Get your own Digital Clock

poniedziałek, 4 stycznia 2010

W miejsce Jaska...wprowadza się SWB :) cz.3

Niezbyt odważnie (bo co za dużo, to nie zdrowo) dopisuję trzecią część mojej “opowieści”. Może ją także strawicie.


Sprawę Aleksa i Pauliny, a przede wszystkim firmy, na szczęście mieli już za sobą. Nie było łatwo. Krzysztof z wielkim niedowierzaniem przyglądał się dokumentacji Adama. Niestety, zestawiając z nią wspomnienia z różnych zachowań Aleksa, także w rozmowach z nim oraz to, co powiedzieli mu Ula i Marek, wszystko układało się w logiczną całość.. Krzysztof nie mógł sobie darować, że niejednokrotnie tak źle i niesprawiedliwie oceniał własnego syna, za to dawał się wciągać Aleksowi w jego niecne plany. Teraz postanowił uczestniczyć w rozmowie z Paulą i pomóc Markowi. Nikt nie wiedział, czy i jaką wiedzę posiada o matactwach brata, ale nadeszła pora wyłożenia kart na stół. Corpus delicji, jakie przedstawili, zupełnie wtrąciło ją z równowagi. Nagle straciła całą butę i pewność siebie. Warunki przedstawione przez Krzysztofa znacznie odbiegały od tego z czym tu przyjechała.
Cena obniżona o ponad ¼, w zamian za potencjalne straty, na które narażona byłaby firma, gdyby nie desperackie działania Uli i Marka, zaciągnięte kredyty, które nie byłyby konieczne, gdyby nie jego sabotażowa działalność. Działanie na niekorzyść firmy, w dodatku z tak niskich pobudek, jak chęć zemsty, nienawiść, czy zdobycie upragnionego stanowiska, to ciężkie przewinienie.
Paula była wściekła na Aleksa. To dlatego ją wysłał z tą misją. Dostrzegła to zbyt późno. Kiedy przedstawiła mu propozycje Dobrzańskich i powiedziała, jakimi dowodami przeciw niemu dysponują, po raz kolejny poczuł się przegrany. Był wściekły, ale wolał przystać na ich warunki, bo wiedział, że jeśli nagłośnią sprawę i wkroczą na drogę sądową, to będzie skończony. Do tego Paulina i tak nie daruje mu, że naraził na szwank dobre imię i dorobek rodziców.
W wykupie udziałów pomógł Krzysztof oraz kredyt wzięty pod hipotekę domu. Marek nie chciał słyszeć o pomocy ojca.
- Synu, po pierwsze, ja także przyczyniłem się do twoich kłopotów, kiedy namawiałem cię na kontrakt z reprezentacją i nie chciałem słuchać żadnych twoich argumentów, chociaż to ty miałeś rację, a Aleks, jak się okazuje, interes w tym, żeby ci się nie udało. Poza tym widzę, że dobrze zarządzacie firmą, macie nowe pomysły, wasze kolekcje dobrze się sprzedają, zyski są większe, niż się spodziewałem. Dlatego uważam, że będą to dobrze zainwestowane pieniądze. I nie mówmy o tym więcej.
W taki oto sposób z logo firmy na zawsze zniknęło Febo i pozostało tylko “Dobrzańscy”.
To były trudne chwile dla wszystkich. Na szczęście, są już za nimi.


Ula od rana krzątała się po domu. Przed nimi miły wieczór – firmowy bal karnawałowy. Swoją obecność zapowiedzieli, z małymi wyjątkami, wszyscy pracownicy. To pierwszy taki bal. Ula wpadła na ten pomysł, podzieliła się nim z Anią, a ta, z kolei zrobiła rekonesans wśród załogi. Ludzie byli zachwyceni, powstał “komitet organizacyjny”, no i dzisiaj spotykają się wszyscy, odświętni, jak w jednej wielkiej rodzinie, żeby nie tylko razem pracować, ale również się bawić.. Pokochała tę firmę, tych ludzi, tak samo mocno, jak kiedyś bała się ich, gdy pierwszego dnia pracy przekraczała jej progi, nie wiedząc, co ją tam spotka. Teraz mogła powiedzieć, że jest to miłość z wzajemnością, bo na co dzień doświadczała sympatii pracowników.. Odkąd z horyzontu zniknęli Febo, a oni z Markiem się pobrali, chyba jeszcze większej.
Weszła do sypialni, żeby obudzić marka, ale kiedy zobaczyła, jak słodko uśmiecha się przez sen, trzymając w objęciach jej poduszkę, zrezygnowała.. Ciekawe, co tak miłego mu się śni? Może sylwestrowa noc? Tak, ona też chętnie by o niej śniła.
Ten ostatni wieczór i noc w roku postanowili spędzić z Anią i Maćkiem oraz Violą i Sebulkiem na balu organizowanym w klubie 69. Najpierw miała dość sceptyczne podejście do samego miejsca. To zdecydowanie nie były jej klimaty. Jeszcze miała w pamięci niefortunny wieczór, tam właśnie spędzony z Piotrem. Kiedy jednak wszyscy zaczęli ją przekonywać, że będzie fajnie, a ona po prostu wydziwia, zgodziła się. Zresztą, z Markiem mogła być wszędzie. Nad kreacją, od dawna pracował Pshemko i musiała go bardzo pilnować, żeby nie nazbyt popuścił wodze swojej fantazji. Miało być stylowo i elegancko. Kiedy, w końcu, tuż przed wyjściem pokazała się Markowi w pięknej, prostej kreacji w kolorze śliwki, był tak zachwycony, że natychmiast zarezerwował sobie wszystkie tańce na tę szampańską zabawę..
Reszta towarzystwa już na nich czekała. Swoją drogą, na salę wchodziły właśnie trzy pary, które połączyła praca i jedna firma. Wszyscy roześmiani, szczęśliwi, eleganccy. Jednak Ula z Markiem prezentowali się wyjątkowo. Zwracali na siebie uwagę, lecz chyba nie tylko ze względu na strój, czy urodę. Biło od nich niezwykłe szczęście, wyrażające się w spojrzeniach, uśmiechu, w każdym geście.
Bawili się naprawdę wspaniale, zapatrzeni w siebie, wtuleni. Północ nadeszła szybko. Wszyscy odliczali głośno ostatnie minuty starego roku i gromkimi okrzykami powitali Nowy. .Spontaniczne życzenia, uściski, radość, szampan…
Wkrótce po całym tym zamieszaniu, Marek szepnął Uli, żeby poszła z nim do szatni po płaszcz, bo czeka już na nich taksówka.
- Marek, dopiero minęła północ, a ty chcesz, żebyśmy już wracali? Stało się coś?
- Kochanie, wrócimy tu jeszcze za jakąś godzinę, ale teraz mam dla ciebie niespodziankę.
Taksówka czekała przed klubem. Kierowca widać wiedział, dokąd ma jechać, bo nawet o nic nie zapytał, tyko od razu ruszył. Może i jemu wydawało się dziwne, dlaczego tych dwoje, którzy siedzą teraz z tyłu, przytuleni do siebie, zamiast bawić się w najlepsze, każą się wieźć… Ech, ludzie to mają pomysły.
Ula spoglądała na mijane ulice i nic z tego nie rozumiała.
- Marek, dokąd my jedziemy?
Dobrzański uśmiechnął się tylko tajemniczo.
- Zaraz zobaczysz. Za chwilę będziemy na miejscu.
Kiedy taksówka skręciła pod znajomy most, wszystko stało się jasne. Przyjechali nad Wisłę. Pomógł jej wysiąść i dokładnie otulił szyję szalikiem. Szli w milczeniu do tego “swojego miejsca”. Drogę rozświetlały im kolorowe fajerwerki, puszczane w niebo z drugiej strony rzeki. Tworzyły cudowne kształty, rozpryskiwały w powietrzu tysiącem maleńkich gwiazdek, które odbijały się w wodzie. Zatrzymali się w końcu. Marek wziął jej twarz w swoje dłonie i najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie całował ją, tulił, potem znów całował…
- Przywiozłem cię tutaj, bo dla mnie to miejsce już na zawsze pozostanie najpiękniejsze, magiczne i tylko tu mogłem z tobą tak naprawdę powitać ten Nowy Rok. Szczególnie dlatego, że będzie dla nas taki ważny. Przyjdzie na świat nasze dziecko. Kochanie, nie umiem wyrazić, jak bardzo jestem szczęśliwy. W tym miejscu zrozumiałem, że cię kocham i tu chcę ci przysiąc, że to się nigdy nie zmieni. Że zrobię wszystko, żeby tobie, ani naszemu dziecku nigdy niczego nie brakowało, żebyście byli bezpieczni i szczęśliwi.
Nagle wyjął coś z kieszeni płaszcza i trzymał w zaciśniętej dłoni.
- Wiesz, kiedy tu czekałem na ciebie, nie wiedząc, że wyjechałaś na Mazury, miałem przy sobie dwie krówki – jedną dla ciebie, drugą dla mnie. Taki znak miłości, że my oboje… Symbol pojednania, na które liczyłem.. Może jestem sentymentalnym głupcem, ale jeśli nawet, to miłość do ciebie mnie nim uczyniła.
Wziął jej dłoń i położył na niej trzy krówki…
- Jak widzisz, dzisiaj też je mam, tylko o jedną więcej, bo przecież nas już jest troje.
Ula nie mogła już dłużej panować nad wzruszeniem. Łzy cicho, bezkarnie spływały po jej policzkach. Przylgnęła do niego całą sobą, a on objął ją mocno i całował jej włosy. Stali tak przez dłuższą chwilę. W końcu zapytał:
- Wracamy?
- Zaraz, też muszę ci coś powiedzieć. Marek, dla mnie też to miejsce jest najpiękniejsze na świecie i chcę, żebyś wiedział, że też zrobię wszystko, żeby, skoro już udało się nam znaleźć tę miłość, nigdy jej nie stracić, nie zgubić ,nie wystawić na niepotrzebne próby. A krówki są najpiękniejszym prezentem, jaki mogłeś mi dać.
Taksówkarz cierpliwie czekał. Wrócili na salę ci sami, a jednak jakby trochę inni – trochę rozmarzeni, jeszcze bardzie w siebie zapatrzeni….


Zadumę Uli i wspomnienia przerwało ciche mruknięcie Marka. Obudził się.
- Co ty robisz, kochanie?
- Patrzyłam na ciebie, jak smacznie spałeś.
- Chodź tu do mnie. Proszę.
- O nie, nie, nie. Znowu wstaniemy w południe, a ja mam niedługo umówionego fryzjera. Zapomniałeś, że dzisiaj idziemy na bal?
Marek nagle zerwał się, przyciągnął ją do siebie.
- Chodź. Nie wolno odmawiać mężowi swemu, bo zaraz sprawdzi, czy masz łaskotki.
Śmiech i wygłupy skończyły się chwilą czułości, namiętności, cudownego zapomnienia.
Wizyta u fryzjera stanęła pod znakiem zapytania, ale jednak udało się zdążyć.
Kiedy zjawili się w klubie, okazało się, że prawie wszyscy już są i czekają na państwo prezesostwo., by dali sygnał do rozpoczęcia zabawy.. Ula, wchodząc na salę, dostrzegła stojących opodal Helenę z Krzysztofem i Alę z ojcem..
Zebrani, przywiali ich wejście gromkimi brawami. Pani prezes życzyła wszystkim szampańskiej zabawy, którą zapoczątkowali z Markiem pięknym walcem. Muzyka pochłonęła ich od razu. Marek prowadził ją cudownie. Lekko. Płynęli po parkiecie, zapatrzeni w siebie, zasłuchani w piękne dźwięki. Nie zauważyli nawet, że pomału wszyscy się odsunęli, stawali z boku, patrzyli na nich z zachwytem. Dopiero, kiedy muzyka ucichła i usłyszeli wielkie brawa, jakby obudzili się z głębokiego snu. Ulę speszyło to trochę. Podeszli do stolika Heleny i Krzysztofa. Przywitali się i wtedy Helena szepnęła jej do ucha :” dziękuję ci, dziecko. Nigdy nie widziałam, żeby mój syn był bardziej szczęśliwy”
Zabawa trwała w najlepsze. Odpoczywali właśnie przy stoliku z Anią i Maćkiem, kiedy podeszła wystraszona Ala.
- Ulka, możesz podejść do naszego stolika? Tata chyba źle się poczuł.
Ula zerwała się z miejsca, a za nią Marek. Józef rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Był blady a grymas na jego twarzy świadczył o odczuwanym bólu.. Widać zbyt dużo emocji oraz nadmierny wysiłek sprawiły, że schorowane serce przypomniało o swoim istnieniu.. Marek zdecydował, że trzeba wezwać pogotowie. Ula koniecznie chciała pojechać z nim do szpitala, mimo, że Alicja obiecała o wszystko zadbać. Zanim dotarli na miejsce, Józefowi już przeprowadzano badania. Okazało się, na szczęście, że to nic groźnego, ale przez kilka dni będzie musiał zostać na obserwacji.
No właśnie -”dobrze, jak nie za dobrze” – pomyślała Ula Wtedy zawsze coś nieoczekiwanego się zdarzy.
Musieli jeszcze wrócić na salę. Zniknęli przecież tak niespodziewanie, ale na zabawę już nie mieli ochoty.
Do domu wracali nad ranem. Postanowili, że Ala przenocuje u nich, a kiedy wypoczną, ona pojedzie do szpitala, a oni po Beatkę do Szymczyków.
Józef spędził w szpitalu na szczęście tylko cztery dni, ale wszyscy zgodnie orzekli, że musi pojechać do sanatorium, żeby się trochę podkurować. Nawet słyszeć o tym nie chciał.
- Co wy macie za pomysły. Przecież ja się dobrze czuję, a wtedy, to sobie po prostu za dużo poskakałem. Zapomniałem przy Alicji, że nie dla mnie takie harce.. Ja do sanatorium? A co z Beatką? Ala do późna w pracy. Przecież dziecko nie może cały czas siedzieć u Szymczyków.
- Beatkę zabierzemy do siebie – niespodziewanie odezwał się Marek
- Jak to, przecież wy też pracujecie..
- Poradzimy sobie. Na pewno nie zostawimy jej bez opieki. Zresztą, Ala, w tym czasie też może u nas zamieszkać. Miejsca jest dużo, a w trójkę będzie nam jeszcze łatwiej zająć się Beatką.
Późnym wieczorem, Ula weszła do gabinetu, gdzie Marek jeszcze pracował. Położyła głowę na jego ramieniu.
- Dziękuję ci, kochanie.
- Tak? A za co?
- Za tatę, za Beatkę, za Alę. Przecież nie musiałeś.
- Ale chciałem. Przecież to moja rodzina, prawda?
- Jestem bardzo szczęśliwa.
- Wiem. – roześmiał się.
- I kocham cię.
- Wiem
- Wiem, że wiesz. Ale nie wiesz, że idę teraz do sypialni i będę na ciebie czekała, bo…
- Bo?
- Dowiesz się, jak przyjdziesz.
Już przy drzwiach posłała mu jeszcze całusa. To było tak uwodzicielskie, że dalsze skupienie na pracy okazało się zbyt trudne…


( ciąg dalszy, to chyba nie jest już dobry pomysł…)



4 komentarze:

  1. Ja myślę że jeszcze jedna częśc jest bardzo dobrym pomysłem. Chciałabym żebyś rozwinęła wątek z tym jak ula, a w szczególności Marek będę opiekowac się Beti

    OdpowiedzUsuń
  2. sądze tak samo jak osoba pode mną ;p pisz dalej ;p bardzo wciaga ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz, pisz, pisz!
    Nie rób nam tego, co zrobił TVN, ściągając "Brzydule" z anteny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej ! Przecież przed nami jeszcze szczęśliwe rozwiazanie; dziecko nonie możesz nam teraz tego zrobić dlatego zmuszona jesteś napisać coś jeszcze

    OdpowiedzUsuń