Get your own Digital Clock

niedziela, 3 stycznia 2010

„Piotr Sosnowski – ideał faceta czy zwykły psychopata?” wg Neni

Od pierwszego momentu, gdy spotykamy Piotra, możemy mieć wątpliwości co do jego osoby. Niby miły, poczciwy żartuje, kiedy trzeba, uratuje życie… Ale z drugiej strony jego żarty nie są śmieszne, pośladek po ratującym życie zastrzyku boli tak, że nie można usiąść, a doktorek ma czelność oceniać innych, zupełnie ich nie znając. To jaki w końcu on jest?
Kiedy poznaje Ulkę, ona ma świeżo złamane serce. Wyjechała zapomnieć o Marku, nie myśleć o sercowych problemach. Piotr zostaje jej powiernikiem, Ula uzewnętrznia się przed nim trochę z braku zajęcia – cóż innego można robić całymi dniami na mazurskim odludziu? A on wydaje się być, mimo wszystko sympatyczny i – co w tej chwili dla Uli najważniejsze – prawdomówny. Tylko czy tak naprawdę potem ta jego prawdomówność okazuje się być autentyczna? Niezupełnie.
Owszem, Piotr nie oszukuje Uli co do swoich uczuć. Nigdy nie robi jej nadziei na coś, czego sam nie jest pewien. W kwestii ich planowanego wyjazdu do Bostonu mówi prawie wprost, że po prostu chce Ulkę uwięzić w domu, jako swoją prywatną niewolnicę Isaurę. A w niedoszłym wyjeździe na żagle miała robić za obieraczkę do ziemniaków. Piękne perspektywy.
Ale spójrzmy też na te momenty, gdy w prawdomówność Piotra zwyczajnie nie da się nie wątpić. Słynny przypadek nieporozumienia w kwestii targów. Piotr, wiedząc dokładnie, co powiedział, widząc radość Uli, rozumie, że ona przypisuje mu coś, czego wcale nie zrobił. Wystarczy spojrzeć na jego wyraz twarzy w scenie po “spontanicznym przytulasie” w odcinku 204. Ale dopóki Ula sama nie porusza tematu, nie ma najmniejszego zamiaru niczego naprostowywać.
Idźmy dalej, kwestia bójki. Czy rzeczywiście Piotr słyszał, jak Marek i Seba dyskutują na temat klubów i podrywów? Nie sądzę. Na tym etapie obaj byli już przecież mocno skoncentrowani na zdobyciu serc swoich ukochanych. Twierdzi też, że to nie on zaczął bójkę, tylko kiedy przyjrzeć się tej sytuacji, to on wykonał pierwszy ruch.
Były także inne momenty, kiedy Piotr rozminął się z prawdą. W odcinku 199 okłamuje Ulę, twierdząc, że proponowana przez nią godzina spotkania idealnie
mu pasuje. Jednocześnie krzywi się, a zaraz potem dzwoni do kolegi, odwołując umówione wcześniej spotkanie. Rozumiem, że chciał się spotkać z Ulą, ale czy nie mógł powiedzieć szczerze, “Zobaczę, czy dam radę i oddzwonię”? I dopiero z czystym sumieniem powiedzieć, że może się z nią zobaczyć? Albo sytuacja z odcinka 206. Piotr mówi Ulce przez telefon, że się spieszy. Ale jakoś nie przeszkadza mu to w przejściu ze trzy razy tym samym fragmentem chodnika, w te i we wte.
Osobiście mam też pewne wątpliwości, czy Piotr potrafi w ogóle kochać, czy wie, co to jest miłość. Kwestia jego małżeństwa raczej nie jest czymś, za co należy mu się szacunek. Pokój w akademiku wydaje się być nawet gorszą wymówką do ślubu, niż wspólna firma, dla której chciała wyjść za mąż za Marka Paulina. Aż takie były z nich pączki nierozłączki, że musieli mieć wspólny pokój? Ludzie, bez przesady.
No i kim tak naprawdę jest dla Piotra Ula? Miłością życia? Dziewczyną do zaliczenia? Potencjalną kurą domową? Według mnie, opcja numer trzy jest najbliższa prawdzie. Ula jest niezłą partią, jest sympatyczna, dobra, wykształcona, mądra. Po metamorfozie dochodzi jeszcze epitet “piękna”, a później zostaje panią prezes. Czego chcieć więcej od przyszłej żony. No, może miłości, ale najwyraźniej, przez całkiem długi czas, brak tego drobiazgu Piotrowi za bardzo nie przeszkadza. Zakładam, że wychodzi z tego samego założenia, co sama Ula – że z czasem miłość przyjdzie. Tyle że kiedy u Ulki możemy to zrzucić na próby okłamania samej siebie, tak Piotr, jaką ma wymówkę, żeby w coś takiego wierzyć? Chyba tylko taką, że o miłości nie ma zielonego pojęcia.
A z całą pewnością Piotr przez cały czas widzi, dla kogo bije Ulkowe serduszko. Nie olśniło go przecież pod sam koniec, kiedy powiedział to Markowi. Tamta rozmowa z Dobrzańskim była trochę jak ogłoszenie swojej klęski – “Nie udało mi się jej w sobie rozkochać, to ją sobie weź, bo ona kocha ciebie”. To znaczy, na pewno nie wyraził tego tymi słowami, ale uważam, że mniej więcej to wtedy chodziło doktorkowi po głowie. Tylko że nie mógł tego powiedzieć, bo on zawsze zachowuje się tak, jak należy.
Istnieje także jeszcze jedna kwestia – czy Piotr ma zdrowe podejście do Uli. Bo przejawia pewne zachowania, które można by uznać za obsesyjne. Od pewnego momentu ciągle ją przywozi i odwozi do pracy, a przecież nie musi. To raczej próba kontrolowania jej każdego ruchu, żeby ani na sekundę nie spuścić jej z oczu. A scena z odcinka 226, w której Piotr ewidentnie czeka pod firmą, by upewnić się, że Ula nie wychodzi na lunch z Markiem, że go nie okłamała? Kiedy Marek wychodzi z budynku z Sebą, na twarzy Piotra pojawia się chytry uśmieszek. Zdaje się, że Piotr ma problem z zaufaniem Cieplakównie.
Pozostaje jeszcze sprawa zrzucenia na Ulę odpowiedzialności za życiową decyzję. Piotr jest chyba po prostu zbyt niedojrzały nie tyle, żeby sam ją podjąć, ale żeby rozumieć, dlaczego powinien zrobić to sam. Bo jaki jest sens w oczekiwaniu, że dziewczyna, którą zna ledwie miesiąc, z którą niewiele go łączy, powinna zdecydować za niego w tak kluczowej dla jego życia sprawie? W podejmowaniu takich decyzji mogłaby mu pomagać żona, narzeczona, wieloletnia życiowa partnerka, ale nie dziewczyna, która nawet nie jest jego dziewczyną! Piotr nie dostrzega – albo nie chce dostrzec – że praktycznie jedynym tematem, który pojawia się w ich rozmowach jest Marek, ewentualnie firma. To na pewno nie wystarczyłoby im podczas rocznego pobytu we dwoje w obcym mieście.
Ośmielę się też stwierdzić, że zachowanie Piotra to w dużej mierze próba bycia jak najbardziej stosownym. Próbuje się przypodobać Józefowi, zyskać jego błogosławieństwo. Przy Violetcie zawsze jest miły i czarujący. Tylko kiedy nikt na niego nie patrzy, nie sprawia już tak sympatycznego wrażenia – spójrzcie na jego wzrok w kierunku Marka w odcinku 212, kiedy to widzi go razem z Ulą. Gdyby spojrzeniem dało się zabijać, musiałybyśmy opłakiwać Marka. Tak samo jak nie ma Uli, gdy chłopaki grają w kosza. Wtedy Piotr może sobie pozwolić na odrobinę brutalności – w końcu czego by jej Marek nie powiedział, Ula i tak w to nie uwierzy, prawda?
Nie jestem też w stanie ocenić pozytywnie jego zachowania w odcinku 235. Twierdzenie, że byli umówieni, było sporym niedopowiedzeniem. Zresztą, parokrotnie to, co mówił, mimo że brzmiało jak pozostawianie decyzji Uli, tak naprawdę nie zostawiało jej możliwości wyboru. Co to ma znaczyć “Zastanów się i przyjedź”? Bo gdyby naprawdę chciał, żeby się zastanowiła, czy nie powiedziałby “Zastanów się i zrób, jak uznasz za słuszne”? Nie wiem tylko, czy zadziałała tu jego głupota, ślepota, czy zwykły tupet.
Może Piotr miał być postacią pozytywną. Może Ula widziała w nim swego rodzaju ideał – bo cóż innego miała widzieć, skoro chciał, by takim go widziała, a ona chciała wyleczyć się z Marka za wszelką cenę? Ja nie widzę w nim praktycznie nic pozytywnego – jest hipokrytą i podejrzewam, że gdyby Ulka wybrała jego, szybko okazałoby się, że jest zwyczajnym męskim szowinistą, który zamknąłby ją w domu, jak w klatce, żeby mu prała, sprzątała i gotowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz