Get your own Digital Clock

sobota, 31 października 2009

ISN’T IT A LOVELY DAY: JESIENNY DZIEŃ cz.3 wg martham

Dziewczyna była w szoku. Nie potrafiła zamknąć ust, które miała otwarte z zaskoczenia, nie potrafiła wydać z siebie żadnego dźwięku, złożyć najprostszego słowa, a co dopiero odpowiedzieć na pytanie, które zdarza się tylko raz w życiu.
- Ja…ja…ja…- jąkała się.
- Taaak? – pytał nie mogąc doczekać się jej odpowiedzi.
- Kocham cię i chcę zostać żoną wariata, choćbym miała wylądować u czubków. – odpowiedziała.
Marek zaśmiał się szczerze.
- Już myślałem że powiesz, żebym spadał. – zażartował wręczając jej uzbierany przez siebie bukiet i siadając obok na ławeczce.
- Spadaj. – przekomarzała się z nim Ula, łapiąc go ręką za płaszcz, przyciągając do siebie, patrząc w oczy i mówiąc to słowo aksamitnym głosem, po czym cmokając go w usta, a po chwili znowu cmokając, znowu i znowu, zwiększając częstość oddawanie przez nią pocałunków. Jej narzeczony uśmiechał się błogo. Dalej przechadzali się po słonecznym parku. Cieplakówna obracała w ręku jeden ze znajdujących się tam liści. Nagle noga niefortunnie poślizgnęła się jej na kasztanie. Postanowiła zrewanżować się Dobrzańskiemu. Uciekła i schowała się za jednym z drzew.
- A ty gdzie? – zdołał tylko spytać brunet. – Mam cię szukać?! – wołał gdzieś w przestrzeń.
Im dalej szedł tym zdawało mu się spokojniej. Nagle poczuł, że coś uderzyło go w głowę. Nachylił się by zobaczyć co i okazało się że był to kasztan. Po sekundzie zorientował się że to nie był pech. Ktoś zaczął rzucał w niego całą masą kasztanów. Z trudnością namierzył miejsce z którego dochodziły te rzuty. Zza wielkiego spróchniałego drzewa wychylała się jego ukochana i to właśnie ona tak celnie w niego trafiała. Miała przy tym nie lada frajdę. Ale on nie dawał za wygraną. Zaczął odpierać atak. Nawet mu to wychodziło, gdy zauważył że Ula ma pomocnika. Za sąsiednim drzewem stał kilkuletni chłopiec, który wspomagał nie dającą sobie rady Cieplakównę. Marek tym sposobem był zmuszony się poddać. Z uśmiechem na twarzy wzniósł do góry ręce w geście kapitulacji. Ula i chłopczyk wychodząc zza drzew przybili sobie piątki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz