Stoisz przed lustrem, ze zdumieniem wpatrując się w swoje odbicie. Kobieta którą widzisz, w najmniejszym stopniu nie przypomina tej, którą byłaś niespełna 2 lata temu. Z trudem rozpoznajesz swoje oczy, podkreślone idealną kreską, usta delikatnie mieniące się w odcieniu błyszczyku, policzki przyprószone odrobiną różu. Delikatny kwiat zdobi włosy, splecione w nieładzie z boku głowy. Masz na sobie suknie. Wymarzoną, najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek widziałaś w życiu. Słyszysz jej cudowny szelest za każdym razem gdy wykonujesz jakiś ruch. Nie możesz uwierzyć, że to właśnie ty tutaj stoisz, ze świadomością, że za chwilę spełni się sen twojego życia. Nieznacznym ruchem dłoni ocierasz szklące się w oczach łzy. Nagle słyszysz za sobą jakieś kroki. Kobieta, mniej więcej w twoim wieku, obejmuje cię od tyłu i przytula swoją twarz do twojej. W pomieszczeniu słychać jej perlisty śmiech
- No jak, gotowa – szepta nie chcąc przerywać niezwykłej aury chwili. Patrzysz na jej odbicie w lustrze. Duże rozbawione oczy, idealnie zarysowane rysy twarzy i rozbrajający uśmiech. Nie możesz powstrzymać wypełniającej twoje serce radości..
- Gotowa – odpowiadasz, odwzajemniając uśmiech.
Idziesz powoli, prowadzona przez swego ojca. Rozglądasz się. Wokół widzisz same roześmiane twarze, swoich przyjaciół. Czujesz, że ich spojrzenia są utkwione na tobie, co wywołuje delikatny rumieniec zawstydzenia na twojej twarzy i ponowną fale wzruszenia. Niepewnie stawiasz kolejne kroki, bojąc się, że przypadkiem się potkniesz. Ale lęk znika, gdy tylko dostrzegasz stojącego pod ołtarzem mężczyznę. Serce zaczyna bić przyśpieszonym rytmem na jego widok. Kochasz go, w jego ramionach czujesz się bezpiecznie, czujesz się sobą. Wasze spojrzenia spotykają się i twoje ciało przenika dreszcz podniecenia. Świat poza wami przestaje istnieć. Jesteście tylko ty i on. Kiedy podaje ci dłoń, by poprowadzić cie pod ołtarz, w jego oczach dostrzegasz uwielbienie i bezgraniczną miłość. Uroczystość się rozpoczyna, a ty wciąż nie możesz przestać wpatrywać się w jego oczy. Jak przez mgłę docierają do ciebie recytowane przez księdza formułki. Mężczyzna twojego życia, wypowiada patrząc ci głęboko w oczy: „Ja Marek, biorę sobie ciebie Urszulo za żonę i ślubuję ci miłość,…”, a ty czujesz jak z wrażenia uginają ci się kolana. Wyczuwasz w jego glosie wzruszenie i sama nie możesz powstrzymać napływających do oczu łez. Powtarzasz za księdzem: „…wierność, uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. W końcu wymieniacie się obrączkami, a potem czujesz jego usta na swoich. Odwzajemniasz pocałunek i pozwalasz by fala nagłego szczęścia, rozlała się po zakamarkach twojego ciała. Patrzysz na ukochaną twarz i dostrzegasz, że jest tak samo wzruszony jak ty. Milczycie, nie trudząc się niepotrzebnymi słowami, przecież zawsze rozumieliście się bez słów. Tulisz się do niego, pragnąc resztę życia spędzić w jego ramionach.
W końcu ku uciesze wiwatującego tłumu wychodzicie na dziedziniec. Widzisz przed sobą, przyjazne twarze i nie strudzenie dziękujesz wszystkim za miłe słowa. Czujesz się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kobietą, która jeszcze niedawno sądziła, że miłość nie jest dla niej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz