Get your own Digital Clock

poniedziałek, 19 października 2009

"Brzydula vs. playboy" - ROZDZIAŁ XIX - POŻEGNANIE Z PLAYBOYEM - wg Iwony

- To naprawdę konieczne, stary? – zapytał Sebastian. – Jak możesz zostawiać mnie z Aleksem.
- Aleksem się nie przejmuj. Odkąd jest z Ulą stępiły mu się kły. Już postanowiłem. Potrzebuję odmiany. Muszę odnaleźć radość życia.
- Nie pieprz od rzeczy. Mało tu radości życia? – Spojrzał wkoło. Przy barze smętnie przysiadło dwóch mężczyzn, przyglądała się im samotna kobieta z wyzywającym makijażem, w spódniczce o szerokości szalika. Przy stolikach obok zblazowani ludzie sukcesu rozmawiali o problemach, świętowali fakt, że się starzeją lub, że komuś dokopali. – To przez Ulę?
- Nie, właściwie nie. No, może trochę. Dotarło do mnie, że za wszelką cenę starałem się realizować nie swój scenariusz. Dzięki Uli zmieniło się moje życie. Zrozumiałem, że nie jestem takim dobrym prezesem jak myślałem i jak chcieli moi rodzice. Paulina odeszła i po pierwszym szoku dostrzegłem, że nie chcę aby wróciła. Firmą rządzi Aleks i już mnie to nie rusza. Rozmawiałem wczoraj z ojcem, chyba pierwszy raz szczerze. Zrozumiał mnie, nie ma mi za złe, że chcę wyjechać i szukać swojej drogi.
- Fajnie, ale co z Ulą?
- Nic. Jesteśmy przyjaciółmi. Fakt, podoba mi się, ale nie wiem czy po tym wszystkim moglibyśmy być razem. Za dużo się wydarzyło. Tak jest lepiej. A poza tym ona naprawdę kocha Aleksa. Są razem szczęśliwi.
- No to w takim razie poszukaj sobie jakąś fajną laseczkę. Kiedyś nie musiałem ci tłumaczyć takich oczywistych rzeczy. Co się z tobą porobiło?
- No właśnie Sebuś. Co się ze mną porobiło? Ja już nie chcę żadnych przypadkowych i pustych, jak butelka po whisky, laseczek. Dojrzałem do prawdziwej miłości. Ale nie będę jej na siłę szukał. Może jak poczekam, to los się jeszcze do mnie uśmiechnie?
- Długo cię nie będzie? Będę tęsknił – powiedział Seba ze smutkiem maskowanym ironią.
- Wrócę za dwa, trzy miesiące. Wytrzymasz beze mnie? Tylko się w coś nie wpakuj.
- Co masz na myśli?
- Violetta. – odpowiedział szeroko się uśmiechając. – Znowu jesteście razem?
- Tak jakby. Ale jest lepiej niż kiedyś. To jest jednak dziewczyna dla mnie. Efektowna, nieskomplikowana, nie sposób się z nią nudzić, no i zawsze umie mnie rozśmieszyć. – Seba uśmiechnął się z zadowoleniem na wspomnienie swojej długonogiej dziewczyny. - Powiedz mi Marek czego ty będziesz szukał w tym świecie?
- Chcę odpocząć i przemyśleć swoją przyszłość. Jak wrócę, to może rozkręcę coś nowego.
- To nie chcesz już wrócić do FD? – zdziwił się.
- Wrócę, ale dyrektorowanie nie zajmie mi całego czasu. Błąka mi się po głowie pomysł, oczywiście zainspirowała mnie Ula. Jeżeli coś z tego się wykluje, to może do mnie dołączysz.
- Jako personalny?
- Może jako wspólnik? – Marek wiedział, że Seba zawsze o tym marzył.
- Zobaczymy. Za twój szybki powrót – powiedział wznosząc toast.

Nazajutrz Marek Dobrzański wsiadł w samochód i wyruszył w podróż. Jego liczne, dotychczasowe wyjazdy zagraniczne zawsze były dokładnie zaplanowane. Bywał w znanych kurortach i klubach. Oglądał sławne budowle i muzea. Podziwiał widoki opisywane w przewodnikach. Tym razem postanowił nic nie planować, tylko jechać przed siebie i zdać się na przypadek. Liczył się z koniecznością spania w motelach, gdzie nie trzeba wcześniej rezerwować pobytu oraz żywienia się w przydrożnych zajazdach. Nie zamierzał się nigdzie spieszyć. Postanowił zostawić za sobą swoje przyzwyczajenia. Chciał poczuć się wolny i zastanowić się co jest dla niego ważne, a co wydawało się takim być. Chciał zaplanować sobie na nowo przyszłość.

Powoli mijał letni czas. W Febo & Dobrzański pracownicy chętnie korzystali z zaległych i bieżących urlopów. Niektórzy bali się, że po rewolucji na firmowych szczytach przyjdzie czas na cięcia i zmiany na dole. Nikt nie mówił tego głośno, ale obawiano się rządów Aleksa. Prezes Febo zaskoczył jednak wszystkich swoim spokojem. W pierwszych dniach po objęciu funkcji prezesa zorganizował pracę swojego najbliższego otoczenia. Violetta z sekretarki prezesa stała się sekretarką dyrektora ds. marketingu. Była z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo niczego tak się nie obawiała, jak pozostania sekretarką Aleksa. Ponadto do czasu powrotu Marka miała nie mieć zbyt wiele do roboty. Funkcję sekretarki Aleksa miała nadal pełnić Dorota, którą już znał i cenił, ale zbyt często był dla niej niemiły. Na szczęście osiągnąwszy to, o czym zawsze marzył, stał się mniej drażliwy i wybuchowy. Ściśle współpracował ze swoją nieocenioną dyrektor finansową. Szybko opracowali wspólnie nową strategię rozwoju firmy. Zarząd przyjął ją bez zastrzeżeń. Marek wyraził swoje poparcie telefonicznie. Po miesiącu od objęcia stanowiska Aleks zwołał wielkie zebranie, na którym przedstawił pokrótce ustaloną strategię i projekty jej urzeczywistnienia, a następnie oczekiwania w stosunku do poszczególnych działów i osób. Zapewnił, że nikogo nie zamierza oceniać za to co było, ale wszystkich dokładnie rozliczy z realizacji obecnych planów. Obiecał ze swojej strony gotowość do interwencji w razie kłopotów i życzył wszystkim owocnej współpracy. Po takim przedstawieniu sprawy wszyscy zabrali się do roboty na najwyższych obrotach. Woleli nie stwarzać Aleksowi sytuacji do interwencji.

Mieszkanie pod wspólnym dachem okazało się dla Uli i Aleksa prostsze niż myśleli. Czas upływał im bardzo szybko. Całe dnie poświęcali się pracy, byli na tym polu partnerami w 100%. Pomagali sobie wzajemnie i inspirowali się. Ich dyskusje, to były burze mózgów, a najwspanialsze było to, że umieli nie konkurować ze sobą. Kiedy wreszcie odrywali się od pracy cieszyli się swoją miłością. Kochali się, słuchali razem muzyki, czytali sobie nawzajem ulubione wiersze. Aleks gotował włoskie specjały, a Ula polskie i na dodatek piekła ciasta. Aleks dotrzymywał danego słowa i kontrolował swoją zaborczość. Ula z kolei bardzo o niego dbała. Jednocześnie zostawiali sobie nawzajem margines swobody. Nie czuli potrzeby mówienia sobie o wszystkich najdrobniejszych czy nieistotnych sprawach. Szkoda im było na nie wspólnego czasu. Byli szczęśliwi.

Marek przysyłał im, a właściwie Uli, kartki z najróżniejszych miejsc w Europie. Kręcił się po urokliwych miasteczkach we Francji, Hiszpanii, Włoszech i Grecji. W końcu po ponad dwóch miesiącach postanowił wrócić do Warszawy.

Sebastian zorganizował dla niego wieczór powitalny w Klubie 69. Zaprosił oczywiście swoją Violettę, Ulę i Aleksa, oraz Pshemko, Czarka, a także Klaudię i Domi, na wypadek gdyby Marek miał ochotę na odnowienie znajomości z którąś z nich.
- Wznoszę toast za naszego Marka, dzięki stary, że wreszcie wróciłeś – powiedział Seba i uściskał serdecznie przyjaciela.
- Tęskniłyśmy za tobą. Nareszcie jesteś – zawtórowały mu Klaudia i Domi.
- Tez się cieszę, że was widzę – odpowiedział wesoło Marek. Patrzył głównie na Ulę, która siedziała oparta o Aleksa. Więc są nadal razem. Tak to było do przewidzenia. - Dzięki Seba, świetny wieczór.
- I co odnalazłeś radość życia? – zapytał Olszański.
- Tak, dużo myślałem, poznałem ciekawych ludzi i fajne miejsca. A co w firmie?
- Wszystko w jak najlepszym porządku. Przyjdziesz to się przekonasz – odpowiedziała mu Ula.
- Pilnowałam twojego siedzenia. Samiutka, ostatnia na straży – wtrąciła Violka.
- Stołka, kochanie. Siedzenia to on sam sobie pilnował – poprawił dziewczynę Seba.
- No i jak tam Mareczku plany podboju stolicy i świata – rzucił kąśliwie Aleks.
- Dobrze, skrystalizowały się, ale to nie miejsce i czas, żeby o tym gadać. – Marek szybko uciął ten temat. No a ten nic się nie zmienił. Nadal mnie uwielbia i nawzajem.
- Właśnie, to nie jest czas na smęty, tylko na zabawę. Chodź Marek zatańczymy – powiedziała Domi i pociągnęła Marka na parkiet.
Klaudia i Czarek ruszyli za nimi. Violetta namówiła też Sebastiana. Przy stole została Ula z Aleksem i Pshemko. Projektant pytał Aleksa o Paulinę, za którą wciąż tęsknił. Natomiast Ula obserwowała dyskretnie Marka i Domi. Dziewczyna ewidentnie kleiła się do Dobrzańskiego. On z kolei opierał się jej delikatnie, lecz stanowczo. Tańcząc zbliżyli się do nich Klaudia z Czarkiem. Musieli zrobić odbijanego, bo już po chwili z Markiem tańczyła Klaudia. Sytuacja się powtórzyła. Dziewczyna usiłowała pocałować Dobrzańskiego a ten, zdecydowanie odwrócił głowę. Ula była zaskoczona postawą Marka. Zwykle nie bronił się przed dowodami uwielbienia ze strony pięknych kobiet. Zaraz potem wrócili do stolika. Klaudia miała kwaśną minę, a Marek był rozbawiony.
- Późno się już zrobiło, a jutro mamy sesję – powiedziała. – Poszukam Domi, Czarek nas odwiezie. Cześć.
- Cześć – powiedzieli jednocześnie Ula i Marek. Uśmiechnęli się do siebie. Klaudia poszła.
- Zatańczysz z kumplem? – zapytał Marek. – Aleks, chyba się nie pogniewasz, jak porwę ci na chwilę Ulkę?
- Ula może tańczyć z kim chce – odpowiedział mu i uśmiechnął się do Uli porozumiewawczo.
- Chodź, niech oni tu siedzą i podziwiają – powiedziała Ula.

Tańczyli i rozmawiali.
- Jak tam Aleks. Nie uprzykrza ci życia? – zaczął Marek delikatnie.
- Nie. Jest nam dobrze razem. Pasujemy do siebie – uspokoiła go Ula.
- Cieszę się. Naprawdę.
- Wyprawa faktycznie się udała, czy tylko tak mówisz? – spytała zaciekawiona.
- Faktycznie, doszedłem do ładu sam ze sobą. Ale już wystarczy.
- Widziałam, że Domi i Klaudia okazywały ci, jak bardzo się stęskniły.
- Próbowały mi okazać, jak to ładnie ujęłaś – odpowiedział ze śmiechem.
- No właśnie, a ty za nimi się nie stęskniłeś?
- Nie bardzo. Gdybym chciał, to jechałbym teraz z którąś z nich do domu, ale wolę pogadać jeszcze chwile z tobą i Sebą, a nawet Pshemko. Za wami się rzeczywiście stęskniłem.
- To miło. Czyżbyś troszkę zmądrzał?
- Mam nadzieję. Wiesz, że planujemy z Sebą wspólny biznes – powiedział z dumą w głosie.
- Musisz do mnie jutro przyjechać i wszystko mi opowiedzieć.
- Zgoda. Będę u was o osiemnastej. Pasuje?
- Pasuje. A teraz już pewnie pojedziemy z Aleksem, po drodze odstawimy Pshemko.
Na drugi dzień Marek przyjechał do Uli i Aleksa. Cieszył się, że Ula go zaprosiła. Nie był pewien czy uważa go wciąż za przyjaciela, ale po wczorajszej rozmowie doszedł do wniosku, że tak. Bardzo chciał jej opowiedzieć o swoim pomyśle. Wiedział, że Ula powie mu szczerze co o nim myśli. Szkoda, że teraz ma tyle pracy w FD i jeszcze pomaga Maćkowi w Pro-S. Gdyby nie to, to może namówiłby ją do współpracy. Trudno, ale na radę zawsze może liczyć.
- Cześć Marek, wejdź. – Ula otworzyła Markowi drzwi. Marek znał drogę do salonu. Ula na chwilę zniknęła w kuchni i zaraz przyniosła herbatę i ciasto.
- Proszę. Opowiadaj.
- Pamiętasz jak kiedyś pytałaś mi się co mógłbym robić, gdybym nie był prezesem FD?
- Pamiętam. Doszliśmy do wniosku, że kariera sportowca byłaby najlepsza, ale jest już za późno.
- Tak, ale potem powiedziałaś, że kręcą mnie tylko kluby nocne i sportowe. A ja stwierdziłem, że mógłbym takie coś otworzyć. Taki klub całodobowy. Rozwinąłem tę myśl. Wymyśliłem sobie, że otworzę w Warszawie taki sportowo-rozrywkowy klub. Wiesz w dzień byłaby czynna siłownia, salka do squasha, sala do aerobiku i innych rodzajów gimnastyki dla kobiet, sauna i może jakiś gabinet masażu. Natomiast wieczorem i w nocy czynny byłby klub i kręgielnia. Jak myślisz, dobry pomysł?
- No chyba tak. Ale to będzie musiało być wielkie, sporo pomieszczeń.
- Tak. Na razie nie stać nas żeby to zbudować, ale znajdzie się chyba w Warszawie jakiś stary magazyn, czy fabryczka, którą kupimy za grosze i przerobimy.
- Fajna myśl. To z Sebą masz te plany? – zapytała, a Marek kiwnął głową. - Jak będziecie mieli szczęście, to traficie na stylowy, postindustrialny budynek. Takie coś można świetnie wystylizować.
- Ula ty jesteś skarbnicą pomysłów.
W tym momencie rozległ się głos Aleksa.
- Cześć, kochanie. Już jesteśmy.
- Cześć, jesteśmy z Markiem w salonie – krzyknęła Ula.

Do pokoju wszedł Aleks w towarzystwie młodej dziewczyny. W pierwszej chwili rzucało się w oczy, że była niezwykle zgrabna, co podkreślała strojem - dopasowanymi jeansami i sportowym topem. Była niewysoka, ale bardzo proporcjonalnie zbudowana. Pod spodniami rysowały się pięknie wyrzeźbione nogi i delikatnie zaokrąglone biodra, miała szczupłe ramiona, średni, biust i idealnie płaski brzuch, którego kawałek był odkryty. Długie, brązowe włosy zebrane miała w koński ogon.
Marek prześlizgnął się wzrokiem po jej figurze. Jaka laska, co za fantastyczne kształty. Ideał – pomyślał.
Dziewczyna powoli podeszła do nich. Marek wstał aby się przywitać. Dopiero w tym momencie zwrócił uwagę na jej twarz. Pierwsze rzuciły mu się w oczy znajomo wyglądające, czerwone okulary, które trochę zasłaniały oczy nieznajomej, ale i tak widać było, że są duże i niebieskie. Gdy się uśmiechnęła, pokazując białe zęby uzbrojone w aparat ortodontyczny, Markowi opadła lekko dolna szczęka i na chwilę zaniemówił. O matko, Aleks sklonował Ulę – przeszło mu przez myśl. Dziewczyna przyglądała mu się z zainteresowaniem. Ula i Aleks wymienili rozbawione spojrzenia.

- Marku, poznaj Agnieszkę Laskowską. To moja kuzynka, prawie siostra.
- Agnieszko, to jest właśnie Marek Dobrzański, o którym tyle ci opowiadałam.
- Cześć, nareszcie cię poznałam – powiedziała dziewczyna miłym głosem i podała mu rękę.
- Witam – wykrztusił z trudem Marek. – Jaja sobie ze mnie robicie, czy rzeczywiście nosisz
t a k i e okulary i aparat na zęby?
Ula, Aleks i Agnieszka nie mogli już wytrzymać i roześmiali się.
- Wybacz, nie mogłam sobie odmówić, a oni nie byli w stanie mnie powstrzymać. – Mówiąc to Agnieszka zdjęła okulary i ukazała oczy identyczne jak Uli. – Aparat noszę naprawdę, lecz okularów nie potrzebuję. Jak Ula mi powiedziała, że tu będziesz, to musiałam je założyć na wejście. Twoja mina była bezcenna.
- Ale numer. Jesteście do siebie podobne, jak bliźniaczki – powiedział Marek z uśmiechem. – Pomysły też macie tak samo szalone, a na Dobrzańskiego to się uwzięłyście.
- Rzeczywiście oczy, owal twarzy, usta i włosy, mamy podobne, ale Aga jest ode mnie sto razy zgrabniejsza. – Ula z przyjemnością patrzyła na zakłopotanie Marka, zerkającego na apetyczny brzuszek jej kuzynki.
- Moim skromnym zdaniem twojej figurze niczego nie brakuje – wtrącił się Aleks. Zostawiam was znowu, muszę zadzwonić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz