Witam wszystkich i zgłaszam się, zgodnie z zapowiedzią, z drugą częścią mojej analizy rodzącego się uczucia między Markiem i Ulką (od odc. 77)
Niestety, znowu jest tego dużo, ale przymusu czytania przecież nie ma…
Ula obserwuje bezskuteczne starania Marka o zdobycie kredytu :”Nie daje się, walczy, jak lew”… I jest taka dumna, kiedy Aleks chce porozmawiać z Markiem na osobności, a ten, tak zwyczajnie mówi, że Ula zna finanse firmy lepiej, niż on, a poza tym, nie ma przed nią tajemnic. “I broni mnie, jak lew”. Dobrzański już wie, że Paula, jak zwykle podzieliła się informacjami uzyskanymi od niego z Aleksem. Dzięki temu, ten zdążył już przygotować kolejną strategię pogrążenia Marka. Zdaje sobie z tego sprawę, ale nie widzi już wyjścia z sytuacji, choć wie, że może stracić wszystko. Ula nie dopuszcza myśli o poddaniu się i proponuje Markowi założenie firmy – córki, na którą będzie można wziąć nowy kredyt.. Markowi pomysł się podoba i tu, bardzo miła scena – trzeba wymyślić nazwę dla nowej firmy. Marek proponuje jakiś skrót od ich imion, bo firma byłaby “ich wspólną córką”. “L’amor” – wypala nieoczekiwanie Marek. Nie jest to, na pewno zawoalowane wyznanie miłosne, bo do takiej świadomości Marek nawet jeszcze nie dojrzał, ale swoją drogą, czemu akurat to przyszło mu do głowy? A w dodatku, tak zupełnie zwyczajnie wypowiedział to na głos? Ula, jakby trochę speszona mówi, że taka nazwa średnio pasuje do sportowych ciuchów, ale Marek z całą powagą odpowiada, że “miłość pasuje do wszystkiego i wszystkich”. No i jak tu się z nim nie zgodzić?
Postanawiają, nie czekając na nic, natychmiast udać się do Urzędu Gminy i spróbować sprawę załatwić. Ula, przed wyjściem informuje Violę, co jest do zrobienia . Za chwilę z gabinetu wychodzi Marek i… mówi Violi dokładnie to samo. Rozumieją się bez słów, myślą o tym samym -nawet Viola jest zaskoczona.. I to ostatnie zdanie Marka przed wyjściem “wychodzimy, bo załatwiamy sprawę najwyższej wagi. Córkę musimy zarejestrować”. Odnoszę wrażenie, że jego nie tylko cieszy, że jest jakiś pomysł, który może być dla niego szansą, ale także , że jest to ich wspólny pomysł, coś, co może być tylko ich. Nie wiem, czy wie, dlaczego się cieszy, czy zdaje sobie sprawę, że to ich jeszcze bardziej zbliży, czy wręcz od siebie uzależni, ale cieszy się z tego.
No, niestety, plan był dobry, ale nie wypalił przez zbyt długie procedury. . Co teraz? Chodzą po parku i zastanawiają się co dalej? Czy w ogóle coś jeszcze można zrobić, oprócz poddania się Aleksowi?. Ula wpada na pomysł wykorzystania swojej firmy “Prosiaczek”, na którą bez problemu powinni dostać kredyt. Marek nie chce o tym słyszeć I tu wychodzi cała prostolinijność Uli:
U: Nie mogę siedzieć z założonymi rekami i patrzeć, jak rozpada się wszystko, na co pracowałeś.
M: Pracowaliśmy, Ula. Nie mogę przyjąć twojej propozycji, bo asystentka nie może ratować prezesa pożyczką.
U: A przyjaciółka?
Marek nie wie, co odpowiedzieć na takie dictum. I to jest chyba przełomowy moment dla ich relacji. To już nie jest tylko szef i asystentka, ale przyjaciele. To słowo ma wielką wartość. Marek chyba zdaje sobie z tego sprawę i chyba ma to dla niego duże znaczenie. Przynajmniej tyle można wyczytać z jego twarzy. Nie wiadomo, jak dalej potoczyła by się ta rozmowa, gdyby nie telefon z Rysiowa, o zatrzymaniu Jaśka przez policję.. Ula reaguje natychmiast – ona pojedzie na komisariat, bo tata nie może się denerwować. Marek, mimowolnie przysłuchuje się tej rozmowie i deklaruje, że ją podwiezie..
Zdenerwowany Józef, nie może dogadać się z dyżurnym policjantem . Marek włącza się do rozmowy, przedstawiając się, jako przyjaciel rodziny.. On nie da się tak szybko spławić, ani zagadać. Stosując sprytny wybieg, ze znajomością z komendantem sprawia, że Jasiek zostaje zwolniony. Wszyscy są szczęśliwi, on też – bo mógł pomóc komuś bliskiemu Uli.
Na koniec dnia, na zadane sobie pytanie, czy Marek ją lubi, zadowolona Ula odpowiada “Lubi. Może bardziej, niż trochę, no bo po co by nam pomagał? Nie ma co, lubi mnie”. Myślę, że gdyby słyszał to Marek, z całą pewnością by nie zaprzeczył.
Niestety, okazało się, że powrót do rozmowy z parku, stał się konieczny.. Marek, postawiony przez Włochów pod ścianą, decyduje się jednak prosić Ulę o pomoc we wzięciu kredytu na “Prosiaczka”. Choć Maciek jest sceptycznie nastawiony do tego pomysłu i odradza go Uli, ona jednak nie pozostawi Marka w potrzebie. Powiedziała już to przecież.
“Teraz jesteśmy związani na śmierć i życie, wspólniczko. Tylko nikomu ani słowa. Od tej pory musimy zachować dyskrecję”. Takim sposobem, mają wielki wspólny sekret, który jeśli nie na zawsze, to przynajmniej, na długo będzie ich łączył. Mam wrażenie, że jest to ważne dla obojga, daje im jakąś radość z posiadanie czegoś wspólnego, choćby to nawet miał być tylko kredyt. Marek, jednak chce, aby wszystko było do końca jasne, bo zdaje sobie sprawę, ile ta dziewczyna dla niego ryzykuje::
M: Ula, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości…
U: Nie, nie mam wątpliwości.
M: Nie boisz się?
U: A ty się nie boisz, że po prostu wezmę te pieniądze i zniknę.
M: Nie, Ula. Ufam ci, jak mało komu.
U: Ja tobie też ufam, jak mało komu.
No fakt, ryzykują, w zasadzie w jednakowym stopniu, pozostaje im więc głównie zaufanie i stare kolekcje Pshemko, które Marek proponuje Uli, jako zabezpieczenie. Wtedy Paulina przypomina sobie o problemie Marka i proponuje pomoc, o której rozmawiała z Aleksem, ale… Marek nie pozwala jej skończyć zdanie, tylko informuje, że sprawa jest już nieaktualna, ponieważ załatwił inwestorkę i możliwe, że wszystko zostanie sfinalizowane lada moment. Paula, słysząc, że chodzi o kobietę, natychmiast robi się czujna i naturalnie chce się dowiedzieć, kto to jest. Dobrzański nie zamierza jej wtajemniczać, dodaje tylko, że obiecał jej anonimowość.
Paulina postanawia zastosować inny chwyt – przecież nie mieli mieć przed sobą żadnych tajemnic. Ale i na to Marek ma gotową odpowiedź, bo przecież kiedy ostatnio ją o to prosił, nie wyszedł na tym najlepiej. Paula, coraz bardziej zdenerwowana, rzuca: “Świetnie. Tylko jak ma wyglądać nasz związek, skoro nie mamy do siebie zaufania..; Zaufania nie dostaje się z przydziału” – celnie ripostuje Marek Święte słowa, tylko, że wtedy chyba nawet przez myśl mu nie przeszło, jak bardzo uderzą również w niego i, że właśnie dlatego, że zaufania nie otrzymuje się z przydziału on, teraz, na to swoje stracone zaufanie tak bardzo musi pracować
Podejrzliwość i obawy Pauli rosną, kiedy proponuje mu wspólne pójście na kolację z Aleksem, a Marek odmawia, bo już się umówił z inwestorką. Tym bardziej trzeba mieć rękę na pulsie i sugeruje, że poszłaby z nim, żeby podziękować nieznajomej za pomoc dla narzeczonego. “Chcesz jej podziękować, czy mnie sprawdzić?” – pytanie pozostaje bez odpowiedzi, ale przecież wiadomo, że chodzi o to drugie.
Udało się, kredyt już załatwiony. Oboje, Ula i Marek bardzo się z tego cieszą i Marek przypomina jej tylko, że umówili się na oblewanie sukcesu.. Ula nie była pewna, czy mówił poważnie, ale teraz już wie. Za to tajemniczy, ale bardzo zadowolony Marek, nie chce zdradzić dokąd pójdą , bo ma to być niespodzianką.
Dla Cieplakówny, to wielkie przeżycie, w końcu pierwsze, wspólne wyjście razem, nie w sprawach służbowych, wieczorem, po pracy…” A więc wychodzimy – ja i Marek. Cudowne sam na sam. Żadnych rozmów o pracy, ani o Paulinie. Po prostu – zwykłe spotkanie przyjaciół. Ja i on – zajęty, zakochany, zaręczony”.
Niespodzianką Marka jest kolacja w eleganckiej restauracji, ale zanim tam wejdą Ula przypomni, że ma uczulenie na ryby i tylko to uratuje ich przed spotkaniem z przyczajoną tam już Paulą. Marek w samochodzie mówi Uli, że Paulina chciała iść z nimi, na co Ula, bez zastanowienia odpowiada, że to nie był dobry pomysł. Nawet Marka tym rozbawiła. Ula próbuje to jakoś wytłumaczyć, ale Dobrzański uspakaja , że on też by nie chciał, bo jest to w końcu tylko ich święto, a poza tym, nie chciałby też, żeby ktoś poznał jego tajemniczego inwestora. Skoro Marka niespodzianka nie wypaliła, Ula postanawia, że teraz kolej na nią. Ona woli bardziej intymne, romantyczne miejsca, od gwarnych i luksusowych restauracji i zabiera Marka do Palmiarni.. Duchowy klimat, idealny na takie wyjątkowe spotkanie. Siadają pod palmą, zajadając kanapki, które, zapobiegliwa Ula kupiła niepostrzeżenie na stacji benzynowej. Upajają się tym szczególnym klimatem. Jak na bezludnej wyspie. Ciszę przerywa telefon od Pauliny, ale Marek wyłącza go natychmiast. Na bezludnych wyspach przecież nie ma zasięgu.. Świetnie się bawią – są sami, żadnej firmy, kredytów, Pauliny, Aleksa, tylko ONA i ON. Marek wyobraża sobie, że właśnie jedzą homara, którego on własnoręcznie dla nich złowił. “Myślisz, że nas uratują? Nie wiem, przypłyną, przylecą?” “Oby- nie mówi do siebie Ula – mam nadzieję, że zostaniemy tu na zawsze.”
Czy można by się tak dobrze, swobodnie ze sobą czuć, gdyby było to tylko spotkanie “z obowiązku”, bo wypadało Uli jakoś podziękować, ewentualnie zapewnić sobie jej wsparcie na przyszłość? Jestem zdania, że zdecydowanie nie. Marek, choć może się nad tym nie zastanawia, czuje jakieś porozumienie dusz z tą niebywałą dziewczyną. Doświadcza czegoś nowego i to mu się wyraźnie podoba.
Czas wracać. Marek odwozi Ulę do Rysiowa i dopiero zwracają uwagę, że jest już późno, a oni tego wcale nie zauważyli. Szczęśliwi czasu nie liczą. No tak, już po 11-tej, ale jeśli Ula chce, to mogą jeszcze gdzieś pojechać. Ula chciałaby nawet na koniec świata, ale jednak może lepiej nie. Marek, na pożegnanie, całuje ją w rękę (“Boże, co on robi”) i widać, że to były dla niego niezapomniane chwile. “Zrobiłaś dla mnie więcej, niż ktokolwiek inny zrobiłby na twoim miejscu. Dziękuję”. I jeszcze ostatnie spojrzenie – tyle w nim ciepła, uwagi, radości… To podziękowanie dotyczy na pewno głownie kredytu, ale mam wrażenie, że nie tylko. Pokazałaś mi cudowne miejsce, nawet nie wiedziałem, że tak wspaniale można spędzić czas, byłaś tam ze mną, byliśmy tam razem… On to czuje, wie, że to było coś ważnego, tylko jeszcze nie zdaje sobie sprawy, co to oznacza.
Żeby nie było za miło, za prosto, już nazajutrz okazuje się, że ktoś robi czarny PR FD Sportivo. Coś trzeba z tym zrobić i to szybko. Marek już powiadomił znajomą dziennikarkę, która zrobi o nich rzetelny materiał a Ula ma ją o tym przekonać. W czasie rozmowy i ustalania szczegółów, tak zabawnie, swobodnie rzucają do siebie piłeczką do golfa. Zabawę przerywa wejście Pauliny, zaniepokojonej(?), że po tych artykułach nowy inwestor może się wycofać. Marek zapewnia, że nic takiego się nie stanie, ponieważ on ufa swojemu wspólnikowi. To miód na serce Uli- ufa mi, uśmiecha się do mnie porozumiewawczo, a w dodatku… mają wspólną tajemnicę przed Pauliną..
Dochodzi do nagrania programu. Dla Uli, to zupełnie nowa sytuacja i nie ma pojęcia, jak zachować się przed kamerą. .Kiedy już wydaje się jej, że jakoś poszło, rozwścieczony Pshemko robi awanturę, bo “ta osoba“ wszystko zepsuła. Marek próbuje go uspokoić, broni Uli, ale do mistrza już nic nie dociera. Nad kolekcją wisi fatum, a fatum, to Ula. Marek widzi, jak bardzo ona to przeżywa, zapewnia, że na pewno niczego nie zepsuła, a nagrane materiały obejrzy tylko dla świętego spokoju, a nie dlatego, że jej nie ufa.
U: Ja bym tam fatum nie ufała.
M: Fatum, to przeznaczenie, prawda?
U: Potocznie.
Marek obejmuje ją, patrzy w oczy i mówi:
- Więc nasze będzie bardzo dobre, wspólniczko.
Wtedy jeszcze żadne z nich nie myślało o tym, że rzeczywiście mogą być sobie przeznaczeni. Czy jednak te słowa miały być tylko pocieszeniem dla Uli? Może zgrabnym tekstem, który akurat mu przyszedł do głowy? A może siedział Markowi na plecach jakiś zupełnie niewidzialny i niewyczuwalny duszek, który szepnął mu, żeby był blisko tej dziewczyny?… Według mnie, zarówno ciepły gest, który wykonał i słowa, które wypowiedział były szczere i Marek zrobił to zupełnie odruchowo, tak, jak się postępuje wobec bliskiej osoby..
Niestety, kiedy przyszło do projekcji programu, w którym przecież miała wystąpić Ula, okazało się, że to Paula jest duchem opiekuńczym kolekcji i to ona wzięła udział w programie. Ula czuje się zawiedziona, uważa, że Marek ją oszukał. “Wybrał Paulinę. Czego ja się spodziewałam? Ona jest piękna, mądra i zostanie jego żoną”. Tak, pięknie jest siedzieć we dwoje w palmiarni, miło słyszeć, kiedy trzyma jej stronę, kiedy rozumieją się w pół słowa, ale przychodzą takie chwile, kiedy trzeba sobie przypomnieć, że przecież istnieje Paulina i to ona ma do niego prawo.
Marek widzi, że Uli jest przykro, z powodu nagrania, próbuje więc ją pocieszyć, wytłumaczyć, jak do tego doszło, że Paulina, jako ambasador firmy od zawsze promuje nowe kolekcje. Ula wszystko rozumie, choć jednak trochę przykro.
Do tego Maciek, który nie może darować Uli, że wzięła ten kredyt dla Marka. Ula, chyba bardziej dlatego, żeby jego uspokoić, niż z własnych obaw, zgadza się porozmawiać z Markiem, o sprzedaży starych kolekcji Pshemko przez swoją i Maćka firmę Kolekcje i tak miały być dla niej zabezpieczeniem, więc może będzie można na nich jeszcze zarobić. Marek jest trochę zaskoczony obecnością Maćka przy tej rozmowie, ale skoro Ula firmuje ten pomysł, to on zgadza się w ciemno. W czasie tego spotkania, do gabinetu wchodzi Sebastian i w Maćku rozpoznaje niedawnego adoratora Violi, który, “oszukał ją i zostawił “.. I w tym momencie, niestety zaczną pomału narastać , a potem, coraz bardziej przybierać na sile, różne niedomówienia, podejrzenia, naciski i różne inne krętactwa, których autorem będzie, nieufający Maćkowi, a przez to podejrzewający i Ulę o różne niecne zamiary, Sebulek.
Niestety, kiedy jedne problemy się kończą, inne już czekają za progiem. Okazuje się, że FD Sportivo ma bardzo złą prasę (pewnie za sprawą Aleksa). Marka bardzo to niepokoi, ale widząc, jak tym przejmuje się Ula, stara się ją uspokoić, wytłumaczyć, że takie rzeczy w biznesie, niestety się zdarzają. Dla Cieplakówny, nadal. jest to niezrozumiały i zakłamany świat. No, bo jak to jest, że nikomu już nie można ufać, Marek? Ten , przez chwilę przygląda się jej i z całym przekonaniem mówi :”Można. Weźmy ciebie i mnie. Możemy ufać sobie w każdej sytuacji. Prawda?” Ulę, niewątpliwie cieszą te słowa, ale i Marek zdaje się być o ich prawdziwości przekonany. No bo czy tak nie jest? Ula, za jego przyzwoleniem, coraz bardziej uczestniczy w jego życiu – tak naprawdę przecież tylko z nią rozmawia niemal o wszystkim, nie wyłączając spraw osobistych. Seba jest powierzchowny, Marek bardziej kojarzy mu się ze sprawami damsko-męskimi, niż problemami, wynikającymi z jego prezesury, ojciec, na którego opinii i akceptacji bardzo mu zależy, niejednokrotnie daje mu do zrozumienia, że nie spełnia nadziei, jakie w nim pokładał, A Paulina jest niemal wyłącznie zajęta , jak nie przygotowaniami do zaręczyn, to do zbliżającego się ślubu oraz nieustanie starająca się pomóc swojemu bratu.. A Ula jest zawsze, kiedy trzeba , pomoże, kiedy trzeba, pocieszy, kiedy indziej, postawi do pionu. Zaczynają bezbłędnie wyczuwać swoje nastroje, kiedy któreś z nich ma jakiś problem.
Marek znalazł sposób, żeby poprawić wizerunek firmy i nowej kolekcji – potrzebna jest dobra promocja, a tę może załatwić im dawna dziewczyna, koleżanka ze studiów, Julia Sławińska, która właśnie przybywa do FD. Początek znajomości obu pań nie jest najszczęśliwszy i jeszcze jakiś czas Ula będzie podejrzewała, że Marek i Julia są nie tylko dobrymi znajomymi.
Tu, na chwilę, odejdę od relacji Ula -Marek, ale zatrzymam się nad tym, że w Marku zachodzą jakieś zmiany, które są zauważalne dla otoczenia. Zarówno Seba, jak i Paula zarzucają mu , że nazbyt gorliwie, zawsze i wszędzie broni Uli, liczy się za bardzo z jej zdaniem, foruje, gdzie tylko może. Pewnie nie byłoby to takie dziwne, gdyby Ula, wyglądem przypominała którąś z modelek, ale ponieważ tak nie jest, to o co chodzi? I jeszcze zdanie, które każe się zastanowić nad tym, co tak naprawdę łączy Marka z Paulą – Julia, w restauracji mówi do niego “Myślałam, że ją (czytaj: Paulinę) rozpieszczasz. Mnie rozpieszczałeś”. No właśnie – czy nie dlatego tak było, że ją naprawdę kochał, a Paulinę….
Marek umawia się z Ulą na obiad, żeby omówić kilka firmowych spraw oraz pogadać o działalności “Prosiaczka”, wtedy jednak pojawia się Julia z jakąś niecierpiącą zwłoki sprawą.. Ula jest przekonana, że ich spotkanie nie dojdzie do skutku, bo Marek na pewno wybierze Julię. Jakież jest jej zdziwienie, kiedy okazuje się, że dla niego jednak ona okazała się ważniejsza. Myślę, że w tym momencie istotnie tak jest, bo przecież Marek mógłby użyć jakiegokolwiek pretekstu, żeby spotkanie z Ulą przełożyć, jeśli chodziłoby tylko o relacje szef- asystentka..
Do gabinetu Marka, niespodziewanie wpada Klaudia i zachowuje się w stosunku do niego raczej prowokacyjnie, robi mu wymówki z powodu Julii. Marek jednak nie daje się sprowokować i dość ostentacyjnie odrzuca jej zaloty. Przecież jeszcze nie tak dawno, nie odpuściłby sobie takiej okazji, bez względu na wszystkie jej grzeszki . Chodzi tylko o to, że stał się nagle statecznym narzeczonym? Jakoś mi się nie wydaje.
Ula wie, że Klaudia, to pokusa, więc niezbyt długo wytrzymuje pod drzwiami i wchodzi. Zadowolona, że nie zobaczyła tego, czego się obawiała, mówi do Marka, że ma wolną linię na telekonferencję. Konsternacja, ale już po chwili Marek wie, o co chodzi i Klaudia, chcąc nie chcąc, musi opuścić gabinet. Do oczekującej w sekretariacie Klaudii dołącza Domi i dochodzi do kłótni między nimi. Ula nie jest w stanie zapanować nad nimi, więc idzie do Marka z pytaniem :”No to co robimy?” W odpowiedzi słyszy: ”Dziękuję ci Ula za to MY, bo to jest mój problem”. No właśnie, coraz częściej pojawiają się sytuacje, kiedy nie ma Marka i Uli, tylko są oni. Że Uli to nie przeszkadza, to zrozumiałe, ale Markowi najwyraźniej też nie.. I wcale nie kryje się za tym jakaś nieszczerość, czy inne kombinacje.
Po całej akcji z kłócącymi się modelkami, którą Uli udało się sprytnie rozwiązać, zasiadają na słynnej kanapie w markowym gabinecie, żeby pogadać, bo Marek ma już tego wszystkiego dość.
U: To może czas coś z tym zrobić?
M: Tylko to nie jest takie łatwe, zapomnieć o starych grzechach. Założę się, że ty nie masz żadnych słabości.
U: Jedną mam. ( Ula przestraszyła się, że Marek domyślił się , że chodzi o niego, ale kiedy okazało się, że miał na myśli krówki, odetchnęła z ulgą) Tylko, że jak już zostało powiedziane, Marek zna Ulę coraz lepiej i zorientował się w mig, że jest jeszcze jedna słabość.
M: Czekaj, czekaj, jest jeszcze jedna i ja nic nie wiem o tym?
U: Nie, nie. Może rzeczywiście masz rację. Może to nie jest takie łatwe zerwać z czymś, do czego ma się słabość?
M: Wiesz, gonisz króliczka i nie możesz przestać
U: Jeśli się czegoś bardzo chce…
Zdanie dokańcza Marek – to kolejny dowód na doskonałe porozumienie między nimi. Zaprasza Ulę na obiad. “Zjemy, porozmawiamy o firmie, a potem opowiesz mi o swoich słabościach. W końcu przyjaciele nie powinni mieć przed sobą tajemnic. Ja ci o swoich opowiedziałem. Czuję, że to będzie obiad zwierzeń”
I ciekawe, czym by się to skończyło, gdyby nie pojawił się Maciek, który także postanowił uczestniczyć w rozmowie o “Prosiaczku”. Zarówno Marek, jak i Ula, nie są z tego zadowoleni.
Sebastianowi coraz bardziej nie podoba się uzależnianie się Marka od Uli i Maćka, przez zaciągnięty dla niego kredyt., przedstawia wizje, jak to Ula będzie go miała w garści i jak może to wykorzystać. Złości go pewność Marka, że “Każdy tylko nie Ula”. Marek postanawia jednak przepytać Maćka na okoliczność jego znajomości z Ula, posiadanych kwalifikacji. Daje mu też do zrozumienia, że wie o historii z Violą i o tym, w jaki sposób się z nią rozstał i nie chciałby, żeby Uli coś podobnego się przytrafiło. Tym najbardziej ujmuje Maćka. “on się naprawdę tobą przejmuje, on cię ceni i ma do ciebie mega zaufanie”.
Seba, jakby głuchy na wcześniejsze słowa Marka jątrzy dalej – namawia go, żeby wykorzystał niechęć Pshemko do sprzedaży swoich kreacji przez Internet i wyfiksował się z układu z Ulą i Maćkiem, ale Marek ponownie się nie zgadza.
Wieczorem Julia i Marek, w gabinecie wspominają dawne czasy, swoją znajomość. W pewnym momencie Julia chce pocałować Marka., ale ten błyskawicznie odwraca głowę. Robi tak z myślą o Pauli, czy może z innego powodu?
W tym czasie, w bufecie dziewczyny urządzają sobie Andrzejki, wróżą z wosku i Ula boi się, że wyjdzie na jaw jej uczucie do Marka. Ustawiają buty i wychodzi na to, że Ula pierwsza znajdzie ukochanego i będzie to ten, którego pierwszego zobaczy. Wchodzi Marek. Przyszedł po szampana. Dziewczyny wygadują się , że Ula będzie musiała go poślubić, bo tak wyszło z wróżby. Marek zaskoczony, Ula wściekła.. Marek mówi, że nie dziwią go protesty Uli, bo powinna znaleźć sobie kogoś lepszego. Ula wypala bez zastanowienia :”Ale ja nie chcę”. Marek zamiera, ale ona szybko ratuje sytuację, dodając, że nie chce, bo nie wierzy we wróżby. Na co Marek, nadal. zmieszany szepce do niej, że on też nie.
Następnego dnia Ula przeprasza Marka za te żarty z wróżbami.
M: Ula, ja wątpię, żeby ktokolwiek posądził nas o romans. Ty jesteś przecież taka porządna, a ja… mam narzeczoną – dodaje zmieszany..
“Ja- kamień z serca, on – serce z kamienia”.
Marek, w bufecie słyszy, jak dziewczyny mówią o Uli i Maćku. Jest zdziwiony, że Ula rzekomo kocha się w nim skrycie.. Tylko zdziwiony, czy może też trochę zaniepokojony? A jeśli zaniepokojony, to dlatego, że Seba może mieć rację, że Maciek będzie nią manipulować, czy może z innego powodu?. To jeszcze nie koniec niespodzianek tego dnia. Do Uli przychodzi Adam, zagaduje, przepytuje o samopoczucie. Ula nie wie, o co chodzi, ale rozmowę podsłuchuje Marek. Kiedy się ujawnia, Adam znika, a Marek, jakoś dziwnie przygląda się Uli.
Jakby cały męski ród sprzysiągł się tego dnia przeciwko Cieplakównie, a może Markowi? Następny w kolejce, z bukietem kwiatów pojawia się Rafał. Rozmawiający na korytarzu z Sebastianem, Marek widzi to i jakoś nie jest mu wesoło. Zwraca to nawet uwagę kumpla :”A ty co, zazdrosny jesteś?” Marek podenerwowany odpowiada “ Nie zazdrosny, ale ty wiesz, ilu facetów się tu dziś przewinęło? (nawet przypomniał sobie, skąd zna Rafała). To nie jest dziewczyna, którą pierwszy lepszy facet może zmanipulować”. Jasne, tu ma rację, bo bardzo dobrze już Ulę poznał, ale dotąd też nikt się przy niej nie kręcił i on miał ją “na wyłączność”, choć pewnie wcale nie zdawał sobie z tego sprawy. A teraz co? Nagle coś ukłuło? Nie daje mu to spokoju. Musi się dowiedzieć, o co chodzi? Dość kiepsko mu to idzie, ale wypytuje o Rafała – nie, to chłopak Eli , o Adama – ten, to pewnie znowu coś kręci. No i dalej nic nie wie. Drąży nadal. :”Myślałem, że któryś z nich, to ta twoja tajemnicza miłość. Mówiłaś mi, pamiętasz, że się zakochałaś, jak głupia.” Uważnie się jej przygląda, ale Ula nie może spojrzeć mu w oczy.
U: to żaden z nich.
M: To jest ktoś inny? – Marek nie daje za wygraną.
U: No tak, to jest zupełnie ktoś inny.
Patrzą na siebie z uwagą przez dłuższą chwilę. Nie wiem, czy udało mu się coś wyczytać ze spojrzenia Uli, ale sam na pewno okazał jakieś zaniepokojenie sytuacją, a może i własną dociekliwością.. Kiedy Marek w końcu znika za drzwiami gabinetu, Ula myśli “A ten co, zazdrosny? Bez sensu. O samego siebie?”.
Premierowy pokaz kolekcji FD Sportivo tuż tuż. Markowi przychodzi stoczyć prawdziwą wojnę z Pauliną i nakręconą przez nią Julią o obecność Uli na pokazie. “Nie może na premierze zabraknąć MOJEJ asystentki. Ula musi tam być. Koniec i kropka.” Paulina walczy i Marek też. Próbuje o tym z Ulą porozmawiać, ale widzi jej zaangażowanie i nie wie, jak to zrobić. Wreszcie Ula kończy za niego zdanie “Mam nie przychodzić na pokaz, tak?”
M: Co? Nie, no absolutnie musisz tam być, tylko poczekaj, bo ja się nie wysłowię…
Wyjmuje z szafy pudełko. – To prezent dla ciebie. (Sprawia mu to ogromną radość)
U: dla mnie?
M: Otwórz. – cały czas ją uważnie obserwuje
Ula wyjmuje piękną wieczorową sukienkę. Jest zaskoczona i wzruszona.
M: Zależy mi, żebyś wyglądała wyjątkowo w naszym wielkim dniu.
Ten prezent, to wielkie przeżycie dla Uli, ale chyba wcale nie mniejsze dla Marka.. Chciał jej zrobić przyjemność, ale także chciał, żeby wyglądała wyjątkowo, żeby wszyscy mogli podziwiać tę jego asystentkę. To nie był jakiś tani gest, bo on dopytuje się, czy rzeczywiście się jej podoba, jest ciekaw, jak będzie pasowała. Przed samym pokazem jeszcze dzwoni do Uli, z zapytaniem, czy wszystko dobrze z przygotowaniami, nie zwracając uwagi, że rozmowę słyszy Paula, nie ukrywa radości z pokazu, ale i z tego, że zobaczy ją w nowej sukience. No tak nie rozmawia prezes z asystentką, a nawet przyjaciółką.. On nie potrafi ukryć emocji, choć nadal. nie wie, czemu tak się dzieje. W dodatku, przygotował dla niej jeszcze jedną niespodziankę – ma z nim wyjść na scenę przywitać gości.
Niestety, Viola zadbała o to, żeby wszystko popsuć i pocięła sukienkę o czym Ula przekonała się zbyt późno . Marek woła ją na scenę, a ona nie ma pojęcia, co zrobić. W końcu, zdesperowana zakład szlafrok z logo FD , bokserskie rękawice i wychodzi na scenę.. Na sali madame Ingrid Kruger, od której zależy być albo nie być kolekcji, a tu taka wpadka. Na szczęście całą sprawę ratuje sama Ula następnego dnia, będąc tłumaczem Ingrid, podczas jej wizyty w firmie. Przy okazji wychodzi na to, że Ingrid podobał się pokaz i pomysł na ubiór Uli również.
Tymczasem Marka dopadają grzechy przeszłości – Julia mówi mu, że Aleks wie o ich romansie z przed lat. Romansie, przez który rozpadł się ich związek z Aleksem. W dodatku, Viola po awanturze z Sebastianem gdzieś zniknęła i nie daje znaku życia. Ula chce, żeby Marek pomógł jej ją znaleźć. On nie chce, ale kiedy ona nadal. prosi, ulega. To nie pierwszy raz, kiedy nie potrafi jej odmówić czegoś. Przy okazji, zauważa jeszcze jedną rzecz, Ze Ula, której Viola sprawiła tyle przykrości tak bardzo się o nią martwi, gdy tymczasem jej przyjaciółki Pauliny nic jej los nie obchodzi.. Ula pokazuje Markowi w komputerze, jaki list napisała do Violi, ten pochyla się nad nią, ich spojrzenia się spotykają i Marek odsuwa się zaniepokojony. Coś poczuł i się zląkł?. Marek postanawia sam napisać list, ale kiedy Ula siedzi obok niego, wyraźnie nie może się skupić i prosi ją, żeby zostawia go samego. Mareczku, co się z tobą dzieje?
Marek jedzie z Ulą na spotkanie z Violettą.. Jest zamyślony, myśli o obiedzie u rodziców, na którym, jak podejrzewa, . Aleks powie wszystkim o jego romansie z Julią. Ula, mając na myśli Violę, mówi mu, że jest dobry w przekonywaniu kobiet.
M: Bo kłamię, jak świnia, co? […} jestem świnią. Co, nie wiedziałaś o tym?
U: Nie jesteś. Gdybyś był, to nie zajmowałbyś się sprawą jakiejś tam Violetty, z którą nie masz nic wspólnego.
M: No to akurat ty nie do tego namówiłaś.
U: no, świni bym nie namówiła.
Marek opowiada jej historię swojej znajomości z Julią oraz młodzieńczego, nieprzemyślanego romansu wtedy, gdy ona był a już z Aleksem. Na końcu pyta :”Czyli kto jest świnią” Ula stwierdza tylko, że cała trójka, to świnie.
U: Podobno to, co dajemy innym, kiedyś do nas wraca.. To akurat Marka nie pociesza. Jest trochę speszona tym, że opowiada jej o tak osobistych sprawach, ale on ją uspokaja “Sam ci to opowiadam, w końcu jesteśmy przyjaciółmi”. Ula radzi, żeby porozmawiał z Aleksem, lecz nie po to , żeby go przekonać, żeby nikomu nie mówił, ale żeby to wyjaśnić, to może wszystko jakoś się ułoży. Marek patrzy na nią bardzo poważnie i uważnie.
M: Ty jesteś aniołem, wiesz? Szkoda, że ciebie wcześniej nie spotkałem. Żaden przyjaciel nie powiedział mi, że jestem świnią. No, może po prostu, sam o tym nie wiedziałem..
Ula po tej rozmowie “Marek, to jest bardzo dobry materiał na bardzo dobrego człowieka, elitarna tkanina. Tylko trochę się zagubił”.
Kończę na setnym odcinku. Ciąg dalszy nastąpi. Mam nadzieję, że uda mi się trochę szybciej, niż z tą częścią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz