Get your own Digital Clock

środa, 2 grudnia 2009

Zakończenie BrzydUli wg jukaki

Marek już wrócił ze szpitala do domu. Jest jakiś zamknięty w sobie, chłodny, ostrożny…
Wypadek prawie postawił go po drugiej stronie. Pamiętał nieodbierany przez Ulę telefon. Porażającą potrzebę połączenia, usłyszenia jej… Strach. O nich. Słup, trzask… niebyt……..
Nie pamięta jej twarzy nad sobą w szpitalu..
Mama w łzach , Sebastian, lekarze… Paulina.
Jej nie….
Ula nie przyszła do szpitala…
Nie ważne. Nic nie ważne… Nie być, nie chcieć… zapaść się..
Brak sił na bycie, na zostanie tu, na wyjazd…

Helena rozmawiała z lekarzem.
Uświadomił on jej stan Marka- nie fizyczny – ten wszyscy znali… Zauważył ,że z pacjentem coś się dzieje, nie ma woli walki…
To on zaproponował wyjazd. Zmiana miejsca, lepszy klimat.. Łagodny dla ran każdego rodzaju…
Miejsce samo się nasuwało. Dalekie, oderwane. Oderwane od tu i teraz. Italia – Mekka, gruźlików, i odrzuconych i nieszczęśliwie zakochanych… Mają tam znajomych, którzy otoczą Marka niezauważalną a jakże potrzebną opieką.
I Paulina- ona może go tam zawieźć… Może to zrobić przy okazji- Marek będzie musiał się zgodzić… Zresztą on nie protestuje, jego jakby nie ma- to najbardziej niepokojące dla Heleny…

Biuro Uli.
Do gabinetu wchodzi matka Marka. Prosi Ulę o rozmowę. Mówi, ze Marek cierpi, że (ona) nie wie co tak naprawdę między nimi zaszło, ale bardzo by chciała by ze sobą porozmawiali… „Marek patrzy wstecz, a to zabija życie…”-mówi wychodząc.
Seba widzi wychodzącą Helenę.
Pyta Ulę
-Rozmawiałaś z Heleną?
-tak
-interesuje się kolekcją? Denerwuje się pewnie przed pokazem?
-….Martwi wyjazdem Marka do Włoch. Ja nie mam NIC z tym wspólnego… Uważa, że to moja wina… Nie zaproponowałam mu wyjazdu na Malediwy, nawet biletu nie zamierzałam kupować…
-Meladiwy? On do Włoch jedzie.. BOŻE ULA!

Rozmowa Seby z Ulą…

Rysów, hałda pierogów. W kuchni Ulka i Józef.
-Ulka, ty pół pułku chcesz wyżywić?
-muszę
-co się dzieje? Nie ma sensu się tak męczyć!
-Nie ma. Już pozagniatałam!
Józef nie rozumie.
-Co pozagniatałaś? Pierogi ???
-Życie… Pierogów z tego nie będzie!
-Ulka!

Chwila później. Siedzą przy sobie.
-myślałam, że ?Marek mnie skrzywdził.. że jak piecyk –roztopił głupiego bałwanka. A tak naprawdę to ja topniejąc zagasiłam w nim ten ciepły płomień… Z ciepłego piecyka i z bałwanka została tylko zimna, metalowa koza i kałuża…..
-Ulcia nie wiem co mówisz. Miotasz się , męczysz. Porozmawiaj z nim!
-nie wiem czy umię
-Ula! Umiesz – musisz umieć…
A będziesz umiała tak żyć????

Ula dzwoni do Marka, ten nie odbiera. Jest u niego Seba, Marek mówi mu, że Ula już wszystko z niego wymiotła. Jest pusty. Nie może z nią rozmawiać, nie ma siły jej widzieć….
Wyjeżdża. Musi być sam.

Ulka pisze list do Marka

Marek
Wyjeżdżasz… Co mogę powiedzieć.
Nie odbierasz moich telefonów…
Zawsze myślałam, że mnie skrzywdziłeś, wykorzystałeś… Że jesteś genetycznie zaprogramowany na bycie świnią….
Chciałam, najbardziej w życiu chciałam uniknąć tej rozmowy.
Bałam się że wtedy pęknie mi serce…
Wiem, chyba już wiem, wszystko?
Rozmawiałam z Twoją matką. I z Sebą.
Nie wiem co i jak napisać. To jeszcze zbyt boli. Ale teraz wiem, że bolało to także Ciebie.
Przepraszam. Wybacz mi.
Tak, nie ufałam Ci. Ale choć wiem, że jest już za późno, nie chcę byś żył tak jak ja… byś cierpiał w letargu.
Zarzuciłeś mi, że nie stosuję się do tego co głoszę. Że nie jestem szczera, nie pokazuję sobą wiary w „prawda was wyzwoli…”
Nie chcesz ze mną rozmawiać…
Przeczytaj kiedyś ten pamiętnik.. Mój-Twój pamiętnik. Ty mi go dałeś. Daję Ci go teraz bo tak wiele kryłam – tylko tak stanę przed Tobą w prawdzie.

Marek –przepraszam, ze to do czego nie dopuściłam, za moje gesty, których nie wykonałam
i Twoje którym nie dałam szansy na przemówienie…..

Mam nadzieje, że zrozumiesz. I że to pozwoli Ci żyć dalej. Żyj przyszłością- Twoja mama powiedziała,, że nie można wciąż patrzyć wstecz, bo to zabija życie.

- Ula

Ula pakuje list i pamiętnik. Daje Sebastianowi.
-Mogę Cię o coś prosić? To MUSI dotrzeć do Marka, dobrze?

Marek przed wyjazdem. Walizki, na wpół spakowane ubrania. Pełen automatyzm ruchów. I leżąca na stole, tuż obok walizek koperta i paczka w niebieskim papierze.
Wahanie.
Otwiera list, czyta.
Ręka zawieszona nad paczką. Otwiera ją, gładzi okładkę… Widzi moment gdy wręczał go Uli.
Czyta…

Sceny późniejsze. Natłok obrazów.
Pocałunek, winda do nieba, „o coś takiego jesteś zazdrosna”, SPA – ufność przebijająca z kartek, że teraz już wszystko będzie dobrze, że kocha, wierzy, czeka. Piecyk zamieniony w królewicza na białym rumaku…
I wahania dylematy co zrobić, jak postąpić. Raport, Paulina wyrzuty sumienia. I kocha…
I rozmowa Marka z Sebą – to co ONA z niej usłyszała. Malediwy… Spławić…
Ból.
Głupia, naiwna, niereformowalna. Bartek…
Przecież mu powiedziała o Bartku. Jak mógł! Boże co za cynizm!

Marek pęka. Rzuca pamiętnik. Tłucze się po mieszkaniu. Cierpi, wspomina Spa i rozmowę z Ulą o Bartku. I z Sebastianem o Malediwach.

Wraca, czyta dalej. Piotr. Prezesura, żagle, rozmowa z Markiem, płatki którymi znów sądziła że z niej kpił… i nadzieja, że może jednak…
I strach , wypadek, nie wpuszczenie na salę… Strach o niego… Jego wyjazd do Włoch. Z Pauliną… Stracone uczucie. I : „..może miłość do kogoś kto jest tak daleko mniej boli?”

Ciemność.
Noc nieprzespana…
Podarte bilety…
I słowa w głowie „ nie można patrzeć wstecz, bo to zabija życie”.

Rysiów, ranek, czekanie na Ulę.
Józef w cichości wspierający Marka. Ulka wraca ze sklepu- zamarł….
-Dostałem przesyłkę.
Cisza.
-mogę Cię zabrać?
-Dokąd?
-Nie wiem -gdzie oczy poniosą….
Poniosły nad Wisłę.
Lęk, obawa. Nie wychodzą z samochodu.
-Ula- przepraszam! To nie tak
Łzy w oczach Uli.
Lęk w glosie Marka.
- Czy mamy szansę? Potrafisz mnie jeszcze kochać? Nie mam kwiatów. Nie było czasu.
Nie ma nic. Bez Ciebie…
-Nie wyjechałeś…
Kocham Cię. Od zawsze…
Ula inicjuje pocałunek, jak wtedy za pierwszym razem…

Scena poza samochodem.
Wtuleni.
-Ulka. Jak dobrze, że mogę Ci to powiedzieć… Ulka – kocham Cię.
Dotyk włosów , muśnięcie czoła. Zatopienie w objęciach.
-Mamy tyle do wyjaśnienia…

Pokaz.
Ula szczęśliwa, w sukni ślubnej, na scenie.
Mówi:
„ TA kolekcja jest godzeniem różnic. Ekskluzywności i prostoty. Przeszłości i przyszłości.
Łączy ją serce. Serce, które włożono projekt, szew, w marzenie o każdym zadowolonym z niej odbiorcy.
Chcę wraz z kimś, kto pomagał mi ją tworzyć podziękować jej projektantom, krawcom, całemu zespołowi.
Marek chodź proszę do nas! „
Na scenę wbiega Marek, przejmuje mikrofon.
„Tak, ale zanim to uczynimy chcę rozwinąć myśl pani prezes. Kolekcja rzeczywiście łączy przeszłość z przyszłością. Łączy sercem.
To serce, praca nad kolekcją połączyło też mnie i Ulę.
Pani prezes ma piękną, białą suknię. Suknia ta jest symbolem, zwieńczeniem wspólnej pracy.. Możecie ją wszyscy podziwiać. Mam nadzieję, że już wkrótce, bo pani prezes mi to obiecała, będę znów mógł ją w niej ujrzeć… – ten pokaz będzie.. bardziej kameralny…
;)
Ulka – dziękuję i jeszcze tylko chcę dodać, że wdrożenie tej kolekcji było bardzo trudne, jak trudna była nasza droga do siebie… Ale mamy wytyczony kierunek, drogowskazy, wsparcie. Będę trzymał się szlaku………”

,, Ula,Wiem, że kartka do ciebie, zapisana w pośpiechu przy twoim biurku niczego nie załatwi. Ale wiem, wierzę, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć ci coś prosto w oczy, to powiem ci, że dzięki tobie zrozumiałem, co to jest miłość i że wiem na pewno, że nie to łączy mnie to z Pauliną. I że na pewno jejnie poślubię…I jeszcze jedno na pewno wiem: że cię kocham.Na Zawsze Twój Marek’’


2 komentarze:

  1. O matko...
    Mam łzy w oczach . Jak pięknie napisane . Dzięki ci za to . <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu piękne...

    OdpowiedzUsuń