Get your own Digital Clock

sobota, 16 stycznia 2010

Analiza uczuć Uli i Marka cz.3 wg SWB

Mojej analizy uczuć Uli i Marka część 3. (od odc. 104)

Do Uli dociera, że napisany przez nią list nie powinien trafić w ręce Marka, ale strach pomyśleć, co będzie, kiedy dorwie go Paula.. Przyznaje się Markowi, że napisała go pod wpływem rozczarowanie i gniewu , sądząc, że te wszystkie rachunki z hotelu dotyczą jego i Julii. W Marku zdenerwowanie bierze górę nad zdziwieniem “Jak mogłaś w ogóle coś takiego pomyśleć? ‘ Właściwie, mógł jeszcze tylko dodać, że przecież powinna zauważyć, że od pewnego czasu, żadne skoki w bok zupełnie go nie kręcą, ale on pewnie sam tego jeszcze dokładnie nie zauważył i nie przeanalizował.
U: Może Paulina nie weźmie tego na poważnie?
M: Czego? Tego, że mam romans z jej przyjaciółką, czy tego, że moja asystentka robi mi z tego zarzuty?
No właśnie, dobre pytanie. W zasadzie, nie wiadomo, co gorsze – z romansu może jeszcze udałoby się jakoś wykręcić (w końcu lata praktyki), ale z zarzutów asystentki? Byłoby ciężko – tego jeszcze Marek nie przerabiał.
W końcu ulga – list zdobyty, a Marek zatopiony w lekturze. “Marku, szefie, prezesie…” – wiele ciepłych słów o tym, że jest człowiekiem, który potrafi myśleć o innych, cieszyć się życiem, rozumieć czyjeś kłopoty, czy wspierać w potrzebie, ale także i to, że, adresat nadal. brnie w świństwa, które sprawiają przykrość nie tylko tym, którym je wyrządza, ale także tym, którzy w niego wierzą. “Zastanów się, proszę, co wybierasz? […] Czy chcesz być sobą, czy świnią?”.
Ula przeprasza go za te słowa, tłumaczy, dlaczego je napisała, ale widać, że robią one na Marku bardzo duże wrażenie. Czy nie dlatego, że napisał je ktoś, z którego zdaniem się liczy, na którego opinii mu zależy, przed którym chciałby wypadać jak najlepiej? Czy aż tak zależałoby mu na zdaniu, choćby i najlepszej asystentki?
Wydaje się, że kłopoty, to Marka specjalność. Jeszcze nie ochłonął po jednych, a tu już kolejne sypią się, jak z rogu obfitości. Tym razem, bezpośrednią ich sprawczynią jest Viola i “lukratywny” kontrakt z reprezentacją, który udało się jej załatwić, gdy podszywała się pod Julię Sławińską..
W firmie zbiorowa histeria, no bo to przecież takie wyróżnienie i szansa, ale tak naprawdę, tylko Ula i Marek wiedzą, że firma , która nie jest w najlepszej kondycji finansowej tego nie wytrzyma. Ale, oczywiście, nikt nie chce tego słuchać. Marek, największy żal ma do ojca, bo właśnie zrozumiał, że on w ogóle w niego nie wierzy, za to za przykład stawia mu Aleksa. Dla Uli jest oczywiste, że jeśli Marek przedstawi ojcu racjonalne powody, dla których nie chce wchodzić w ten kontrakt, on go na pewno zrozumie. Przygotowuje listę argumentów, których ma użyć Marek, w rozmowie z ojcem. Marek jest pod wrażeniem:
M: Będziesz mnie teraz całe życie zaskakiwała?
U: Całe życie?
M: Przepraszam. Nie chciałem powiedzieć, że całe życie będziesz moją asystentką. Nie to miałem na myśli.
Pytanie :”Co autor chciał przez to powiedzieć “samo ciśnie się na usta. Rzeczywiście, wierzę, że nie asystentkę miał na myśli, więc co? Z całą pewnością też nie to, do czego zaczął zmierzać dużo później, bo na takie przemyślenia, tak daleko idące, jest zdecydowanie za wcześnie. Tylko, że Marek zalicza coraz więcej takich wpadek, kiedy to język mówi szybciej, niż pomyśli głowa. Coś mu przecież takie pomysły podsuwa. Coś, czego on sam jeszcze nieświadomy, może czasem się lęka?
Kiedy już wydawało się, że Krzysztof zrozumiał i zaakceptował argumentację Marka, jak zwykle Aleks przejmuje inicjatywę i namawia go, żeby jednak spróbować. Wie, co robi, bo przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że to Marka pogrąży, a o to właśnie chodzi .Dobrzański nie wytrzymuje tej presji – ojca, który nie chce go zrozumieć, Aleksa, który chce go zniszczyć, tych wszystkich, którym tylko się wydaje, że deal z reprezentacją, to tak kokosowy interes.. Ula stara się go przekonać, że nie może się poddać. “Ula, nie chciałabyś mieć szefa, który myśli tylko o sobie. Czasem dobrze jest mieć na uwadze również innych”. Jasne, ona to wie, ale przecież taka decyzja Marka, oznacza “ich” koniec. “Przecież to się nie może teraz skończyć. A jeśli on odejdzie z firmy na dobre? A jeśli wyjedzie z Polski, albo gdzieś w siną dal?” Marek, rozmyślając, przemierza gabinet. Już chce wyjść do Uli, pogadać, ale co jej powie? W tym czasie Ula kilkakrotnie podchodzi pod drzwi gabinetu, ale też się waha.. A jednak nie wytrzymuje.
U: Marek, dlaczego chcesz odejść?
M: Przez szacunek dla ludzi, którzy podobnie, jak mój ojciec, poświęcili firmie połowę swojego życia.
Nie, no nie może pozwolić mu odejść. ”Marek, wejdźmy w ten biznes na naszych warunkach. Damy radę”. On bije się z myślami, nie wie, co zrobić, ale czuje wręcz siłę, jaką Ula mu przekazuje. Ona w niego wierzy. Razem sobie poradzą. Marek w końcu mówi “Dobra, spróbujmy”. Te słowa, na które tak czekała, które są gwarancją tego, że ich drogi się nie rozejdą, napawają Ulę, dziką wręcz, radością. I bez zastanowienia rzuca się na siedzącego obok na kanapie Marka. Oboje cieszą się, śmieją, ale tylko przez moment, bo nagle oboje, jak na komendę uzmysławiają sobie, że to trochę przesadzona radość, że emocje należy powściągnąć.
Ta wiara Uli w ich wspólną szansę daje Markowi nowy zastrzyk energii. Do nocy ślęczy nad papierami i na wczesny ranek umawia się z Terleckim, bo zmiana zawartej z nim umowy mogłaby firmie zapewnić dodatkowe fundusze.
Ula też nie próżnuje, zmiana decyzji Marka dała jej tyle siły i radości, że zupełnie nie panuje nad tym wszystkim. Nawet, w środku nocy ściąga do siebie Maćka , jak nakręcona opowiada mu o swoich pomysłach i nawet nie zauważa, kiedy imię Marka pojawia się, niemal w każdym wypowiedzianym zdaniu. Nie uchodzi to, naturalnie uwagi Maćka i wprost pyta, czy Ula się w nim kocha. To pytanie trochę studzi dziewczynę i naturalnie, stanowczo zaprzecza. Kiedy rano jedzie z Maćkiem do pracy, ma już gotowy plan, ale kiedy mówi mu, że chce wziąć dla Marka kolejny kredyt na swoją firmę, ten wpada we wściekłość. Przedstawia jej czarne wizje, jeśli Marek nie będzie wywiązywał się ze zobowiązań, lub na przykład przestanie być prezesem. Uli jednak nic już nie jest w stanie powstrzymać, a tego, że Marek jej nie oszuka jest absolutnie pewna.
W firmie pojawia się nie Terlecki, jak to było zaplanowane, ale Lew Korzyński, z którym Markowi nie udaje się osiągnąć porozumienia. To załamuje go zupełnie. Ulatnia się tak, że nawet Ula z trudem go znajduje. Pociesza go, jak umie, nawet, ku pewnemu zdumieniu Marka, rękę mu na ramieniu położyła, ale zły nastrój i rezygnacja go nie opuszczają.
Kolejny dzień wcale nie jest lepszy, żeby nie powiedzieć, że dużo gorszy. Marek, w zupełnej rozsypce, nawet do firmy się nie wybiera. Nie chce o niczym mówić Paulinie, nie ma też ochoty na czułości z jej strony.. Ula, dopiero w bufecie dowiaduje się, że Marka nie ma w firmie. Dzwoni do niego, ale tym razem, nawet jej nie udaje się nakłonić go do zmiany decyzji . To ostatecznie motywuje ją do działania. Nie może pozwolić na to, żeby ON się poddał. Jedzie do banku, żeby porozmawiać w sprawie kredytu i uzyskuje zgodę. Musi mu o tym powiedzieć, więc skoro nie ma go w pracy, odwiedzi go w domu. Przeprasza za najście, ale Marek nie ma jej tego za złe, bo wreszcie ktoś go pogonił.. Ula, najpierw nie bardzo wie, jak zacząć, w końcu jednak wyjawia, z czym się tutaj zjawiła. Kiedy Marek słyszy o kredycie, odmawia.
M: Nie mogę.
U: Ale ja mogę. Na moją firmę. Nie chcę, żebyśmy się poddawali. Co ja mam zrobić?
M: Znajdziesz inną pracę.
U: Ale ja nie chcę.
M: Jedyne, co mogę zrobić, to tylko zrezygnować.
U: Nie, Marek. Wezmę ten kredyt i wyjdziemy na prostą.
M: Nie możesz. Nie mogę cię prosić, żebyś aż tak bardzo ryzykowała.
U: Marek, ty nic nie rozumiesz. Chcę to zrobić dla CIEBIE.
Już drugi raz Marek słyszy te słowa.. Ta dziewczyna, mimo że tak bardzo ryzykuje, nie waha się zrobić dla niego czegoś takiego. Ula, jak wiadomo, robi to z miłości, ale tego Marek nawet nie podejrzewa.
M: Ula, nie. To jest naprawdę niesamowity gest z twojej strony, ale nie możesz tak ryzykować. Ja nie mam nic, co mógłbym dać ci, jako zabezpieczenie, rozumiesz?
Ula nie przestaje go przekonywać. Ona wie, że też ma dużo do stracenia – JEGO.
U: Ale Marek, ty będziesz musiał oddać prezesurę, mnie też zwolnią. Wszystko się rozsypie, cała nasza praca, FD Sportivo, my…
Rozmowę przerywa wejście Pauliny, która zniesmaczona i zdziwiona patrzy na gościa Marka.. Już nie pogadają, więc Marek proponuje, że ją odwiezie, tylko się przebierze. Ten moment wykorzystuje Paula, żeby wezwać dla niej taksówkę i po prostu pozbyć się tej dziewuchy.
. Ula jednak za daleko taksówką nie pojechała, tylko do przystanku. Nie stać ją na takie ekstrawagancje.
Marek jest wściekły na Paulę, za takie potraktowanie dziewczyny i, mimo jej zdziwienia, wychodzi. Na przystanku,, przypadkiem dostrzega Ulę. Zaprasza, podwiezie ją, jak powiedział. Ula szybko orientuje się, że przez nią Marek pokłócił się z narzeczoną.. “Ula, nie przejmuj się. Paula, to Paula, a ja, to ja.” mam wrażenie, że to jedna z tych rys, jakie zaczynają się pojawiać na ich związku. Marek, aż nadto wyraźnie widzi, jak bardzo te obie kobiety się różnią i bynajmniej nie chodzi tu o wygląd zewnętrzny. Dociera do niego także, że to zachowanie i charakter Uli są mu bliższe, tylko jeszcze, jak z paru innych rzeczy, nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.
Marek, nadal. nie wie, co robić, Ula też nie. Może spacer po parku pomoże? Rozmawiają, śmieją się, karmią kaczki. Są razem, jest dobrze, problemy zostały gdzieś z boku. Trochę od nich odpoczną. Odwozi Ulę do Rysiowa, a ona, tak zwyczajnie zaprasza go na herbatę z sokiem, bo przecież zmarzli. A w domu powódź – awaria kaloryfera. Marek, bez zastanowienia włącza się do pomocy. (ciekawe, co na takie jednanie się z plebsem powiedziałaby Paula). Okazuje się, że nawet awaria kaloryfera może stać się świetną zabawą, nawet zmoczenie od stóp do głów nie musi być tragedią. Ciuchy Jaśka na szczęście pasują na przemoczonego Marka i można pomagać dalej. Ulka, trochę speszona, że tak go wykorzystują, ale też i bardzo szczęśliwa.. Marek, taki ciepły, radosny, rodzinny, z Bety na kolanach jest po prostu rozkoszny. Rozbraja go ciepło tego domu, tych ludzi, coraz mu bliższych. Paula dzwoniła, ale on nawet o tym nie wie. Czas wracać.
U: Dzięki, uratowałeś nas przed wielką wodą.
M: A wy mnie przed rozpamiętywaniem porażek, więc…
U: Jakby coś się działo, to wpadaj. Zawsze. Marek, pogadamy jutro o kredycie?
M: pogadamy, ale nie o kredycie. Musimy spróbować inaczej.
Na ulicy, zdziwiony Maciek, nie może powstrzymać się od złośliwości, no bo, jak to nie dziwne, że był u Uli, skoro już po pracy?
U Cieplaków też nie może powstrzymać się od komentarzy, informacje, że Marek pomógł im sprzątać skutki awarii kaloryfera też ironizuje. “nie wiedziałem, że się zaczęliście po domach odwiedzać”. Tłumaczenia Uli jeszcze bardziej go nakręcają.
M: I co, zbajerował cię? Od razu mi powiedz. Załatwiłaś dla niego ten kredyt?
U: Załatwiam, ale go nie wezmę, bo Mark się nie zgodził. Nie chce, żebym tak ryzykowała. I co, głupio ci teraz?
Oglądając te sceny, kiedy Maciek jest taki złośliwy, zły, ironiczny, jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że on jest o Marka zazdrosny. On, nie tylko boi się o Ulę (sprawa kredytów, spada mu, jak zbawienie, bo jest doskonałym pretekstem), ale także o swoją pozycję w jej życiu. Dotąd panował, niemal niepodzielnie, teraz, coraz częściej słyszy o Marku, o tym, jak Ula liczy się z jego zdaniem, jak chce mu pomagać. Dotąd, to wszystko było zarezerwowane dla niego, mieli tylko siebie, a teraz – Ula ma koleżanki, Marek jest jej coraz bliższy(choć, jak bardzo, tylko się domyśla), a on nadal. nie ma nikogo – kolegów, znajomych. Ula, choć niby ta sama, jednak już nie taka sama. Dom Cieplaków był tylko da niego “zarezerwowany”, więc traktuje Marka, niczym świętokradcę.
Ula, stwierdzeniem, że choć załatwia ten kredyt, to jednak go nie weźmie, bo Marek tego nie chce, na chwilę wytrąca mu broń z ręki, ale przecież wiemy, że to jeszcze nie koniec. Żeby obalić tę tezę, można by powiedzieć, że wystarczy popatrzeć na późniejsze odcinki i jego stosunek do Piotra, wcale nie wrogi, przecież.
Otóż, nie. Według mnie, to niczego nie wyjaśnia, bo Maciek wie, że Piotr nie jest dla niego konkurencją. Ma świadomość, że Ula go nie kocha, nie mówi tyle o nim, nie spędza tak dużo czasu, nie liczy się tak z jego zdaniem (bo i nie ma z czym). Nie ma tej ekscytacji, co przy Marku. Nie zajmuje tyle czasu i miejsca w jej życiu .Poza tym, w jego życiu pojawia się Ania.
Dla Maćka jest to nowa sytuacja i musi się z nią oswoić, przywyknąć.

Kolejny ranek przynosi Markowi niezwykłą i zupełnie nie oczekiwaną niespodziankę. W gabinecie zastaje oboje rodziców, którzy postanowili przekazać mu swoją część udziałów firmy. Dobrzański nie posiada się ze szczęścia i niemal natychmiast w głowie rodzi mu się pewien plan.. Tymczasem Ula nie może pogodzić się z tym, co będzie, jeśli Marek nie zgodzi się na kredyt i innego rozwiązania też nie znajdzie.. W bojowym nastroju wkracza do gabinetu
U: Wiem, że niczego ode mnie nie chcesz, ale to nie może tak być. Musimy porozmawiać.
M: Rozmawiajmy. Marek dziwnie zadowolony, Ula nie wie, o co chodzi.
U: Wiem, że uważasz moją propozycję za…
M: za interesującą, jeżeli cały czas jest aktualna. Jest? Uli spada kamień z serca, bo Marek pyta, uśmiecha się, więc pewnie coś wymyślił.
U: Jest.
M: Wcześniej nie mogłem jej przyjąć, bo nie miałem ci nic do zaproponowania, a teraz sytuacja się zmieniła. Los dał mi drugą szansę.
U: Marek, o czym ty mówisz?
M: Rodzice przekazali mi swoją część udziałów.
U: Udziały? A co to ma do rzeczy?
M: No to, że teraz będę miał ci co dać.
Marek jest wyraźnie zadowolony, do Uli jakoś to nie dociera.,
M: Te udziały, to najcenniejsza rzecz, jaką mam.
U: No właśnie i dlatego nie możesz nikomu dawać ich w zastaw.
M: I dlatego, zrobię wszystko, żeby ich nie stracić. I dlatego daję ci je w zastaw, żebyś miała pewność, że spłacę twój kredyt.
U: Marek, przecież ja już wcześniej miałam tę pewność.
M: No, ty nie możesz ryzykować
U: A ty możesz?
M: No wiesz, ja jestem prezesem, muszę ryzykować. Ula nie może uwierzyć w taką propozycję Marka.
Kiedy przychodzi Aleks, żeby “pomóc” Markowi w znalezieniu funduszy na realizację kontraktu, ten odmawia, oznajmiając, że znalazł już inwestora.. Po jego wyjściu, jednak pada trudne pytanie z ust Marka. Oczekuje bowiem od Uli odpowiedzi, dlaczego ona to wszystko robi, dlaczego tak mu pomaga. Pytanie pozostaje bez odpowiedzi, bo przecież Ula nie może powiedzieć prawdy, a Dobrzański niczego się nie domyśla.. A może się domyśla i chce to usłyszeć? Marek spotyka się z Sebastianem i opowiada mu, skąd weźmie pieniądze na realizację kontraktu. Olszańskiemu się to nie podoba, wydaje się dziwne i podejrzane. Dopiero jednak, kiedy Mareki mówi, że też nie chciał, żeby ryzykowała biorąc ten kredyt, ale teraz, skoro mógł jej dać udziały , postanowił skorzystać z tej pomocy, wprawia Sebastiana w totalne osłupienie..
M: Nie żartuj. Ja ufam Uli, Ula ufa mi. Oboje w tym siedzimy po uszy.
S: Nie wierzę, że ty jesteś taki naiwny.
M: Przestań. Nie znasz Uli, nie wiesz, jaka jest. Naprawdę, niepotrzebnie ci o tym powiedziałem.
S: Wydaje mi się, że znam. To ona jest strategiem, a nie ty. Podpuściła cię, a ty się dałeś wykorzystać. Marek, musisz się z tego wykręcić.
Przekazana przez Marka informacja, cały czas nie daje spokoju Sebastianowi. Jest przekonany, że Ula ma jakiś ukryty plan, a Marek , nie wiedzieć czemu, jest po prostu zaślepiony. Do sprawy powraca w czasie lunchu i dochodzi między nimi do dość ostrej wymiany zdań
S: Lepiej, żebyś ty miał taką paranoję, jak ja, zamiast lekką ręką oddawać udziały w firmie i to byle komu.
M: Nie udziały, tylko weksle i nie byle komu, tylko Brzyduli, nie?
Marek, chyba pierwszy i jedyny raz nazywa Ulę, Brzydulą. Zastanawiam się, dlaczego to robi i to akurat teraz? Wydaje mi się, że chce przerwać już tę podejrzliwość Olszańskiego i posługuje się określeniem, przez niego używanym. Może chce w ten sposób jakoś uwiarygodnić to, że to on trzyma rękę na pulsie, a nie jakaś tam “Brzydula”, chce, w oczach Olszańskiego, jakby umniejszyć jej rangę, znaczenie, zbagatelizować zaufanie, którym Ulę darzy.. Seba chyba jednak nie do końca daje się zwieść, bo jako kolejny argument podaje Maćka, który z całą pewnością lepiej będzie trzymał rękę na pulsie, niż sama Ula . Marek ucina rozmowę stwierdzenie, że ma do Uli zaufanie, ona ma do Maćka, a Seba powinien mieć do niego.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Ula postanawia i Marka obdarować jakimś drobiazgiem. Wbrew zaleceniom Ali, żeby kupić coś niezobowiązującego, np.. książkę lub kalendarz wypatruje piękny kamień księżycowy – kamień kochanków, który otwiera serca na miłość.
Marek z Sebą też wracają ze świątecznych zakupów. Uwagę kumpla zwraca niewielki pakuneczek, który okazuje się być … prezentem dla Uli. Marek nie tylko nie chce mu powiedzieć, co to, ale także ignoruje kolejne uwagi, że powinien ją “zanęcać”, uwodzić, zachęcać prezentami., żeby Maciek nie był szybszy, co oznaczałoby utratę udziałów. Dobrzański, po raz kolejny staje w obronie uczciwości Uli.
Wigilia. Ostatni przedświąteczny dzień w pracy, zamieszanie, podniecenie, zakładowy opłatek, pożegnanie Eli, która wyjeżdża do Elbląga….
Ula jeszcze raz ogląda prezent dla Marka, myśli nad tym, jak i kiedy mu go dać i właśnie wtedy on przychodzi. Też jakiś odświętny, podekscytowany. Pyta, czy wpadnie do niego za moment, poczym szybko wchodzi do gabinetu i ustawia na biurku prezent dla niej.. Woła ją, niecierpliwi się. Jakoś bardzo, jak na zwykłe relacje szef – asystentka przeżywa to całe zdarzenie. Kiedy Ula przychodzi, mówi, że to ostatni moment, bo zaraz zacznie się oficjalny opłatek, a on jednak chciałby jej złożyć życzenia bardziej osobiście.. “Chciałem życzyć tobie i sobie, żebyś zawsze była taka, jak jesteś – mądra, szlachetna, szczera, aż do bólu i żebyś nigdy nie miała ze mną kłopotów”. “A ja życzę ci, żebyś był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. I mam nadzieję, że to ci w tym pomoże”. daje mu swój prezent, on robi to samo. Otwierają, każdy swój i… śmiech, ponieważ okazuje się, że prezenty są identyczne. Kamień księżycowy. Wybrał go, bo to talizman jej znaku zodiaku. A ona, bo… otwiera serca na miłość, myślała, że może przydać się jemu i… Paulinie. Marek, słysząc te słowa, patrzy na nią z lekkim niedowierzaniem. Widzi, że jest jakby trochę spięta, więc po prostu pięknie jej dziękuje. W tych ułamkach sekund jest jakieś niezwykłe ciepło, jakaś magia, coś nieuchwytnego i chyba nie do końca zrozumiałego dla nich obojga.
Tuż przed pracowniczym opłatkiem Marek dowiaduje się od Pauliny, że zamierza , w świątecznym prezencie podarować Aleksowi swoją część udziałów. Jest tym bardzo zaskoczony i niekoniecznie szczęśliwy z tego powodu, bo przecież wie, że i bez tego Aleks nie gra uczciwie.. Musi z kimś o tym porozmawiać, a z kim, jeśli nie z Ulą.. Idą na spacer do parku. Jest jedyną osobą, z którą może o tym szczerze porozmawiać i dziękuje jej za to. Ona jednak wolałaby jakoś pomóc.
- M. Ale pomagasz, Ula. Zawsze mogę na ciebie liczyć. Zawsze mnie wysłuchasz.
- U. To nie jest żadne poświęcenie. Po prostu lubię z tobą rozmawiać.
- M. Mimo, że nie mam żadnych dobrych tematów, co? Wybacz, Ula. Nie powinienem chyba zrzucać ci na głowę wszystkich swoich problemów. Ale, z drugiej strony, komu mogę się wyżalić?
Rozmowę przerywa telefon od Ali. Dziewczyny czekają na nią, Ela czeka. Jednak ona wie, że teraz bardziej potrzebna jest jemu i nie zostawi go tak, z niedokończoną rozmową…
Widać, z jaką ulgą on przyjmuje tą jej decyzję. Odwozi ją do domu i mówi, że podziwia za codzienne dojazdy. Czy nie chciałaby wynająć czegoś w Warszawie… Nie, tu mam wszystko, czego mi potrzeba – przyjaciół, rodzinę.
- M. O, już ktoś wygląda od ciebie. Na pewno nie mogą się doczekać, kiedy wrócisz, co?
- U. Ciebie na pewno też nie mogą się doczekać.
- M. Taaak. Rodzinna kolacja z opłatkiem. Będziemy składać sobie życzenia, będziemy udawać, jak bardzo się kochamy w naszej wielkiej Febo – Dobrzańskiej rodzinie. Jak ja sobie pomyślę, że całe święta będą tak wyglądały… Pewnie nawet nie wiesz, o czym mówię, nie? U ciebie zawsze jest tak ciepło, prawdziwie, wiesz…
- U. No to wpadnij do nas.
- M. Leć. I tak już długo cię przetrzymałem.
- U. W każdym razie, jedno miejsce na pewno będzie wolne.
Jest w słowach Marka jakiś żal, tęsknota za ciepłem, serdecznością, szczerością, której, coraz bardziej świadomie potrzebuje. Jest w nich odpowiedź, dlaczego tak dobrze czuje się z nią, jak ważne są chwile wspólnie spędzone. Po oficjalnych relacjach z rodzicami i coraz chłodniejszych z Pauliną, “ogrzewa się” przy tej niepozornej dziewczynie, która pomału, uświadamia mu, czego mu tak naprawdę brak, co jest ważne, co się liczy. Tylko tyle i aż tyle.
Na pożegnanie, jeszcze tylko raz życzenia i cmoknięcie w policzek, które kończy się…. niespodziewanym pocałunkiem. Jedna maleńka chwilka, zapomnienie, potrzeba, przypadek….? Oboje zaskoczeni, skonsternowani. Ula błyskawicznie wysiada z samochodu, a Marek…. Coś się stało? Czy to źle? Czy musiało? Jak do tego doszło? Nie może odjechać… Musi ją jakoś uspokoić. Wysiada, podchodzi do furtki, ale nie ma odwagi iść dalej. Za drzwiami Ula też nie wie, co zrobić, nie może uwierzyć, w to, co się stało, w to, że doszło do tego pocałunku. Nie, za nic w świecie teraz do niego nie wyjdzie.
Oboje nie mogą przestać myśleć, o tym, co się stało. Ona, zabierając się za przygotowanie pierogów, zamiast mąki bierze sól. Jemu, dopiero policjant uświadamia, że przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle. Wraca do domu, mocno spóźniony. Nie ma ochoty wysłuchiwać pretensji Pauliny, pewnie najchętniej nie wychodziłby z domu. Tylko jedna myśl tłucze mu się po głowie – Ula, Rysiów, pocałunek, ona mnie kocha…
Z Ulą też nie lepiej – tym razem lepienie pierogów wcale jej nie odstresowuje. Też nie może przestać myśleć o tym, co się stało i obwinia się o to .
Wigilia u rodziców Marka, zgodna z jego przewidywaniami. Jednak nawet matka zauważa, że coś z nim nie w porządku. Jest jakiś zamyślony, nieobecny. Kiedy dzwoni Pshemko, by złożyć życzenia, Marek postanawia zaprosić go na wigilię. Czy nie jest to przypadkiem efekt ostatniej rozmowy z Ulą?
Ula nie może rozstać się z telefonem. Chciałaby zadzwonić, chciałaby, żeby on zadzwonił. Chce go przeprosić, że to tylko taki wypadek przy pracy… Jednak to Marek pierwszy nie wytrzymuje, tylko, że ona nie może odebrać. Zostaje wiadomość : “Ula, chyba musimy porozmawiać o tym, co się stało. To tyle. Cześć”. Ula odsłuch.uje tę wiadomość i nie wie, co o niej sądzić – czy on jest spokojny, czy zły, czy może chce to po prostu wyjaśnić? To chyba była najtrudniejsza Wigilia dla tych dwojga. . Ula postanawia nie zostawiać tak tego i dzwoni do Marka, ale teraz on nie może odebrać, bo właśnie wracają z Pauliną do domu .Przyciśnięty przez nią do muru, dlaczego akurat w taki dzień musi spotykać się z Sebastianem, opowiada jej swoją historię, przypisując ją przyjacielowi. Seba ma przyjaciółkę, bardzo fajną. Wszystko było między nimi fajnie, dogadywali się po przyjacielsku, ale nagle okazało się, że ona go… kocha, a on jej nie. Rada Pauliny, żeby się z nią związał, bo związki oparte na przyjaźni są szczęśliwsze i trwalsze, zaskakuje Marka i, chyba też dziwi, zastanawia…
Opowiada Sebie o pocałunku Uli. Ten kpi z całego zajścia, ale Dobrzańskiemu wcale nie jest do śmiechu. Bo przecież ona nie jest, jak każda poprzednia “kolejna asystentka do odfajkowania”. Seba każe mu iść w ten układ, bo przecież Ula ma udziały, a odrzucona kobieta, to niemałe kłopoty. Do Marka to jednak jakoś nie przemawia. Chce jej po prostu szczerze powiedzieć, że on …nie jest zainteresowany.
Po świętach. Oboje wiedzą, że czeka ich ważna i trudna rozmowa. Ula najpierw nie chce w ogóle jechać do firmy. Zdaje sobie sprawę z tego, co może usłyszeć i nie chce tego wiedzieć. Ale jednak wymusza na niej powrót do pracy. Pierwsze spotkanie z Markiem – on też nie wie, jak się zachować, więc najbezpieczniejsza jest rozmowa o pracy.
Ula nie ma siły na rozmowę, ani na przeciąganie tego dłużej. Wysyła mu więc mailem przeprosiny, przyznaje, że ten pocałunek był spontaniczny i głupi.
Ona czeka na reakcję, upewnia się, że otrzymał od niej wiadomość, ale… on wychodzi, już go dzisiaj nie będzie. Jest oficjalny jakiś. Ula dopiero po chwili zostaje uświadomiona przez Maćka, że to do niego wysłała wiadomość, którą miał otrzymać Marek. Dalej więc nic się nie wyjaśniło. Ula nie wytrzymuje tej presji – najpierw Ala przekonywała ją o tym, że ona i Marek, to nigdy się nie uda, potem Maciek. Mówią coś, o czym ona wie, tylko tak trudno się z tym pogodzić. Jednak jeszcze trudniej widywać go codziennie, albo, co gorsza, po tym, co się stało, napotkać na jego obojętność. Postanawia – trzeba odejść z pracy. Wie jednak, że dla Marka wiąże się to z kłopotami związanymi ze spłatą jej kredytów. Nie chce stawiać go w takiej sytuacji, ale Maciek ją przekonuje. Tymczasem Seba próbuje się dowiedzieć, czy sprawa się jakoś wyjaśniła. Marek mówi, że skoro Ula nie podejmuje tematu, to i on nie widzi potrzeby.
Kiedy Ula opowiada Alicji o swoim postanowieniu w biurze pojawia się Maciek i przynosi jej teczkę z dokumentami PRoS. Spotyka się z Markiem i, jak zwykle, nie jest to miłe spotkanie. Podejrzliwy Seba, znajduje w pozostawionej teczce symulację, z której wynika, że Ula z Maćkiem chcą wymóc na Marku szybszą spłatę kredytu. Dla Marka to zaskoczenie, cios. Mimo przekonywań kumpla, nie chce wierzyć, żeby Ula miała na coś takiego pójść, ale wyraźnie go to zabolało. Bynajmniej nie chodzi tu jednak, o kłopoty, które niewątpliwie z tego powodu będzie miał, ale, jak sądzę, jakieś uczucie zawodu Ula nie wie, że on zna zawartość teczki, więc kiedy Marek pojawia się przy jej biurku i chce sprawdzić, czy i co ona mu na ten temat powie, Ula okłamuje go. To boli najbardziej. Więc jednak Seba miał rację? Ula chce porozmawiać o tym, co się między nimi wydarzyło. Zgadza się, choć jest oficjalny, zgaszony…
Przeprasza, to przecież było głupie i nie chciałaby, żeby to w jakikolwiek sposób wpłynęło na ich relacje. W odpowiedzi pada chłodne “Tak, to nie byłoby dobre” Właśnie dlatego pomyślałam sobie, że nie mogę tego tak zostawić. I znowu mroźne pytanie “To co zamierzasz z tym zrobić?” Pada odpowiedź, której może się spodziewał, ale na pewno nie chciał usłyszeć “Myślę, że powinnam odejść z pracy”. Marek reaguje impulsywnie. Padają mocne słowa – teraz, bo ktoś ci każe, dla kogo tak będzie lepiej, bo dla mnie na pewno nie, nie stać cię, żeby powiedzieć prawdę, co teraz będzie z tym kredytem?…
To ostatnie zabolało najbardziej – więc tylko o to chodziło? Myślałam, że jesteś inny.. Ten policzek z kolei jego zabolał. Właściwie, całą tą sytuację można by podsumować krótko – przyjaciele oddali im niedźwiedzią przysługę.. Działając w dobrej wierze , nie po raz pierwszy i nie ostatni wtłoczyli ich w intrygę, która poplącze bardzo dokładnie ścieżki tych dwojga.
Ula jest załamana. Nie może uwierzyć w to, co usłyszała. Jeszcze nigdy z nią tak nie rozmawiał. On, po jej wyjściu też nie może sobie miejsca znaleźć. Nie chce nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Sebastiana “wystawia” za drzwi. Chce być sam. Widzi ją przez okno, gdy stoi taka bezradna zapłakana, sama na ulicy i nie może sobie darować , że tak ją potraktował.
Jednak Seba wraca, każe mu biec za nią, przeprosić. Do Marka coś dotarło – coś tu nie gra, bo przecież ona, odkąd się pojawiła w firmie, wielokrotnie go ratowała, więc dlaczego teraz miałaby….
Tak, przeprosi ją, naprawdę szczerze, bez żadnych kwiatów i innych podstępnych działań.
Tymczasem Ula, po wypłakaniu się przed Alą, podejmuje ostateczną decyzję – pakuje swoje rzeczy i idzie pożegnać się z dziewczynami. Za to na Marka w gabinecie czeka Paulina , zaniepokojona jego zachowaniem w ciągu ostatnich dni. Deklaruje nawet swoją pomoc, ale on chce po prostu zostać sam, żeby sobie wszystko jeszcze raz przemyśleć. I po raz pierwszy, kiedy Paula chce go pocałować, dyskretnie odwraca głowę. W tej chwili chyba jednak ważniejsza jest Ula.
Maciek pakuje rzeczy Uli i przy tym zajęciu zastaje go Marek. Jest zaskoczony , a ponieważ z tego, co mówi Maciek jasno wynika, że to za jego radą ona odchodzi, nie bez złości pyta, czy to on jej mówi, co ma robić. Ta rozmowa, kiedy słyszy, że odtąd nie będzie miał z Ulą żadnych kontaktów, a w sprawach służbowych będzie się z nim kontaktował Maciek, ostatecznie wyprowadza go z równowagi. To niemożliwe. Musi ją znaleźć i porozmawiać. Musi, lecz, czy tylko dlatego, że udziały, kredyty…? Może i jakieś ziarno niepewności zostało zasiane, jest zresztą doskonałym pretekstem, ale uświadomił sobie chyba coś więcej.. Teraz trzeba ją znaleźć. Udało się – winda się zatrzymuje a przed drzwiami stoi Ula. Marek prosi o rozmowę, zaprasza do środka.
- M. Ula, co się dzieje. Czemu odchodzisz? Wiem, że się pokłóciliśmy, ale nie mam pojęcia, o co? To jest twoja decyzja? Na pewno?
Ula potwierdza.
- M. Nie wierzę ci. Wiesz, że to jest kompletnie bez sensu. Jest w ogóle jakieś wytłumaczenia?
- U. tak.
- M. To słucham. Tylko prosto w oczy. Chyba zasłużyliśmy sobie na kilka słów prawdy. Jest jakieś proste wytłumaczenie tego skomplikowanego nie? To słucham.
- U. Zakochałam się w tobie. Przepraszam.
Winda dojeżdża na miejsce. Ula wysiada. Marek pozostaje zaskoczony, zamyślony…
Jeszcze spotkanie na korytarzu, ostatnie spojrzenie… Maciek niesie jej rzeczy… Odchodzą.
Marek wie, że nie powinien do tego dopuścić, tylko, co zrobić?
Seba go nakręca – zrób coś, nie możesz pozwolić, żeby odeszła…
- Powiedziała, że mnie kocha
- No to akurat wiadomo, ale dlaczego odchodzi?
- Bo kocha. Nie rozumiesz, nie? A ja tak.
- To gratuluję. To może jej jeszcze kibicuj. Co się z tobą dzieje, stary…
Marek jest zdenerwowany, pogubiony i nie ma ochoty już niczego słuchać. Wie jedno – ona nie może odejść, nie może jej stracić z oczu. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy, dlaczego, ale to wie, czuje. Musi ją zatrzymać. Dogania ją już przy wyjściu.
- Ula, musimy porozmawiać.
- Marek, nie mówmy już o tym. Naprawdę, tak będzie lepiej.
- Ula, nie możesz odejść.
- Dlaczego?
- Dlatego, bo… się nie zgadzam, boooo ci nie pozwalam… Ula…
Przytula ją mocno i to jest odpowiedzią, która jej wystarczy. A on? Nie potrafi nazwać tego, sam nie wie, co to jest. Zdaje sobie jednak sprawę, że jeśli ona odejdzie, to nic już nie będzie takie samo, straci jedyną, naprawdę bliską osobę, z którą łączy go jakaś dziwna, niezrozumiała więź. W tym momencie chyba zupełnie nie chodzi mu o pracę, firmę, kredyty, czy udziały. Chodzi mu o nią. Tylko o nią.
Kiedy Ula jest już gotowa zgodzić się na zostanie i on też to widzi, pojawia się Paula, z pretensjami, że obściskuje się z Brzydulą na środku korytarza. Marek próbuje to jakoś załagodzić.- Ula ma kryzys… tak, tak, źle się poczułam i Marek mi pomógł… Poczym szybko wychodzi. Nie, nie może tu zostać, nie może na nich patrzeć, przecież on jest z Pauliną… Woła ją, ale ona odjeżdża z Maćkiem.
(kończę na odc. 120)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz