Get your own Digital Clock

środa, 16 grudnia 2009

"Wybacz mi..." cz.17 wg Małgośki



Ula



Widzę jak bardzo jesteś zmęczona moją osobą, pewnie masz powody. Postanowiłem, dać Ci odetchnąć abyś mogła przemyśleć wszystko na spokojnie. Może nie jestem mężczyzną, który jest Ci przeznaczony, może jestem tylko problemem, który czyni Twoje życie nieznośnym wyjeżdżam więc. Jeśli będziesz chciała abym wrócił wiesz jak mi dać znać. Bardzo Cię kocham i Bóg mi świadkiem, że niezmiennie. Zastanów się dobrze chodzi przecież o Twoją przyszłość!


Marek



Ula płakała czytając list. Przecież on myślie jest tylko kłopotem problemem. Nie ufa w jej miłość. Łzy znaczyły mokrym szlakiem każde zdanie.

-Violetta Violetta!!!-Krzyczała raz po razie

-Co się stało?- Violetta stanęła przed nią przerażona

-Kiedy Marek dał ci ten list?

-Czy ja wiem, godzinkę temu?- Jej wzrok był zagubiony skrzywiła się- może półtorej

-To w końcu ile?!-Ula wrzasnęła na przerażoną Violettę

-O boziu no nie wiem, wiesz jak ten czas leci nie zauważysz, kiedy i...

- Viola zamknij się i pomyśl to ważne!!

-No chyba półtorej

-Wychodzę natychmiast-tylko tyle usłyszała i już Uli nie było

-Zwariowała?- Piskliwy głosik Violetty rozniósł się po gabinecie

Wzruszyła ramionami i burcząc coś na temat wariacji prezesów wyszła z gabinetu.


Ula biegła szybko po schodach do mieszkania Marka, winda spóźniała się a ona nie mogła czekać. Bała się, bardzo się bała , że już go nie zastanie. Nie mogła pozwolić mu na to by odjechał. Na samą myśl robiło się jej słabo. Jak mógł pomyśleć, że jest nim zmęczona to absurd! Kochała jak wariatka umarłaby bez niego, był jej jedynym szczęściem. Łzy płynęły po twarzy i gdy dopadła drzwi mieszkania zaczął wstrząsać nią szloch. Uderzyła pięścią w drzwi

-Marek! Błagam otwórz!Marek!

Uderzała pięścią raz po raz na oślep łzy zasłoniły jej wszystko. Zamierzyła się jeszcze raz i wpadła wprost w ramiona Marka.

-Ula, co się stało?- Głos miał bardzo zaniepokojony

-Jesteś...Tak się bałam...Zdążyłam...

-Proszę mów jaśniej, co się stało?! Dlaczego płaczesz?- Trzymał w ramionach tuląc jej wstrząsane płaczem ciało

-Myślałam, że wyjechałeś, że mnie zostawiłeś!

Podniósł dłonią jej twarz by spojrzeć prosto w oczy, otarł delikatnie łzy i ucałował usta. Pocałunek trwał i trwał a Ona wtulona w niego uspokajała się czując radość.

-Głuptasie- ucałował jej nosek- kocham cię i nie odejdę. Myślałem, że masz mnie dosyć, dlatego powziąłem decyzje o wyjeździe, ale teraz...Nie mógłbym

-Tak się bałam, nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim! Wiem, że byłam ostatnio nieznośna, ale koniec z tym tylko zostań ze mną błagam-zarzuciła mu ręce na szyję

Jego śmiech zabrzmiał bardzo radośnie.

-To ja powinienem cię błagać nie ty mnie

Spojrzała na ukochaną twarz, na oczy, które patrzyły z taka miłością. Pogładziła ją delikatnie jakby bała się, że zaraz zniknie.

-Kocham cię- Wyszeptała

Zaczął szukać jej ust i gdy je już znalazł westchnął z ulgą. Po chwila poczuła jak unosi ją na rękach. Nie otwierała oczu wiedziała gdzie ją niesie i bardzo tego pragnęła. Ułożył ja delikatnie na łóżku i zaczął pieszczoty. Nie mówili nawet słowa ciesząc się bliskością. Części garderoby obojga lądowały chaotycznie na podłodze. Rozbierali się w pośpiechu pragnąc siebie jak najszybciej. Byli nadzy jednym ruchem posiadł jej ciało a ona czuła się na skraju nieba. Ich ruchy coraz szybsze i namiętne przyspieszały tylko koniec i ekstazę. Ula zadrżała w jego ramionach od intensywności uczuć, przytulił ją jeszcze mocniej do siebie tak ze stali się jednością. Oboje poczuli spełnienie. Całe napięcie tego dnia odpłynęło i było im tak lekko. Marek wciąż obejmując Ulę ułożył się wygodnie na łóżku

-Wybacz mi...-Wyszeptał

-Nie mam czego ci wybaczać- Jej oddech uspokajał się wolno

-Wybacz mi wszystko, co złe i zacznijmy od nowa

-Marek to ja zawiniłam i to ja powinnam prosić cię byś mi wybaczył.

-A więc zaczniemy od nowa?

-Tak, zapominamy o przeszłości

-Urszula Cie...-Zaczęła chichotać czując jak ukochany całuje jej szyję-...plak

-Mmmm- zamruczał- jaka jesteś słodka

-Jestem z lukru kochanie- chichotała a jego usta sunęły w zagłębienie jej szyi-To to chciałeś zacząć od nowa łobuzie!

-To też- Wyszeptał i wpił się w jej usta

Niepoprawny romantyk-pomyślała a jej dłonie zaczęły wędrówkę w poszukiwaniu wrażliwych zakamarków jego ciała.

Jak dobrze że zdążyłam- Ta myśl to ostatnia świadoma jej myśl a potem dała się ponieść fali pożądania.


2 komentarze:

  1. Małgosiu :P dobrze, że zdążyła. Święte słowa.
    Cudne opowiadanko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu jakie to piękne :* Całe sczęście, że zdąrzyła ;D Przecudowne opowiadanie :* Czekam na cd :)

    Asiol :*

    OdpowiedzUsuń