“Czyli wygląda na to, że wszystko się jakoś ułoży” – pomyślał Marek, znowu stojąc przy oknie i wyglądając przez żaluzje na ulicę. “Kurczę, no. Muszę jeszcze dla przyzwoitości zostać trochę w firmie, chociaż najchętniej bym już stąd sobie poszedł. Ale muszę zostać i przypilnować, żeby Aleks znowu nie zaczął się rządzić. Teraz będę miał przerąbane. Nie ruszę się stąd ani na krok, bo ten tylko czyha, żeby się w coś wtrącić i pozmieniać moje decyzje. Kiedyś, to zawsze Ula była na posterunku i pilnowała, a teraz nie ma kto. Może Aldona? Nie… Nie poradzi sobie, w każdym razie jeszcze nie teraz. Ania – zbyt szczera. Violetta spalona u Aleksa, z Sebastianem ani Alą nie będzie chciał gadać. No, nic. Poczekam i zobaczę. Może po dzisiejszej kolacji uda mi się chociaż trochę zorientować, co zamierza i ustawić odpowiednio do sytuacji”.
Umówili się na 18.30, więc jeszcze dużo czasu. Monika bez problemu się zgodziła. Powiedziała, że cieszy się na możliwość poznania jego żony i wspólnika. Marek zapewnił ją, że spotkanie powinno być udane, że będzie miało charakter towarzyski i raczej nie powinno być mowy o biznesie. O to samo poprosił Aleksa – żeby nie mówić o firmie, interesach, biznesach itp. Aleks również nie miał nic przeciwko temu. Nawet złośliwie stwierdził, że on, w odróżnieniu od Marka, będzie miał więcej do powiedzenia. W końcu 16.00, więc można wyjść tę godzinę wcześniej. Zresztą, Aleks też już poszedł. Jeszcze tylko jazda w korkach do domu po Ulę.
W domu małe zamieszanie. Krzyś wszędzie biega, Dorota próbuje nad nim zapanować, Ula kończy się przygotowywać.
Marek wszedł w sam środek tego gwaru.
- A co tu się dzieje?! Ruch większy niż w firmie. Chyba wrócę do pracy, żeby odpocząć – krzyknął, śmiejąc się i próbując złapać Krzysia w biegu. Chłopiec zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
- Uciekam. A Dorota mnie goni i nie może złapać.
- To uciekaj, uciekaj, bo Dorota jest już blisko – Marek zastawił drogę opiekunce, umożliwiając synkowi ucieczkę.
- Ja się tak nie bawię, to niesprawiedliwe – Dorota udawała oburzenie.
- Sprawiedliwe, bo Krzyś jest mniejszy od ciebie – śmiał się Marek.
Ula wyszła z łazienki, podtrzymując jedną ręką włosy, które zamierzała upiąć.
- Marek, Dorota, co wy wyprawiacie. Tyle razy prosiłam, żeby Krzyś nie biegał po domu. Znowu się przewróci w tym zamieszaniu i coś sobie zrobi.
- Przepraszam, już nie będziemy. Idę po Krzysia. To tak tylko, przez chwilę – Dorota usiłowała udowodnić, że nie jest nieodpowiedzialną opiekunką.
- Marek. Krzyś jest dzieckiem, Dorota młodą dziewczyną, ale tobie się dziwię. Dopiero wczoraj nabił sobie guza, a ty nadal robisz to samo. Mógłbyś zacząć myśleć czasem – Ula odczekała z tą uwagą do wyjścia Doroty.
- A ty mogłabyś czasem przestać przesadzać.
- Uważasz, że przesadzam, starając się, żeby dziecku nic się nie stało?
- Dobrze, nie przesadzasz, to ja jestem nieodpowiedzialny, dajmy już temu spokój.
- Znowu mi przyznajesz rację, chociaż wcale się ze mną nie zgadzasz.
- A mamy się kłócić?
- Nie. Chciałabym tylko, żebyś zrozumiał…
- Rozumiem, Ula. Rozumiem. Chcesz dobrze. Wiem.
- Jeśli ty masz takie podejście, to co mówić o Dorocie? Może nie powinnam zostawiać z nią Krzysia?
- Jak chcesz. Mnie jest już wszystko jedno.
- Więc mam nie iść na tę kolację?
- Jeśli pójdziesz, a myślami będziesz w domu, to może rzeczywiście lepiej nie.
- A ty pójdziesz sam?
- Mnie też jest już wszystko jedno. Nigdzie nie muszę iść. Mogę zostać w domu, jeśli sobie życzysz, albo pójść się upić z Sebastianem, jeśli sobie nie życzysz mnie oglądać…
- Jasne. A potem powiesz, że ze mną nie można nigdzie wyjść!
- A można? Sama powiedz?
Spojrzała na niego z wściekłością w oczach.
- Można. Już kończę. A na ciebie trzeba będzie czekać.
“Dopiero 17.00. Ula już gotowa, mnie to powinno zająć najwyżej 20 minut, dojazd jakieś pół godziny, czyli mam 40 minut w zapasie. Co zrobić, żeby się spóźnić i wejść wtedy, gdy Aleks z Moniką będą wyglądać na zaprzyjaźnionych? Za wcześnie wyszedłem z pracy i teraz mam problem. Muszę coś wymyślić. Spróbuję pobawić się z Krzysiem, ale znowu narażę się Uli, tym razem za to, że przeciągam wyjście z domu. Ale trudno”. Poszedł do dziecinnego pokoju.
- Widzę, że sytuacja już opanowana?
- Tak, udało mi się namówić Krzysia do układania puzzli.
- Mogę pomóc?
- Tak, tato, tak.
Zajęli się układanką. Była duża i skomplikowana. Trochę za trudna na możliwości trzylatka, ale Ula twierdziła, że dziecko, aby się rozwijało, powinno dostawać zadania trochę trudniejsze, zmuszające do myślenia i użycia wyobraźni. Po paru minutach Marek doszedł do wniosku, że ma szczęście, że Ula nie wzięła się za wychowywanie jego. “A może tak mi się tylko wydaje? Może mnie też wychowuje? Na pewno mnie wychowuje. Jestem o tym przekonany. Zawsze stawiała przede mną zadania, którym z trudem mogłem sprostać i pewnie nadal tak jest. Tylko teraz nie wiem, jakie to zadanie…”
- Marek, co ty wyprawiasz. Zbieraj się.
“No, to już wiem. Aktualnie uczy mnie punktualności i odpowiedzialności. Życzę powodzenia, zwłaszcza, jeśli chodzi o punktualność”.
- Już idę. Jeszcze chwilę.
Z chwili zrobiło się kolejne 15 minut. Marek tak wciągnął się w zabawę, że zaczął żałować decyzji o wyjściu na kolację. Nie chciało mu się tam iść i udawać, że się dobrze bawi. “Może odwołam? Zadzwonię do Aleksa i powiem… wszystko jedno, co powiem. To bez sensu. Aleks, którego nie lubię i ta Monika, której… z którą też nie mam za bardzo ochoty się spotkać. Zwłaszcza w towarzystwie Uli. Po co ja ją właściwie zaprosiłem? Marek, kiedy ty w końcu najpierw będziesz myślał, a potem mówił, a nie odwrotnie? Nic głupszego już nie mogłeś wymyślić?”
- Idziesz w końcu, czy zostajemy w domu? – dotarł do niego głos Uli.
- Idę.
Spojrzał na zegarek. 17.50. Jeszcze 15 minut musi przeciągnąć. To już nie problem, trochę przedłuży toaletę i będzie wolniej jechał. Z tego drugiego Ula powinna być zadowolona.
Jednak nie była. Siedziała w samochodzie wkurzona na Marka.
- Trzeba mieć twój talent. Przyjechać do domu godzinę za wcześnie i spóźnić się 15 minut.
- Nic się nie dzieje. Poczekają.
- Jak to “poczekają”? Ktoś jeszcze będzie?
- Tak. A nie mówiłem ci?
- Nie.
- To pewnie przez to całe zamieszanie. Będzie jeszcze córka Darka Terleckiego.
- Co? Kto to jest? Ja nie wiedziałam, że on ma córkę.
- Ja też nie. Ostatnio prosił, żeby jej trochę pomóc, bo on wyjeżdża.
- A. I ty postanowiłeś być dobrym znajomym. Ciekawe.
- Wolałabyś być sam na sam z Aleksem? Bo ja sobie pomyślałem, że przy kimś obcym będzie musiał zachowywać się bardziej cywilizowanie.
- No nie wiem, nie wiem…
- Czego nie wiesz?
- Czy to się uda.
“Ja też nie. Zobaczymy. Ale może być ciekawie. To znaczy, mam nadzieję, że jednak nie będzie za ciekawie”.
Rzeczywiście. Plan ze spóźnieniem był dobry, zwłaszcza, że w wydaniu Marka wyglądało to naturalnie. Monika i Aleks siedzieli przy stoliku, zatopieni w rozmowie. Widać było wyraźnie, że rozmowa sprawiała im przyjemność. Nawet nie zareagowali, kiedy Ula i Marek podeszli do stolika.
- Mamy zostać, czy pójść sobie?
- O, jesteście. Cieszę się, że w końcu udało nam się spotkać. Proszę – Aleks wstał i odsunął Uli krzesło.
- My się jeszcze nie znamy… – Ula spojrzała na Monikę.
- Och, przepraszam, myślałem, że panie się znają.
- Pozwól, Aleks. Monika Terlecka, moja żona – Urszula…
- Po prostu: Ula – wyciągnęła rękę do Moniki.
- Po prostu: Monika.
Usiedli. Przez chwilę trwała konwencjonalna rozmowa odnośnie menu. Marek przyglądał się całej trójce. Aleks był spokojny i wyluzowany, Monika uroczo się uśmiechała, trochę bezwiednie i w zamyśleniu, a Ula też się uśmiechała, ale uwadze Marka nie uszły jej badawcze spojrzenia. Znał ją na tyle, żeby wiedzieć, że zarówno on, jak i pozostała dwójka, są pod ścisłą kontrolą. “Muszę uważać. Ale powinno być dobrze” – pomyślał.
- Właśnie rozmawialiśmy z Moniką o Italii. Ona zna tę maleńką wioskę pod Genuą, gdzie jeździliśmy jako dzieci na wakacje z rodzicami. To nieprawdopodobne.
- Och, czysty przypadek. Lubię Włochy. Tyle różnych miejsc zjeździłam, ale do słonecznej Italii zawsze wracam najchętniej.
Marek spojrzał na nią ze zdziwieniem. “Co ona kombinuje? Przecież dwa dni temu mówiła, że Włochy już jej się znudziły, jak i całe południe Europy i teraz potrzebuje dalszych wyjazdów”.
- Marek, zgodzisz się chyba ze mną, prawda? – rzuciła spojrzenie w jego stronę.
- Tak, tak, oczywiście. To niewątpliwie raj na ziemi.
- Co za zgodność – Aleks nie byłby sobą, bez uszczypliwej uwagi.
- Cóż w tym dziwnego, jeśli ktoś mówi prawdę, trudno się nie zgodzić – zauważył Marek.
- Pani też tak uważa? – Aleks zwrócił się do Uli.
- To raczej powszechna wiedza – Ulka rzuciła w stronę Aleksa spojrzenie spod pochylonej głowy – przejdźmy w końcu na ty.
- To wy nie jesteście na ty? O, przepraszam, nie powinnam.
- Pani Urszula mnie nie lubi, to dlatego.
- Czas przeszły. Mieliśmy pewne nieporozumienia, ale podobno ma się to zmienić, czyż nie?
- Oczywiście. Wróciłem z wyciągniętą do zgody ręką. Skoro proponujesz, to proszę – podniósł w górę lampkę z winem, stuknęli się z Ulą, a potem pocałował ją w rękę.
- W końcu. Myślałam, że nigdy się nie dogadamy – Ula patrzyła Aleksowi prosto w oczy i uśmiechała się.
- Ja za to zawsze miałem nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
- Tak?
- Tak. Zawsze miałem do ciebie słabość. Ale ty wybrałaś innego. To znaczy mam na myśli współpracę.
Marek patrzył zdumiony na tę rozmowę. “Co ona wyprawia???”
- Marek, mógłbyś podać mi serwetkę – dotarł do niego głos Moniki.
- No, to wygląda na to, że mamy szansę się zaprzyjaźnić. Może częściej będziemy gdzieś razem wychodzić? – przypadkowo lub nie, dotknęła dłoni Marka, gdy podawał jej serwetki. Skierował na nią wzrok, który z trudem oderwał od Uli śmiejącej się do Aleksa.
- Tak, to całkiem możliwe – powiedział.
- Tak bardzo chciałabym wybrać się na koncert do Filharmonii, ale tak trudno znaleźć kogoś o podobnych zainteresowaniach…
- No wiesz, moje zainteresowania muzyczne też nie są jakoś przesadnie wyrafinowane, zwłaszcza, jeśli chodzi o muzykę klasyczną.
- A czy to ważne. Możliwe, że jeszcze nie wiesz, że to cię interesuje.
- Całkiem możliwe…
- O czym rozmawiacie – spytała Ula.
- O muzyce poważnej i koncertach – odpowiedziała Monika.
- Aha. Dobrze trafiłaś. Marek zawsze interesował się muzyką klasyczną – lekka ironia w jej głosie dla Marka była wystarczająco czytelna.
- Doprawdy? – spytał Aleks.
- A co, nie wiedziałeś? – Marek rzucił mu ironiczne spojrzenie – Wygląda na to, że tylko ty się wyłamujesz..
- Mój drogi. Każdy Włoch ma muzykę we krwi. Rodzimy się z tym.
- Podobno – Ula zaczęła się śmiać – właśnie wyobraziłam sobie ciebie śpiewającego na gondoli.
- Może kiedyś nie będziesz musiała sobie wyobrażać…
- Więc jest jakiś dobry koncert? – Marek zwrócił się do Moniki.
- Zawsze jest jakiś dobry koncert.
- Więc to tylko kwestia ustalenia daty…
- Tak… kwestia ustalenia daty…
Marek jednym uchem słuchał Moniki, a drugim rozmowy Uli z Aleksem.
- Mam tak długo czekać? – usłyszał pytanie Uli.
- Kto powiedział, że długo?
- Nie wybieram się do Wenecji.
- Więc to już postanowione, czy tylko tak mówisz – usłyszał Monikę.
- Powiedzmy, że jest to wysoce prawdopodobne.
- Chodzi ci o żonę?
- To chyba oczywiste.
- Może jednak. W Wenecji jest pięknie o każdej porze roku – Aleks pochylił się w stronę Uli.
- Tak. Ale skąd mam wiedzieć, czy mi się to opłaci – Ula również lekko pochyliła się w stronę Aleksa.
- Przecież możemy wybrać się razem. To znaczy, z twoją żoną – Monika znowu niewinnie się uśmiechnęła. Kiedy się uśmiechała, jej szczupła twarz o niezbyt klasycznych rysach, robiła się prawie piękna. W każdym razie, przykuwała wzrok.
- I z Aleksem, co?
- Dlaczego nie?
- Co chcesz przez to powiedzieć? – tym razem Aleks spojrzał Uli prosto w oczy, co nie uszło uwadze Marka.
- Nie wiem, jak śpiewasz. Zapewnienia nie wystarczą. Może jakaś próbka by się przydała?
- Jeśli zdecydujesz się na Wenecję, to obiecuję, że wcześniej będzie mała próbka…
- Bo oni oboje nie interesują się muzyką – Marek odpowiedział na pytanie Moniki.
- A ty się interesujesz?
- Ja to co innego.
- Tak, wiem. Zupełnie co innego – rzuciła na niego spojrzenie spod opuszczonych rzęs.
- Ale nie jestem pewien, czy wersja filharmoniczna mi odpowiada…
- Byłeś kiedyś?
- Owszem, zdarzyło mi się parę razy.
- I co? Było aż tak źle?
- Trudno powiedzieć.
- Dlaczego?
- To zależy…
- …z kim się idzie?
- Mniej więcej…
Ze zdziwieniem zobaczył kątem oka, że Aleks właśnie dolewał Uli wina, a ta nie protestowała. “Super – pomyślał. Ona się zaraz upije, a ja trzeźwy. Jednak muszę zmienić te nawyki. Trzeba było przyjechać taksówką. Dlaczego ja zawsze sam muszę prowadzić? Co za zwyczaj?”
Teraz już nie słyszał, o czym rozmawiali. Siedzieli zbyt blisko. Poczuł, że zaczyna go to coraz bardziej wkurzać. “Ciekawe, że ze mną tak dobrze się nie bawi. Już od dawna tak się nie śmiała. Nudny się zrobiłem, czy co? Chyba nie, bo Monika chętnie ze mną rozmawia”.
- Zadzwonię do ciebie i jeszcze porozmawiamy na ten temat, dobrze?
- Oczywiście. Liczę na to, że zadzwonisz – Monika, tym razem na pewno przypadkiem, ponownie dotknęła jego dłoni.
- Marek, z trudem to przyznaję, ale znowu ze mną wygrałeś. Ja nie mam tak uroczej żony.
- Teraz dopiero zauważyłeś, że mam uroczą żonę?
- Wcześniej jakby nie było okazji.
- Wszystko przed tobą Aleks – Ula rzuciła w stronę Aleksa to swoje spojrzenie z dołu do góry, które Marek tak u niej lubił.
- Proszę cię, nie mówmy o tym. Kto by mnie chciał?
Marek niespodziewanie kiwnął w stronę kelnera i poprosił o rachunek.
- Co, już chcesz iść? – Aleks nadal dobrze się bawił.
- My już musimy.
- No tak, dziecko.
- Właśnie. Ale wy zostajecie?
- Nie. Ja też powinnam już pójść. Jutro dzień jak codzień. Praca.
- No cóż, wszystko co dobre, musi się skończyć – podsumował Aleks – zapłacę rachunek i odprowadzę cię do taksówki.
- Dobrze – zgodziła się Monika.
“Ciekawe, dlaczego nie powiedziała, że singielek nie odprowadza się do taksówki – pomyślał ironicznie Marek – a może się odprowadza, ale nie odwozi?”
Ula przez cały czas, od wyjścia z restauracji, nie odzywała się do Marka. On też nie. Jechali samochodem, milcząc.
- Dawno ją znasz? – rzuciła w końcu.
- Monikę?
- A niby kogo?
- Niedawno. Od paru dni.
- I to już wystarczyło, żeby ją zaprosić na kolację?
- Nie miałem pomysłu, kogo zaprosić w charakterze “pary” dla Aleksa.
- Tak się o niego troszczysz?
- Ula… no… czego ty znowu ode mnie chcesz?
Przez chwilę milczała, patrząc się przed siebie.
- Uważasz, że ona jest ładna?
- Dlaczego pytasz?
- Odpowiedz szczerze: czy twoim zdaniem ona jest ładna?
- Nie wiem… powiedzmy, że tak sobie…
- Nie wymiguj się.
- No dobrze, niech ci będzie: jest ładna.
- To znaczy, że nie mam się o co martwić – Ula zaczęła się śmiać.
“Ona jest niesamowita” – Marek z niedowierzaniem pokręcił głową i też zaczął się śmiać.
W dość dobrym nastroju wrócili do domu. Dorota położyła Krzysia spać, ale ten tylko udawał sen i słysząc wracających rodziców, natychmiast wyskoczył z łóżeczka i przybiegł do nich. Marek wziął go na ręce, zanim Ula zdążyła powiedzieć, że powinien spać i zaniósł z powrotem do łóżeczka. Po przeczytaniu dwóch bajek, dziecko w końcu zasnęło, a Marek razem z nim.
- Marek – Ula delikatnie szarpnęła go za ramię.
- Już idę. Krzyś śpi?
- Tak, chodź.
Była już przebrana. Marek z trudem wstał i poszedł do łazienki. Poczuł, jak coraz bardziej zaczyna tracić dobry humor. “Ten cholerny Aleks. Ciekawe, o co mu chodzi. Przecież to nienormalne, żeby tak się zachowywał. Co on wyprawiał? Jak on rozmawiał z Ulą? A Ula? Śmiała się do niego i żartowała. Gdyby ktoś patrzył z boku, to mógłby pomyśleć, że są parą. Co ja gadam? Jaką parą? Ale tak wyglądało…” Już po prysznicu i przebrany wyszedł z łazienki i poszedł do sypialni. Ula przeglądała jakieś czasopismo.
- Dobrze ci się rozmawiało z Aleksem.
- Owszem. Zaskoczył mnie. Nie sądziłam, że potrafi być taki interesujący.
- Trzeba było mnie spytać. Mógłbym ci wiele o nim powiedzieć…
- Marek, przeszkadza ci, że rozmawiałam z Aleksem?
- Bez przesady. Ale to, jak rozmawiałaś…
- A ty? Jak ty rozmawiałeś z Moniką?
- Niby jak?
- Byliście bardzo zaangażowani w tę rozmowę.
- Nie aż tak bardzo, jak ty i Aleks…
- Marek – jesteś zazdrosny?
- Ja? O Aleksa?
- Nie o Aleksa. O mnie.
- Ula, przestań. Porównujesz mnie z Aleksem?
- Nie. Nie porównuję cię z Aleksem. Ale ciekawe, czy ty nie porównujesz mnie czasem z Moniką?
- Nie przesadzaj.
- Dlaczego? Czy to niemożliwe? Takie porównanie?
- Ula, o co ci chodzi?
- Wyglądaliście na zaprzyjaźnionych…
- Ula. Czy ty mi ufasz? – rzucił niespodziewanie.
- Co za pytanie. Wyszłam za ciebie.
- Tak, wiem. Wyszłaś za mnie, jesteśmy rodziną…
- Jesteśmy razem, mamy dziecko, wspólny majątek…
- Ula. Ja to wszystko wiem. Pytam, czy ty mi ufasz…
Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Marek wziął poduszkę i wyszedł z sypialni.
Położył się na łóżku w drugiej sypialni, przeznaczonej dla gości. Przez głowę przelatywała mu burza myśli. “Flirtowała z Aleksem. To niemożliwe, ale jednak. Chyba sobie tego nie wymyśliłem. Przecież wyraźnie tak było. Śmiała się do niego i patrzyła mu w oczy. A Aleks rozwijał przed nią cały swój urok. Nic dziwnego, że się do niego śmiała, przecież ona nigdy go takiego nie widziała. To był ten Aleks z bardzo dawnych czasów… Z czasów… Julii… kiedy był…” – przełknął ślinę i poczuł, jak po całym ciele przebiegł mu dreszcz. Przestraszył się własnych myśli. “Marek, znowu coś przekombinowujesz. Dałbyś sobie spokój. Nic się nie dzieje. Aleks wrócił z Włoch, jest wyluzowany i wypoczęty i dlatego. Ale Ulka mu się wyraźnie podoba. I co w tym dziwnego? Przecież jest atrakcyjną kobietą. A Aleks chyba zawsze miał do niej jakąś słabość. Tak, miał. Ale starannie to ukrywał, bo Ula była ze mną. Teraz też jest ze mną, więc o co mu chodzi? O nic mu nie chodzi. Po prostu chciał miło spędzić czas i pokazać, że potrafi się dobrze bawić. Marek, nie oszukuj się. Znasz się na tym i znasz Aleksa. Nie zadaje sobie trudu bez potrzeby. Rwał Ulkę i już. Tylko dlaczego? Przecież nic w ten sposób nie zyska, a Aleks musi we wszystkim mieć jakiś interes. Uli nie poderwie, to niemożliwe… Jesteś pewny?”
Usiadł na łóżku. Po chwili wahania wrócił do Uli. Leżała na boku, plecami do niego. Położył się koło niej i przytulił twarz do jej pleców. Nie poruszyła się. Po chwili, nieśmiało, obserwując jej reakcję, zaczął delikatnie całować ją po karku i ramionach. Nie protestowała, ale też nie wykazywała większego zainteresowania.
- Ula, zła jesteś na mnie?
- Nie.
- Ale nie płaczesz?
- Nie. Zamyśliłam się.
- O czym myślisz?
- O tym, o co mnie spytałeś.
- I co?
- Nie wiem…
- Nie wiesz?
- Chcę poważnie potraktować twoje pytanie. Bo chyba poważnie pytałeś?
- Tak, bardzo poważnie.
- Więc muszę się poważnie zastanowić.
Marek poczuł, że robi mu się przykro. “Masz, czego chciałeś. Po co zadajesz pytanie, jeśli boisz się dostać na nie odpowiedź? Po tylu latach, kiedy wszystko było między nami OK, ona nadal się waha i nie jest pewna. Dlaczego? Przecież powinna odpowiedzieć bez zastanowienia, że tak. A ja? Czy ja jej ufam? No jasne, że jej ufam. Ale robiłem wymówki o Aleksa, wyglądało, jakbym jej nie ufał. Ten Aleks to tak tylko, bo mnie wkurzył. Przecież nie posądzam Uli, że mogłaby coś z Aleksem… Jesteś pewny? A ja sam? Moja rozmowa z Moniką… Przecież to nic takiego. Ja to wiem, ale czy Ula to wie? Dziwię się, że mi nie ufa, ale czy ja jestem pewny jej? Jakie to wszystko jest skomplikowane… Sam sobie komplikuję. Za dużo myślę”.
Ula znalazła jego rękę i przeciągnęła do przodu, tak, że teraz ją obejmował. Przysunął się bliżej, drugie ramię podłożył pod jej głowę. “To w końcu jest dobrze, czy nie jest? Jest. Ale co z tym zaufaniem? Marek, śpij już. Przecież teraz i tak nic mądrego nie wymyślisz”.
HEJ:) BARDZO PODOBA MI SIE TWOJE OPOWIADANIE, NAPRAWDE SUPER./..TYLKO TROSZKE TAKIE PESYMISTYCZNE JAKBY UCZUCIE KTORE LACZY MARKA I ULE TOTALNIE SIE WYPALILO...MAREK ZNOW OSZUKUJE ULKE...ULKA FLIRTUJE Z ALEKSEM - SZOK...
OdpowiedzUsuńPOPROSILABYM O TROSZKE RADOSCI MARKA I ULI A NIE ZE ULKA MA CIAGLE PRETENSJE DO MARKA MAREK NOCUJE U JAKIEJS KOBIETY I OSZUKUJE ULKE.... Z GORY DZIEKI I NAPRAWDE FAJNE OPOWIADANIE