Get your own Digital Clock

piątek, 29 stycznia 2010

Ula i Marek Dobrzańscy? cz.7 wg pod wiatr

- Cześć, Marek. Dzwonię, bo nie odezwałeś się wczoraj…

- Cześć. Zajęty byłem.

- Nie przesadzaj. Parę minut rozmowy. Przyznaj, że nie miałeś ochoty…

- Przyznaję, że nie chciałem ci się narzucać.

- Co takiego? Ty?

- No wiesz… Mogłabyś jeszcze pomyśleć…

- Niby co?

- Nie, nic…

- Marek!

- Aleks do ciebie nie dzwonił? – Marek trochę nerwowo zaśmiał się, zmieniając jednocześnie temat rozmowy.

- Nie. A dlaczego miałby dzwonić?

- Myślałem… no, bo tak dobrze wam się rozmawiało na kolacji, a potem cię odprowadził…

- I co z tego?

- No wiesz, nie chciałem…

- Sugerujesz coś?

- Nie, jak tak tylko…

- No, więc dla twojej wiadomości, to nie dzwonił, a gdyby nawet, to co z tego?

- Nie umówiłabyś się z nim?

- Dlaczego miałabym się umawiać?

- Mówiłem. Dobrze wam się rozmawiało.

- To jeszcze nie powód.

- A co?

- Są inne powody. Zresztą, ja też nie siedzę przy telefonie i nie czekam na propozycje. Mam co robić.

- Nie wątpię.

- A ja mam wrażenie, że niepotrzebnie zadzwoniłam.

- Nie, dlaczego…

- Ty mi powiedz, dlaczego nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Albo, wiesz co, lepiej nic już nie mów. Przepraszam.

Urażonym tonem zakończyła rozmowę i rozłączyła się.

“Cholera, jeszcze tego mi trzeba. Obraziła się, ciekawe o co? Co ja takiego powiedziałem? Wyszedłem z wprawy, jeśli chodzi o rozmowy z kobietami, czy co? Nawet nie wiem, o co jej chodzi. Ale w końcu, co mnie to może obchodzić. Jej sprawa, czy się obraziła, czy nie. Ale jednak nie powinienem jej obrażać, jeśli mamy współpracować z ich firmą. Będę musiał jakoś to załagodzić. Czy ja ciągle muszę wszystkich przepraszać? Nie wszystkich. Kobiety ciągle przepraszam i sam nawet nie wiem, za co. Staram się być miły i co z tego… Taki Sebastian nie stara się i nie przeprasza. Albo Aleks. Czy on kogoś kiedyś przeprosił? Nie przeprasza, bo nie widzi swojej winy w niczym. Taki już jest. A ja za bardzo wszystko biorę do siebie. Ale jak mam nie brać, jeśli Monika się na mnie obraziła…”

Marek oparł się wygodnie w fotelu. założył ręce pod głowę i odchylił się do tyłu, jednocześnie kręcąc lekko siedziskiem. Uśmiechnął się do swoich myśli, tym razem nie o Monice. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór i noc z Ulą. Westchnął. “To było coś – nadal się uśmiechał – już dawno tak nie było. Aż tak…”. Miłe wspomnienia przerwał mu Aleks.

- O, widzę, że zajęty jesteś… – powiedział z lekkim sarkazmem.

- Tak, myślę.

- A o czym, jeśli mogę?

- Nie możesz.

- A, rozumiem.

- Nie rozumiesz. Nie mogę zdradzać ci swoich myśli, bo mam pewne plany wobec firmy.

- Ciekawe. Powiedz, może razem coś wymyślimy.

- Nie, to nie jest dobry pomysł.

- Nadal mi nie ufasz? Mówiłem, że chcę zapomnieć o dawnych czasach.

- Nie chodzi mi o stare czasy, ale o całkiem nowe. Bardzo nowe.

- Nie rozumiem…

- Jasne. Nie rozumiesz. Albo udajesz.

- Naprawdę nie rozumiem.

- Tak? Zdaje się, że wczoraj o coś cię prosiłem – Marek podniósł się z fotela i pochylił lekko, opierając ręce na biurku.

- O co?

- Miałeś do kogoś zadzwonić.

- A… do Moniki? O to ci chodzi? – Aleks, po chwili namysłu, jakby zrozumiał intencje Marka.

- Właśnie. O to.

- Nie sądziłem, że to takie ważne.

- Gdyby nie było ważne, to bym cię nie prosił.

- Aż tak ci zależy?

- Na Darku Terleckim i dobrej współpracy z jego firmą? Tak. Bardzo mi zależy.

- To trzeba było mówić…

- Przecież mówiłem!

- Ale nie dość podkreśliłeś znaczenie tego. Sądziłem, że to jest niezobowiązujące.

- Tak można na tobie polegać? I ty mówisz o współpracy!

- Marek, uspokój się. Przecież to nie mogło być takie ważne.

- Ale było. Inaczej bym cię nie prosił.

- Wiesz co, a mnie się wydaje, że przesadzasz.

- Możliwe, że tak, ale możliwe też, że nie. To co, zadzwonisz do niej dzisiaj?

- Nie. Dzisiaj nie mogę. Mam wizytę u dentysty.

- Dopiero przyjechałeś i już masz wizytę?

- Tak. We Włoszech jest za drogo. Zresztą, nie miałem czasu. Likwidowałem firmę.

- Wczoraj dałem ci bilety do Filharmonii. Nic nie mówiłeś o dentyście.

- Bo to dopiero później wynikło.

- Aleks, ty coś kręcisz?

- Skądże. Właśnie przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że muszę wcześniej wyjść z pracy. Twoja kolej, żeby zostać do końca.

- Wczoraj byłem do końca, a nawet dłużej.

- A, to przepraszam, nie zauważyłem.

Aleks odwrócił się i skierował w stronę drzwi. Po chwili jednak odwrócił się, wyciągnął coś z wewnętrznej kieszeni marynarki i podszedł do Marka.

- Byłbym zapomniał. Oddaję ci bilety. Mnie się raczej nie przydadzą. Dentysta, rozumiesz. Chociaż wolałbym na koncert niż do stomatologa, ale cóż…

- Mnie też się raczej nie przydadzą.

- To zwróć. A tak w ogóle, to po co kupiłeś? – rzucił pytanie i nie czekając na odpowiedź, wyszedł z gabinetu Marka.

Marek popatrzył na leżące na biurku bilety – “Rzeczywiście, sam nie wiem, po co je kupiłem. Odbiło mi, czy co? Czasem człowiek tak coś bez namysłu zrobi i całkiem bez sensu. Ale właściwie, to dlaczego bez sensu? Przecież mogę wybrać się z Ulą. Może się zgodzi. Wczoraj było tak… łał… po prostu niesamowicie było. Zadzwonię do niej”.

Jednak nie zadzwonił, bo weszła Violetta z wynegocjowaną umową na reklamę firmy w telewizji. Położyła ją przed Markiem na biurku i nie dała się zbyć twierdzeniem, że przecież zajmowały się tym z Ulą, a on nie zna szczegółów. Stwierdziła, że umowa musi być jeszcze dzisiaj podpisana, bo czas ucieka. Marek, chcąc, nie chcąc, musiał zagłębić się w warunki umowy. Rozmowa i wyjaśnianie zawartych w umowie uzgodnień, zajęło im prawie godzinę. Oczywiście, można było krócej, ale Violetta ciągle zbaczała z tematu głównego na poboczne, jak to ona. Kiedy ostatecznie udało się dobrnąć do końca, Marek czuł się jak odwirowany w pralce. Miał dość. Odetchnął z ulgą, kiedy ostatecznie sobie poszła. Spojrzał na zegarek – było już dziesięć po trzynastej, więc najwyższy czas na lunch. “Co z tą Ulą? Dlaczego się nie odzywa? Przyjdzie dzisiaj do firmy, czy nie? Wczoraj nie uzgodniliśmy, byliśmy zajęci czymś innym… A dzisiaj spała, kiedy wychodziłem”. Znowu uśmiechnął się do swoich myśli. W końcu postanowił do niej zadzwonić, ale włączyła się poczta głosowa. Najwyższa pora iść na lunch. Po drodze wstąpił do Seby, ale go nie było. Od Ani dowiedział się, że Sebastian wyszedł z Violą. “Co za czasy, już nawet nie mam z kim pójść na lunch. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Zawsze miałem z kim iść. A teraz… właściwie, to nawet mi się odechciało. Pewnie znowu pójdę na zapiekanki albo do innego fast foodu, tam, gdzie nie trzeba usiąść przy stoliku i czekać, gapiąc się w coś mało interesującego. Ciekawe, gdzie jest Ula? Dlaczego się nie odzywa?” Wyszedł przed budynek firmy i skierował się w stronę parku. Pomyślał, że może po drodze gdzieś wstąpi, aby zjeść lunch. A przy okazji trochę się przejdzie. Gdy zbliżył się do parku, nagle zamurowało go z wrażenia. Stanął i przez moment nie poruszał się. Patrzył przed siebie i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Zobaczył Ulę z Krzysiem i … Aleksa! Szli powoli główną alejką, jakieś 20 metrów przed nim. Wyglądali jak… rodzina na spacerze. Marek stał i patrzył za nimi. Krzyś biegł przodem, a Ula i Aleks prowadzili bardzo ożywioną rozmowę, sądząc po ich zachowaniu. Ruszył za nimi, zastanawiając się, czy podejść. Jednak nie podszedł. Liczył, że może któreś z nich się odwróci, ale też nie. Ostatecznie zatrzymał się, przez chwilę patrzył za odchodzącymi coraz dalej, a potem odwrócił się i wyszedł na ulicę. Tu jeszcze wyjął komórkę i zadzwonił do Uli. Tym razem dowiedział się, że abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem. Przez moment zastanawiał się jeszcze, co zrobić. “Co ja wyprawiam, przecież to jest bez sensu. Powinienem do nich podejść. Każdy normalny człowiek by tak postąpił. Jeszcze mogę ich dogonić, daleko nie odeszli. Pewnie jest jakieś wytłumaczenie. Spotkali się przypadkiem i tyle. Jakim przypadkiem? Aleks do dentysty miał iść, a Ula ma wyłączony telefon. I co z tego, że wyłączony? Od rana nie odbiera, a przecież Aleks był w pracy. Wyszedł niedawno. A może dawno? Ze mną rozmawiał ponad dwie godziny temu. Nie wiem, kiedy wyszedł i nie zamierzam prowadzić śledztwa w tej sprawie. Pewnie się umówili. Co tu się dzieje? Czy mnie odbija, czy jednak coś jest nie tak? Nie mam powodów… Wczoraj wieczór i w nocy Ula wyraźnie okazała, jak jest między nami… Jasne. Sam potrafię okazywać, że wszystko jest OK, nawet jak nie jest, więc może i ona to potrafi? No, to już przesada, ja przecież teraz nie okłamuję jej. Tamto, to było z Pauliną. Czyli – potrafiłem okazywać nieprawdę, a nie – potrafię. Może to był tylko seks, a nie miłość… Ula?! tylko seks?! jak możesz coś takiego pomyśleć, znasz ją przecież. Więc idź za nimi i dowiedz się, a nie będziesz się zadręczał jakimiś głupimi myślami”. Zdecydowanym ruchem odwrócił się i szybkim krokiem poszedł parkową alejką, jednak po Uli, Aleksie i Krzysiu nie było już śladu. “Gdzież oni są? Przecież park nie jest zbyt duży, powinno być ich widać… Chyba, że już wyszli. Ale dlaczego w stronę, która nie prowadzi do firmy? Marek, przestań. Później to wyjaśnisz. Porozmawiasz, zapytasz”.

Kiedy wrócił do firmy, ze zdziwieniem stwierdził, że Ula już tam jest. Stała w sekretariacie i rozmawiała z Anią, a Krzyś bawił się samochodzikami na biurku w jego gabinecie.

- O, cześć, przyszłaś. Przez cały dzień nie mogłem się do ciebie dodzwonić.

- Tak? – ze zdziwieniem popatrzyła na komórkę – zapomniałam włączyć. Wyłączyłam, kiedy usypiałam Krzysia.

- A kiedy go odebrałaś od mamy?

- Około 11.

- A teraz jest 14.30 i jesteście tutaj. To kiedy go usypiałaś?

- A co to, przesłuchanie jakieś? Nie wiem dokładnie, o której.

- Aha – Marek wszedł do gabinetu, nie zamykając drzwi – cześć, synku, co robisz?

- Bawię się autkami. Masz – Krzyś podał Markowi jeden samochodzik – pobawimy się razem.

- Nie synku, ja nie mogę teraz, jestem w pracy.

- A dlaczego nie możesz?

- Chodź, Krzysiu, nie będziemy tacie przeszkadzać. Tata nie ma humoru – Ula weszła również do gabinetu, zamykając drzwi.

- Dlaczego mówisz, że nie mam humoru? Z moim nastrojem wszystko jest w porządku.

- Jesteś pewien? Bo mnie się wydaje, że coś jednak nie jest w porządku.

- To kiedy wyszłaś od rodziców?

- Dlaczego pytasz? Nigdy nie rozliczałeś mnie z czasu.

- Nie rozliczam cię, chcę wiedzieć.

- Ale po co?

- Możesz mi powiedzieć?

- Nie, nie mogę. Nie będziemy w ten sposób rozmawiać.

- Dobrze. Możemy w ogóle nie rozmawiać.

- Marek, co się z tobą dzieje?

- Nic się ze mną nie dzieje. Zadałem ci proste pytanie, a ty nie potrafisz albo nie chcesz na nie odpowiedzieć.

- Bo nie podoba mi się sposób, w jaki prowadzisz tę rozmowę. Przepytujesz mnie i wyraźnie jesteś o coś zły.

- To odpowiesz mi, czy nie?

- Nie.

- Bo?

- Bo ostatnio mówiliśmy coś o zaufaniu, pamiętasz? Widzę, że to ty masz z tym problem, bardziej niż ja.

- Ja nie mam problemu z odpowiedzią na pytanie, gdzie byłem.

- “Jakiejś” odpowiedzi też mogę ci udzielić. Czy o to ci chodzi?

- Nie. chodzi mi o prawdę.

- Więc mówię: nie pamiętam dokładnie, o której wyszłam od rodziców, pojechałam do domu, zjedliśmy obiad, położyłam Krzysia spać, a kiedy się obudził, gdzieś po półtorej godzinie, przyjechaliśmy tutaj.

- To wszystko?

- Tak, to wszystko. Po drodze zrobiliśmy sobie spacer po parku.

- I…

- Przyjechaliśmy tutaj. Zadowolony?

- Tak. Bardzo zadowolony. Dzięki. Zostajesz, czy wychodzisz? Bo ja muszę wyjść.

- Gdzie?

- Umówiłem się.

- Z kim?

- Nie znasz.

- To nie znaczy, że nie możesz mi powiedzieć.

- Oczywiście, że mogę ci powiedzieć, nie tajemnica. Ale nie teraz. Spóźnię się. Pa. Będę raczej późno – pocałował Krzysia i wyszedł.

Po wyjściu nie mógł ochłonąć. “Skłamała. Ula skłamała. To znaczy, nie skłamała, ale nie powiedziała prawdy. W sumie na jedno wychodzi. Ale jakie to ma znaczenie? Pewnie żadne, dlatego nie powiedziała. Gdyby żadne, to by powiedziała. Widocznie miało, jeśli ukrywa. Jak ona może? Ula!? Prawdomówna Ula? Zawsze mówiła prawdę i mnie tego uczyła, a teraz co? Ja mówię prawdę, a ona nie? Niewiarygodne. Dlaczego? Już na kolacji flirtowała z Aleksem, a ten drań ją podrywał. Podoba mu się, nic dziwnego. A ona z nim flirtuje. Nawet, gdyby mu się nie podobała, to i tak chciałby zrobić mi na złość i jak zauważył, że z nim flirtuje, to zaczął ją podrywać. Zabiję drania. W końcu będę miał z nim spokój na zawsze. A Ula? O co jej chodzi? Przypadek, to zachowanie w restauracji i dzisiejszy spacer czy nie przypadek? Marek, czy ty jesteś zazdrosny o Aleksa? Masz obsesję, czy co? Więcej zaufania. Do Uli. Nawet, jeśli dziwnie się zachowuje, to nie powód. Nie, gdyby to był ktoś inny, ale nie Aleks. Znam skunksa dobrze i wiem, że nie popuści. Muszę się zastanowić, co z tym zrobić. Jeśli zapytam, to Ulka zaprzeczy i powie, że mam paranoję. Muszę poobserwować. Ale jak ona mogła nie powiedzieć prawdy? Muszę to przemyśleć i odreagować”.

Zadzwonił do Moniki i zaproponował jej wyjście na koncert. Była trochę zdziwiona.

- Kiedy to wymyśliłeś? Czyżbyś chciał zrehabilitować się za dzisiejszy burkliwy nastrój?

- Nie. To znaczy, przepraszam za tę rozmowę, rzeczywiście, byłem trochę rozkojarzony.

- Jakieś kłopoty?

- Nie, nie. Wszystko w porządku. Więc jak?

- Nadal masz taki kiepski nastrój, bo jeśli tak, to ja…

- Nie, nie. Mówiłem, że już wszystko dobrze. To było tylko chwilowe.

- To się cieszę. Jesteśmy umówieni. Przyjadę pod Filharmonię.

Wyglądała ślicznie. Marek nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego przy pierwszym spotkaniu wydała mu się brzydka. Koncert również był dobry. Nawet Marek dał się unieść fali muzyki, jednak na początku co chwilę musiał walczyć z dekoncentracją i własnymi myślami, ale wkrótce poddał się muzyce i udało mu się odprężyć. Po zakończeniu nie miał ochoty na rozmowę. Monika rzuciła na niego krótkie spojrzenie i trafnie odgadła jego rzeczywisty stan.

- Mów, co chcesz, ale ty jednak masz kłopoty.

- Nie mogę się dogadać z żoną.

- Tak myślałam.

- Dlaczego?

- To oczywiste. Jak facet ma kłopoty, to zazwyczaj przez kobietę.

- Może być jeszcze przez pracę lub interesy.

- Wtedy idzie do żony.

- Niekoniecznie.

- W takim razie, masz podwójne kłopoty.

- Może, sam nie wiem. Odwieźć cię do domu? A, zapomniałem, ty sama jeździsz.

- Dzisiaj przyjechałam taksówką, więc możesz mnie odwieźć.

- Chodźmy.

- Nie chcesz porozmawiać?

- Nie będę ci zawracał głowy moimi problemami. Nie dlatego cię zaprosiłem.

- Częściowo dlatego. Gdybyś dogadywał się z żoną, to byś mnie nie zaprosił…

- Czy ty musisz być taka wybitnie szczera? Musisz mówić, co myślisz? I musisz tak wszystko dobrze rozumieć?

- Muszę. Taka jestem.

- Więc mam ci opowiadać o moich sprawach?

- Komuś powinieneś, dlaczego nie mnie?

- Bo to zbyt osobiste.

- Tak? Wolisz być tajemniczy?

- Nie jestem tajemniczy. Po prostu, trudno mi o tym mówić.

- Jak chcesz – zrobiła lekko nadąsaną minę.

- Obserwowałaś moją żonę i Aleksa na kolacji, widziałem. Co myślisz?

- O niej, o nim, czy o czymś innym?

- O nich razem.

- Dobrze się rozumieją.

- Właśnie. A to dziwne jest.

- Dlaczego?

- Kiedyś się nie znosili. Były między nimi różne konflikty, bardzo ostre, a potem on wyjechał, teraz wrócił i nagle zaczęli się dogadywać.

- I to cię niepokoi?

- Tak. Nigdy nie mogła na niego patrzeć, a teraz flirtuje z nim.

- Nie przesadzaj. Zwykła rozmowa.

- Zwykła? Możesz mnie nie pocieszać?

- Dobrze, nie będę.

- Więc?

- Faktycznie. Wyglądało, jakby się lubili. Ale daj spokój. Mówiliście, że to miało być spotkanie pojednawcze. Może za bardzo wczuła się w rolę i tyle.

- Może…

- Nie jesteś przekonany.

- Ja już nie wiem, co mam myśleć.

- Najprościej by było ją zapytać.

- Zapytam.

Przez chwilę szli w milczeniu, prawie pustym o tej porze chodnikiem.

- Wiesz, myślałem, że Aleks zainteresował się tobą.

- Skąd ten pomysł?

- Też wam się dobrze rozmawiało.

- To była tylko rozmowa.

- Ale dlaczego? Aleks może podobać się kobietom.

- Czy ty próbujesz mnie swatać? Stąd to zaproszenie na kolację?

- Nie, no skąd. Tak tylko pytam.

- Nie.

- Nie, bo? Nie w twoim typie?

- Nie o to chodzi. Mówiłam ci, że jestem singielką z wyboru.

- I to jest powód?

- Tak.

- Ale ze mną się spotykasz?

- Ty, to co innego.

- Dlaczego?

- Jesteś żonaty i kochasz swoją żonę, więc nic mi z twojej strony nie grozi. A w końcu muszę się z kimś spotykać, nie?

- Racja.

- To co, wracamy?

Odwiózł ją do domu. Na pożegnanie dostał uroczy uśmiech, połączony z patrzeniem prosto w oczy. Aż mu ciarki przeszły po plecach.

- Więc spotkamy się, kiedy znowu będziesz miał trudności w porozumieniu się z żoną?

- Nie podchodź do tego w ten sposób.

- Ale tak to wygląda.

- Ale tak nie jest.

- Przestań. Mówiłam ci, że wiem, kiedy kłamiesz.

- A jednak godzisz się na spotkania ze mną. Dlaczego?

- Jakby to powiedzieć… – znowu się uśmiechnęła – Dobranoc. Ale wyjaśnij te niedomówienia. Obiecaj mi.

- Wyjaśnię.

- To dobrze. Chociaż jest ryzyko, że wtedy już się do mnie nie odezwiesz.

- Odezwę się.

- Zobaczymy. Cześć – kolejny uśmiech i odeszła lekkim krokiem.

“Zdaje się, że trochę dzisiaj przesadziłem. Z Ulą przesadziłem. Monika ma rację, powinienem najpierw wyjaśnić, a potem się ewentualnie wkurzać, a nie odwrotnie. Sam sobie coś wymyślam i się męczę. Muszę ją przeprosić. Może będzie chociaż trochę tak, jak wczoraj. Bo raczej nie mogę liczyć, że tak samo, chociaż, kto wie… Po kłótniach dobrze jest się godzić”. Postanowił kupić Uli kwiaty na przeprosiny i wyjaśnić całą sytuację. Po prostu, powiedzieć, że widział ją w parku z Aleksem i dlatego się wkurzył. Powinna zrozumieć i wytłumaczyć się.

Jednak przeliczył się. Kiedy przyjechał do domu, zobaczył, że jest ciemno. “Ciekawe, dlaczego? Gdzieś poszła, czy co? A może śpi? Usypiała Krzysia i zasnęła. Ale wtedy nie gasi wszędzie światła”. Wszedł do domu, zaświecił światło i zobaczył Ulę wciśniętą w róg kanapy w salonie.

- Dlaczego siedzisz po ciemku? Spałaś?

- Nie, nie spałam.

- Ula, to dla ciebie. Chcę cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie.

- Nie musisz. Każdy może mieć gorszy dzień.

- Muszę. Widziałem, że było ci przykro.

- Przestań. Nie chcę twoich przeprosin.

- Dlaczego?

- Wiesz, kiedy faceci przepraszają i przynoszą kwiaty? Słyszałeś kiedyś?

- Ulka, no co ty…

- Nic. Sama już nie wiem, co o tym wszystkim mam myśleć.

- O czym?

- Choćby o tym, gdzie byłeś do tej pory.

- Przecież jeszcze nie jest tak późno. Uprzedzałem…

- Tak, uprzedzałeś i co z tego? Potrafisz powiedzieć, gdzie byłeś?

- Potrafię. Tak samo dobrze, jak ty dzisiaj powiedziałaś mi, co robiłaś.

- Przecież powiedziałam.

- Ja też ci mówię: byłem na spotkaniu.

- Więc tak? Podobno chciałeś mnie przeprosić, a teraz kłócisz się ze mną.

- Ja się kłócę?

- A nie? Zarzucasz mi coś, a ja nie wiem, co.

- Nic ci nie zarzucam.

- Całe szczęście, bo już myślałam, że jesteś na najlepszej drodze, żeby mnie szpiegować. Albo prywatnego detektywa wynająć.

- Ja? Zwariowałaś?

- No co? Przepytujesz mnie, to za chwilę może zaczniesz śledzić.

- Dobrze wiesz, że ja się brzydzę takim zachowaniem.

- Tak mówisz, ale robisz coś innego. Taka mentalność Kalego.

- Co ty mówisz? O co ci chodzi?

- Mnie o co chodzi? O to, żebyś przestał mnie przepytywać.

- Przestałem. Chcę cię przeprosić. Kwiaty przyniosłem.

- Ale nie chcesz powiedzieć, gdzie byłeś.

- I ty mówisz, że ja mam mentalność Kalego? A ty, to co?

- Aha. Zaufanie. Zapomniałam. Ale w twoim wydaniu to najwyraźniej działa tylko w jedną stronę. Dziękuję za kwiaty. Włóż je do wazonu. Dobranoc.

Poszła do sypialni. Marek spostrzegł, że stoi na środku salonu z bukietem w ręce. Spojrzał na kwiaty, poszedł do kuchni, wstawił je do wazonu, potem łazienka i w końcu pytanie: “Mam iść do niej, czy lepiej nie?”. Zajrzał do sypialni, pochylił się nad Ulą, ale wyglądało, że spała. Sam nie miał ochoty kłaść się spać. Poszedł do pokoju, w którym najbardziej lubił spędzać czas, taki trochę pokój przeznaczony do pracy w warunkach domowych. Przez chwilę zastanawiał się, co robić. Włączył komputer, trochę poprzerzucał różne strony, ale ostatecznie skupił się na stronie o samochodach. Zaczął czytać i oglądać nowe modele.

- Co robisz?

- Czytam o samochodach.

- Nie idziesz spać?

- Nie chce mi się.

- Pokaż.

- Interesuje cię to?

- Mnie różne rzeczy interesują. Nie wiedziałeś?

- No tak.

Ula stanęła z lewej strony za krzesłem, na którym siedział i położyła mu rękę na prawym ramieniu. Marek trochę się zdziwił, że przyszła, ale objął ją w pasie, przyciągnął trochę bliżej i przytulił do niej głowę.

- Spójrz. To najnowszy model. Ma silnik…

Sam nie zdawał sobie sprawy, że zaczął podawać Uli szczegóły techniczne i konstrukcyjne samochodu. Po chwili dopiero to zauważył.

- Ula, ciebie to naprawdę interesuje?

- Tak… To znaczy, nie wszystko rozumiem, ale mogę się dowiedzieć.

- Ale po co?

- Żebyś miał ze mną o czym rozmawiać.

- Nie trzeba. Daj spokój.

- Wiesz, ja nie sądziłam, że ty znasz takie szczegóły. Wiedziałam, że interesujesz się samochodami, ale nie, że aż tak.

- Miałem cię zanudzać? Dopiero dzisiaj się zapomniałem.

- To dobrze. Jestem zaskoczona.

Obejmowali się i przytulali do siebie. Pociągnął Ulę na kolana i zaczęli się namiętnie całować.

- Co ja mam z tobą zrobić? Wkurzasz mnie, ale ja i tak mam do ciebie słabość.

- A ja do ciebie. Chociaż nie jestem pewny, czy nadal masz do mnie słabość…

- Co?

- Aleks.

Popatrzyła na niego jak na wariata i zaczęła się śmiać jak z dobrego dowcipu.

- Więc ten twój zły humor to z powodu Aleksa? Czułam, że na kolacji byłeś wściekły.

- Jednak flirtowałaś z nim.

- Bo chcę przeciągnąć go na naszą stronę. Próbuję się z nim dogadać, żeby nam kłód pod nogi nie rzucał.

- I tylko o to chodzi?

- A o co?

- Widziałem was dzisiaj w parku.

- Nie powiedziałeś mi…

- To ty mi nie powiedziałaś.

- Bo wiedziałam, jak zareagujesz.

- To nie jest powód. Powinnaś powiedzieć i wyjaśnić. Sama mnie tego uczyłaś.

- Kto powiedział, że nauczyciel musi postępować zgodnie z głoszonymi przez siebie zasadami?

- Ach tak.

- Żartuję. Nie chciałam cię denerwować, bo i tak widzę, że coś cię męczy. Powiesz mi?

- Spróbuję.

Marek nabrał powietrza w płuca. Poczuł, że musi wyrzucić z siebie wszystko, co ma do powiedzenia i że chce to zrobić. Był gotów na taką rozmowę i nastrój też był odpowiedni. Nie wiedział tylko, od czego zacząć. Jak wyjaśnić Uli, że zaczyna się dusić, chociaż wszystko jest dobrze i nie ma powodu, żeby tak się czuł. Czy ona zrozumie? Powinna zrozumieć. Zawsze rozumiała, więc może i tym razem zrozumie.

- Ula. Ostatnio nie mogę znaleźć sobie miejsca.

- Zauważyłam.

- Nie mówiłaś.

- Bo czekałam, aż sam powiesz.

- Nie wiem jeszcze, co się dzieje, ale wszystko… to znaczy, wiele rzeczy zaczęło mnie wkurzać. Takich, które wcześniej mnie nie wkurzały.

- Na przykład?

- Bo ja wiem? Violetta, na przykład.

- Ona zawsze cię wkurzała.

- No tak. Nie wiem… wszyscy mnie wkurzają.

- Wszyscy? Ja też?

- Nie, ty nie.
- Więc kto? Krzyś?

- No co ty? Krzyś? Nie…

- Więc kto? Konkretnie.

- Aleks.

- To też nic nowego. Zawsze cię wkurzał.

- No tak.

- Kto jeszcze? Sebastian?

- Nie, on nie. Zresztą, ostatnio rzadko razem gdzieś wychodzimy. Obaj nie mamy czasu.

- No to kto? Ania?

- Oczywiście, że nie.

- Ala? Mój ojciec? Twoi rodzice? Maciek? Pshemko? Ktoś inny?

- Nie.

- Więc kto?

- No, nikt konkretnie, ale tak wszyscy razem.

- Nie bardzo rozumiem.

- Ja też nie.

“Jak jej to wytłumaczyć, jeśli ja sam nie rozumiem?” Dalszą rozmowę przerwał Krzyś, który swoim zwyczajem, zrobił sobie nocną przerwę w spaniu. Stanął w drzwiach pokoju i dopiero po chwili zauważyli jego obecność.

- Krzysiu, chcesz czegoś? – Ula wstała z kolan Marka i podeszła do dziecka.

- Tak, chce mi się pić.

- Chodźmy pić. Marek – pamiętaj, gdzie skończyliśmy, bo to nie koniec. Wrócimy do tej rozmowy.

Jednak dość długo nie wracała. Marek wiedział, że obudzony Krzyś nie daje się tak łatwo namówić do powrotu do łóżka. Jeszcze przez chwilę przerzucał strony o samochodach, aż w końcu poczuł zmęczenie. Wyłączył komputer, zajrzał do pokoju dziecinnego i zobaczył Ulę śpiącą obok Krzysia. Przykrył ją kołdrą, zgasił lampkę i poszedł do sypialni. Wydawało mu się, że nie zaśnie. Położył się na plecach, z rękami pod głową i postanowił przemyśleć parę spraw. Cieszył się, że rozpoczął rozmowę z Ulą, że się przełamał. Teraz już będzie dobrze, bo znając Ulkę, będzie drążyć temat i wszystko z niego wyciągnie. Nawet to, czego on sam jeszcze nie wie. Chciał tego. Od dawna chciał, ale coś go blokowało. Nie jest łatwo powiedzieć najbliższej osobie, że coś jest nie tak, zwłaszcza, gdy wszystko jest w porządku. “A z Aleksem to sobie ubzdurałem. Ale ze mnie idiota. Wiedziałem, że potrafię być idiotą, ale nie, że aż takim” – zaśmiał się w myślach i niespodziewanie zasnął.

Rano przyszedł wcześniej do firmy. Obudził się wyspany i pełen chęci do życia. Wysiadł z windy i miał ochotę wszystkich wyściskać. Starał się jednak nie okazywać zbytniej euforii. Postanowił porozmawiać z Sebastianem, którego ostatnio dość zaniedbywał. Zresztą, Sebastian też nie narzucał mu się ze swoim towarzystwem.

- Cześć, Seba. Co słychać?

- Nie chcesz wiedzieć.

- Przecież pytam.

- Ale masz dobry nastrój, a to u ciebie ostatnio rzadkość. Nie psuj go sobie.

- Seba…

- Nie wiem, co mam robić. Viola jest w ciąży.

- Oooo, jak to nie wiesz? Gratuluję, stary. W końcu. Strasznie się cieszę.

- Ja też.

- Czekaj, czekaj, jakoś nie widzę…

- Cieszę się, cieszę… W końcu. Skończyła studia, rozpoczęła karierę, trochę się znalazła w tym PR, więc dobry moment, nie? No bo kiedy…

- Od kiedy jest w ciąży?

- Początek trzeciego miesiąca.

- Dlaczego nic nie mówiliście?

- No wiesz, Viola chciała poczekać, żeby nikt nie mówił, że znowu coś wymyśla.

- Ale nam przecież mogliście powiedzieć. Mnie i Uli.

- No tak, rzeczywiście.

- Seba, mam wrażenie, że coś jest nie tak. Gadaj.

- Wczoraj byliśmy u lekarza. Ciąża jest zagrożona i Viola musi dbać o siebie. To znaczy, o dziecko. Nie wolno jej pracować, denerwować się, przenosić nic ciężkiego, chodzić na wyczerpujące spacery, nosić obcasów, łazić po butikach, solarium i w ogóle nic jej nie wolno. Ma siedzieć w domu, odpoczywać, nie męczyć się, nie sprzątać, nie gotować. Ona w ogóle ma nic nie robić. Stary, wyobrażasz to sobie? Ma leżeć na kanapie i nie wiem co. Właśnie o to chodzi, że nie wiem, co. Dzisiaj zostawiłem jej kupę czasopism, zanim przeczyta, to jej trochę zejdzie, ale co dalej? Nie wyobrażam sobie.

- Ale z dzieckiem będzie wszystko OK?

- Tak. Jeśli będzie stosowała się do zasad, to powinno być OK. Ale jeśli nie, to może się źle skończyć. Stary. Osiem miesięcy nic nie robienia dla Violi. Zdajesz sobie sprawę?

- Ty będziesz musiał wziąć na siebie wszystkie obowiązki.

- Wezmę. Mogę robić zakupy, sprzątać, przynosić obiady, kupować jej co chce. Nie w tym problem.

- A w czym?

- Stary. Ja nie wytrzymam. Bo ona nie wytrzyma. Już dzisiaj trochę świrowała, że ja sobie idę, a ona musi zostać. Ona kota dostanie, tak sama w domu. Z jej temperamentem.

- No, fakt. A to mnie zaskoczyłeś. Podwójnie.

- No. Z jednej strony strasznie się cieszę, ale z drugiej…

- Nic się nie martw. Spróbujemy wam pomóc. Ulka na pewno coś wymyśli.

- Dzięki. Prawdę mówiąc, liczę na to.

- Głowa do góry i jeszcze raz gratuluję. Trzymaj się, będzie dobrze. Uwierz w Violę.

Podszedł do drzwi, ale jeszcze się odwrócił, popatrzył na kumpla, który siedział z głową w dłoniach.

- To jednak jest niesamowite przeżycie. Zobaczysz, jak się dziecko urodzi. W końcu znowu będziemy się lepiej rozumieć.

- Marek, dzięki. Za dobre słowa. Trochę mi ulżyło.

- Jak chcesz, możemy później pójść razem na lunch i jeszcze porozmawiamy.

- Dobrze.

- Seba, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Poszedł do siebie, uśmiechając się na wspomnienie rozmowy z Sebastianem. Sprawa była poważna, ale parsknął śmiechem, wyobrażając sobie Violettę siedzącą na kanapie w pozycji półleżącej, w szlafroku, bez makijażu i fryzury, przeglądającą jakieś czasopisma o modzie. Poczuł, że natychmiast musi podzielić się tą informacją z Ulą. Spojrzał na zegarek, czy nie za wcześnie. Nie, może zadzwonić, przecież i tak pewnie już wstała. Zadzwonił, tym razem bez niespodzianek w postaci wyłączonego telefonu Uli.

- Cześć, Ulka. Jak się spało?

- Dobrze, chociaż trochę niewygodnie w jednej pozycji. Sam wiesz, jak się śpi u Krzysia.

- No wiem, ale wczoraj nie chciałem cię budzić. Tak ślicznie wyglądaliście razem.

- Tak?

- Tak. Ale ja właściwie, to mówię ci to tak przy okazji. Bo mam nowinę. Nie uwierzysz.

- To musi być jakaś niezwykła nowina, jeśli nie wytrzymałeś do popołudnia.

- Ula, stoisz, czy siedzisz?

- Stoję.

- To usiądź, dobrze ci radzę.

- No mów!!!

- Violetta jest w ciąży!

- No, nie! Nic nie mówiła. Tobie powiedziała?

- Nie, Sebastian mi powiedział. Violi nie ma w pracy.

- No, tak. Teraz, to będziemy mieć przegwizdane. Cieszę się, bardzo się cieszę, ale Viola da nam nieźle popalić.

- Ulka, sprawa jest poważniejsza. Nie chodzi o fanaberie Violetty, ale jej ciąża jest zagrożona. Sebastian tak mówił, to znaczy lekarz, a więc Viola nic nie kombinuje. Raczej nie będzie przychodzić do pracy przez długi czas, a może w ogóle.

- O,o. Widzę, że trzeba będzie coś wymyślić.

- Tak. Dopiero się dowiedziałem, ale trzeba to będzie obgadać najpierw w trójkę z Sebastianem, a potem pewnie w czwórkę.

- Marek. Musimy pamiętać, że oni nie są tylko naszymi pracownikami, ale przede wszystkim przyjaciółmi.

- Właśnie o tym mówię.

- Dobra. Daj mi trochę czasu na zastanowienie. Pomyślę, zadzwonię do Violi, albo pojadę do niej z Krzysiem, a potem przyjdę do firmy.

Ulka była w swoim żywiole. Nareszcie mogła komuś konkretnemu pomóc. Wiedział, że teraz zrobi wszystko, aby Violka nie ześwirowała przez długie miesiące uwięzienia w domu. Więc może odpuścić sobie problem Violi, ale za to powinien zająć się sprawami, które prowadziła w firmie. Ktoś to musi przecież kontynuować. Ale kto? “Może ja? Ja!? A dlaczego nie? Przecież znam się na PR, zawsze to lubiłem i dobrze się czułem w tych realiach. Ale to było parę lat temu. Od dawna już tylko nadzoruję różne rzeczy, ale nie wykonuję sam, a to różnica. Przecież to żadna filozofia, szybko sobie przypomnę, jak się jeździ po mieście, próbując przekonać ludzi do swoich racji. Taaak. Kiedyś byłem w tym dobry, bo stosowałem niekonwencjonalne metody przekonywania. Teraz nie mogę takich stosować. Ale czy potrafię znaleźć inne? Jeśli Viola potrafiła, to ja też. W końcu, przez te parę lat wszyscy, którzy znali moje sposoby, zapomnieli już o tym i teraz mogę zaczynać inaczej. Ale żeby prezes dobrze prosperującej, dużej firmy, sam zajmował się PR? Na etapie finalnym to owszem, ale na początkowym? Bez sensu. Pomyślą sobie, że mnie nie stać na zatrudnienie kogoś. No nic. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić. Przemyśleć wszystkie “za” i “przeciw”.

Zajął się bieżącymi sprawami, prosząc jednocześnie Anię, aby skontaktowała się z Violą i przejrzała dokumenty zagadnień prowadzonych przez Violę. Powiedział Ani tylko tyle, że prawdopodobnie Violetta będzie na dłuższym zwolnieniu lekarskim i trzeba prowadzić dalej to, co zostawiła. Ania spojrzała na niego i rzuciła domyślnie:

- A co, Viola jest w ciąży?

- Ania, ja nic nie mówię. Jest na zwolnieniu i już – ale popatrzył się i uśmiechnął tak znacząco, że Ania nie miała już żadnych wątpliwości.

- Rozumiem, tajemnica. Ja nic nie powiem.

Zajęli się pracą i nie zauważyli, kiedy minęło południe. Marek siedział z nosem w papierach i nie usłyszał nawet, kiedy Ula weszła do gabinetu.

- Jestem. Jak leci?

- Dobrze. Lepiej, niż myślałem. Krzysia gdzie zostawiłaś?

- Z Dorotą. Nie chciałam go ciągnąć po mieście.

- Byłaś u Violi?

- Byłam.

- I jak?

- Dzisiaj dobrze. Ale to nic nie znaczy. Pierwszy dzień każdy wytrzyma, zwłaszcza, że wisiała na telefonie z Anią.

- No tak. Jak to widzisz dalej?

- Sama nie wiem. Znam Violettę i myślę, że może być nieciekawie. Ale kobiety też zmieniają się w ciąży. Wyciszają się tak wewnętrznie. Więc może i Viola da radę.

- Oby.

- W każdym razie, postanowiłam zająć się nią, jeśli będzie taka potrzeba.

- Będziesz ją odwiedzać.

- Obawiam się, że to na dłuższą metę nie wystarczy. Mam jej mówić o firmie? Tylko się będzie denerwować.

- Więc co?

- Mam taki jeden pomysł.

- Dlaczego mnie to nie dziwi?

- Bo mnie znasz.

- Więc co to za pomysł?

- Viola może pracować w domu.

- Co takiego? Przecież jej praca polega głównie na spotkaniach z ludźmi.

- Nie tylko. W każdym razie, te spotkania biorę na siebie, a Viola będzie uzgadniać wszystko telefonicznie i przez internet, to znaczy, będzie robić to, co można bez wychodzenia z domu, a ja to, co trzeba załatwić wychodząc z domu.

- Taki masz pomysł?

- Tak. Już to obgadałyśmy z Violą. Obie wyjdziemy na swoje. Mnie przyda się trochę więcej kontaktu z ludźmi. Muszę powoli przygotować się do powrotu do pracy.

- Rozmawialiśmy, że od września.

- Rozmawialiśmy, że od września Krzyś pójdzie do przedszkola. Na razie będzie przychodzić Dorota, twoja mama też chętnie pomoże, sama prosi, nawet uważa, że zbyt mało przebywa z wnukiem. Jedynym wnukiem, jak zawsze podkreśla.

- Tak, tak. Wiem. Jakby sama miała pięcioro dzieci.

- Z babciami tak jest, daj jej spokój. Ania mówiła, że przygotowaliście dokumenty Violi?

- Tak, tu jest wszystko.

- Biorę i zmykam do konferencyjnej. Przejrzę, żeby mieć wgląd i zobaczę, co dać Sebastianowi dla Violi.

- Zostań tutaj, ja umówiłem się z Sebastianem na lunch. W ramach terapii powstrząsowej. Chyba, że chcesz pójść z nami?

- Nie, raczej nie. Jadłam już. Biorę się do roboty, bo czas ucieka.

“No, to mam problem z głowy – pomyślał, kierując się do pokoju Sebastiana – obaj mamy z głowy. I ja i Seba. Załatwiona samotność Violki i specjalista PR jednocześnie. O nic nie muszę się martwić. W dodatku, Ula też przestanie mieć złe nastroje z powodu siedzenia w domu. Wszystko dobrze. No i będziemy częściej się widywać, razem pracować, mieć więcej wspólnych tematów. Jak za starych, dobrych czasów. Wszystko wraca do normy. Tak, nawet stary wróg wrócił. Jeszcze tylko Pauliny brakuje i będziemy mieć komplet. Możemy rozpocząć show – kopanie dołków, podcinanie gałęzi, intrygi, romanse, tajemnice. Szlag by to trafił”.

1 komentarz:

  1. GŁOSUJCIE na ten blog!!!!!

    http://tweeter.faxo.com/Best_Website?page=1

    fanfanka :)

    OdpowiedzUsuń