Get your own Digital Clock

niedziela, 11 października 2009

"MAZURSKA POCZTA"... czyli odcinek 182 wg interpretacji Martham

Violetta obróciła się i spostrzegła stojącego przed nią Wojtka. Zrobiła wielkie oczy i rozdziawioną buzie.

- To to to ty?! – zdziwiła się.

-Ja we własnej osobie. – odparł zajmując drugie miejsce przy stole.

- Wiesz ja już muszę iść. - wymamrotała wstając z krzesła.

- Jak to? Dopiero co przysyłasz. – zauważył miedzianowłosy i zatrzymał ją łapiąc ją za rękę.

- No ale, wiesz….zapomniałam że się umówiłam do kosmetyczki. – próbowała się wymigać panna Kubasińska.

- No to pójdziesz do niej innym razem. – zasugerował uśmiechając się do niej.

- Tylko wiesz…u niej jest taki ruch. Ludzi zapisuje na lata. – tłumaczyła dziewczyna o dużej wyobraźni.

- Skoro nie można tego przełożyć. – mówił rozczarowany. – A czym tam dojedziesz?

- Taksówką. – skłamała po chwili zamyślenia.

- W takim razie. Ja cię odwiozę. – zaproponował Wojtek.

- Ale nie fatyguj się. Trafię. – próbowała się go pozbyć.

- To żaden kłopot. A po co masz się tłuc taksówkami. No to idziemy. – powiedział charyzmatycznie biorąc ją pod rękę. Ona w tym momencie natychmiast od niego odskoczyła.

- Hej, Ula… Nie obrażaj się – poprosił ją błagalnym tonem przerywając jej samotny spacer po polanie.

- Nie obrażam się. Po prostu uważam, że to nie twoja sprawa. – odpowiedziała mu Ula.

- A ja uważam, że trochę też moja. – wyznał mężczyzna.

- Jakim cudem? – spyta Ula stając w miejscu.

- Bo to z mojego powodu wyjeżdżasz. – uściślił po chwili.

- Chyba trochę przesadziłeś z egotyzmem. – naskoczyła na niego i ruszyła się z miejsca.

- Przyjechałaś tu zapomnieć o facecie, który ci zrobił krzywdę. I trafiasz na innego faceta, który zaprasza cię na kolację na trawie. Z szampanem. Dlatego uciekłaś, prawda? I dlatego wyjeżdżasz. Boisz się sparzyć po raz drugi. – podążył za nią.

- Uciekłam, bo nie lubię szampana! – stwierdziła zdenerwowana Ula. – A wyjeżdżam, bo mam wizytę u ortodonty. Jeśli skończyłeś swoją psychoanalizę, wybacz, spieszę się. Następnym razem zanim postawisz diagnozę, zrób porządny wywiad lekarski. – dodała i uciekła.

Violetta i Wojtek jechali niebieskim garbusem pożyczonym od mistrza.

- Co prawda to nie limuzyna. – zauważył patrząc na przyglądającej się wnętrzu Violi. – Ale zawsze własne.

- Na limuzynę to na pewno nie wygląda.

Garbus stanął na światłach, a na pasie obok ładny, elegancki samochód. W tym sąsiednim aucie na miejscu kierowcy siedział Sebastian. Oczekując na zielone światło zaczął rozglądać się na boki. Gdy popatrzał w lewą stronę zauważył siedzącą w garbusie Violettę. Zmarszczył czoło na jej widok. Zaciekawiony wychylił się bardziej by zobaczyć kierowcę. Okazało się że jest w tym samochodzie z Wojtkiem. Siedział tak zszokowany i wpatrywał się w tę dwójkę. Nagle panna Kubasińska wyjrzała przez szybę i również spostrzegła Olszańskiego. Pomrugała, wyostrzyła wzrok lecz nadal widziała tam Sebę. Odruchowo zasłoniła się torebką i powoli ją odsłaniała by sprawdzić czy on tam dalej jest. Jednak nie miała omamów. On tam nadal siedział. W swoim samochodzie. Wciąż zasłaniając się kobiecym gadżetem rzuciła do Wojtka:

- Ruszaj już.

- Ale nie mogę, przecież jest czerwone światło. – tłumaczył.

- Jedź! I to natychmiast! – krzyczała podirytowana.

Na szczęście w tym momencie pokazało się żółte światło i Wojtek według rozkazu ruszył z piskiem opon. Sebastian tylko popatrzał na tą sytuację z wielkim rozbawieniem.

Ula szła do swojego domku. Gdy już miała otwierać drzwi zauważył powieszoną na klamcę kartkę. Zdjęła ją i zaczęła czytać:

~ Ula, niektórych rzeczy nie powinienem był tobie mówić. Ale stało się. Tego już nie da się cofnąć. W głębi serca mam nadzieję że przez taką głupotę nie skreślisz mnie, ani naszej znajomości.

Piotr

6128*0001 ~

Ula usiadła na łóżku z kartką na kolanach i nie wiedziała co zrobić. Była całkowicie rozbita.

Czuła że nie może tak traktować kogoś komu dała złudną nadzieję. Wiedziała że powinna to wyjaśnić, lecz nie potrafiła. Nie chciała go urazić, skrzywdzić.

Violetta otworzyła drzwi garbusa.

- To ja cię odprowadzę. – odparł Wojtek.

- Nie, nie. – zbywała go. – To znaczy nie trzeba. To tu. Widzisz? – poprawiła się Viola widząc jego zdziwioną minę. – To na razie. – dodała i z pośpiechem zamknęła drzwi.

Stanęła przed salonem kosmetycznym i czekała aż odjedzie machając mu rękom. On odmachał i ruszył. Gdy zniknął za horyzontem ona odeszła na bok, odetchnęła z ogromną ulgą i poszła na przystanek autobusowy.

Ula czekając na przystanku chodziła w tą i powrotem. W końcu stanęła w miejscy, z kieszeni wyjęła kartkę, którą napisał do niej Piotrek. Przyglądała się jej gdy nadjechał autobus. Obok stał kosz na śmieci. Spojrzała na niego, a później jeszcze raz na kartkę. Chciała już ją wyrzucić, ale się zawachała i włożyła spowrotem do kieszeni spodni, po czym wsiadła do autobusu i odjechała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz