala od siebie. Nie rozumie, że odmowa pomocy w imię ich wspólnej przyszłości nie jest w żadnym razie wyrazem miłości, a jej braku.
Dlatego właśnie Paulina Febo osobowościowo tkwi w tym samym miejscu, co w pierwszym odcinku – i pewnie od wielu już lat tak jest. Nie widząc wad nie możemy ich zmienić. Dopiero świadomość nam to umożliwia. Dopóki Pauli ktoś nie wskaże jej wad palcem, ona ich nie zauważy. I nawet jeśli zostaną jej wytknięte, nie jestem pewna, czy by je zauważyła. Panna Febo to przypadek beznadziejny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz