Get your own Digital Clock

piątek, 30 października 2009

ISN’T IT A LOVELY DAY: JESIENNY DZIEŃ cz.1 wg martham

Piękny jesienny dzień. Błękit nieba przypominał bezkres przejrzystego oceanu. Słońce wychylało się zza niewielkich białych chmur, rozjaśniających swymi promieniami każdy zakamarek. Światło słoneczne rozświetlało złote liście. Zarówno te, które wisiały jeszcze na drzewach, jak i te, które opadały już swobodnie na trawnik lub przez przypadek trafiły na przechodzoną codziennie przez ludzi ścieżkę pobliskiego parku. Nagle zza drzew wyłoniły się dwie postaci. Byli to mężczyzna i kobieta. Mężczyzna, wysoki, smukły brunet ubrany w czarny płaszcz. I nieco niższa od niego kobieta. Miała ona piękne, długie, zdrowe, kasztanowe włosy, których loki lekko i swobodnie układały się na wietrze. Ubrana była w długi, brązowy, sztruksowy płaszcz z kożuszkiem w środku i wełnianą brązową czapkę na głowie. Idąc obok siebie śmiali się do rozpuku i ciągle zerkali na siebie. Widać było, że znakomicie czuli się w swoim towarzystwie. Tak. To byli Ula i Marek. Podczas tego uroczego spaceru Marek podczepił się Uli. Zachodząc ją od tyłu objął ją w pasie. Przeszli tak kilka metrów. On chciał w ten sposób ją podnieść do góry lecz podczas tej oto próby nie wytrzymał, skrzywił się i jęknął:
- Boże Ula, ile ty warzysz?
Ula obracając się w jego stronę skarciła go wzrokiem. Na początku stanowczo położyła ręce na biodrach, oburzona rozdziawiła buzię i wyłupiła oczy, marszcząc przy tym czoło, a następnie zmierzyła go wzrokiem i udając obrażenie skrzyżowała na piersiach ręce. W momencie gdy odwróciła od niego wzrok, on jednym zwinnym ruchem zdjął jej z głowy czapkę i uciekł. Cieplakówna od razu się odwróciła powrotem do tyłu lecz już nikogo tam nie zastała. Spojrzała w bok, a tam jej ukochany biegł wprost na ogromną kupkę zgrabionych liści, która znajdowała się na trawniku, wymachując przy tym radośnie dopiero co ukradzioną przez niego czapkę. Nie minęła sekunda, a uśmiechnięty brunet leżał już wśród rozwalonej przez niego stercie jesiennych liści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz