Get your own Digital Clock

poniedziałek, 5 października 2009

"WYZNANIA"... czyli odcinek 177 wg interpretacji Martham

Viola siedziała przy swoim biurku i oglądała strony internetowe związane z wystrojem wnętrz kiedy podszedł do niej kurier.

- Przesyłka dla pani. – oznajmił.

- Ja nic nie zamawiałam. Pewnie znowu pan pomylił działy.

- Pani Kubasińska? – zapytał dla pewności.

- No tak. To raczej ja. – przyznała ze zdziwieniem. – To da pan już tą paczkę. – wyrywała mu ją z rąk.

- Najpierw podpis. – zaznaczył.

- Podpis szmodpis. – mówiła pod nosem pisząc swoje nazwisko na kartce.

Gdy łapczywie wzięła paczuszkę w swoje ręce zapytała niepewnie:

- Ale ja nic nie płacę tak?

- Nic nie musi pani płacić.

- To dobrze bo bym się chyba do pogrzebu nie wypłaciła z tymi paczkami.

Jak tylko kurier opuścił pomieszczenie Violetta zaczęła odpakowywać prezent. Gdy otworzyła pudełko zaświeciły jej się oczy i na twarzy pokazał uśmiech.

- Jakie cudeńka. – powiedziała zachwycona wyjmując z niego parę pięknych kolczyków.

W pudełku znajdował się jeszcze liścik w którym było napisane:

~ Najpiękniejsza kobieta zasługuje na najlepszą oprawę.

Choć blisko to tak daleko.

Nieznajomy ~

- Mój ty kochany Sebulku. – mówiła sama do siebie.

Ula siedziała sama na pomoście i moczyła swoje nogi w wodzie.

- Jak się czuje moja pacjentka? – spytał niespodziewanie pojawiający się Piotr.

- Dobrze. – wyznała z uśmiechem.

- Twoja mina gdy poprosiłem cię o odsłonięcie pośladków naprawdę mnie rozbawiła. – roześmiał się siadając obok niej.

- To nie jest śmieszne. Ja naprawdę myślałam że zaraz umrę. – wyznała.

- Miałaś farta że trafiłaś na pana doktora, co? – spytał mężczyzna.

- Miałam farta że pan doktor podsunął mi pod nos kanapkę z pastą rybną na którą mam uczulenie. – mówiła ironicznie.

- Ale nie gniewasz się. – zauważył Piotr.

- Nie. W końcu uratowałeś mi życie. – zwierzyła się.

Wtedy ich oczy się spotkały.

Violetta weszła do gabinetu Sebastiana idąc w kierunku jego biurka niczym kotka.

- Lubisz robić niespodzianki, prawda? – zapytała siadając na jego biurku i prężąc się w stronę Sebastiana i odgarniając włosy tak by widoczne była jej nowe kolczyki.

- O czym mówisz? – zdziwił się.

- Pan nieznajomy tak? Ja lubię niespodzianki ale pod tym anonimem i tak się nie ukryjesz. – ciągnęła bawiąc się włosami.

- Nie rozumiem o co ci chodzi. Może powiesz wprost? – powiedział już nieco podirytowany.

- Dobrze. – przyznała – Ja tylko chciałam ci podziękować za prezent który mi podarowałeś. – wyznała.

- Jaki prezent? – zdziwił się jeszcze bardziej.

- Za te cycuszka? – powiedziała odsłaniając parę błyszczących kolczyków.

- Ale ja ich tobie nie podarowałem. – oświadczył.

- To niby kto?! – zawołała.

- A tak wogóle co tutaj robi tak młoda dziewczyna sama? - spytał Piotr siedząc na pomoście obok Uli.

- Ucieka przed zgiełkiem wielkiego miasta? Od kłopotów i chaosu. A dlaczego sama? Może z wyboru? Może z przymusu? - mówiła zamyślona patrząc w dal. Tak czy inaczej napewno by odpocząć, by zapomnieć o trudach życia. A ty?

- Moja ciotka jest bardzo chora. Ten ośrodek należy do niej. Zaproponowałem jej pomoc wmiarę moich sił. - wyznał.

Adam wpadł do gabinetu Aleksa i zawołał:

- Szef mnie wzywał?

- Siadaj tumanie, mam dla ciebie misję. - odpowiedział Febo.

- Zadanie specjalne? To kogo mam sprzątnąć? - żartował Turek.

- Narazie siadaj i koduj to co ci mówie. Zrób mi listę osób osób zatrudnionych w FeboDobrzański. Zarobki, lata pracy i tym podobne.

- Listę zatrudnionych...zarobki...lata... - powtarzał za nim księgowy. - I co dalej?

- Nic. To wszystko narazie. Możesz odmaszerować. - odpowiedział Aleks.

- Już?

- Już. - powtórzył za nim Febo i uśmiechem na twarzy patrzał na gapciowatego podwładnego wychodzącego z jego gabinetu.

- Kiedy wróci Ula? - pytała stęskniona za siostrą Beatka rysująca w kuchni obrazki.

- Przecież dopiero co wyjechała. - zauważył przechodzący przez kuchnię Jasiek.

- Ale obiecała ze mną zrobić bukiet z kwiatów. - mówiła dziewczynka.

- To ja ci pomogę go zrobić. - zaproponował pan Józef.

- Ale ja chce że by Ula mi pomogła. - ciągneła niezadowolona Beti. - Tato kiedy ona wróci.

- Przestań jęczeć. Wróci jak tylko sobie wszystko w głowie poukłada. - rzucił Jasiek przygotowujący się do wyjścia.

- Ulcia teraz potrzebuje odpoczynku. Musiała na trochę wyjechać ale napewno jak wróci to zajmiecie się tym bukietem. - tłumaczył ojciec.

- Narazie tato! - zawołał syn kierujący się do drzwi.

- A ty gdzie się znowu wybierasz? - zapytał pan domu.

- Na sesję! Bedę na parę godzin! - odpowiedział jeszcze Jasiek zamykając za sobą drzwi.

Pan Józef pokiwał tylko głową na boki.

- Marek… Z mojej strony sytuacja jest jasna – zaczęła Paulina siedząca na kanapie w gabinecie Marka. – Dla dobra naszego związku jestem gotowa wybaczyć ci, to co zrobiłeś. Tyle razem przeszliśmy… Bywało różnie, ale naszą siłą zawsze było to, że potrafiliśmy sobie wybaczać. Bo wiedzieliśmy, że jest coś ważniejszego.

- Co? – zapytał zaskoczony Dobrzański siadając obok niej.

- Nasz związek – odpowiedziała Paula.

- Naprawdę w to wierzysz? Jeszcze? - dziwił się młody Dobrzański.

- Tak samo jak twoi rodzice, przyjaciele… Wszyscy jeszcze wierzą – stwierdziła Paulina.

- Przecież nie mamy pobrać się dla nich, tylko dla siebie. Właśnie to najbardziej chciałbym żebyś zrozumiała. - tłumaczył jej spokolnie. Nie chciał by znowu wybuchnęła.

- Mamy na to całe życie… Zamknijmy ten temat. Proszę… Jak będziesz chciał, wrócimy do tego jeszcze, po ślubie… - mówiła łapiąc go za ramię.

- Mamy po ślubie porozmawiać o naszym związku?! - roześmiał się Marek.

- To są zbyt poważne sprawy, żeby dać się ponieść emocjom. Dlatego odłóżmy to, ochłońmy… A na razie wyjdźmy stąd i powiedzmy wszystkim, że za tydzień spotykamy się w Mediolanie…

- Nie, Paula. - przerwał jej. - Nie oszukujmy się dłużej! Ani siebie i naszych przyjaciół! - tłumaczył zdenerwowany. - Nie będzie żadnego ślubu. - dodał spokojnie.

- Ślub się odbędzie. - zaznaczyła wstając z kanapy i odgarniając włosy.

- Czy ty jesteś naprawdę ślepa?! Czy ty nie możesz zrozumieć, że nie chcę już z tobą być?! - wołał nerwowo Marek.

- Jak ty mnie możesz tak traktować?! Co ja ci takiego zrobiłam?! - krzyczała ze łazami w oczach. - Może faktycznie nie wszystko jest takie jakim się wydaje. - dodała.

Dobrzański na te jej słowa miał zszokowaną minę. Zrozumiał że Paulina czytała dedykację którą napisał Uli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz