Get your own Digital Clock

środa, 6 stycznia 2010

Ula i Marek po ślubie... cz.1 wg jukaki

Melduje się i wrzucam coś nowego :)
Nie jest to ciąg dalszy, ale po prostu inna wizja rozwoju akcji
;)
Zaznaczam, że jestem słaba z określania serialowego upływu czasu, jednak mam nadzieję, ze nie rozjechałam się z nim zbyt bardzo…
Nie chce za dużo mówić i tak wyjdzie
:)
Miłej lekturki !

jukaka



Po zakończonym pokazie Marek odwiózł Ulę do domu.
Wszyscy już byli w Rysiowie tylko Ula, pomimo zmęczenia, musiała zostać tam dłużej by do końca wywiązać się z roli gospodarza…
Tak bardzo pragnął jej obecności, a jednak wiedział, że powinien pozwolić jej spać…


- Ulka- kocham Cię!
Leć spać –dodał- bo inaczej FD straci panią prezes. Wykończysz się z przepracowania – dorzucił czule.
Ula uśmiechnęła się ledwo żywa.
-Boję się spać.
Obiecujesz, że … że to wszystko nie okaże się snem???
Marek roześmiał się i pogłaskał ją po twarzy…
- Wrócę rano. Obiecuję –podkreślił stanowczo – Zawsze będę wracał do Ciebie…


Odprowadził ją do drzwi, przytulił. Tak ciężko było mu się z nią rozstać….
Kiedy wchodziła do domu spoglądał na zamykające się za nią drzwi i odetchnął głęboko…
Jego Ula. Jego Ula wróciła.
Już żadne drzwi nie zatrzasną się między nimi…


——————————-


Najbliższe dni były zupełnie szalone.
To co stało się podczas pokazu, okazało się bardzo medialne.
Nowatorskie podejście do modeli, słowa Pshemko, których użył w wywiadzie i to, co wydarzyło się pod koniec pokazu, zakończone słynnym „ja ciebie też bardzo, bardzo kocham”, wszystko to sprawiło, że o kolekcji aż huczało.
Poprzez prasę kobiecą , żądną bajkowych opowieści o miłości Marek i Ula, a zarazem ich kolekcja stawali się bardzo rozpoznawalni.
Wywiady, recenzje trafiały do wszystkich branżowych pism.


Wszystko to wciągnęło Ulę i Marka w jeszcze większy wir pracy.
Czasami czuli się jak na szalonej, ogromnej karuzeli, kręcącej się w zawrotnym tempie – jak na karuzeli z której nawet wbrew sobie nie można żadnym sposobem wysiąść….
Marek widział, że Ula płaci za to bardzo wysoką cenę. Zbyt wysoką.
Niby była szczęśliwa, radosna, a jednak wyglądała na coraz bardziej zmęczoną…
Niby cieszyła się Markiem, tak jak on nią, a jednak coraz bardziej szarzała…


Nawet Violetta zauważyła, że jakoś nie służy Uli to nowe życie.
Popatrzyła przy tym znacząco na Marka.
-Mógłbyś chociaż pozwolić jej się wyspać – powiedziała mu z naganą.
Sama rozkwitała od Sebulkowej miłości, a z jej oczu bił blask spełnionej kobiety…


Marek nie odpowiedział, nie chciał o tym mówić…
Na intymne chwile w ogóle nie mieli szans…
To wszystko było nie tak…
Nie tak jak powinno…


——————————


Parę dni później Violetta wygadała się przed Markiem.
To co usłyszał zaskoczyło go bardzo.


- Nie powinieneś pozwolić Uli tyle pracować! O kobietę w tym stanie należy dbać – dorzuciła z wyrzutem.
Marek był w szoku….
Początkowo nie rozumiał co ma na myśli Violetta.
Przecież… przecież to… to nie możliwe!
Zaczął łączyć fakty.
I to, że Ula nic mu nie powiedziała…
Że coraz gorzej wygląda..


Wieczorem porwał ją na Sienną.
Od pokazu była tam zaledwie dwa razy.
Obserwował ją, nie była sobą…
Jakoś nie bardzo dziś udawało im się to bycie razem…
Był sztywny, coś go blokowało, Ula też nie potrafiła jakoś się otworzyć…
Kiedy po kolacji wrócił z kuchni niosąc wino i kieliszki Ula spala już z glowa oparta na stole…
Uśmiechnął się czule, wziął ją w ramiona i delikatnie położył w ubraniu na łóżku.
Siedział w fotelu i obserwował swoją? królewnę…
Tak bardzo pragnął jej bliskości…
I ta bardzo bał się zarazem…
Czy to prawda? Jaka jest ta prawda?
I dlaczego Ula nic mu nie mówi???
Strach był coraz większy…


—————————


Marek siedział z Sebastianem zaszyci w najbardziej ukrytym klubowym kącie…
Niejedną wódkę mieli już za sobą.
-Seba, ja nie wiem…
Nie wiem..
A jeśli to… jeśli to dziecko Piotra? – wyrzucił z siebie.


Sebastian wyraźnie był w szoku.
-Co ty pieprzysz Marek?!
Powiedziałaby tobie, no nie?


Marek milczał…


- Przecież nie mówiłaby, że to twoje… Nie Ula… – dorzucił po chwili z wahaniem.


Marek wlał w siebie kolejny kieliszek.
Milczał.


-Marek! Do cholery!
- Ona nic mi nie powiedziała. Rozumiesz stary???
Nic.
Wiesz ty, Viola, Anka…
Ja nie… Rozumiesz???
Źle wygląda, wymiotuje, zamknęła się w sobie… Nie wygląda na szczęśliwą matkę…
Może, może nie wie jak mi to powiedzieć Seba?


Cholera czy to jest możliwe?


Seba wyglądał jakby dostał deską przez głowę.
Cholera- jeśli Marek ma rację? Może dlatego Ula ucieka w pracę, dlatego cały czas unika zbliżeń z Markiem, może dlatego on nic nie wie o dziecku?
Może… może dlatego Piotr uciekł?
Nie, to nie możliwe –myślał.
Jeżeli Piotr wiedziałby od Uli, to nie oszukiwałaby Marka.
Nie świadomie.
Nie Ula.
Ale czy wiedział?
Czy wtedy oboje wiedzieli???


———————————-


Kiedy Marek, nieco spóźniony i jeszcze nie całkiem wyspany po wczorajszym spotkaniu z Sebą dotarł do firmy, zdziwiła go pustka w gabinecie Uli.
Violi też nie było w pobliżu…
Wychodząc natknął się na Anię.
Jego widok wyraźnie ją zaskoczył…


-Marek ? jesteś tutaj?


Spojrzał zdziwiony…


-Sebastian miał dzwonić do Ciebie…
- Padła –rzucił Marek patrząc na czarny ekran wyjętej z kieszeni komórki…
Spojrzał na Anię i zauważył jej podenerwowanie
-No mówże wreszcie- co się dzieje? – zapytał.
Jak przez mgłę słyszał, że Ulka zasłabła w gabinecie, że Sebastian zawiózł ją na badania.
Pędem leciał do windy, rwał przez miasto, wbiegł na szpitalny korytarz…
Bał się. Bał się o Ulę…
Swoją Ulę.
Nic innego nie było ważne…


——————————–


- Ulka! –przytulił ją mocno na korytarzu –Kochanie!
-Marek przepraszam – wyszeptała – to, to nie miało być tak… – płacz przerwał jej słowa.
Czuła się jak mała, zgubiona dziewczynka…
Nie radziła sobie z emocjami…
- Ciii, ciii kochanie – tak bardzo Cię kocham – wyszeptał Marek. – Będę was kochał oboje – powiedział wtulając Ule w siebie…


Z gabinetu wyjrzał lekarz.
-Pani Cieplak? Proszę zrobimy jeszcze tylko USG – zaprosił ją gestem do środka.
Spojrzał na Marka.
-Może pan chce też zobaczyć? – zapytał – To, to chyba tatuś malucha, jak sądzę? – spojrzał na Ulę pytająco.
Ula spojrzała na twarz Marka. Obtarła łzy i uśmiechnęła się.
- Tatuś. Z całą pewnością tatuś – powiedziała z naciskiem.


Pod Markiem ugięły się nogi…


—————————————-


Czas biegł wolno.
Nareszcie wolno…
Tak dobrze im było ze sobą…
Marek po prostu ją porwał.
Kazał Ali i Józefowi spakować rzeczy Uli i wywiózł ją do jednej z licznych pshemkowych samotni…
Nic innego poza nimi się nie liczyło.
Firmę zostawił na głowie ojca.
Zresztą był tam przecież Sebastian…


Nie słuchał protestów Uli.
- już dość zrobiliśmy dla innych – powiedział stanowczo. – Musimy pobyć ze sobą. I z nim … położył rękę na brzuchu Uli.
Musimy o wszystkim wreszcie pogadać Ulka – dorzucił…


Odsypiali zarwane noce i dnie wypełnione pracą po brzegi. Odsypiali cały ten stres.
Cieszyli się sobą.
Rozplątywali zaplątane,
prostowali poskręcane,
zdrapywali śniedź…


Był czas na odpoczynek i na spacery. Był czas na trudne rozmowy…
Wyjaśniali akcje, raporty, Malediwy…
Wymieniali swoje odczucia…
Bolało nieraz ale wiedzieli, że są ze sobą. Że tego chcą…
Trudne rozmowy o Paulinie, szpitalu, wypadku…
I odkrycie, że była, czekała, ze płakała….


Na Piotra także przyszła pora…
Marek przytulił ją do siebie…
- Ulka obiecaj, że nie będziesz się gniewać…
Ulka… ja … ja bałem się, że . że…
Ty nic nie mówiłaś, nie chciałaś mówić o tej ciąży…
-Czekałam, aż przyjdzie odpowiedni moment Marku. Nie chciałam wciskać naszego dziecka pomiędzy sprawy FD…
A kiedy chciałam Ci powiedzieć – zasnęłam…- pamiętasz?
I znów nie było kiedy…


Marek uśmiechnął się na wspomnienie tamtej nocy spędzonej w fotelu.
-Ulka nie gniewaj się – muszę Ci to powiedzieć…
Ja… ja wtedy już wiedziałem. Viola się wygadała.
Wiesz?… – przytulił ją tak mocno by nie mogła uciec…
Bałem się, że… że nic nie mówisz bo może to dziecko…. Piotra…
Poczuł jak zamarła, ale ciągnął dalej:
- że może wtedy, na pokazie sama jeszcze nie wiedziałaś o ciąży, że … że nie wiesz jak mi to powiedzieć…
- Nie wiedziałam Marku.
Wtedy naprawdę nie wiedziałam jeszcze o ciąży.
Myślałam, że to przez pracę i cały ten stres…
Ale może to dziecko dało mi siłę by wtedy do Ciebie zadzwonić?
Wtuliła się w niego, a on gładził jej włosy…
Przypomniała sobie słowa : „Kocham Cię. Będę was kochał oboje…”
Teraz dopiero dostrzegła ich moc… ich sens…
-Marku – powiedziała patrząc mu głęboko w oczy – Marku ja .., ja nigdy nie byłam z Piotrem. Nie mogłabym kochając Ciebie – dorzuciła, patrząc jak z jego oczu spływa łza…


To była najbardziej magiczna noc w ich życiu.
Nie dlatego, że była najbardziej namiętna.
Nie była…
Marek bał się o dziecko, które Ula nosiła w sobie…
Ale runęły wszystkie mury…
Po raz pierwszy w życiu nic ich nie dzieliło.
Czuli bliskość i ciepło.
I ogromną troskę o siebie nawzajem…
Kiedy Marek wszedł w nią było to tak delikatne i pełne miłości, że początkowo oboje byli zaskoczeni…
A kiedy później leżeli w swoich ramionach czuli się najszczęśliwszymi ludźmi w wszechświecie.
-Jestem taki szczęśliwy, że to aż boli – powiedział całując jej wtulone w jego pierś ramię i delikatnie gładząc jej łono…
- Ja też – odpowiedziała kładąc swoją rękę na jego dłoni – ja też…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz