Get your own Digital Clock

czwartek, 29 października 2009

"Brzydula vs. playboy" - EPILOG - wg Iwony


W ten mroźny wieczór Ula szykowała dla ukochanego niespodziankę. Raczej nie spodziewała się, by pamiętał o ich małej rocznicy. Tym bardziej chciała, by wszystko było perfekcyjne. Specjalnie przyjechała wcześniej z pracy, aby pod nieobecność Aleksa przygotować romantyczną kolację dla dwojga. Była z nim bardzo szczęśliwa. Początkowe, drobne tarcia w ich związku, wynikające z charakteru i temperamentu Aleksa, odeszły w niepamięć. Z każdym wspólnym miesiącem ich wzajemna fascynacja pogłębiała się. Aleks poskromił w sobie zazdrość i obawy, co do stałości uczuć wybranki. Ula z kolei z każdym dniem przekonywała się, że dobrze zrobiła pozwalając sercu pokonać rozum. Bez wątpienia tworzyli razem niemal idealne i jedyne w swoim rodzaju jabłko.

Przyjechał. Usłyszała go w salonie. Już na pewno zauważył nakryty stół. Rozległa się nastrojowa muzyka. Gdy Ula weszła do pokoju, Aleks kończył rozpalać ogień w kominku.

- Cześć kochany – przywitała go.

- Witaj. Co ty tu wyczarowałaś? – zapytał, uśmiechając się delikatnie. Zanim odpowiedziała zdążył zbliżyć się do niej i unieruchomić w ramionach.

- Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? – powiedziała delikatnie.

- Mroźny i szczególny – przekomarzał się Aleks. - A za chwilę może być też gorący.

- Brakiem pamięci do istotnych wydarzeń nie odbiegasz od przeciętnej męskiego rodu.

- Ależ amata, nie doceniasz mnie, jestem ponadprzeciętny również w tej dziedzinie. Dzisiaj mija pierwszy rok z najszczęśliwszych lat mojego dorosłego życia. Od roku jesteśmy razem – oznajmił patrząc jej głęboko w oczy.

- Pamiętałeś! Jesteś niesamowity. – Ula bardzo się ucieszyła, że jej ukochany też liczy czas ich szczęścia. Aleks wypuścił ją z uścisku i sięgnął po niewielką paczuszkę.

- Proszę. To dla ciebie. Też przygotowałem niespodziankę.

- Zaskakujesz mnie coraz bardziej.



Dziewczyna powoli rozpakowała prezent. Jej oczom ukazał się piękny, sporych rozmiarów, srebrny medalion. Na zewnątrz pokryty był secesyjnymi wzorami. W środku wygrawerowano z jednej strony ich wspólny wizerunek, a z drugiej ostatnie wersy „Trylogii Namiętności” J.W.Goethego.



„Lekko mi, dobrze! W takiej chwili słyszę,

Jak serce moje drży i mocniej bije,

Na dar przedziwny w podzięce najwyższej

Odpowiadając, że znów w piersi żyje.

Chwilo jedyna, obyś wiecznie trwała,

Szczęście melodii i miłość mi dałaś.” JWGoethe

Jedynej i ukochanej Uli.

Kocham Cię – Aleks



- Jest piękny. Dziękuję – powiedziała cicho. Aleks zawiesił jej ozdobę na szyi. - Ja nie mam dla ciebie prezentu.

- Ty jesteś jedynym prezentem o jakim marzę i obdarzasz mnie sobą codziennie – powiedział aksamitnym głosem i pocałował ją mocno.

Usiedli do stołu i zaczęli delektować się przygotowanymi przez Ulę przysmakami i winem. Po kolacji kontynuowali rozmowę, grzejąc się przed kominkiem.

- Miałem jeszcze inny pomysł na niespodziankę dla ciebie. Mało brakowało i kupiłbym ci pierścionek.

- Ale na pierścionku nie zmieściłby się ten piękny wiersz.

- Nie martw się, mam w przygotowany inny cytat z Goethego, krótszy – powiedział wesoło.

- Kochany, rozmawialiśmy już kiedyś o tym. Wiesz, że nie spieszy mi się do deklaracji na całe życie. Kochamy się, jest nam dobrze. „Trwaj chwilo, jesteś taka piękna”.

- Ej, ja tu jestem od cytowania Fausta – skarcił ją, udając złego. – A wracając do meritum. Nie chcesz mnie za męża i ojca swoich dzieci, okrutna kobieto?

- Chcę, ale niekoniecznie już teraz. Cieszmy się wolną miłością. – Przytuliła się do ukochanego, błądząc dłonią po jego włosach i karku. - Może umówmy się, że jak dojrzeję do tak poważnych spraw, to dam ci znak, a ty staniesz wtedy na wysokości zadania.

- No dobrze, ale i tak będę cię przekonywał, niewerbalnie, a zacznę już teraz…


Stresujący okres rozkręcania nowego biznesu dał się Markowi we znaki. Wszystko właściwie układało się po jego myśli, ale mimo to, był to nerwowy czas. Klub „Azyl24” był już gotowy, działał od miesiąca. Był słynny jeszcze przed uroczystym otwarciem, z uwagi na osoby właścicieli. Marek Dobrzański znany był w mieście z talentu do dobrej zabawy w modnych lokalach, a także z amatorskich osiągnięć na korcie. Natomiast Sebastian Olszański znany był z tego, że jest jego najlepszym kumplem. Cały warszawski światek bywalców klubów i siłowni, czekał na efekt ich działań. Nie zawiedli się. Klub zapewniał rozrywkę i rekreację na najwyższym poziomie. Konsekwentnie zdobywał uznanie klientów. Wciąż zwiększała się grupa jego stałych bywalców. W klubie nocnym codziennie odbywały się imprezy. Markowi i Sebie udało się pozyskać do stałej współpracy znanego DJ-a. W każdą sobotę zapraszano znanych wykonawców muzyki klubowej i dance. Z drugiej strony „Azyl 24” oferował możliwość zabawy w kręgielni, korzystania z siłowni, sauny oraz szerokiej oferty ćwiczeń fitness. Działała w nim również poradnia zdrowego żywienia, która, zgodnie z przewidywaniami Marka, spotkała się z dużym zainteresowaniem. Agnieszka Laskowska kierowała sekcją fitness i dietetyki. Powoli stawała się znana. Wiele osób odwiedzało klub ze względu na nią. W grupach, w których prowadziła ćwiczenia, nie było wolnych miejsc, a do poradni trzeba się było zapisywać z wyprzedzeniem. Ponadto nie bez znaczenia dla popularności, był ciekawy, nawiązujący do postindustrialnego, wystrój klubowych wnętrz. Ściany z cegły, widoczne elementy instalacji, przewaga metalu i szkła w wykończeniach, dobrze dobrane oświetlenie, tworzyły surowe piękno tego miejsca. Można powiedzieć, że wspólny projekt Marka i Seby, odniósł sukces. Dobrzański czuł w związku z tym ogromną satysfakcję. Udowodnił sobie, ojcu, Aleksowi, Uli i Agnieszce, że potrafi być skuteczny. Jak dziecko cieszył się ze słów uznania, którymi ostatnio coraz częściej obdarzali go bliscy. Zadowolenie z sukcesu własnej firmy było nieporównywalne z odczuciami, jakie budziły w nim wyniki i dobra pozycja rodzinnego Febo& Dobrzański. Teraz był już pewien, że spotkanie Uli Cieplak było kamieniem milowym na drodze jego życia. Ciarki go przechodziły na myśl, jakie wiódłby życie gdyby nie ona. Prawdopodobnie byłby mężem Pauliny Febo, którą zdradzałby bez skrupułów. Byłby prezesem lub vice-prezesem FD, pozostając w stałym konflikcie z Aleksem. Starałby się wciąż dorównać ojcu. Rozrywki i zapomnienia szukałby razem z Sebą w Klubie 69 i butelce whisky. Na szczęście, jego życie wyglądało zupełnie inaczej. Miał poczucie, że wszystko jest w nim na właściwym miejscu.


Marek spał niespokojnie. Przebudził się i z niepokojem wyciągnął rękę. Była obok, spała smacznie, jak zwykle. Przytulił się do jej pleców, obejmując ciasno i zanurzając twarz w jej pachnących włosach. Uwielbiał tak z nią spać, chciał czuć ją wciąż obok siebie. Zamruczała przez sen zmysłowo. Kochał ją, chociaż trudno ją było nazwać „jego Agnieszką”. Była po prostu sobą. Kochała go, tego był pewien, ale czy na zawsze? Rozmawiali kiedyś o ich wcześniejszych związkach. Marek szczerze opowiedział jej, jaki był zanim poznał Ulę. Obiecał, że nigdy już nie wróci do starych przyzwyczajeń. Aga jednak nie oczekiwała od niego takich obietnic. Daleka też była od kontrolowania go i wypytywania o każdą chwilę, której nie spędzał w jej towarzystwie. Zazdrość była obcym dla niej uczuciem. Ona również opowiedziała mu o swoich wcześniejszych miłościach. Przed nim była w trzech związkach, które można było nazwać stałymi. Wszystkie skończyły się z chwilą, kiedy przestawała kochać swoich wybranków. „Nie potrafię być z kimś, kogo nie kocham” – tłumaczyła mu. „Z każdym z nich byłam z miłości. Angażowałam się bez granic. Ale uczucia mają to do siebie, że czasem się zmieniają. Nikogo nigdy nie oszukiwałam w uczuciach. Nie toleruję fałszu w życiu, a w miłości szczególnie. Kocham cię Marku i chciałabym, żeby tak było zawsze.Czy tak będzie? Nie wiadomo. Gdy pytał ją o przyczyny końca tych związków, uśmiechała się tylko, mówiąc, że taka już jest i sama nie rozumie dlaczego przestawała ich kochać. Marek doszedł do wniosku, że Agnieszka i miłość rządzą się swoimi prawami i są nieprzewidywalne. Wiedział, że musi się starać i zrobi wszystko, aby zawsze go kochała. Miał wrażenie, że ta miłość była dla niego jednocześnie nagrodą i karą. Najczęściej w związkach ktoś kocha bardziej, tym razem padło na niego.


Kochanie strzeż się, strzeż
Kochanie ostrożnie
Nie podchodź tak blisko płomieni
Jeśli nie chcesz
W popiół się zmienić, proszę
Kochanie strzeż się, strzeż
Bo z miłością jak z ogniem
Jeśli nie chcesz
By do cna cię strawił, kotku
Z miłością nie ma zabawy

I tak zaczyna się ta
Niewiarygodna historia
Choć ostrzegałam go
On płonął jak żywa
Pochodnia
Więc jaki sens
W kochaniu jest
Gdy wokół miejsca brak
Dla spalonych serc
Kochanie ty strzeż się, strzeż

Kochanie nie zbliżaj się
Kochanie ostrożnie
Nie prowokuj mych
Ust czerwieni
Nie sobie jesteśmy
Przeznaczeni

I tak zaczyna się ta
Niewiarygodna historia
Choć ostrzegałam go
On płonął jak żywa
Pochodnia
Więc jaki sens
W kochaniu jest
Gdy wokół miejsca brak
Dla spalonych serc
Kochanie ty strzeż się, strzeż

Kochanie więc
Śpiesz się, śpiesz
Bo życie tak krótkie jest
I zamiast dalej
Tak tonąć wolę
Choć raz w swoim
Życiu spłonąć

I tak zaczyna się ta
Niewiarygodna historia
Choć ostrzegali mnie, ja płonę
Jak żywa pochodnia, jak pochodnia

Bo taki sens w kochaniu jest
Że choć miejsca brak
Dla spalonych serc to ja
Tyle spalonych serc
Kochanie ja też
Kochanie ja też
Też spłonąć chcę *

* Edyta Bartosiewicz - Miłość jak ogień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz