Get your own Digital Clock

piątek, 2 października 2009

Cała prawda o oszustwach Marka cz.7 wg apsik

Ula jest przekonana, że dostała od Marka powieść z kluczem – kolejny dowód jego uczucia. No ale przecież jest jeszcze jedna sfera życia, której nie brała pod uwagę. Czy to możliwe, żeby Markowi właśnie o to chodziło? Ula musi się dowiedzieć, co jest grane, bo przecież nie pójdą na truskawki. „ A właściwie czemu nie…” - Marek zgadza się w ciemno. Dowiaduje się po chwili na co umówił się z Ulą, i wie, że wkopał się na całego.

Nigdy przecież nie myślał o Uli w ten sposób, jako o kobiecie z którą miałby się kochać. Ona przecież nie mogła potraktować tego poważnie. Niestety chyba jednak tak, bo wróciła do pracy z torbą pełną bielizny i cały dzień dziwnie się zachowuje. Marek, oczywiście, nie może pójść z nią do łóżka. Mówi Sebastianowi : „Ty wiesz, że ja nie mogę tego zrobić!” Sebastaian wie, też by nie mógł. Niech Marek zamknie oczy i myśli o firmie. Ale Markowi zupełnie nie o to chodziło. Nie może nie dlatego, że Ula jest brzydka, nie dlatego, że nie mógłby jej dotknąć, ale dlatego, że seks z Ulą to nie zabawa, to poważne zobowiązanie.

Na szczęście jadą do niej do domu, a tam zawsze pełno ludzi… Tylko, że tym razem, jednak, będą zupełnie sami. Uli strasznie się spieszy, stawia na szafce bitą śmietanę (zabawy erotyczne na pierwszej łóżkowej randce?) – wychodzi z pokoju z torbą w ręce –to nie może czekać. Marek jest przerażony - co zrobi, jeśli Ula wejdzie do pokoju w bieliźnie. Jak ma się zachować, żeby jej nie urazić. Przecież nie może t e g o zrobić, a jeśli…, a jeśli nie będzie się umiał oprzeć?

No tak, wyobraźnia go trochę poniosła, Ula przynosi lody truskawkowe i chce rozmawiać, chce wiedzieć o co mu chodzi, bo nie jest przecież w jego typie. Marek szczerze odpowiada, że jeszcze niedawno o takich typach nie wiedział i że Ula jest kimś wyjątkowym. Ma jeszcze dla niej niespodziankę – pamiętnik. Kupił, bo Ula mówiła, że się skończył, a on słucha co ona mówi i pamięta…

Marek jest już na luzie, przejął inicjatywę. No skoro już tu jest, tak blisko Uli na jej łóżku, to chyba nie będą tak siedzieć sztywno i rozmawiać. Trochę się z nią podroczy – uda, że chce zerknąć do pamiętnika, spróbuje go wyjąć z jej ręki. Telefon – Paulina. Marek rozmawia zdawkowo – ma w nosie czy Lew ją zje na kolację w czasie wieczornego spotkania. Chce jak najszybciej wrócić do Uli. Ciekawe. Marek tak się bał tej randki, ale teraz jest tak fajnie, tak dobrze, zwyczajnie, no i Ula obiecała „truskawki”… Marek zamyka drzwi.

Spotkanie przerywa wejście Józefa z Jaśkiem. Józef nie rozumie, jak Jasiek mógł tak oszukiwać Kingę. Przecież nie można się bawić cudzymi uczuciami. Marek ma znów wyrzuty sumienia. Musi już iść. Nie, jednak nie pocałuje Uli na pożegnanie, dość już dziś namieszał… Musi znaleźć jakieś rozwiązanie. Problem w tym, że to nie jest takie proste. Nie może Uli naściemniać, bo ściemnianie mu z nią kompletnie nie wychodzi. Pomysł Seby, żeby zabrać jej weksle, jest idiotyczny. Czy ten baran niczego nie rozumie? Cóż on się tych weksli tak uczepił? Może by chciał, żeby Marek włamał się do Uli i je ukradł – doprawdy, żałosne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz