Get your own Digital Clock

niedziela, 10 stycznia 2010

Analiza uczuć Uli i Marka cz.1 wg SWB

Obiecałam wrócić do wcześniejszych odcinków, ze szczególnym uwzględnieniem relacji głównych bohaterów i słowa dotrzymuję, choć z opóźnieniem, ale wymaga to jednak trochę czasu., żeby wszystko przejrzeć i jakoś opisać. Jest tego bardzo dużo, więc, z góry przepraszam, a lektura, w końcu nie jest obowiązkowa.

Jak rodziła się i ewoluowała miłość Ulki i Marka na przestrzeni 163 odcinków.

Urszula Cieplak – mądra, świetnie wykształcona, dobra, szlachetna, cokolwiek naiwna, niestety, odstraszająca aparycją i ubiorem dziewczyna, z niewielkiego, trochę jakby zaściankowego Rysiowa.
Marek Dobrzański – młody, przystojny, wykształcony syn współwłaścicieli Domu Mody, lekko traktujący życie, bawidamek, wychowany w kulcie pieniądza i sukcesu. Garściami czerpiący z życia w wielkim mieście.

Zderzenie dwóch światów, ale także dwóch osobowości, priorytetów, wartości moralnych…
Gdy poszukującej pracy Uli udaje się, po długich staraniach, otrzymać ją w ekskluzywnym Domu Mody Febo & Dobrzański, te dwie różne osobowości, niespodziewanie zetkną się i zaczną przenikać. Dla Uli jest to bajka o Bałwanku i Piecyku, choć bardzo chce, by była raczej o Kopciuszku i pięknym Królewiczu.
Początek jej zawodowej kariery jest dość niefortunny – co prawda, zostaje przyjęta, ale zanim zdąży przyzwyczaić się do tej myśli, już zostaje zwolniona, bo na jej miejsce pojawia się protegowana przez Paulinę Febo, niejaka Violetta Kubasińska, która, co prawda błyszczy urodą i wyglądem, ale nie grzeszy inteligencją i pracowitością.
A jednak, szczęśliwym trafem, Ula powraca do firmy, na próbę, dokładnie w dniu pokazu mody, odbywającym się w pięknej Pomarańczarni, na który Ula ma dostarczyć stroje dla modelek samego mistrza Pshemko. To jednak, zdecydowanie, nie był dla niej dobry dzień.
Nieco zagubiona w tym ekskluzywnym, napuszonym światku, który z uwagi na wygląd traktuje ją, jako “normalną inaczej”, obserwuje go jednak z rozdziawioną buzią. Ula, niechcący i zupełnie nieświadomie staje się sprawczynią kłótni między Markiem i Pauliną, po której młody Dobrzański
wsiada do samochodu, rusza z piskiem opon i za chwilę wielkie bum – Marek przyłożył w stojącą figurę, samochód stanął w płomieniach, a na pomoc pospieszyła widząca to Ula. I tu, tak naprawdę, następuje pierwsze, bezpośrednie spotkanie Uli z Markiem (co prawda, nieprzytomnym). Ula wyciąga go z samochodu ratując życie, w międzyczasie podbiega Viola i to na nią spadnie cały splendor za ten bohaterski czyn. Za to Ula, po raz kolejny zostaje zwolniona z pracy. I pewnie, gdyby nie dociekliwość Władka i fakt, że polubił Cieplakównę niemal od pierwszej chwili, tych dwoje mogłoby się już nigdy nie spotkać.
Jednak Marek odkrywa prawdę, jedzie przeprosić Ulę i przywraca ją do pracy, jako swoją sekretarkę, na równi z Violą.
Uli, od początku, podoba się przystojny, elegancki, ale nieosiągalny szef. Na Marku robi wrażenie jej profesjonalizm i pracowitość.
Dziewczyna szybko zyskuje niechlubny przydomek Brzyduli. Przez większość załogi traktowana z przymrużeniem oka, przez innych nie tolerowana w ogóle. Ale ona zdaje się tego nie dostrzegać, bo została wychowana w myśl zasady, że nie szata zdobi człowieka.. Uczy się szybko, jest kreatywna, bystra, więc na płaszczyźnie zawodowej szybko zyskuje uznanie Marka i nawiązuje się między nimi nić porozumienia.
Junior, od samego początku, jakby nie zwraca uwagi na jej fizyczność i dziwaczne stroje. Nigdy nie nazwał jej Brzydulą i cierpliwie, choć zdecydowanie poprawia każdego, kto robi to w jego obecności. Czy to tylko wdzięczność za uratowanie życia? To byłoby zbyt banalne.
Coś jest w tej dziewczynie, niedostrzeganego przez innych, co przyciąga go do niej, choć sam ten fakt jest jeszcze poza jego świadomością. Jej prostolinijność, spontaniczność i naiwność, czy umiejętności, wiedza i determinacja w dążeniu do celu? Chęć pomagania innym, empatia, altruizm? Pewnie wszystko na raz – całe jej bogate wnętrze, które Marek, dzięki różnym okolicznościom, coraz bardziej odkrywa, dostrzega i podziwia, choć momentami, patrząc na siebie i najbliższe otoczenie, wydaje mu się to chyba abstrakcją wyższego rzędu.
Ula czuje się wyróżniana, bo to do niej zwraca się w ważnych sprawach, uśmiecha, puszcza oczko… Chłonie każde jego spojrzenie, gest i już wie, że zrobi dla niego wszystko.
Będzie walczyć z roznegliżowaną w markowym gabinecie Klaudią, żeby nie zobaczyła jej tam Paula. Tu jest chyba pierwszy wyraźny moment, kiedy Marek, z oczu Uli, strzegącej niczym Rejtan, drzwi do jego gabinetu, czyta, że coś jest nie tak, że ona go chce przed czymś chronić. Potem będą dziesiątki sytuacji, kiedy wystarczy im spojrzenie, by się porozumieć.
Incydent z Klaudią nie będzie jedynym, który pokaże Uli, że jej szef, człowiek, którego chce szanować, wobec którego jest lojalna, w którego wierzy, to nie do końca taka kryształowa postać, jaką chciałaby go widzieć. Od koleżanek dowiaduje się o jego rozlicznych romansach, nocnych zabawach w klubie z Sebastianem. Bardzo nie chce, żeby to była prawda, ale jeszcze, przynajmniej kilka razy będzie miała okazję sama sprawdzić, że jest inaczej.
Prawdą jest, że Marek ma do Uli coraz większe zaufanie, co bardzo ją cieszy i przyjmuje to za dobrą monetę, ale prawdą jest i to, że wykorzystuje jej zdolności i pracowitość i kiedy Ula ślęczy po nocach, żeby przygotować prezentację do konkursu na prezesa, Marek świetnie się bawi z Sebastianem i jakimiś przygodnymi dziewczynami w klubie.. I prawdą jest także to, że jest przynajmniej na tyle uczciwy, że nie przypisuje sobie jej zasług, zawsze i przed każdym, nie wyłączając Pauliny oraz własnych rodziców broni jej i zaświadcza o jej umiejętnościach i pracowitości.. Kiedy dowiaduje się, że Ula umówiła się z kimś (Adam) na randkę, dodaje -”mam nadzieję, że jest ciebie wart“.
Ula, wszystko, co robi, robi z myślą o nim i w swojej naiwności, źle odbiera jego niektóre zachowania, słowa. Tak jest na przykład, kiedy Marek prosi ją o zarezerwowanie dwóch biletów do klubu 69 na koncert Mirabelli. Ponieważ wcześniej mówi, że obojgu im jest potrzebny odpoczynek, Ula natychmiast uznaje, że to z nią chce iść do tego klubu. Kiedy okazuje się, że drugi bilet jest dla Sebastiana, przeżywa wielkie rozczarowanie. No cóż,, jej rysiowski świat jest dużo mniej skomplikowany – nie ma dwuznaczności, kłamstw, oszustw. Prawda, to prawda, a fałsz, to fałsz. Dobro, to dobro, a zło, to zło.
Incydent z kajdankami (odc. 10/11), którego Ula staje się przypadkowym świadkiem, pozwala Markowi, przez chwilę zauważyć, z jednej strony, jak wielka jest między nimi przepaść, a z drugiej, jak wspaniałym człowiekiem jest ta niepozorna dziewczyna. Już prawie noc, idą coś zjeść. Ula proponuje zapiekanki z ulicznej budki, bo pamięta jeszcze ich zapach z okresu studiów. Zapach, bo na kupno już nie wystarczało pieniędzy. Marek, bywalec najdroższych restauracji w mieście, ma do tego pomysłu stosunek, co najmniej sceptyczny. Spacerują, jedząc te zapiekanki i każde z nich opowiada o czasach szkolnych, studenckich. Ula, ze zdziwieniem słucha, jak to mama pakowała mu kanapki w serwetki z logo firmy, a kierowca ojca podwoził na uczelnię. Przy okazji dowiaduje się, że nie jest to dla Marka wcale miłe wspomnienie. On, nie wychodzi z podziwu, kiedy Ula opowiada , że po śmierci mamy musiała przejąć część obowiązków nad młodszym rodzeństwem i nagle stwierdza, że mało jest takich ludzi, którzy najpierw myślą o innych, a potem o sobie. To jedno z tych spostrzeżeń, które przyczynią się do dostrzegania tego, czego inni w tej dziewczynie nie widzą.
Jednak, mimo tej całej pozytywnej aury, którą roztacza wokół siebie Ula, nadejdzie moment, kiedy Marek w nią zwątpi, oskarży o zdradę, odsunie się od niej. Sprawi to, uknuta przez Aleksa, a podsycana przez Paulinę i Violę, intryga. Marek długo broni Uli, ale dowody jednak zdecydowanie świadczą przeciwko niej. Poddaje się. On naprawdę polubił tę dziewczynę i jest mu teraz bardzo źle z myślą, że ktoś taki, jak ona mógł go sprzedać. Ulę też bardzo boli, że mógł ją o coś takiego posądzić, próbuje się tłumaczyć, ale on już nie chce słuchać. Trochę podobnie, jak po 163 odcinku, tylko, że teraz to ona nie wierzy jemu i nie chce go słuchać. Teraz, naturalnie, sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana i poważna, ale jakaś analogia jednak istnieje, a na imię jej INTRYGA.
Ula jest niewinna – nie sprzedała się Aleksowi, nie dostarczyła mu prezentacji, którą dla Marka przygotowała i postanawia się oczyścić. Zna na to tylko jeden sposób – wykorzystuje nieco ryzykowny, autorski pomysł dla napisania zupełnie nowej prezentacji, która ma uratować Marka przed zarządem. Dla niego jednak, to gra o wszystko, a ponieważ, we własnym mniemaniu, już raz się na niej zawiódł, więc uważa, że tym razem także podrzuca mu kukułcze jajo. Tu także widzę pewne podobieństwo do tych bardziej aktualnych odcinków – Marek wie, że zagubił się w plątaninie kłamstw i intryg, że zaraz może tę kochaną dziewczynę stracić i wykonuje różne, dramatyczne prawie ruchy, żeby móc się przed nią oczyścić, wytłumaczyć – niestety, ani los, ani Ula już nie są dla niego łaskawi.. Słowom, mimo że prawdziwe i szczere, nie wierzy, o czynach nie wie (list), bądź docierają do niej w przeinaczonej wersji.(odwołanie ślubu).
Ula dostarcza , niemal w ostatniej chwili , nową prezentację i po raz pierwszy informuje go, że zrobiła to dla NIEGO. Jednak takiej reakcji nie przewidziała – jej całonocny trud i nadzieja, lądują w koszu na śmieci., natomiast ona może iść do domu – nic tu przecież po niej.. Następuje moment, w którym właściwie nie wiadomo, komu bardziej sprzyja los – Uli, czy Markowi. Szybko wychodzi na jaw, że Viola chciała przypisać sobie pomysł Uli, a nawet liczyła na to, że uda się jej wyciągnąć od dziewczyny cały, gotowy już projekt (który zobowiązała się przygotować sama z Sebastianem), ale kiedy oni zabawiali się całą noc, Ula pracowała i postanowiła osobiście doręczyć go Markowi. Dopiero wtedy Dobrzański doznaje olśnienia :”Jestem jakimś idiotą. Jak ja mogłem pomyśleć, że ona mnie sprzedała […] Zrobiła ją dla mnie…” No właśnie, wieloletni przyjaciel, który przecież zawdzięczał mu pracę, nie zrobił dla niego nic, przedkładając nad przyjaźń własne przyjemności, a ta dziewczyna, która zna go przecież tak krótko, którą oskarżył, zignorował, zrobiła tak wiele, żeby mógł wyjść z twarzą w tak ważnej dla siebie chwili. Zrobiła to, bo już była w nim zakochana? Pewnie też,, ale myślę, że to także przyzwoitość i chęć pomaganie innym skłoniła ją do tego.
Do tego wszystkiego, jeszcze wybaczyła Violi – Marek nie może w to uwierzyć. Gdybym nie wierzyła w ludzi – skromnie stwierdza Ula- to chyba nic by mi nie zostało. Zaskoczony, zdumiony Dobrzański mówi :”Chyba powinienem się od ciebie uczyć”.
I mam wrażenie, że od tego momentu, bardzo, bardzo powoli, zaliczając jeszcze sporo wpadek ( w końcu dla takiego człowieka, jak on, to jest nie lada wyzwanie), ale zaczyna te nauki pobierać. Efekty są jeszcze mało widoczne, ale jednak niebawem coś drgnie. Tymczasem jednak…
Marek jedzie do Mediolanu. Oficjalnie, w sprawach targów (taką wersję zna, między innymi, Ula), nieoficjalnie – spotkać się z Klaudią, której wynajmuje tam mieszkanie. Aleks, którego misją życiową zdaje się być pozbycie się Marka raz na zawsze, nie tylko z firmy, ale także z życia swojej siostry odkrywa to, co Markowi wydawało się nie do wykrycia.. Pociąga wszystkie możliwe sznurki (Paulina, Krzysztof ) żeby przyszłego szwagra zniszczyć. I pewnie by mu się to udało, gdyby jakiś czas temu Marek nie zatrudnił w firmie swojego Anioła Stróża, w osobie Cieplakówny.. Ula, co prawda jest przekonana o czystości intencji Marka (jak zwykle, zresztą) , ale na wszelki wypadek postanawia być czujna. I znowu, niemal w ostatniej chwili, ratuje mu tyłek przed Paulą, chowając kalendarz i list, które mogą wskazywać na to, że to jednak Klaudia była celem jego wyjazdu. Ula, chyba, w to nie chce wierzyć, ale przypadkowo podsłuchana rozmowa Marka z kochanką, już po jego powrocie, muszą, niestety rozwiać jej wątpliwości.. “Klaudię też kocha? Dwie na raz?”- nie, to nie mieści się w systemie moralnym Uli.
Pomyślne ekspertyzy i wygrany konkurs, stają się dla obojga powodem do wielkiej, spontanicznej radości. ”Dostojnie “okazująca swoje zadowolenie Paula i skacząca z radości Ula – które z tych zachowań jest Markowi bliższe? Ale on wie, komu zawdzięcza sukces i postanawia podziękować za to Uli .Po pierwsze – kup sobie nowe okulary. Po drugie – na bankiecie czeka cię niespodzianka. Nowy prezes, przed całą załogą przyznaje, że bez swojej sekretarki jest nikim, ale Ula tego nie słyszy, bo pędzi w tym czasie do szpitala, gdzie niespodziewanie trafił Józef.. Dobrzański jednak nie rezygnuje , mimo wyraźnych sugestii Pauliny, z raz podjętej decyzji i Ula zostaje jego asystentką. Tu może powstać pytanie – czy zrobił tak tylko z wyrachowania, wiedząc, że Ula będzie mu nadal. potrzebna, ze swoją pracowitością i determinacją, czy może także dlatego, że podświadomie czuje, że tylko do niej może mieć pełne zaufanie, że jest między nimi jakaś bliżej nieokreślona nić porozumienia, że po prostu musi mieć tę dziewczynę “bliżej” siebie? Optowałabym raczej za tą drogą wersją.
Myślę, że to jest taki trochę przełomowy moment w ich relacjach. Ula staje się dla Marka kimś więcej, niż Sebastian, Paulina, czy Krzysztof., bo tylko z nią jest tak naprawdę szczery, kiedy ma problemy z Terleckim, czy z intrygami Aleksa. Chyba instynktownie wyczuwa, że to jedyna osoba, która zawsze stoi po jego stronie, dla której jego sprawy i problemy są tak samo ważne, jak dla niego samego. Do szewskiej pasji doprowadza go Viola, kiedy okazuje się, że to ona jest autorką rozesłanego wszystkim maila, przedstawiającego Ulę, jako szpiega z Krainy Deszczowców.. Marek dba o pracowników, ale zastanawiam się jednak, czy aż tak bardzo starałby się wszystko wyjaśnić, zwoływałby zebranie w trybie pilnym, byłby tak wściekły, gdyby to chodziło o kogoś innego, a nie o Ulę, właśnie?
Takich sytuacji, w których, trochę niezamierzenie pewnie, “odsłania się”, zaczyna pojawiać się coraz więcej. Zaproszenie do klubu 69 na pokaz “Ibero moda”, gdzie Ula swoim wyglądem szczególnie odstaje od reszty, a Rafał, z którym umówiła ją Ela zachowuje się wobec niej, jak prostak (chociaż nie, on jest prostakiem).Marek, nie tylko natychmiast reaguje, ale jeszcze prosi Ulę do tańca i odwozi do domu. Po raz pierwszy, chyba robi mu się naprawdę głupio, kiedy Ula zastaje go w gabinecie z Domi, której prawie udało się skłonić go do pocałunku. Marek jest wściekły, każe modelce wyjść z gabinetu. Dostrzega, że Ula jest zła po tym, co zobaczyła, nie zwraca na niego uwagi, zagaduje więc, przysiada na biurku… Dlaczego, nagle, tak zależy mu na tym, żeby Ula niczego złego sobie o nim nie pomyślała? I rzeczywiście nie chce, żeby to Domi została wybrana twarzą FD Sportiwo.
Jednak, kiedy jedną potyczkę wygrywa, to za chwilę już musi polec – najpierw daje się namówić Sebie na wyjście do klubu, a potem, nie może odpuścić sobie Mirabelli. Jak widać, nie łatwo zmienić przyzwyczajenia, z którymi żyje się w symbiozie przez całe lata. Na szczęście, przynajmniej tego Ulka nie widziała.
Cieplakownie za to, nie daje spokoju horoskop, dotyczący partnera życiowego, który, wypisz- wymaluj pasuje do Marka. Zresztą, do kogo ma pasować, skoro ona tylko o nim myśli? Niby nie chce w niego wierzyć, ale z drugiej strony, uznaje, że pewnie coś w tym jest i to byłoby takie piękne…
Marek, tymczasem, dzieli się z nią już nie tylko firmowymi radościami i kłopotami, ale pomału , także prywatnymi. Zabierając Ulę po zakup pierścionka zaręczynowego dla Pauliny, niewątpliwie okazuje jej jakieś zaufanie, ale jednocześnie, nie ma pojęcia, że to dla niej bardzo przykre. On nie wie o tym, że ona darzy go uczuciem, ona uświadamia sobie, że za chwilę sen o szczęściu skończy się, bo Marek i Paula, oficjalnie staną się narzeczeństwem, wyznaczą termin ślubu i, nieosiągalny już teraz Marek stanie się zupełnie nieosiągalny .
Zaręczyny, tak pieczołowicie przygotowywane przez Paulinę, niemal bez udziału i większego zainteresowania Marka wreszcie nadchodzą, ale wtedy okazuje się, że jego ojciec nie czuje się najlepiej. Marek natychmiast podejmuje decyzję, o odwołaniu imprezy. Do tej pory zastanawiam się, czy rzeczywiście miał na uwadze zdrowie ojca, czy może jego złe samopoczucie stało się tylko doskonałym pretekstem, bo podświadomie czuł, że nie powinien tego robić? Jednak Paula nie daje za wygraną – uroczystość dochodzi do skutku. Marek jednak nie potrafi się cieszyć, a jest wręcz zły, drażnią go flesze i cały ten cyrk. Ula, staje się mimowolnym świadkiem rozmowy pary narzeczonych.. Marek mówi, że chce mieć narzeczoną, która go rozumie, bo są rzeczy ważniejsze, niż imprezy i pokazywanie się przed światem. Chciałby, żeby sytuacje ważne, były ważne dla nich obojga. Nie wydaje mi się, żeby mówiąc to myślał o Uli, ale to właśnie bliskie relacje z nią, uświadomiły mu chyba, że tylko wtedy wszystko ma sens – kiedy cieszymy i martwimy się razem. Ula widzi, że ten cały blichtr, tak ważny dla Pauliny, nie ma znaczenia dla Marka i dochodzi do wniosku, że miał te wszystkie romanse nie bez powodu. Chociaż ją kocha – tak powiedział…
Kiedy następnego dnia do sekretariatu wkracza Mirabella, dumnie eksponująca kolczyki, które Marek dostał w bonusie przy zakupi pierścionka, Ula już wie, że nie były one dodatkowym prezentem dla Pauliny i postanawia wyniosłą Mirabellę sprowadzić na ziemię.. Cel osiągnięty – modelka z furią zdejmuje kolczyki, zostawia na biurku Uli i już nie ma ochoty na spotkanie z Markiem. Ula tryumfuje, ale czy tylko dlatego, że udało się jej zapobiec spotkaniu Mirabelli z Paulą, co niewątpliwie oznaczałoby kolejne kłopoty dla Marka? A może chce, żeby zrozumiał, że rzeczywiście powinie być uczciwy wobec narzeczonej? A może, podświadomie, chce usunąć też swoją rywalkę? Ula oddaje Markowi kolczyki, sugerując, że można je jeszcze zwrócić do jubilera., ale on, bardziej zły, czy speszony, twierdzi, że nie zamierza ich oddawać. Mam wrażenie., że bardziej chodzi tu o to, że to właśnie ona je zobaczyła i wie, komu je dał, niż o to, że Mirabella z nich zrezygnowała. Potem jednak zmienia zdanie i prosi Ulę, żeby jednak oddała to cacko jubilerowi. Zanim jednak ona zdąży się tym zająć, pojawi się Paula, która przez przypadek dowiaduje się, że ten cenny drobiazg w ogóle istnieje i próbuje dociec, komu Marek go ofiarował. Sytuacja jest patowa -Marek nie wiedząc, co zrobić, mówi, że dał je Uli. Ula jest zła, nie tylko dlatego, że ją w to wplątał, ale także, że tak gładko skłamał, w dodatku, ją także zmuszając do kłamstwa. Kiedy Paula wychodzi, Marek przeprasza, ale jednocześnie robi najgłupszy z możliwych ruch – chce dać te nieszczęsne kolczyki Uli. Spotyka się ze zdecydowaną odmową i prośbą, aby nigdy więcej nie mieszał jej w swoje prywatne sprawy. Dobrzański wie, że przesadził i źle się z tym czuje. Nie o narzeczoną jednak chodzi, ale o Ulę właśnie.
W gabinecie pojawia się Sebastian i natychmiast zauważa leżące na biurku kolczyki. Niestety, nie udaje mu się wydobyć od Dobrzańskiego, do kogo należą. Słyszy jedynie, że ich właścicielka dała mu kosza i, potwierdza słowa Olszańskiego, kiedy ten mówi, że to musi być jakaś wyjątkowa dziewczyna. Marek najchętniej pozbył by się Seby – jest zdenerwowany, nie ma ochoty na rozmowę, a nawet na tenisa, na którego obaj byli umówieni. Na powrót do domu też nie ma ochoty. Siedzi i myśli Dlaczego tak bardzo mu głupio, że sprawił przykrość Uli? Co jest w tej dziewczynie takiego, że go intryguje? I to nie jakaś wyfiokowana modelka, ale zupełnie niepozorna Ula? Czy kiedyś zastanawiał się tak nad jakąś kobietą? One po prostu były – jak nie ta, to inna. Lgnęły do niego, a on do nich. Nie, nie może tego tak zostawić. Następnego dnia, zdziwiona Ula zastaje na biurku piękne pudełko, a w nim…kolczyki i list w którym przeprasza, dostrzega jej zasługi i swoje błędy i zapytuje, co powie na nowe otwarcie. Prosi też, by zgodziła się przyjąć ten prezent na znak przymierza.
Ula kolczyki przyjmuje, a Marek dowiaduje się o tym od Seby, do którego przy okazji dotarło, o jakiej wyjątkowej dziewczynie mówił Marek Dobrzański jest wyraźnie ucieszony taką decyzją Uli za to raczej nerwowo reaguje na uszczypliwe komentarze przyjaciela i odpowiada na nie dość pokrętnie.. Nie chce o tym rozmawiać, bo pewnie sam jeszcze nie wie dokładnie, jak nazwać tę swoją dziwną słabość do tej dziewczyny. Coś jednak rzeczywiście jest na rzeczy, bo kiedy po zaręczynach pojawia się u niego w gabinecie Klaudia, z którą przecież jeszcze nie tak dawno spędził uroczy czas w Mediolanie, teraz zdecydowanie drażnią go jej czułości, unika ich, choć Klaudia , dość natarczywie przypomina mu ich niedawne piękne chwile. Nie pozostawia jej żadne nadziei :”Nie jesteśmy w Mediolanie. Nigdy ci nie obiecywałem, że zerwę z Pauliną”… W podobnym tonie przebiega również rozmowa w klubie, gdzie spotykają się w końcu, bo Marek chce zakończyć wreszcie tę znajomość i do końca rozwiać wszystkie jej nadzieje. Klaudia nie rozumie “Było inaczej. Ale teraz jest teraz -odpowiada Marek” W rozmowach z Klaudią Marek używa argumentów “Paulina”, “zaręczyny”, ale zastanawiam się, czy tak naprawdę o to chodzi Klaudia zepsuła tę uroczystość, Paulina ciosa mu z tego powodu kołki na głowie, więc teoretycznie są powody, żeby był na nią wściekły, ale według mnie to jednak nie to, a przynajmniej, nie tylko to.. Narzucająca się Klaudia, którą stać na różne szaleństwa, żeby go zdobyć, nie może konkurować, z Ulą, która jest zupełnie inna (i nie o fizyczność tu idzie)- przy której to on musi się trochę pogłowić, żeby przeprosić, załagodzić i której reakcji nigdy, tak do końca nie może być pewien (kolczyki). Intrygująca dziewczyna, która, gdzieś z tyłu głowy mu siedzi. Zauważa, że coraz częściej zależy mu na jej opinii, tylko dlaczego? “Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? “- na to pytanie chyba jednak jeszcze nie próbuje sobie odpowiedzieć .Jeszcze za bardzo jest zafiksowany na Paulinę, bo zbyt długo, on sam, a i wszyscy dookoła uważali, że są idealną parą.
Po nieprzyjemnej wieczornej kłótni z Pauliną, Marek przychodzi do biura z kwiatami. Ma plan, jak przeprosić narzeczoną, ale jeszcze chciałby usłyszeć, co Ula na ten temat uważa. Zupełnie bezmyślnie formułuje pytanie, czy poszłaby na kolację ze świecami, czy to aby nie obciach. Ula zaskoczona, ale z nadzieją ,która pojawia się na jej twarzy, upewnia go, że romantyzm nigdy nie wyszedł z mody. Rozpędzony Marek kontynuuje, że to ma być niespodzianka, że nikt nie będzie przeszkadzał. Mieliśmy trochę problemów, jak to w małżeństwie bywa… Z Uli jakby schodzi powietrze, bo już wie, że Marek mówi o Pauli, a u Marka, nagle zaskoczył spóźniony refleks : po pierwsze, co ja powiedziałem, “w małżeństwie? “(czy ja naprawdę myślę o małżeństwie?); po drugie – komu ja to powiedziałem? Uli? Nie, to nie był dobry pomysł. Uważnie przygląda się Uli, jakby jakaś burza myśli przeleciała mu przez głowę i po chwili dodaje tylko, że przeprasza, bo nie miał jej przecież angażować w swoje prywatne sprawy. Ula jednak dopisuje Markowi kolejnego plusa “dobry, mądry…”( bo chce przeprosić kogoś bliskiego, komu sprawił przykrość), ale ze smutkiem musi też dodać “i zaręczony”.
Potem, Ula jest świadkiem, jak Marek daje Pauli kwiaty, jak się całują. To smutny dla niej widok. I boli, bo rozum mówi – to normalne, przecież są zaręczeni, a głupie serce boli ten widok, bo kocha niezależnie od wszystkiego. “Wydaje się człowiekowi, że go nic nie ruszy, że się tak dobrze zabezpieczył. A to i tak ukłuje i boli. Siedzi tak głęboko, że nie można się tego pozbyć”. Znając obecną sytuację Uli, chciałoby się powiedzieć – no właśnie, przed miłością nie uciekniesz, nie zakrzyczysz jej, nie zagadasz, nie zakujesz w pancerz obojętności, bo ona, niechby nie wiem, jak głęboko schowana, jednak jest i chyba trzeba ją oswoić, żeby przestać uciekać, zamykać oczy, czy zakuwać serce w kolejny pancerz.
Klaudia, po raz kolejny pojawia się w firmie, chce rozmawiać z Markiem, ale już nie z pozycji siły, bo skoro nie może Marka odzyskać, nie chce uczestniczyć w grze przeciwko niemu, do której, sprytnie wykorzystał ją Aleks. Ale Marek nie chce jej widzieć, rozmawiać… Tylko w tym pełnym intryg światku, nigdy nie wiadomo, kto jest z nami, a kto przeciwko nam. Marek zaczyna podejrzewać, że Klaudia złączyła siły z Aleksem i pospołu będą działać przeciwko niemu. Szybko postanawia udobruchać Klaudię, a że doskonale wie, na czym jej zależy, nie protestuje, kiedy Klaudia zasypuje go czułościami. Wtedy, niespodziewanie, z dobrymi wieściami, wpada do gabinetu Ula.. Zszokowana tym, co zobaczyła, chce jak najszybciej stamtąd wyjść. Wydawało by się, że Marek powinien być na nią wściekły, że tak bezceremonialnie do niego wpadła, ale on nie jej każe odejść, tylko Klaudii. Już nie jest ważne, czy naprawdę udało mu się Klaudię do czegoś przekonać, tylko to, co pomyśli o nim Ula.. Tu, chyba po raz pierwszy, padają z ust Marka dosyć ważne słowa :
M Jest mi głupio.
U: Jesteś beznadziejny.
Ula wychodzi, Marek wybiega za nią i dalsza część rozmowy odbywa się już na korytarzu, ale jego zupełnie nie obchodzi, czy i kto ją usłyszy.
U: Nie martw się, nikomu nie powiem.
M: Ale to nie o to chodzi
U: A o co?
M: I tak nie zrozumiesz
U: Masz rację, nigdy tego nie zrozumiem.
M: Ula, jeśli będę starał się ci to jakoś wytłumaczyć…
U: Po co?
M: Bo zależy mi na twojej opinii. Jest ona dla mnie bardzo ważna.
U: Dlaczego?
M: Nie wiem, ale jest.
U: Jeśli chcesz wiedzieć, to opinia nie wygląda najlepiej. Masz u mnie krechę za krechą.
On chyba jeszcze rzeczywiście nie wie, dlaczego tak bardzo chce dobrze wypadać w oczach Uli (przecież nie dlatego, że jest jego asystentką), ale czuje to, czuje, że tak jest. To dobre, pędzi za Ulą, bo coś jest nie tak, a za Pauliną jakoś nigdy mu się nie zdarzyło.
Marek nie daje za wygraną – dogania Ulę przed firmą. Próbuje jej wytłumaczyć, że zbyt mocno zaplątał się w różnych nieporozumieniach i kłamstwach i teraz nie jest mu łatwo z tego wybrnąć. Ula przekonuje go, że powinien powiedzieć Paulinie prawdę, bo jeśli się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać, nawet, jeśli ta osoba kłamie, oszukuje, czy zdradza. Tylko jest jeden warunek – trzeba mieć nadzieję i wierzyć w to, że taka osoba może się zmienić.
Nie wiem, o czym myślał Marek, kiedy to usłyszał, ale wyraz jego twarzy, pewnie nieświadomie, wyrażał nadzieję, że jeśli jest tak, jak mówi Ula, to kiedy on się zmieni, może będzie miał u niej jakieś szanse?
Marek dowiaduje się, że na granicy zostały zatrzymane materiały. Już jest pod swoim domem, ale musi z kimś o tym porozmawiać i nie jest to Paulina. Zawraca i obiera kierunek na Rysiów. Rodzina Cieplaków wita go w pełnej charakteryzacji, do przygotowywanego przez Beatkę przedstawienia. Dla niego, to dość niesamowity widok, ale widać, że nie ma problemu z przyłączeniem się do zabawy.. I, jak ciepło mówi o skromnym pokoiku Uli, że miły, przytulny. Nie ma w tym kurtuazji, jest szczerość. Pomaleńku poznaje też ten prywatny świat Uli i widać, że czuje się w nim dobrze. Ula jest jedyną osobą w firmie, która dowiaduje się o tym, że Marek, nie załatwiwszy niczego na granicy, jedzie do Włoch – ufa jej bezgranicznie. Cieplakówna czuje się wyróżniona, kiedy zleca jej nawet prywatne zakupy. Ula idzie kupić koszulę i tu widać, jak głęboko tkwi w niej każdy szczegół dotyczący Marka. Kolor jego oczu, opisuje, jak artysta plastyk, a może poetka?. Zjawia się na lotnisku z całym ekwipunkiem, nie zapominając nawet o kanapce i jabłku – to wyraz troski, takie ciepłe, rodzinne, rysiowskie. Ale musi się też przyznać, że niechcący wkopała ich przed Terleckim. Marek, najpierw nie potrafi ukryć zdenerwowania, ale szybko ją pociesza, przeprasza, że był niemiły i pewnie byłby przytulił zapłakaną dziewczynę, ale nie, jeszcze nie teraz.
Do służbowego faksu, przesłanego z Włoch, dołącza post scriptum , tylko dla niej – o tym, że jest spokojniejszy, kiedy wie, że ona tam jest i że jeśli wszystko się uda, ma mrozić szampana..
Marek wraca z tarczą. Widać, że od razu chciałby pogadać z Ula, ale już jest Paula (znowu Ula widzi, jak się całują), rodzice.
W końcu już mogą spokojnie porozmawiać. Pyta, co z tatą, czyli, w całym tym zamieszaniu, nie zapomina też o tym, co dla niej ważne. Ula widzi, że mimo sukcesu, coś jest nie tak. Udawał przed Pauliną, Aleksem, rodzicami, przed nią może być sobą, pokazać, że coś go martwi. A Ula dostrzega to natychmiast.. ”Chodźmy stąd, Gdziekolwiek. Zabierz mnie na zapiekanki” . Co znaczyły te słowa? Dla mnie zabrzmiały prawie, jak “przytul mnie” Czy w jej świecie czuje się bezpieczniejszy?. Ula dowiaduje się o tym, co tak naprawdę gryzie Marka- ich autorski projekt FD Sportiwo jest zagrożony, trzeba ratować ich wspólne dziecko.
Na Uli robi ten zwrot ogromne wrażenie – mamy coś naprawdę wspólnego i wspólnie będziemy o to walczyć. Marek, nie mogąc uzyskać kredytu, chce założyć hipotekę na dom, żeby zdobyć pieniądze na drugą ratę spłaty patentu. Paulina jest wściekła, nie wyraża na to zgody.” Mam gdzieś twoje dziecko”- tak mówi narzeczona, a Ula “nie martw się jakoś sobie poradzimy” “Ula, jesteś niesamowita, wiesz?” – komu on to właściwie mówi? Uli, czy może sobie na głos uświadamia ten fakt? Bardzo szarmancko zaprasza Ulę a lunch. On podchwytuje ton i odpowiada podobnie. Marek dziękując, całuje ją w rękę. Zjawia się Paula, już trochę skruszona, ale widzi, że Marek zupełnie ją ignoruje. I, jak złośliwie podkreśla, nie chce jej zadręczać swoimi problemami. Wyczytałam w tym tonie i spojrzeniu coś jeszcze – jest ktoś, komu moje problemy są równie bliskie, jak mnie. Niespodziewanie wchodzi Ula i widząc Paulę, chce wyjść, ale Marek ją zatrzymuje, na co panna Febo reaguje z niesmakiem, ale proponuje wspólne wyjście na lunch. I tutaj, po raz pierwszy, Marek przedkłada Ulę, nad Paulinę. :” Już jestem umówiony. Mam spotkanie biznesowe w tej właśnie sprawie”. Paulina zła wychodzi, Ula, trochę zdziwiona, ale i zadowolona, idzie z Markiem na luch.

Kończę na 76 odcinku, a ciąg dalszy umieszczę wkrótce (jeśli, oczywiście pozwolicie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz