Ciąg dalszy moich “rozważań” n/t “Ula i Marek po ślubie”
SWB
Ula zauważyła, że od świąt Marek zachowuje się jakoś dziwnie. Miała wrażenie, że nie chodzi, a unosi się nad ziemią. Nie miała pojęcia, czy każdego faceta wiadomość o tym, że zostanie ojcem doprowadza do takiego stanu, ale on zdecydowanie oszalał po uświadomieniu sobie tego faktu. Długo musiała mu tłumaczyć, że ciąża nie jest ciężką chorobą Raz nawet podniosła głos, bo już czuła się bezsilna, wobec jego pomysłów na jej życie przez najbliższe miesiące. Najprościej rzecz ujmując, powinna chyba leżeć, pachnieć i czekać na rozwiązanie. Praca – nie, bo ciągły stres, napięcie ; prowadzenie samochodu – odpada, bo kierowców wariatów nie brakuje. Zakupy – wyłącznie pod ścisłą jego opieką, bo w tłumie ktoś może potrącić, albo, nie daj Boże dźwignie coś, przekładając z wózka do samochodu. Poza tym – żadne sprzątanie, sterczenie przy garach, itd., itd..
Słuchała go z rosnącym przerażeniem, bo on był śmiertelnie poważny.
- Marek, obiecuję, przysięgam, że będę na siebie uważała, nie narażała się na niepotrzebny stres, czy wysiłek, ale błagam, chcę żyć normalnie. Jak dotąd.
Niespodziewanie z odsieczą przyszła Helena. Wpadli z Krzysztofem na chwilę do FD i trafili na moment, kiedy ich syn używał właśnie setnego argumentu, żeby przekonać Ulę, że nie powinna sama jechać do Rysiowa, a ona wyglądała tak, jakby miała zaraz eksplodować. Szybko zorientowali się, w czym rzecz, zwłaszcza, że Ula z błaganiem w oczach, wyraźnie oczekiwała ich pomocy i wsparcia.
Krzysztof poprosił Ulę o ostatnie raporty dotyczące sprzedaży najnowszej kolekcji, Helena natomiast, namówiła Marka na kawę…. w bufecie. Co mu powiedziała, tego nikt, oprócz zainteresowanych nie wie, ale od tego momentu Marek jednak odpuścił. No, może nie do końca – od czasu do czasu przypominał żonie, że oczekuje ich dziecka (jakby sama o tym nie wiedziała), ale chyba jednak dotarło do niego, że ona musi po prostu normalnie żyć.
Wkrótce jednak wydarzyło się coś, co wstrząsnęło obojgiem.
Zapowiadał się piękny dzień. Od rana świeciło słońce, choć było mroźno. Dobrzańscy parkowali właśnie przed FD, kiedy Uli wydało się, że z taksówki odjeżdżającej z przed firmy wysiadła Paulina i weszła do środka.
No tak, prawie o niej zapomniała, tylko jak mogła pomyśleć, że już nigdy jej nie spotka? Prawda, że po ostatnim spotkaniu w bufecie, jeszcze przed pokazem FD Gusto (o rany, kiedy to było?) marzyła o tym, żeby już nigdy więcej jej nie zobaczyć. Z Markiem też na temat Pauli nie rozmawiali. No, może z jednym wyjątkiem – kiedy po tych wszystkich trudnych przejściach odbyli kolejną rozmowę na 100%. Wtedy Ula dowiedziała się, jak to naprawdę było z jego pomysłem na wyjazd z Paulą, a on, o tym, że to za jej sprawą, właśnie nie miał pojęcia o wizycie Uli w szpitalu i o tym, jak Paula w ogóle ją potraktowała.. Nigdy nie widziała go takim zdenerwowanym. Nie mógł uwierzyć, że stać ją było aż na tyle. Nie chciał nawet myśleć, co by się stało, gdyby wtedy razem wyjechali, a o tym, co przed chwilą, dowiedziałby się po powrocie. Powiedział wtedy, że odtąd Paula dla niego nie istnieje – nie chce jej widzieć, nie chce o niej słyszeć, nie chce pamiętać.
- Kochanie, stało się coś? – głos Marka wyrwał ją z zadumy.
- Nic. Zupełnie nic.
- Źle się czujesz?
- Czuję się świetnie. Nic mi nie jest. Miałam chyba tylko duże WI, jakby powiedziała Violetta. Wydawało mi się, że przed chwilą do firmy wchodziła Paulina.
- Nie, no proszę cię. Co by tu robiła?
- No właśnie. Też się zastanawiam, ale jeśli to była ona, to nie będzie to dobry dzień.
Władek przywitał ich szerokim uśmiechem. Lubi ich oboje. Zawsze lubił. I pierwszy dostrzegł ich miłość, chociaż nikt mu nie wierzył. Jak oni ładnie razem wyglądają. A jak patrzą na siebie…
Gdyby jeszcze wiedział, że oni każdego dnia, kiedy jadą windą, robią dokładnie to samo – całują się tak namiętnie, jakby nie widzieli się wieki całe .Opanowali tę sztukę do perfekcji i już wiedzą, kiedy przestać, żeby nie przyłapali ich oczekujący na windę. Tylko raz się zapomnieli i kiedy dotarło do nich, że są już na miejscu, ukazał się im ciekawy widok. Przed drzwiami stali Pshemko i Wojtek, a w recepcji Daniel – cała trójka nieruchoma i milcząca, jakby nie wiedzieli, czy przerwać im tę chwilę intymności, czy nie.
Tym razem nie było inaczej, tylko kiedy wysiedli, okazało się, że w recepcji stoi Paulina i rozprawia o czymś z recepcjonistą.. A więc to jednak nie było “duże WI”. Marek objął Ulę i ruszyli w kierunku gabinetu, z nadzieją, że Paula ich nie zauważy.
- Marco! – usłyszeli nagle. Zauważyła.
- Co tu robisz? – zapytał Marek bez ogródek.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym. A jeśli koniecznie chcesz, to nie mam tajemnic przed moją ŻONĄ, więc słucham. Tu, czy w gabinecie?
Na twarzy Pauliny pojawił się grymas niezadowolenia i gniewu. Ula czuła się trochę niezręcznie w tej sytuacji. Całą trójką przeszli do jej gabinetu .Kiedy usiedli, przez moment jeszcze panowała cisza, jakby w pośpiechu zbierali myśli, zdenerwowani sytuacją, która ich zaskoczyła. Paulę – bo zakładała rozmowę w cztery oczy, tylko z Markiem, tymczasem obecność pani Dobrzańskiej i sama świadomość, że “ta dziewucha” właśnie nią jest, a nie ona wywołała jakąś dziwną mieszankę uczuć – gniewu, żalu, wściekłości, zazdrości, która nie pozwalała jej uporządkować myśli.
Marek – bo zdał sobie sprawę, że nie wystarczy chcieć o kimś zapomnieć, by ten ktoś przestał istnieć. Jej widok uświadomił mu to boleśnie. Poza tym, bał się o Ulę. Wiedział, że widok Febo musi budzić w niej najgorsze wspomnienia, przypominać o doznanych upokorzeniach.. Siedział obok niej i, kiedy odruchowo chwycił ją za rękę, poczuł, że cała drży.
Dla Uli istotnie nie były to łatwe chwile. Obrazy, kiedy Paulina obrażała ją, kpiła, czy upokarzała, natychmiast wynurzyły się z zakamarków pamięci. Gdy dokonywała na oczach Władka i Ani rewizji jej rzeczy, szargając jednocześnie, niemal największą dla niej wtedy świętość – “Cień gwiazdy’. Kiedy butnie i arogancko rozmawiała z nią w szpitalu, nie dopuszczając do zobaczenia Marka, kiedy patrząc jej w oczy kłamała, że on nie chce jej widzieć. Kiedy z tryumfem obwieszczała, że właśnie lecą z Markiem do Włoch, a jej omal serce nie pękło.
Myślała, że za to wszystko może ją tylko nienawidzić, ale nie – nie było w niej tego uczucia. Chyba po raz pierwszy było jej po prostu żal tej wyniosłej i zakochanej w sobie kobiety. Życie pisze najdziwniejsze scenariusze – kiedyś myślała, że już zawsze będzie mogła tylko patrzeć na Marka obściskującego się i całującego z Pauliną na ulicy, na firmowych korytarzach, w tym gabinecie… Ile razy była świadkiem takich scen, ile razy serce podchodziło jej do gardła, ile razy płakała…
A teraz… to przecież przy NIEJ, blisko, bardzo blisko siedzi teraz Marek, trzyma ją za rękę, a Paulina, siedząca samotnie na fotelu, patrzy na nich, jak ona kiedyś. Nie czuła satysfakcji. Nagle poczuła spokój. Są razem, niezależnie od tego, z czym przybyła Paulina – dadzą sobie radę.
Marek postanowił przerwać tę niezręczną ciszę, zaraz po tym, jak Viola wniosła do gabinetu kawę.
- O czym chciałaś rozmawiać?
- O firmie. O FD, bo przecież Febo w nazwie, to już tylko czysta fikcja. Poza tym, nie zamierzamy z Aleksem firmować własnym nazwiskiem waszych pomysłów na coraz dziwniejsze kolekcje. Nie po to nasi rodzice…
- Dobrze, Paula. Macie jakieś propozycje, pomysły?
Jasne, że mieli. Inaczej by przecież tu nie przyjeżdżała. Mogą odsprzedać swoje udziały, zwłaszcza, że finalizują właśnie otwarcie ich własnego domu mody w Mediolanie.. Ceną, jaką. wymieniła Paulina, chcieli chyba zrekompensować sobie wszystkie niepowodzenia, które ich tu spotkały. Była nie do przyjęcia. Chyba tylko mocne ściśnięcie ręki Marka przez Ulę powstrzymało go od wypowiedzenia, a może raczej wykrzyczenia, co o tym sądzi.
- Myślę, że rozsądnie będzie, kiedy wrócimy do tej rozmowy, powiedzmy, za dwa dni. Musimy się zastanowić, przedyskutować całą sprawę. Mam nadzieję, że zostaniesz w Polsce kilka dni, więc taka propozycja nie będzie problemem?
Po raz pierwszy Ula zwróciła się do Pauliny, jak do równej sobie, a nie “per pani”. Już nie czuła się gorsza. To arek dał jej tę siłę, wiarę w siebie. Jego miłość to sprawiła.
Paula, po chwili namysłu zgodziła się na propozycję pani prezes, poczym szybko wstała i, pospiesznie, choć z gracją, jak to ona zwykle, skierowała się do wyjścia. Przy drzwiach jednak jeszcze zatrzymała się na moment, żeby wycedzić przez zęby “dowidzenia państwu”. Nie mogła sobie widać odmówić, choćby niewielkiej dawki cynizmu. A może sarkazmu? Właściwie, nie wiadomo, co to było, oprócz tego, że padło z ust pokonanej kobiety.
Kiedy zostali sami, Marek przytulił Ulę czule, jakby chciał przeprosić, że znowu naraził ją na nieprzyjemne przeżycia.
- Powiedz mi, miałaś coś konkretnego na myśli, z tym przełożeniem ostatecznej rozmowy? Przecież ta propozycja, a właściwie cena, jest dla nas nie do przyjęcia.
- No właśnie, Marek. Myślę, że powinniśmy porozmawiać z Adamem. Sam przecież mówiłeś, że ma jakieś teczki na Aleksa. Mam nadzieję, że je nam udostępni. Zobaczymy, co w nich jest tak naprawdę i czego można użyć, żeby zaszachować Aleksa i Paulinę. Masz też chyba jeszcze to nagranie Violi, tak? Potem powinniśmy pojechać z tym do twoich rodziców i wspólnie zastanowić się, jak ten problem rozwiązać. Myślę, że najwyższa pora, aby Krzysztof dowiedział się o knowaniach i matactwach Aleksa.
- Ale Ula…
- Nie ma “ale Ula”. mamy tylko dwa dni, a gra idzie o wysoką stawkę. Musimy działać.
- Dobrze, ale ja się tym zajmę. Ty nie możesz się denerwować. Ten dzisiejszy incydent wystarczy ci w zupełności.
- Kochanie, ale ja się nie denerwuję. Chcę ci pomóc i bardzo cię proszę, pozwól mi na to. Pamiętasz, zawsze razem walczyliśmy z Febo i dlatego się nam udawało. Teraz też tak będzie. Zobaczysz.
- Ale wtedy nie byłaś w ciąży.
- Proszę cię, nie zaczynaj. Bardziej mi zaszkodzi nic nierobienie i przyglądanie, jak sam się w tym wszystkim miotasz..
Marek chciał jeszcze raz zaprotestować, ale Ula zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Czy można po czymś takim odmówić ukochanej kobiecie? On nie mógł, jak w większości innych, podobnych wypadków.
Wydawało się, że strach Adama przed Aleksem zniknął, kiedy nie musiał codziennie oglądać jego przeszywającego wzroku i słuchać dwuznacznych tekstów, które sprawiały, że jego wyobraźnia pracowała na zdwojonych obrotach. Wydawało się, ale Adam, już na sam dźwięk imienia “Aleks”, jakby skurczył się w sobie. Bał się nadal., że jeśli wykona jakikolwiek ruch przeciw niemu, karzące ramię mafijnej sprawiedliwości, dosięgnie go prędzej, czy później.
Marek już zwątpił w przekonanie Adama, że działa w słusznej sprawie, a dotychczasowe sugestie Aleksa, to tylko pogróżki bez pokrycia. Ula jednak nie poddawała się, wykorzystując fakt, że księgowy, a właściwie, obecny dyrektor finansowy, miał do niej pewną słabość.
W końcu Adam zgodził się pojechać z nimi do siostry, u której, dla bezpieczeństwa, zdeponował wszystkie kompromitujące byłego szefa, kwity. Było tam wszystko poukładane w chronologicznym porządku, w kolejności tajemnych działań Aleksa. Nie mieli pojęcia, że mógł się aż tak daleko posuwać, za to szybko zdali sobie sprawę, jak niewyobrażalną wściekłość musiały w nim budzić porażki, kiedy kolejny misterny, zdawałoby się, perfekcyjny plan nie wypalił. I to zawsze wtedy, gdy już oczyma wyobraźni widział swoje zwycięstwo.
Szok, to chyba jedyne słowo, trafnie określające ich stan, po dokładnym zapoznaniu się z dokumentacją Adama i uzmysłowieniu sobie, co byłoby, gdyby cokolwiek z tego sabotażowego działania udało się zrealizować Aleksowi Febo
Zrobiło się późno, byli zmęczeni i postanowili wrócić do domu, a do rodziców pojechać nazajutrz .Oboje też obawiali się reakcji Krzysztofa na widok tych dowodów. Jego schorowane serce, ciągle nie było w najlepszej formie. Muszą się zastanowić, jak, możliwie najłagodniej wprowadzić go w temat.
Kolację jedli w milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach, choć dotyczących tego samego problemu.- jak wykorzystać wiedzę, którą właśnie posiedli i skończyć z tematem Febo raz na zawsze.
Przeszli do salonu, gdzie jeszcze stało choinka. Ula włączyła lampki. Lubiła ten około świąteczny czas i chciał się nim jeszcze cieszyć. Mimo wszystko. Dopiero teraz, tak naprawdę poczuła zmęczenie. Usiadła na kanapie i patrzyła, jak Marek rozpala w kominku.
- Połóż się, kochanie. Odpocznij. To był ciężki dzień. Zrobię nam herbatki z sokiem malinowym. Chcesz?
- Chcę. Nie wiedziałam tylko, że ty też taką lubisz.
- Ja też nie, do momentu, kiedy mnie na nią zaprosiłaś. Pamiętasz? Wtedy, gdy przyjechałaś do mnie z propozycją drugiego kredytu. A potem zabrałem cię z przystanku, bo nie pojechałaś taksówką, którą zamówiła ci Paulina. Chodziliśmy po parku, karmiliśmy kaczki, rozmawialiśmy. Kiedy odwiozłem cię do domu, zaprosiłaś mnie na herbatę z sokiem malinowym, bo zmarzliśmy. A potem okazało się, że pękł kaloryfer… Wiesz, wtedy poczułem jakieś dziwne ciepło panujące w waszym domu i, że jest mi ono bardzo bliskie, potrzebne…
- Pamiętam ten wieczór dokładnie, ale nie sądziłam, że ty też.
- Ulka, pamiętam, cały czas pamiętałem chwile, miejsca, kiedy i gdzie byliśmy razem. Często do nich wracałem, gdy cię nie było i wtedy cholernie bolały te wspomnienia, ale i pomogły wiele zrozumieć.
Wzruszyły ją te słowa. Położyła głowę na jego kolanach. Gładził delikatnie jej włosy Było cicho, bezpiecznie i tylko delikatnie trzeszczało palące się w kominku drewno.
- Marek
- Tak?
- Myślisz, że Paulina wiedziała o tych wszystkich machlojkach Aleksa?
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie, ale po tym wszystkim, na co zdołała się zdobyć, nie zdziwiłbym się, gdyby jednak wiedziała.
- Wiesz co? Tak naprawdę, zrobiło mi się dzisiaj jej żal.. My mamy siebie, naszą miłość, mające się narodzić nasze maleństwo, a ona?
- Masz rację, ale proszę – czy możemy o niej nie mówić?
Usiadła obok niego i mocno się przytuliła. Była dziwnie spokojna, że wszystko pomyślnie się ułoży i teraz i zawsze, dopóki będą razem, silni. swoim niepowtarzalnym uczuciem.
( Cd….?)
Bardzo chcemy CD !
OdpowiedzUsuńProsimy ;))
Chcemy ciąg dalszy .
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz .
Pozdro . ; *
Frytaa .
oczywiście że c.d świetnie ci idzie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
pisz dalej jasne że chcemy cd
OdpowiedzUsuń